Trzymająca w napięciu dystopijna wizja przyszłości.
Przed wojną życie siedemnastoletniej Eden było łatwe - klimatyzacja, lody trzy razy dziennie, długie dnie spędzane na plaży. Ale gdy wybuchła rebelia, wszystko się zmieniło. Władzę na Ziemi przejęła Wataha, a totalitaryzm nowych przywódców doprowadził do uwięzienia i zamordowania tysięcy ludzi. Eden pozbawiono wszystkiego, co kochała: zabito jej rodzinę i przyjaciół, zniszczono dom, a ją uwięziono. Ale dziewczyna nie ma zamiaru się poddać. Zrobi wszystko, żeby dostać się na legendarną wyspę Sanctuary, która jest siedzibą ruchu oporu.
Po kilku dniach żeglugi dociera do celu i spotyka innych przeciwników Watahy. Ale radość Eden trwa krótko. Gdy znika jedna z jej towarzyszek i grupa rozpoczyna poszukiwania, okazuje się, że na wyspie roi się od niebezpieczeństw. Przedzierając się przez dżunglę odkrywają śmiertelne pułapki oraz wroga, którego się nie spodziewali.
To miejsce może się okazać znacznie groźniejsze niż świat, od którego Eden uciekła, ale dziewczyna wie, że musi przetrwać, by odzyskać wolność.
Wydawnictwo: Debit
Data wydania: 2018-05-23
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 464
Tytuł oryginału: Sandcastle Empire
I znów sroka okładkowa się we mnie włączyła. Gdy zobaczyłam tę okładkę, pomyślałam, że muszę ją mieć w swojej biblioteczce. Tak wiem, że jak tak dalej pójdzie, to mój nowy regał szybko się zapełni, a nie mam już gdzie umieścić następnego...
Otóż ta okładka naprawdę mi się podoba. Jakaś wyspa na dole, ciemne kolory, prawdopodobnie jest to noc, bardzo gwiaździsta zresztą. Jest miła w dotyku, bo satynowa. To kolejny punkt dla wydawnictwa, ponieważ dołożyło starań, by powieść ta miała piękny wygląd.
Oczywiście posiada skrzydełka, na jednym z nich przeczytamy fragment z książki, a na drugim słów kilka o autorce.
Marginesy oraz odstępy między wersami są zachowane. Nie znalazłam w tekście literówek, a jeśli gdzieś już jakaś się napatoczyła, to nie przeszkadzała ona w lekturze. Czcionka jest dość duża, więc wygodnie i szybko się czyta.
Jest to debiut autorki, niestety muszę stwierdzić, że trochę to widać. Widać to po piórze początkującej pisarki. Nie jest ono tak wciągające, jak innych pisarzy. No chyba, że wyrosłam z takich opowieści? No nie wiem... Jednak jest mi przykro, bo przez długi czas nie mogłam odetchnąć i relaksować się jednocześnie czytając. Była między mną, a tą książką niewidoczna bariera. Musiałam przeczytać naprawdę sporo stron, by jakoś się wkręcić, zainteresować treścią. Szło niestety to opornie.
Może wina leży po mojej stronie, nie mam pojęcia. Nie czytałam jeszcze recenzji innych osób na temat tej książki, więc nie wiem, jakie są wrażenia innych blogerów, czytelników. Podzielicie się ze mną nimi? Jestem ogromnie ciekawa, czy to ze mnie coś jest nie tak, czy faktycznie autorka nie ma wyćwiczonej ręki na tyle?
Całe szczęście później się przyzwyczaiłam do tego jak dla mnie ciężkiego pióra i jakoś autorce udało się mnie zaciekawić. Nie odwróciła całkowicie mojej uwagi, ale coś tam mnie zainteresowało.
Myślę, że gdy autorka jeszcze trochę poćwiczy, to jakoś ten styl będzie bardziej interesujący? Nie będzie tworzył barier. Chociaż na następny raz musiałabym się mocno zastanowić, czy sięgać po powieść tej pisarki, czy też nie.
