Sokołów wciąż nie jest sielskim miejscem. W tajemniczych okolicznościach znika córka sołtysa, do pałacu wprowadzają się dziwni lokatorzy. W okolicy aż kipi od domysłów i pytań. Odpowiedzi na nie pojawiają się w męczących snach Jaśminy, kobieta gubi się między majakami a jawą. Czy traci zmysły, czy to ktoś z przeszłości próbuje wedrzeć się w jej sny? Co przyjdzie wraz z wielką wodą, która nawiedzi kraj w 1997 roku? Czego boją się nowi mieszkańcy pałacu? Jaki mrok widzi w ludziach babka Grzebielucha odczyniająca uroki w domku na skraju lasu?
W gawędzie osadzonej w realiach polskiej wsi wszechobecna tajemnica splata się z mrocznymi wątkami, tworząc oniryczną opowieść o przemijaniu i magii, która istnieje tuż pod powierzchnią rzeczywistości.
"Jaśmina od snów" łączy w sobie elementy baśni, fantastyki i kryminału. Eksploruje metaforyczne wymiary ludzkiego życia, przeplata doświadczenia codzienności z nadnaturalnymi elementami.
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: 2024-01-24
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 288
Trzecia (i chyba ostatnia) część „Serii sokołowskiej” czaruje od pierwszych zdań.
Przyzwyczaiłam się do Sokołowa, jego zwykłych-niezwykłych mieszkańców, gdzie nic nie jest takie, jakim się wydaje. „Jaśmina” to przepiękna opowieść o wsi, niespokojnej i niewesołej, o ludziach, którzy widzą więcej, o duchach, duszach i zjawach. Jak to jest, gdy w snach widzi się więcej? Jak to jest odkrywać po latach tajemnice przodków? Czy wszystko można i trzeba wybaczać?
Bardzo polecam całą serię – to doskonała mieszanka powieści obyczajowej, kryminału, sensacji, a wszystko przyprawione odrobiną magii, zapachem ziół i czarów. Czytajcie koniecznie!
To nie jest książka z gatunku lekkich i przyjemnych, do czytania z doskoku. Cała seria jest pisana niejako marami sennymi, raz w teraźniejszości, to znów w przeszłości. Tutaj trzeba się skupić, żeby połączyć tropy - aby zrozumieć sens.
Przy trzeciej części już wiedziałam, czego się mogę spodziewać (aczkolwiek długo byłam przekonana, że na drugiej się zakończy). Udana kontynuacja, aczkolwiek po przerzuceniu ostatniej strony potrzeba chwili, by wrócić do świata rzeczywistego.
Powrót do świata tajemnic i głosów przeszłości. Kontynuacja "Florentyny od kwiatów" - historia naznaczona śmiercią, miłością i szaleństwem. Jest rok 1968...
Zachwycająca oda do świata, którego już nie ma. Albo którego nie potrafimy zobaczyć Rok 1918. Wśród polnych kwiatów, w maleńkiej wiosce otoczonej lasem...
Chcę przeczytać, Mam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku -100, Literatura obyczajowa,
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗠𝗶ę𝗱𝘇𝘆 𝗴𝘄𝗶𝗮𝘇𝗱𝗮𝗺𝗶
[…] 𝘥𝘻𝘪𝘸𝘯𝘺 ś𝘸𝘪𝘢𝘵, ż𝘦 𝘯𝘪𝘣𝘺 𝘬𝘢ż𝘥𝘺 𝘵𝘢𝘬𝘪 𝘴𝘢𝘮 𝘴𝘪ę 𝘳𝘰𝘥𝘻𝘪, 𝘢 𝘱𝘰𝘵𝘦𝘮 𝘭𝘶𝘥𝘻𝘪𝘦 𝘵𝘢𝘬 𝘳óż𝘯𝘪 𝘸𝘺𝘳𝘢𝘴𝘵𝘢𝘫ą.
