Dwie siostry, Kinga i Milena, muszą uporać się z własnymi lękami, aby znaleźć drogę do szczęścia.
Kinga po wydarzeniach z przeszłości staje się nieufna wobec mężczyzn. Gdy w jej życiu pojawia się Artur, kobieta nie jest pewna, czy może mu zaufać. Czy raz złamane serce może pokochać na nowo?
Milena, młodsza z sióstr, ma w życiu to, czego najbardziej potrzebuje - miłość. Sądzi, że Piotr, jej narzeczony, kocha ją tak, jak ona jego. Nie ma pojęcia, że los szykuje dla niej niemiłą niespodziankę. Czy poradzi sobie, gdy znajdzie się na życiowym zakręcie?
Miłość, przyjaźń, zagadkowe morderstwo z przeszłości. Dwie kobiety, dwie historie, jeden cel - znaleźć szczęście. „Jak smakuje szczęście?" to opowieść, w której nie brakuje emocji, tajemnic oraz rodzinnych intryg.
Historia Kingi i Mileny szokuje i wciąga już od pierwszych stron. To piękny obraz ludzi, którzy rozpaczliwie szukają miłości w świecie pełnym wyrzeczeń oraz niesprawiedliwości. Czy miłość jest w stanie pokonać wszystkie przeciwności? Przekonajcie się sami. - Agnieszka Ziętarska – Autorka cyklu Niezmienni
Z pozoru zwykła historia dwóch sióstr zaskoczy Was tajemnicami i przeciwnościami losu, które mogą czaić się na każdego z nas. Fałszywa miłość, problemy z zaufaniem, walka o lepsze jutro. Czy szczęście słodki ma smak? Czy każdy może go skosztować? Koniecznie sięgnijcie po debiut Pauliny Wiśniewskiej, by się o tym przekonać.
Polecam! - Anna Fobia, autorka "Anaid. Niezwykły zmysł"
Wydawnictwo: WasPos
Data wydania: 2020-03-31
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 264
Język oryginału: polski
Szczęście jest emocją, spowodowaną doświadczeniami ocenianymi przez podmiot, jako pozytywne. Psychologia wydziela w pojęciu szczęście rozbawienie i zadowolenie. Mieć szczęście oznacza: sprzyjający zabieg, splot okoliczności, pomyślny los, fortunę, dolę, traf, przypadek, powodzenie w realizacji celów życiowych, korzystny bilans doświadczeń życiowych. Zatem szczęście jest pozornie czymś łatwym i prostym, takim oczywistym. Nijak ma się to do rzeczywistości, bo sami doskonale wiemy, że z tym fantem to nie jest tak kolorowo, jakby mogło się wydawać. Zatem czy lektura powieści „Jak smakuje szczęście?” Przybrała więcej barw niż jedna?
„Każdy z nas ma w życiu jakieś hobby, pasje, zajęcia, dzięki którym może oderwać się od ponurej rzeczywistości, choć na chwilę.”
Kinga ma pracę, przyjaciółkę i bliską rodzinę w postaci ojca, i siostry Mileny. Nie żyją oni jednak w sielance, całą trójkę spotkała tragedia, a jakby tego było mało – każdy z osoba posiada własne demony. Kindze po wydarzeniach z przeszłości jest bardzo ciężko zaufać komuś nowemu, kto pragnie wkroczyć w jej życie. Milena wiedzie spokojne życie u boku Piotra, a jak dobrze wiemy, nigdy nie może być za dobrze, tak, więc los szykuje jej nie lada niespodziankę. Jednak wszyscy dążą do jednego. Do szczęścia.
„Niekiedy łatwiej powiedzieć o tym, co nas trapi komuś obcemu niż bliskiej przyjaciółce lub członkowi rodziny.”
Nie wiem, od czego zacząć. Na początku pomyślałam „o wow” to będzie naprawdę dobre. I tak było, przynajmniej przez pierwsze dwa, może trzy rozdziały? Potem coś nam zgrzytnęło (mówię o relacji ja-książka, one, co rusz są skomplikowane, czasem lubimy się kłócić).
Nie chcę rzucać tutaj spoilerami, ale w momencie pewnego (no raczej zwrotnego) wydarzenia, bohaterka jakby przeżyła to dwoma zdaniami i koniec. Zabrakło mi tutaj szerszego spektrum emocji, a samo ich źródło mogło stanowić konkretny wachlarz możliwości. I to taki, jak to jest z potrawami instant. Wsypujesz proszek, coś tam zamieszasz, wsadzasz do piekarnika i w zasadzie masz przyzwoicie dobre babeczki, bo jednak posiadasz tę bazę, którą wykorzystasz. Tutaj autorka ją miała, a jednak w moim odczuciu ów baza zostawiła po sobie posmak niewykorzystanej.