Bohaterowie tutaj kompletnie nie przypadli mi do gustu. Nie wiem, chyba faktycznie jestem za stara na takie historie. A może to bohaterowie byli dla mnie za młodzi? Sama nie wiem. Ale jakoś nie kupiłam ich, mimo iż byli całkiem różni od siebie. Jeden był taki, druga była taka... Niestety coś się nie zgrało. Nie współczułam bohaterom, nie dopingowałam im i nie trzymałam za nich kciuków. Nie przyzwyczaiłam się do nich i coś czuję, że nie będę za nimi szczególnie tęsknić.
Może to dlatego, że nie jestem fanem aż takiej fantastyki? Nie wiem, kompletnie nie mam pomysłu.
Dlatego wybaczcie mi, ale jestem na nie dla tych bohaterów. A czy Wy ich polubicie? Sama jestem tego ciekawa...
Nie mogę jednak powiedzieć, że nudziłam się potwornie. Nie tak to było. Owszem, z początku szło mozolnie, ale później, gdy wszystko nabierało swojego tempa jakoś ta akcja toczyła się szybciej i szybciej. A więc jest akcja.
Sam pomysł na fabułę mnie zaintrygował i spodziewałam się czegoś bardziej... zaskakującego, ale sama ta wizja dystopijnej przyszłości nie była tragiczna. Z tego jestem zadowolona, chociaż pani Olson mogłaby jeszcze nieco rozwinąć ten wątek, bo nie do końca jestem usatysfakcjonowana. Ale może faktycznie to ze względu na to, że nie czytam strikte fantastyki.
Emocje to punkt, którego tutaj jak dla mnie nie było. Nie czułam nic kompletnie.
Reasumując, chciałabym stwierdzić, że jest to lektura do polecenia każdemu czytaczowi fantastyki, powieści młodzieżowych. Myślę, że sam pomysł na fabułę jest naprawdę ciekawy, ale może nie do końca rozwinięty, a pewne rzeczy już dla mnie mogą być niewystarczające. Uległam chcąc nie chcąc okładce i niestety tym razem nie czerpałam z czytania książki stu procentowej satysfakcji. Mam nadzieję, że Ty, Drogi Czytelniku, jeśli sięgniesz po Imperium na piasku nie będziesz zawiedziony. Wiedz, że to tylko ja tak ciągle narzekam i zawsze coś jest mi nie po drodze. Ale ważne jest też to, że nie żałuję. Trochę się zawiodłam, ale nie żałuję czasu poświęconego tej powieści. Teraz wiem, że śmiało mogę podrzucić ją swojemu bratu, któremu z pewnością przypadnie do gustu.
Nadzieja umiera ostatnia
Przed rebelią życie siedemnastoletniej Eden było łatwe, lecz teraz dziewczyna żyje w świecie w którym rządzą Wilki. Wojna i technologia doprowadziły do rozwarstwienia społeczeństwa i recesji. Ludzie mieli wszystko albo nic. Wataha miała zaprowadzić porządek, lecz nikt nie spodziewał się, że uczynią to krwią tysiąca niewinnych ludzi i ich strachem. Eden straciła wszystko co kochała- rodzinę, przyjaciół, dom. Wraz z pozostałymi ludźmi uwięziono ją w obozie pracy. Mimo to Eden nigdy nie straciła nadziei na lepsze życie w Azylu, w miejscu, gdzie nie ma Wilków. Jednak świat, który miał być początkiem jej wolności okazuje się zupełnie innym miejscem. Miejscem pełnym tajemnic i grozy.
Dobry początek, ale...