𝐽𝑎ś𝑚𝑖𝑛𝑎 𝑜𝑑 𝑠𝑛ó𝑤 to wspaniałe zwieńczenie Serii sokołowskiej. Odniosłam wrażenie, że ta część jest najbardziej mroczna z nich wszystkich, Sokołów nie wydawał mi się już takim sielskim miejscem jak na początku. Agnieszka Kuchmister przenosi czytelnika w niezwykły świat, pełen starych wierzeń, gdzie wśród drzew drzemią dawne tajemnice, stare legendy, zapomniane już opowieści, zaplątany czas. Magiczny klimat, malownicze opisy i przepiękny język, jakim 𝐽𝑎ś𝑚𝑖𝑛𝑎 𝑜𝑑 𝑠𝑛ó𝑤 jest napisana, sprawiły, że nie miałam ochoty opuszczać tej historii. To nie jest powieść, którą połyka się na raz. Trzeba czasu, bo dopiero wtedy można się nią w pełni delektować, zachwycać każdym słowem, każdym zdaniem i niesamowitością tej historii pełnej niezwykłych zdarzeń, w której jawa plącze się ze snem.
𝐽𝑎ś𝑚𝑖𝑛𝑎 𝑜𝑑 𝑠𝑛ó𝑤 to prawdziwa uczta literacka okraszona słowiańskimi wierzeniami i realizmem magicznym. Piękna, dotykająca wszystkich zmysłów historia, ukazująca wyjątkowe relacje człowieka z przyrodą, niezwykłość ludzkiego życia, ale także jego ulotność. Mądra, pełna miłości, akceptacji ludzi i świata książka, wobec której nie da się przejść obojętnie i nie da się o niej zapomnieć. Chwyta za serce i pozostaje w głowie. Sekrety natury, głęboko skrywane tajemnice, wszystko ma tu swój czas i swoje miejsce. Nie da się nie docenić uroku tej niezwykłej książki i na zakończenie pomyśleć, ależ to było pięknie napisane.
Kolejny raz Agnieszka Kuchmister trafiła prosto w moje serce. Oczarowała słowem i niezwykłą historią, pełną przecudownych opisów, baśniowej atmosfery, gdzie głównym bohaterem jest świat nierzeczywisty, którego istnienia nie doceniamy. Czytając tę czarującą opowieść o przemijaniu i miłości, wydawało mi się, że śnię na jawie. Powinniśmy czytać takie książki, może uda nam się coś uszczknąć z tamtego świata, jego wierzeń i piękna przyrody, którego dziś już nie doceniamy.
W Sokołowie, wsi odciętej od świata, w której wszystko dzieje się w swoim tempie, gdzie wszyscy się znają, w tajemniczych okolicznościach znika córka sołtysa powszechnie uznawana za pomyloną. Marysia jest inna, bo inaczej odbiera rzeczywistość, niż przeciętny człowiek i obdarzona wyjątkowym głosem. Niestety jej irracjonalne zachowanie, częste odwiedziny domu Nadziei i opowieści o tym, że ją tam spotyka, jeszcze bardziej utwierdza wszystkich w przekonaniu, że Marysia jest zaburzona umysłowo.
Odkąd Nadziei pękło serce, jak przepowiedziała jej stara niewidoma Cyganka, Florentyna pogrążyła się w marazmie. 𝘛𝘰 𝘯𝘪𝘦𝘱𝘳𝘢𝘸𝘥𝘢, ż𝘦 𝘤𝘻𝘢𝘴 𝘭𝘦𝘤𝘻𝘺 𝘳𝘢𝘯𝘺, 𝘤𝘻𝘢𝘴 𝘱𝘰𝘬𝘳𝘺𝘸𝘢 𝘫𝘦 𝘵𝘺𝘭𝘬𝘰 𝘬𝘶𝘳𝘻𝘦𝘮 𝘻𝘢𝘱𝘰𝘮𝘯𝘪𝘦𝘯𝘪𝘢. Chociaż ogród Florentyny wciąż kwitnie niebieskimi kwiatami, to ona sama jest krucha i delikatna jak lalka. Jej córki spoglądają na nią z niepokojem, widzą bowiem, jak matka powoli gaśnie.
