Goodbye Days

Ocena: 5.2 (5 głosów)

„Gdzie jesteście, chłopaki? Odpiszcie”. Tak brzmiał ostatni SMS wysłany przez Carvera do trzech najlepszych przyjaciół. Naciskając „wyślij” nie miał pojęcia, że doprowadzi tym do ich śmierci. Kolejna poruszająca powieść Jeffa Zentnera, dotykająca problemu odpowiedzialności za los swój i innych oraz radzenia sobie ze stratą.

Informacje dodatkowe o Goodbye Days:

Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2017-09-13
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN: 978-83-7686-599-7
Liczba stron: 416
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski

więcej

Kup książkę Goodbye Days

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Goodbye Days - opinie o książce

Wystarczyło bardzo niewiele, aby siedemnastoletni Carver Briggs w jednej chwili z anonimowego nastolatka stał się najbardziej rozpoznawalnym chłopakiem w swojej okolicy. Niestety nie przyczyniły się do tego jego opowiadania, które tak namiętnie tworzy, co rusz je udoskonalając. Również nie pomogły mu w tym występy w śmiesznych filmikach nagrywanych wraz z paczką najlepszych przyjaciół, gdzie te prędzej czy później trafiały do sieci. Nagły szum wokół jego osoby ma swoje korzenie w zwyczajnej czynności, ale nikt dotąd nie podszedł do niego w celu zrobienia wspólnego zdjęcia czy poproszenia o autograf. I nikt tego nie zrobi, ponieważ nagła sława Carvera wcale nie posiada pozytywnego wydźwięku. Co więcej – z dnia na dzień wydaje się coraz gorzej. A to wszystko za sprawą jednej wiadomości, której odczytanie przyczyniło się do tragicznej śmierci Marsa, Blake'a i Eliego.

Siedemnastolatek nie potrafi pogodzić się z myślą, że przez własną głupotę oraz zgubną niecierpliwość doszło do łańcucha reakcji, który doprowadził do śmierci jego najbliższych przyjaciół. Pogrążony w rozpaczy próbuje w jakiś sposób wrócić do normalności, lecz otaczający go ludzie wcale mu tego nie ułatwiają. Niegdyś serdecznie nastawieni do niego, teraz izolują go od siebie, starając się unikać kontaktu z mordercą. Również świadomość, że ojciec jednego z jego zmarłych druhów, wpływowy sędzia, ani odrobinę nie napawa optymizmem. Na szczęście Carver może jeszcze liczyć na wsparcie swoich troskliwych rodziców, starszej siostry Georgii oraz Jesmyn – dziewczyny Eliego. Przepraszam, byłej dziewczyny, ponieważ jego już nie ma.

Bliscy Blake'a, Eliego i Marsa proszą, a niekiedy wręcz żądają od nastolatka, aby ten przeżył wraz z nimi czas pożegnań. Pragną, by spędził z nimi jeden dzień, podczas którego będą wspominać tragicznie zmarłych oraz robić to, co robiliby z nimi przed ich śmiercią. Za każdym razem wygląda to zupełnie inaczej, za każdym razem rozdrapywane rany bolą znacznie bardziej, za każdym razem na światło dzienne wychodzą informacje, które dotąd skrywały się za zasłoną dymną.

Czy Carver udźwignie ten bolesny ciężar na swoich barkach i kiedyś dostrzeże promienie słońca nieśmiało wydobywające się zza ciemnych chmur? A może pozwoli, aby czarna rozpacz przejęła nad nim kontrolę, przez co całkowicie zapomni o radości życia? I jak potoczy się jego groźna batalia z sędzią, który nie zawaha się pociągnąć za wszystkie sznurki, aby tylko udowodnić nastolatkowi winę?