Pierwsze 150 stron „Imperium na piasku” pochłonęłam migiem. Początek historii intryguje, gdyż z nieodpartą ciekawością pragnęłam śledzić losy Eden, Alexy, Hope i Finnley. Czterech różnych lecz silnych dziewczyn, którym udało się uciec z piekła i trafić na niezbadaną wyspę. Musiały wykorzystać swoje umiejętności i połączyć siły, aby przetrwać i odnaleźć świątynię. Początek był naprawdę dobry, lecz później przyszedł czas na słaby środek. Kiedy na wyspie pojawia się „nowa ekipa” wszystko zaczyna się zmieniać. Nie będę ukrywać, że wiele razy miałam problem z wyobrażeniem sobie scen z książki, a dokładniej wydarzeń rozgrywających się w sercu dżungli. Dziewczyny początkowo emanowały siłą i determinacją, szczególnie Eden, która była mózgiem operacji „Azyl”. Same udały się w nieznane. Jednak cała ich siła zniknęła gdzieś wraz z pojawieniem się Lonana, Pheonixa i Cassa. Eden straciła pewność siebie, stała się tłem i polegała wyłącznie na Lonanie.
Szkoła przetrwania
Moje pierwsze skojarzenie z bezludną wyspą to serial LOST. Dziewczyny docierają do tajemniczej wyspy, pełnej tajemnic. Choć nie jestem ekspertem od sztuki przetrwania, to wydaje mi się, że autorka nie do końca oddała trud związany z przeprawą. Momentami wyprawa dziewczyn była niczym spacer po parku. Zabrakło mi konkretów, które pozwoliłyby urealnić historię i ukazać wysiłek włożony w przetrwanie, jak chociażby dokładne opisy zdobywania pożywienia (a nie jedno zdanie mówiące o tym, że ta czynność została wykonana).
Co skrywa wyspa?
„Imperium” to książka, która potrafiła mnie także pozytywnie zaskoczyć. Przez długi czas wielką niewiadomą, która intryguje jest wyspa. Okazuje się czymś więcej niż miejscem pełnym sekretów, miejscem, które daje nadzieję na lepszą przyszłość, ale także odkrywa mroczną prawdę o ludziach, którzy zgotowali Eden i tysiącu innym obywatelom piekło. To właśnie tajemnicom ukrytym na wsypie i ludziom stojącym za przewrotem poświęcone jest ostatnie 200 stron, które niesamowicie wciąga i zaskakuje, a jednocześnie rekompensuje słabszy środek.
Dystopijna wizja świata
Autorka wykreowała ciekawą dystopijną wizję świata, gdzie zmiany klimatyczne i degradacja środowiska doprowadziły do katastrofy. Świat, w którym żyje Eden jest podporządkowany żołnierzom Watahy. Kim są członkowie Watahy? Ojciec, brat, sprzedawca. Zwykli ludzie, którzy zdradzili bliskich, przyjaciół i rodzinę. Ci, którzy ocaleli pracują dla Watahy w specjalnie stworzonych do tego celu obozach. Ci, którzy przeciwstawili się władzy, w najlepszym wypadku otrzymali szybką śmierć, w najgorszym stali się marionetkami w ich rękach. Czy jesteś w stanie wyobrazić sobie życie w takim świecie? Kiedy człowiek traci wszystko, wtedy uświadamia sobie, ile stracił. W czasach niewoli tęskni za prozaicznymi rzeczami, tęskni za smakiem lodów waniliowych a nawet za tłumem ludzi na plaży.
Podsumowanie
"Imperium na piasku" to książka, napisana przyjemnym językiem, a dzięki krótkim rozdziałom czyta się ją naprawdę szybko. Debiutancka powieść Kayly Olson to dobrze napisana historia z niezwykle ciekawym początkiem, nieco słabszym środkiem i emocjonującym zakończeniem oraz wieloma zwrotami akcji. To nie tylko powieść o nastolatkach, którzy pragnęli przeciwstawić się władzy i zawalczyć o nowe życie. To historia, która dociera do czytelnika, zmuszając go do refleksji. Dystopijna wizja świata przypomina czytelnikowi, że w życiu warto cieszyć się z drobnych przyjemności, a technologia to potęga, dla której człowiek jest zdolny do wielkiego okrucieństwa.
http://www.mowmikate.pl/2018/06/imperium-na-piasku.html
Recenzja z bloga: Zatraceni w kartkach
Zawsze zastanawiała mnie dystonia, która faktycznie mogłaby się wydarzyć. No i oto jest „Imperium na piasku”, w którym woda jest drugim wrogiem człowieka a pierwszym Wataha. Jaką historię kryje w sobie książka Kayli Olson, która jest przesympatyczną i otwartą osobą?