Róża i Jaśmina bliźniacze siostry, które, choć miały takie same rysy twarzy, różniły się od siebie dosłownie wszystkim, od stroju począwszy, a na fryzurze skończywszy. Jedyne, co je łączyło to przywiązanie do rodzinnego domu, do niebieskiego ogrodu i do wsi z pozoru zwyczajnej, ale kryjącej więcej niż mogłoby się wydawać. Róża lubiła mieć wszystko pod kontrolą, a wokół Jaśminy panował chaos taki sam, jak w jej głowie. Florentyna widziała w Róży swoją matkę Jodełkę, która potrafiła trzymać dom w ryzach, a w Jaśminie raz siebie, raz Nadzieję, choć Nadzieja była jak dzikie zwierzątko, a Jaśmina, jak wróżka, czy zjawa. Jaśmina sama sobie wydawała się duchem, bo żyła w świecie skleconym ze snów i wspomnień.
𝘞𝘴𝘻𝘺𝘴𝘵𝘬𝘰 𝘪 𝘬𝘢ż𝘥𝘺 𝘳𝘰𝘻𝘱ł𝘺𝘯𝘪𝘦 𝘴𝘪ę 𝘸 𝘤𝘻𝘢𝘴𝘪𝘦, ta oczywistość nie daje jednak Jaśminie spokojnie spać i to nie są zwykłe koszmary, które mąż próbuje z lekarzem tłumić przy pomocy pigułek. Kobieta śni przeszłość Sokołowa, to co wydarzyło się naprawdę, a ta przeszłość wylewa się dosłownie z jej snów. Śni o pustych korytarzach w pałacu, o topielicy w rzece, która koniecznie chce jej coś przekazać i o zmarłej siostrze Nadziei. Kiedy Jaśmina budzi się z niespokojnych snów, widzi w ogrodzie koło domu wszystkie zwierzęta, które kiedyś pochowali pod drzewem, które uparcie wpatrują się w drzwi domu Nadziei zamkniętego na cztery spusty. Czego chcą od Jaśminy? Brak snu nie jest tak bardzo dokuczliwy, jak koszmary, które wydają się jej tak boleśnie rzeczywiste. […] 𝘣𝘰 𝘤𝘻𝘢𝘴𝘢𝘮𝘪 𝘤𝘻ł𝘰𝘸𝘪𝘦𝘬𝘰𝘸𝘪 𝘴𝘪ę 𝘸y𝘥𝘢𝘫𝘦, ż𝘦 𝘫𝘢𝘬 𝘴𝘪ę 𝘰 𝘤𝘻𝘺𝘮ś 𝘯𝘪𝘦 𝘮ó𝘸𝘪, 𝘵𝘰 𝘴𝘪ę 𝘰 𝘵𝘺𝘮 ł𝘢𝘵𝘸𝘪𝘦𝘫 𝘻𝘢𝘱𝘰𝘮𝘪𝘯𝘢 𝘪 𝘸 𝘬𝘰ń𝘤𝘶 𝘵𝘰 𝘱𝘳𝘻𝘦𝘴𝘵𝘢𝘫𝘦 𝘪𝘴𝘵𝘯𝘪𝘦ć? Jaśmina od zawsze wiedziała, że mieszkają z duchami, ale nie wie, co chcą jej przekazać.
Gdy Dziubowie postanowili w końcu wyremontować dom Florentyny, w ścianie budynku odnaleziono szkatułkę wraz z dokumentami i zdjęciami. Kto i dlaczego to zrobił i jakie tajemnice są w niej ukryte?
Przez powieść przewija się cała plejada postaci. Franciszek Kukła organista, którego od dzieciństwa w domu traktowano jak odczepieńca, garbaty Wieczorek, wioskowa zielarka Grzebielucha, sołtys Miśta bezskutecznie poszukujący zaginionej córki, tajemnicza para Kwiecińskich nowych właścicieli pałacu, wioskowa zgraja chuliganów na czele z młodym Grzybkiem, ksiądz, który raczy się lawendową nalewką i komendant Filipowicz próbujący ogarnąć całe to towarzystwo. Natomiast rodzina Dziubów próbuje okryć tajemnice z przeszłości, które domagają się rozwiązania.