„W końcu takie jest życie, zsyła na nas zdarzenia, osoby, przeszkody, niekiedy niemożliwe do pokonania. A to, co z tym zrobimy, zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Nikt za nas nie podejmie ważnej decyzji, nie pokieruje, ani nie przeżyje tego za nas.”
Podobnie było z każdym kolejnym wątkiem, czy wydarzeniem. Sam pomysł nie jest zły, bo gdyby rozciągnąć to w czasie (nie wiem, jak słabą sprężynę? Wizualnie to widzę, nie wiem, jak mam Wam opisać, wybaczcie mi) to byłoby naprawdę fajnie. A tak? Co rusz nowe wydarzenia w każdym rozdziale dały wydźwięk jakby telewizyjnej telenoweli - co odcinek drama, ale w zasadzie nie wiadomo co, jak, kiedy, a to czytelnik (bądź telewidz, jak kto woli) nie bardzo mógł się wczuć w klimat.
Bohaterowie, kurczę. Tak, jak Kinga jest całkiem odpowiednio wykreowana i mogłam zrozumieć jej niektóre pobudki, tak… (przyznaje się bez bicia) musiałam czasami cofnąć się do początku rozdziału, by sprawdzić, z którą z sióstr właśnie przeżywam dzień. Gdyby nie tytuły rozdziałów, zapewne gdzieś tam po drodze (orientacja w terenie kuleje, lewa to prawa, prawa to lewa) bym się zagubiła konkretnie.
„Nie potrzebowałam niczego więcej, wystarczyła mi jego obecność, dotyk, a świat wokół tracił znaczenie.”
Ogólnie rzecz biorąc: nie ma dramatu. Nie ma też cudu. Tragedią byłoby, gdybym nie była w stanie skończyć tej historii. Dałam radę, nie było to łatwe, robiłam podchody, ale dobrnęłam i nawet gdzieś tam przykleiłam zakładkę indeksującą.
Historia ma potencjał, tyle, że osobiście wolałabym, by historia zamiast wyjść w tym roku – powinna dojrzeć niczym wino w szufladzie, rozwinąć walory smakowe i dać się porwać czytelnikowi. Nie wiem czy będzie kolejny tom, ale trzymam bardzo mocno kciuki za autorkę. Zaznaczmy, że jest to debiut, więc autorka jest dopiero na początku swojej pisarskiej drogi. Mam nadzieje, że ta będzie owocna i świetlana.
Recenzja pochodzi z bloga: https://getatimewithbooks.blogspot.com/
Po jednej z odsłon Serii Dyskusyjnej, w której rozmawialiśmy na temat debiutów (kliknij), postanowiłam dać szansę początkującym autorom. W ten oto sposób w moje ręce trafiła debiutancka powieść Pauliny Wiśniewskiej, z niesamowicie piękną okładką oraz tytułem dającym do myślenia. Jak smakuje szczęście? No, właśnie jak? Po przeczytanej treści stwierdzam, że smakuje raczej mdło i bez wyrazu, bez logiki oraz szczególnych umiejętności.
Jeśli jesteście ciekawi kolejnego debiutanckiego zawodu, to zapraszam do dalszej recenzji.
Jak smakuje szczęście? ukazuje historię z perspektywy dwóch sióstr Kolczyńskich, Kingi i Mileny. Choć powiedziałabym, że na piedestale ustawiono raczej Kingę, bo Milena swoje pięć minut dostaje dopiero na parunastu ostatnich stronach. Po tragicznych wydarzeniach sprzed lat, kiedy ich matka zmarła na raka, dziewczyny zmagają się z codziennością życia i - zgodnie z tytułem książki - poszukują szczęścia. Na początku powieści Kinga jest samotna, rozpamiętuje dawne zerwanie z licealną miłością, ale się nie poddaje. Dziwnym zbiegiem okoliczności wpada na Artura, który choć pierwotnie zachowuje się jak gburowaty dupek, potem właśnie w nim Kinga odnajduje drugą połówkę. Historia niczym z bajki, prawda? W bajce jednak nie zdarzają się gwałty, szantaże, a demony z przeszłości nie powracają.
Milena, młodsza z sióstr, wiedzie spokojne życie u boku chłopaka, Piotra. Zachodzi w ciążę, więc nic tylko iść do ołtarza i stworzyć pełną, kochającą się rodzinę. Żyje w bańce, nie dostrzegając prawdy, którą ma dosłownie na wyciągnięcie ręki. Złe wybory, takie jak zaufanie nieodpowiednim osobom, doprowadzi ją do wielu łez i problemów.
