W najważniejszych amerykańskich muzeach dzieła sztuki autorstwa mężczyzn stanowią 87 procent kolekcji.
W National Gallery w Londynie dzieła kobiet stanowią 1 procent zbiorów.
Dopiero w 2020 roku zorganizowano pierwszą solową wystawę artystce klasycznej - była to Artemisia Gentileschi, której dzieła pokazała londyńskaNational Gallery.
Dopiero w 2023 roku w Royal Academy of Arts w Londynie odbyła się pierwsza duża solowa wystawa poświęcona współczesnej artystce - była to Marina Abramović.
Historia sztuki, jaką znamy, to opowieść o dziełach i prądach tworzonych przez mężczyzn. Katy Hessel, kuratorka i historyczka sztuki, postanowiła napisać ją na nowo, uwzględniając perspektywę artystek - od renesansu po współczesność. Autorka przygląda się sylwetkom twórczyń z fascynacją i powagą, na które zasługują, i umieszcza ich twórczość w kontekście dominujących w danej epoce prądów artystycznych. Ukazuje je zarówno jako uczestniczki współczesnego im życia artystycznego, jak i buntowniczki, które wykorzystywały swoją nieuprzywilejowaną pozycję do eksplorowania nowych obszarów sztuki.
,,Setki nieznanych lub mało znanych kobiet, o których pisana przez mężczyzn historia sztuki zapomniała bądź w ogóle ich nie odkryła. Teraz przypominają o sobie głosami niestrudzonych badaczek, takich jak Katy Hessel, która opracowała to poręczne kompendium. Świetny punkt wyjścia do bardziej szczegółowych badań dla każdego chętnego" - Anda Rottenberg
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2024-05-28
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 504
Tytuł oryginału: The Story of Art Without Men
Przeczytane:2024-12-02, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024, Egzemplarz recenzencki, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024, czytam regularnie, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku,
Czy też lubicie książki, które poszerzają Wam horyzonty? Istnieje wiele dziedzin, w których chciałbym być bardziej obeznany, ale brakuje mi czasu i motywacji do pogłębionych studiów. Wtedy wchodzą całe na biało książki, w których w prosty sposób skrótowo zostaje przedstawione wiele zagadnień. Dla mnie zapewnia to dobrą podbudowę pod dalsze szperanie w temacie. W przypadku książki Katy Hessel Historia sztuki bez mężczyzn otwiera się przed czytelnikiem niewyczerpana skarbnica informacji oraz interesująca opowieść, której akcja toczy się przez wieki.
Hessel kontynuuje dzieło, które rozpoczęły feministyczne krytyczki sztuki, z Lindą Nochlin na czele, opowiadając o co bardziej znanych artystkach będących przez wiele lat postaciami niemal anonimowymi w historii sztuki. Ich liczba wydała mi się zaskakująca i powalająca - sam byłbym w stanie wymienić może kilkanaście nazwisk. Autorka wskazuje w książce, jak trudną drogę musiały przebyć kobiety, by móc tworzyć. O dziwo, w wielu przypadkach artystek XX wieku walka o dostrzeżenie była trudniejsza niż dla twórczyń z dawniejszych epok.
Nagromadzenie tak wielu historii jest jednocześnie zaletą, jak i wadą tej pracy - kilkakrotnie podczas lektury czułem się przytłoczony mnogością nazwisk i odniesień do różnych nurtów. Na szczęście, treść została podzielona na nieduże fragmenty, stanowiące osobne całości dotyczące różnych okresów w historii sztuki. U Hessel podoba mi się jej misja pokazywania różnych dziedzin sztuki i wskazanie, że są one równie ważne - zatem nie tylko malarstwo i rzeźba, ale także sztuka bardziej użytkowa, uważana przez długi czas za niższą, mniej wartościową.
Nie zdziwiło mnie, że cała książka jest pisana pod wyraźną tezę - Hessel w swojej karierze akademickiej, jak i pozauczelnianej zajmuje się propagowaniem twórczości kobiet różnych epok, stylów czy form. W książce autorka wykazuje, jak krzywdzące dla artystek było ich niemal całkowite pominięcie w myśleniu o sztuce, w kolekcjach muzeów, w przygotowywanych wystawach czy nawet podręcznikach do historii.
Co mnie raziło kilkakrotnie podczas lektury, to zbyt częste stosowanie wyrażeń o zabarwieniu emocjonalnym i wartościującym - sądzę, że tekst miałby tym silniejszą wymowę, gdyby co rozdział nie wskazywano dosłownie na piękno, wagę, włożony trud, oryginalność w dziełach kolejnych artystek, bo ich prace przemawiają same. Odniosłem wrażenie, że autorka czuje się w obowiązku ich bronić, jakby nie wierząc w ich siłę. Miałem także problem z przypisami. W książce pojawia się ich wiele i dla mnie zawsze stanowi to o jakimś poziomie rzetelności pracy, choć nigdy nie mam ochoty sprawdzać, czy cytaty nie zostały przeinaczone. U Hessel co najmniej kilka razy jednak zabrakło mi odnośnika, gdy pisała o pochlebnej opinii znanego człowieka - autorytetu - na temat jakiegoś dzieła lub samej artystki.
I jeszcze kilka słów o wydaniu. Historia sztuki bez mężczyzn jest ładnym wydaniem albumowym, na kredowym papierze, z licznie występującymi reprodukcjami. Dzieła tam przedstawione zostały dobrane przez autorkę z dużą dbałością o godną reprezentację różnych stylów i form sztuki, dzięki czemu stanowiły uzupełnienie tekstu Hessel, ilustrując to, czego dotyczył dany rozdział. Pozycja ta dla mnie okazała się odkrywcza, dała mi inne spojrzenie na historię sztuki i zachęciła do zgłębiania tematu, więc na początek wydaje się godna polecenia.