Nie mam pewności w którym roku rozgrywa się akcja. Na pewno w okolicach drugiej połowy XXI wieku. Świat został zaatakowany przez wodę, której pojawia się coraz więcej. Nie zostało dużo lądu i słodkiej wody. Na szczęście nauka pozwoliła stworzyć filtry, które czyszczą słoną wodę. Z powodu kosztów ich produkcji, na tysiąc osób przypada jeden filtr. No chyba, że stać kogoś na kupienie filtra dla siebie. Wszystko wygląda na to, że świat dostosowuje się powoli do nowego stanu rzeczy. Jednak nastał Dzień Zero. Wataha zbuntowanych ludzi przejęła władzę na kontynencie a w momencie, kiedy zainteresowały się tym organizacje międzykontynentalne, stało się to konfliktem światowym. Wybuchła III wojna światowa. Ludzie z niższych grup społecznych, stanowiących większość, zorganizowała się i zjednoczyła, by obalić ze stołków bogatych i zając ich miejsca. Rządza posmakowania luksusu wzięła górę i dokonała przewrotu. Ich hasłem stało się „Wataha ponad krwią” a znakiem głowa wilka. Czy to oznacza, że nie ma szans na bunt? Wręcz przeciwnie! Im większy ogień, tym więcej wody będzie potrzeba, by go ugasić…
Eden, Alexa, Hope i Finnley to cztery uciekinierki z jednego z łagrów, w których przebywają wszyscy, którzy nie należą do Watahy. Narratorką jest Eden, której ojciec nie żyje a jedyne co po nim zostało to fiolka z zębami, obrączka i podręcznik survivalu, który przepełniony jest rysunkami, tekstami i opowieściami napisanymi między linijkami podręcznika przez jej ojca. Dziewczyny udają się na wyspę, o której myślą, że jest Azylem, czyli miejscem, w którym nie ma wojny, jest tylko schronienie dla wszystkich neutralnych. Udaje im się trafić na wyspę, ale to co się tam dzieje przechodzi ludzkie pojęcie!
Moją ulubioną bohaterką jest Alexa, mimo że skrywa tajemnice i wcale nie wydaje się być świetną osobą, to dostrzegłem w niej coś pięknego. Może jesteśmy do siebie nawet trochę podobni? Pokazała czym jest poświęcenie i jak wielki ból sprawia strata bliskiej osoby. Dla mnie jej zachowanie to istny wachlarz emocji. Ale oprócz niej bardzo polubiłem postać Lonana, który doświadczył wiele cierpienia a mimo to potrafi zachować się czule i opiekuńczo. Gdyby istniał naprawdę, to chciałbym z nim utrzymywać kontakt i mówię to poważnie!
Książka skonstruowana jest świetnie. Co prawda zdarzają się lekkie literówki, ale to już nie wina autorki, którą teraz uwielbiam! Jej książka zajmuje drugie miejsce na liście moich bestsellerów (zaraz za Harrym Potterem, czyli naprawdę bardzo wysoko). Jestem bardzo wdzięczny wydawnictwu za wydanie tej książki w języku polskim. No i ta okładka! W porównaniu z zagraniczną wersją (tą zieloną), to polska wypada o niebo lepiej!
