Tata moknie na deszczu. Trzeba go wpuścić do domu. Ale gdzie jest klucz? Jano szuka i Wito szuka. A co robi mama? Mama gotuje, wierci, szyje, a nawet gra na trąbce! W takim rozgardiaszu niczego nie można znaleźć! Gdzie ten klucz?
Kolejna kartonowa książka dla najmłodszych z serii stworzonej przez autorkę bloga Matkawariatka.pl i logopedkę Wiolę Wołoszyn i lubianego nie tylko przez dzieci ilustratora Przemka Liputa.
Mnóstwo wyrazów dźwiękonaśladowczych, intrygująca i żartobliwa fabuła oraz przyjazne ilustracje sprawiają, że jest to książka, od której nie ucieknie żadne dziecko!
Wydawnictwo: Mamania
Data wydania: 2018-04-11
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 26
Ilustracje:Przemek Liput
Nowa seria z uwielbianymi przez dzieci bohaterami, którzy mierzą się z wyzwaniami dnia codziennego. Wito pierwszy raz idzie do żłobka! To wielkie wydarzenie...
Jano i Wito, do tej pory znani z bestsellerowych książek kartonowych dla najmłodszych czytelników, teraz w nowej odsłonie! Cała rodzina rusza w...
Przeczytane:2018-05-04, Przeczytałam, 52 książki 2018,
Jano i Wito w domu to historia o próbie odnalezienia klucza. Podczas gdy tata czeka w deszczu na otwarcie drzwi, chłopcy przeszukują cały dom, aby wśród dźwięków prac domowych odszukać klucz i wpuścić tatę do środka.
Książka ta jest świetną pozycją, aby czytać ją z dzieckiem na głos. Pełna wyrazów dźwiękonaśladowczych oraz powtórzeń skłania dziecko do aktywnego udziału w czytaniu. Akcja książki dzieje się w domu, a więc widzimy codzienne sceny i sytuacje, które dzieci mogą doświadczać na co dzień. Do każdej akcji dostosowane są odpowiednie dźwięki, pytania lub słowa. Starsze dziecko, takie jak 3 letnia panna H. wypowiadając je, może w pamięci utrwalać głoski i sylaby, co jest idealnym wstępem do nauki czytania.
Jestem również fanką ilustracji autorstwa Przemka Liputa, które mogliśmy już oglądać w poprzednich częściach z serii Jano i Wito. Wyraziste kolory, dobrze zdefiniowane i mocna kreska ułatwiają rozpoznawanie kształtów i przedmiotów, które dzieci widzą na co dzień.
Bardzo lubię, kiedy książeczki mają jasne, a najlepiej całkowicie białe tło. Nie ze względu na moje minimalistyczne upodobania, lecz z powodu jego edukacyjnej funkcji. Takie tło zachęca dziecko o nieograniczonej wyobraźni do opowiadania własnej historii. Czytelnik nie jest rozpraszany przez inne elementy, może wyobrazić sobie, co kryje się za sytuacjami przedstawionymi na kartach opowieści, jakie jeszcze inne elementy występują w danej scenografii oraz może skupić się na głównym przesłaniu książki.