Po zapoznaniu się z zarysem fabuły stwierdzicie: chwila, chwila, to nie brzmi tak źle. Co więc Ci się nie podobało w Jak smakuje szczęście?
Odpowiedziałabym, że chyba wszystko... Bardzo mi przykro, autorko (jeśli, oczywiście, kiedykolwiek trafisz na tę recenzję), ale książkę czytało się topornie. Ledwo przechodziłam przez kolejne zdania, a ich szyk, budowa oraz brak spójności powalały na łopatki. Przecinki przeważały do tego stopnia, że zaburzały logikę wypowiedzi bohaterów oraz płynność prowadzenia narracji. Bohaterowie wydawali się nijacy, a ich zachowanie do bólu sztuczne. Kto po gwałcie zastanawia się, czy SPOJLERALERT! nie zostanie znienawidzony przez rodzinę (w końcu Kinga została zgwałcona przez chłopaka Mileny), zataja prawdę, nie mówi siostrze, z jakim bydlakiem żyje i planuje ślub, a przede wszystkim - uwaga! - nadal jako-tako się z trzyma się z gwałcicielem, przychodząc w odwiedziny czy wyjeżdżając do Zakopanego? Ja chyba jestem z innego świata, ale za cholerę nie widzę tu żadnego logicznego zachowania.
Styl - słaby, ale praktyka czyni mistrza; bohaterowie - nierealni, ale wystarczy troszkę nad nimi popracować. Może więc tło fabularne uratuje powieść?
Nie, moi drodzy, tutaj także się zawiedziecie. Pomijam już główny wątek (nadal do końca nie jestem pewna, co jest tym głównym wątkiem poza tym, że Kinga i Milena są i żyją), ale poboczne to udręka. Spotkamy się tutaj z sytuacjami rodem z polsatowych i tvnowskich seriali. Dostaniemy ojca z nową kobietą, historię licealistki, która wdała się w romans z nauczycielem i zaciążyła, oraz tragiczne morderstwo w pensjonacie. A wszystko to otoczone - znowu! - nieprzemyśleniem i brakiem konsekwencji u autorki.
Poza piękną okładką nie znalazłam w Jak smakuje szczęście? żadnego pozytywu, a szukałam wszędzie, wierzcie mi.
Podsumuję to tak, że jedynym uczuciem towarzyszącym przy czytaniu była czysta irytacja. Polecam osobom lubującym się w oglądaniu (i znajdowaniu sensu!) Trudnych spraw, Ukrytej prawdy i Detektywów w akcji.
Kawiarenka to miejsce, w którym pośród zapachu wanilii, słodkich wypieków i kolorowych kwiatów można znaleźć szczęście i miłość...
Klara, studentka medycyny, wyjeżdża na wakacje do ojca, który prowadzi gospodarstwo agroturystyczne. Nie wie, że to będzie lato pełne niespodzianek....
Przeczytane:2020-06-26, Ocena: 2, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2020 roku, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2020, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2020,
Szczęście ma smak wspomnień. Potraw z przeszłości, bądź teraźniejszości. Zawsze towarzyszą w tych momentach ukochane osoby. Czy warto zaryzykować i dać szansę miłości? Schować strach do kieszeni i odważyć się?
Kinga i Milena Kolczyńskie wychowywane są prze tatę. Ich mama zmarła przed laty na raka. Dziewczyny źle to zniosły - szczególnie słabsza i młodsza. Ale jakoś dały sobie radę. Mają siebie na wzajem i wspomnienia. Wspomnienia z przeszłości, kiedy mama żyła a każdy dzień z nią smakował inaczej. Są zaradne - pracują i mają się dobrze. Nawet ich tata zaczyna rozkwitać. Milenie po latach zdaje się, że złapała szczęście za nogi. Piotr jawi się idealnym chłopakiem i jej przyszłością. Za to Kinga po doświadczeniu z młodzieńczą pierwszą miłością stroni od związków i jakichkolwiek spotkań towarzyskich. Za namową współlokatorki i przyjaciółki Magdy idzie do klubu i przypadkowo wpada na tajemniczego bruneta, którego w najbliższym czasie jeszcze kilka razy będzie dane jej spotkać. Przeznaczenie? Czy otworzy się na miłość i da szansę Arturowi? Czy związek Mileny i Piotra ma szansę? Jak Milena poradzi sobie z potężnym ciosem? Komu uwierzy? Czy Magda i jej nowa miłość to jest prawdziwe uczucie? Jak smakuje szczęście?