Z minusów, które mam co do samej książki, to to, że bohaterowie (głównie faceci) są za idealni. Jak na nastolatków ich wyrzeźbione mięśnie, idealny zarys podbródka i kości żuchwy, koszulki z dekoltem w kształcie trójkąta i te nieziemskie oczy to lekka przesada. No anioły w ludzkiej skórze…
Z tego co wiem, to powstanie film na podstawie książki a to oznacza, że mam wielkie wyobrażenia tego dzieła. Wiem, że w ekranizację zaangażowała się Appian Way Productions, firma producencka Leonarda Di Caprio, który angażuje się w akcje na rzecz ochrony przyrody oraz powstrzymania zmian klimatycznych.
„Imperium na piasku” to idealna książka dla każdego fana książek młodzieżowych. Pozycja ma piękną okładkę, niesamowity sposób przekazu- autorka i tłumaczki wykazały się lekkim, przyjemnym, wciągającym i barwnym językiem, przesympatycznych bohaterów i bardzo ciekawy świat przedstawiony, gdzie mech nie zawsze jest mchem a śmierć końcem życia.
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Przeczytane:2019-03-10,
Jest to dla mnie odkrycie roku 2018! Mamy maj, a ja przeczytałam jedną z lepszych książek i tak pozostanie do grudnia. Uwierzcie mi, że powinniście po nią sięgnąć, jeśli tylko lubicie przygodę, ucieczkę, wątek wojenny i survivalowy.
Imperium na piasku niedawno miało swoją premierę. Ja książkę przeczytałam w ciągu dwóch dni, bo nie mogłam się od niej oderwać. Już wiecie jakiej recenzji możecie się spodziewać, bo takim wstępie.
Ogromną siłą tej książki jest świetnie skonstruowana fabuła. Pod każdym względem autorka przyłożyła się do przedstawienia nam Ameryki przejętej przez Watahę, kilkanaście lat od teraźniejszości. Ja czułam się, jakbym tam stała i była obserwatorem. Fabuła schwytała mnie mocno i wciągnęła na strony powieści.
Eden i jej towarzyszki trafiają na wyspę, gdzie próbują przetrwać i znaleźć Azyl opisany w dzienniku ojca Eden. Będą tajemnice, będą intrygi i zaskoczenia. Najbardziej podobały mi się zwroty akcji, bo w pewnym momencie musiałam odłożyć książkę i odetchnąć. Tak wiele się działo i zaskakiwało mnie – zwłaszcza jeśli chodziło o zachowania bohaterów.
Postacie to bardzo mocna strona tej książki. Realistyczni, uparci i nieprzewidywalni. Eden przypadła mi do gustu prawie od samego początku. Milczała, gdy nie miała nic do powiedzenia, ale zabierała głos w ważnych sytuacjach. Potrafiła postawić na swoim i dążyć do celu, a przy okazji otaczała towarzyski troską, choć ich prawie nie znała. Nie znalazłam w Eden wad, po prostu ją polubiłam i gdybym trafiła z nią na wyspę, chciałabym mieć w niej sojusznika.
Oprócz głównej bohaterki, muszę wyróżnić Alexę. Na przestrzeni krótkiego czasu zaczęła się zmieniać i z osoby bardzo wycofanej, czasem niemiłej, przekształciła się w kogoś, kto ma uczucia i emocje. Była dla mnie zagadką.
Ach i był wątek miłosny, a jakże! Lonan wzbudził moją sympatię i od razu go polubiłam. Autorka delikatnie zaznaczyła relację między nim a Eden, nie obracając książki w romans i nie skupiając się na związku. Świetnie ujęła uczucie, które rodziło się między dwojgiem młodych ludzi walczących o przetrwanie.
Do samego końca walczymy z bohaterami, chcąc, by ich losy potoczyły się w dobrym kierunku. Niestety, jesteśmy skazani czekać na drugi tom.
Jest to tak dobra książka, że nie skupiałam się na wadach, więc albo ich nie było, albo były nieznaczne, które w niczym nie przeszkadzały. Polecam!