𝘔𝘪𝘫𝘢ł 𝘤𝘻𝘢𝘴, 𝘻𝘮𝘪𝘦𝘯𝘪𝘢ł𝘺 𝘴𝘪ę 𝘱𝘰𝘳𝘺 𝘳𝘰𝘬𝘶, 𝘭𝘶𝘥𝘻𝘪𝘦 𝘳𝘰𝘥𝘻𝘪𝘭𝘪 𝘴𝘪ę 𝘪 𝘶𝘮𝘪𝘦𝘳𝘢𝘭𝘪, 𝘻𝘮𝘪𝘦𝘯𝘪𝘢𝘭𝘪 𝘴𝘪ę 𝘬𝘴𝘪ęż𝘢 𝘸 𝘴𝘰𝘬𝘰ł𝘰𝘸𝘴𝘬𝘪𝘮 𝘬𝘰ś𝘤𝘪𝘦𝘭𝘦, 𝘸𝘺𝘣𝘶𝘤𝘩𝘢ł𝘺 𝘪 𝘨𝘢𝘴ł𝘺 𝘸𝘰𝘫𝘯𝘺. Każdy miał swoje życie, plany i marzenia, troski, wady i zalety, a tylko zostanie po nich wykaligrafowany napis w księdze i nagrobek na cmentarzu. 𝘛𝘢𝘬 𝘯𝘢𝘱𝘳𝘢𝘸𝘥ę 𝘯𝘪𝘨𝘥𝘺 𝘯𝘪𝘦 𝘫𝘦𝘴𝘵𝘦ś𝘮𝘺 𝘯𝘪𝘤𝘻𝘺𝘮 𝘪𝘯𝘯𝘺𝘮, 𝘫𝘢𝘬 𝘵ą 𝘻𝘪𝘦𝘮𝘪ą […] 𝘵𝘺𝘭𝘬𝘰 𝘱𝘳𝘻𝘦𝘻 𝘤𝘩𝘸𝘪𝘭ę 𝘸𝘺𝘥𝘢𝘫𝘦 𝘯𝘢𝘮 𝘴𝘪ę, ż𝘦 𝘮𝘺 𝘪 ś𝘸𝘪𝘢𝘵 𝘵𝘰 𝘰𝘴𝘰𝘣𝘯𝘦 𝘳𝘻𝘦𝘤𝘻𝘺. Czas to takie zapomniane warstwy, które się na siebie nakładają. Ta historia składa się z warstw, podobnie jak sny Jaśminy o topielicy i przeszłości Sokołowa. Nadchodzi wielka woda, która niszczy wszystko, co napotka na drodze, a gdy się cofnie, zostawi po sobie zniszczone stodoły, piwnice, powalone płoty, zamulone studnie i ujawni tajemnice, jakie kryła ziemia.
𝐽𝑎ś𝑚𝑖𝑛𝑎 𝑜𝑑 𝑠𝑛ó𝑤 to powieść o nienawiści, która niszczy duszę, o pustych marzeniach bez sensu, o nierozliczonej przeszłości, która nie da o sobie zapomnieć, ludzkich słabościach, ale przede wszystkim jest to powieść o przemijaniu, swoim miejscu na ziemi, korzeniach i miłości. Świat ze snu Jaśminy to świat widziany oczami małej Rozalii, dziecka niekochanego, której stryj Grzegorz jawił się jako zły wilk i zauroczonej nim matki. Sny o tragedii, która miała miejsce lata temu, a jej ofiary domagają się prawdy, bo inaczej nigdy nie zaznają spokoju.