Ta książka jest debiutem. A wiecie, jak bardzo je lubię. Jedne są mniej, drugie bardziej udane. Ale uwielbiam ten dreszczyk niepewności o czym będzie książka i czy me serce zabije szybciej dla danej historii. Czy styl mi się spodoba. Zagadki - ja lubię je rozwiązywać. W tym przypadku mamy historie sióstr, których mama zmarła przed laty a dziewczyny z pomocą ojca i specjalistów uczyły się życia w nowej bolesnej codzienności. I tak na prawdę to nie wiem, z której strony nagryźć temat. Dlaczego? Bo tu jest bardzo dużo wątków i bohaterów, którzy mają głos. Pomijając już sam fakt, że historia jest mocno rozciągnięta w czasie. Mamy bowiem poza siostrami i ich miłościami, także ojca, Kamilę, Wojtka, Tomasza i wiele innych osób. Każda na swój sposób dokłada informacji do całości, by oddać obraz sióstr. Ich decyzję i przemyślenia. I szczerze? Trochę tego jak dla mnie za dużo. Bardzo fajnie i spójnie czytało mi się wydarzenia okiem Kingi. Jej szokujący wątek z Piotrem mnie totalnie zaskoczył i jej współczułam. Jak bardzo współczułam tak mocno kibicowałam Arturowi. A potem? Potem wszystko zaczęło gnać niczym pendolino. Dodatkowo autorka położyła watek sensacyjny, co jak dla mnie jest zupełnie niezrozumiałe, bowiem odciąga on uwagę od sióstr wprowadzając zamęt. Taki zabieg z dodatkowymi bohaterami dokładanymi w trakcie, jak i zmiana kierunku z obyczajówki na kryminał miałby w moim odczuciu lepszy sens, gdyby całość została podzielona na dwa tomy. Dwa a nawet trzy. Jeden okiem Kingi, drugi Mileny a trzeci ojca dziewczyn. Tu po prostu dzieje się zbyt wiele. Za dużo jak na niewiele ponad 250 stron. A bohaterowie są na prawdę świetnie wykreowani. Troskliwi, cierpliwi i o wielkim sercu. Może tylko odrobinę jak na swoje dwadzieścia kilka lat zbyt mało dojrzali. Bardzo spodobała mi się właśnie Kinga. Milena i jej zwątpienie mnie zaskoczyło. Zamiast skonfrontować i wyjaśnić wszystko woli się wyrzec. Można to zrzucić na hormony. Owszem. Ale to trochę takie naiwne. Szczególnie, że potem na właśnie oczy widzi sytuację, która nie powinna mieć miejsca. To już powinno być dla niej sygnałem, by jednak porozumieć się z siostrą. Ale niestety autorka wolała dorzucić kolejne wątki i osoby, które niestety w moim odczuciu nie były dobrymi przyprawami dla tej potrawy. Jeszcze jedno, na co zwróciłam uwagę, to cała historia została napisana w taki sposób, że tempo i akcja zdają się być monotonne. Mimo kolejnych dokładanych wątków i wydarzeń oraz bohaterów zabrakło mi stopniowania napięcia i jakichś mocniejszych emocji. Było po prostu zbyt miło. Liczyłam po opisie na wciągającą historię. Wakacyjna i słoneczna okładka i świetny tytuł skusił mnie dodatkowo. Niestety jeśli chodzi o środek to jestem mocno rozczarowana. A najbardziej właśnie nie lubię pisać negatywnych odczuć. Autorka miała na prawdę świetny pomysł na książkę. Na parterów bohaterów również. Niestety reszta została mocno przedobrzona...
Mimo wszystko dziękuję autorce i wydawnictwu, że mogłam przeczytać tę historię. Ten debiut niestety do zbyt udanych nie należy a zapowiadał się świetnie. Życzę autorce, by się nie poddawała. By nadal pisała i szukała odpowiedniej drogi. Styl i sposób opisów był dobry. Bohaterowie skonstruowani w porządku. Jednak gdzieś się ten kierunek w tym przypadku pogubił i wyszło nie do końca smacznie. Ale to co chciała autorka, w moim odczuciu, przekazać poprzez historię dziewczyn bez problemu wyłapałam. Miłość może mieć różne barwy i smakować z każdym kęsem całkiem inaczej. Mimo doświadczeń, leków i obaw trzeba się odważyć. Zaryzykować i zrobić ten krok. Nie poddawać się i zbytnio nie przywiązywać wagi do przeciwności losu. One tylko uczą. A każdy i tak chce być szczęśliwy. Jeśli lubicie takie książki i debiuty to myślę, że powinniście mimo wszystko sami przeczytać tę książkę. Poznać osobiście dziewczyny i wszystkich bohaterów. Gust gustowi nie jest równy, dlatego wierzę, że książka będzie miała okazję się spodobać. Zaryzykujcie - każdą książkę warto przeczytać, by wyrobić sobie o niej zdanie. Zachęcam.