W Jaśminie od snów, powieści osadzonej w realiach polskiej wsi wszechobecna tajemnica splata się z mrocznymi wątkami, tworząc niecodzienną i magiczną historię, która łączy ze sobą różne elementy. Garbate sumienie starego Wieczorka, cichą rozpacz sołtysa Miśty, ciemność w ludziach, którą widzi stara Grzebielucha, jąkającego się organistę obawiającego się diabła i ciemności. Lisa, który lubił zgniłki, cud, który cudem nie był, powódź, tajemniczą przeszłość, która wróciła i znalezisko w ogrodzie Faberów, które zmieniło wszystko. Parę nowych właścicieli pałacu, mających swoje tajemnice i akację rosnącą przy płocie, która była niczym wyrzut sumienia. Bolesne tajemnice skrywane latami i wiele innych dziwnych rzeczy, ale już się temu nikt nie dziwił. 𝑇𝑎𝑘 𝑡𝑜 𝑏𝑦𝑤𝑎 𝑛𝑎 ś𝑤𝑖𝑒𝑐𝑖𝑒, ż𝑒 𝑔𝑑𝑦 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦 𝑛𝑖𝑒𝑧𝑤𝑦𝑘ł𝑒 𝑧𝑑𝑎𝑟𝑧𝑎𝑗ą 𝑠𝑖ę 𝑐𝑧ę𝑠𝑡𝑜, 𝑏𝑎𝑟𝑑𝑧𝑜 ł𝑎𝑡𝑤𝑜 𝑠𝑖ę 𝑑𝑜 𝑛𝑖𝑐ℎ 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑧𝑤𝑦𝑐𝑧𝑎𝑗𝑎𝑚𝑦.
Zima dobiegała końca, ale po niej już nic nie będzie takie samo, jak wcześniej. To, co się wydarzyło tego roku w Sokołowie, odcisnęło piętno chyba na każdym mieszkańcu.
Dziwny jest czas, w którym przychodzi nam żyć. Wszystko przemija i powraca, zatacza koło, kończy się i zaczyna na powrót. Czy wszystko jest wieczne i się zapętla? Najważniejsze to mieć miejsce, do którego się wraca, to mieć dom. Mieć osobę, którą się kocha, to mieć rodzinę. Mieć obie te rzeczy to prawdziwe błogosławieństwo.
[…] 𝘣𝘰 𝘬𝘢ż𝘥𝘺 𝘥𝘰𝘮 𝘫𝘦𝘴𝘵 𝘱𝘳𝘻𝘦𝘥ł𝘶ż𝘦𝘯𝘪𝘦𝘮 𝘯𝘢𝘴 𝘴𝘢𝘮𝘺𝘤𝘩. 𝘑𝘦𝘴𝘵 𝘵𝘰 𝘰𝘣𝘴𝘻𝘢𝘳, 𝘥𝘰 𝘬𝘵ó𝘳𝘦𝘨𝘰 𝘱𝘳𝘻𝘺𝘯𝘢𝘭𝘦ż𝘺𝘮𝘺, 𝘥𝘰 𝘬𝘵ó𝘳𝘦𝘨𝘰 𝘻𝘢𝘸𝘴𝘻𝘦 𝘮𝘰ż𝘦𝘮𝘺 𝘸𝘳ó𝘤𝘪ć. 𝘋𝘰𝘮 𝘵𝘰 𝘤𝘪ą𝘨ł𝘰ść 𝘸 𝘤𝘻𝘢𝘴𝘪𝘦 𝘪 𝘸𝘪ęź 𝘻 𝘱𝘳𝘻𝘦𝘴𝘵𝘳𝘻𝘦𝘯𝘪ą. 𝘛𝘰 𝘸𝘴𝘱𝘰𝘮𝘯𝘪𝘦𝘯𝘪𝘢 𝘪 𝘳𝘺𝘵𝘶𝘢ł𝘺, 𝘮𝘪ł𝘰ść 𝘪 𝘴𝘮𝘶𝘵𝘦𝘬. 𝘡𝘢ż𝘺ł𝘰ść. 𝘗𝘶𝘴𝘵𝘬𝘢, 𝘬𝘵ó𝘳ą 𝘱𝘳ó𝘣𝘶𝘫𝘦𝘮𝘺 𝘸𝘺𝘱𝘦ł𝘯𝘪ć. 𝘋𝘰𝘮𝘺 𝘯𝘰𝘴𝘪𝘮𝘺 𝘸 𝘴𝘰𝘣𝘪𝘦.