Chyba nie ma na świecie takiego środka masowego przekazu, w którym nie wspominano o konsekwencjach, jakie niesie ze sobą korzystanie z telefonu komórkowego podczas prowadzenia samochodem. Praktycznie wszędzie trąbi się o tym, aby ignorować tę pokusę, aby nie stwarzać zagrożenia na drodze. Przecież zawsze można odpisać po dotarciu na miejsce docelowe, a jeżeli już naprawdę nie potrafimy się powstrzymać, to warto zjechać na najbliższy parking i oddać się lekturze. Niestety niektórzy nadal nie potrafią pojąć tych słów, ignorują je ile wlezie, przez co dochodzi do wielu wypadków, które dość często posiadają masakryczny finał. Właśnie taki scenariusz spotkał najlepszych przyjaciół Carvera, gdzie kierujący samochodem postanowił zaspokoić ciekawość siedemnastolatka i szybko udzielić mu odpowiedzi na dręczące go pytanie. Tym samym, zamiast przeżywać kolejne zwariowane przygody, o których mogłoby być głośno, siedemnastolatek musiał pogodzić się z myślą, że nigdy więcej nie zobaczy swoich druhów z Brygady Sos. Już samo to powoduje, iż świat nagle staje się czarno-biały, a śmiech zdaje się jedynie wspomnieniem. Dlatego też trudno się dziwić, że wystarczyło – w moim przypadku – przeczytać paręnaście stron i już po omacku poszukiwać paczki chusteczek mogących pomóc mi się pozbyć paskudnych łez napływających mi do oczu. A to jeszcze nie koniec przykrych niespodzianek. Posądzany o dołożenie sporej cegiełki do wypadku Carver wielokrotnie mierzył się z nieprzyjaznymi spojrzeniami, przykrymi słowami czy samym odrzuceniem przez uczniów, którzy stanęli po stronie tych, co z ogromną chęcią ujrzeliby nastolatka w pasiastym uniformie więziennym.

Przez to, co aktualnie przedstawiłam, może wydawać się, że ta książka stanowi pojemny zbiór dołujących, wywołujących chandrę, wyciskających łzy wydarzeń, ale nie martwcie się – to tylko złudzenie. Każdy doskonale wie, że „po burzy zawsze wychodzi słońce” i promieni takowego tutaj nie zabrakło! Uaktywniane z dobrym wyczuciem czasu liczne wspomnienia przygód Brygady Sos pozwalały odetchnąć od całego cierpienia, wywołując szeroki uśmiech i niesamowitą chęć odkrycia tego, co działo się dalej. Również późniejsze wydarzenia powoli odciążały obolałe od nadmiaru wrażeń umysły, nabierając coraz chętniej lekkości. Również co rusz napotykałam się na chwytające za serce cytaty, przy których ciężko było nie oderwać się na chwilę od lektury i zasiąść w zadumie nad ich prawdziwością. A samo zakończenie... Rany, że ja przy tej książce się nie odwodniłam, to jest cud nad cudami!

„Nauczycielka fizyki zadała nam kiedyś pytanie: „Co jest według was cięższe? Kilogram piór czy kilogram ołowiu?”. Wszyscy bez wahania odpowiedzieliśmy, że kilo ołowiu. Dzisiaj już wiem, że ciężar trumny najlepszego przyjaciela nie równa się ciężarowi ołowiu i pierza. Jest znacznie cięższy”.

Strasznie ciężko jest polubić bohatera, kiedy ten co rusz użala się nad sobą, próbując ukazać wszystkim dookoła, jak bardzo jest mu ciężko. Wtedy ma się ochotę wziąć taką osobę za ramiona i ostro nią potrząsnąć, coby oprzytomniała. Aczkolwiek, gdyby to Carver specjalizował się w tego typu zachowaniach, to nie potrafiłabym mieć mu tego za złe. Owszem, chciałabym mu przemówić do rozumu, ale brałabym poprawkę na to, przez co niedawno przeszedł. Przecież dobrze wiemy, że już utrata jednej bliskiej nam osoby powoduje, że w powietrzu zaczyna brakować właściwej ilości tlenu, a co dopiero, kiedy śmierć odbiera nam aż trzech najwspanialszych kompanów! Wtedy nasze umysły przestają prawidłowo funkcjonować, a zdrętwiałe serca z trudem wybijają swój naturalny rytm. A żeby tego jeszcze było mało, niektórzy bliscy tragicznie zmarłych chłopaków dokładają mu cierpień w postaci setek oskarżeń. I zapewne, gdyby nie wsparcie Georgii oraz Jesmyn, to Carver – z powodu natłoku negatywnych bodźców – nie byłby w stanie normalnie funkcjonować. Z ich pomocą powoli wychodził ze skorupy utkanej z bólu, próbując na nowo pokochać otaczający go świat. Także pomagał mu w tym specyficzny tok rozumowania, który nie wszyscy są w stanie pojąć i oswoić. Ja nie miałam z tym żadnego problemu. Ba, nawet wiele razy gratulowałam mu w myślach doskonałego przemyślenia, na które sama w życiu bym nie wpadła. Niestety najbardziej bolał mnie fakt, że wielu ludzi zrobiło sobie z Carvera kozła ofiarnego, na którym można wyładować własne frustracje. Owszem, był w jakimś stopniu winny tego, co się stało, ale – na litość boską! – przejrzeliby w końcu na oczy, że najwięcej winy ponosili ci, co nie zareagowali na gest kierowcy. Niestety mroczne uczucia przysłoniły im prawdę, co zaskutkowało takim, a nie innym przebiegiem powrotu do normalności siedemnastolatka.

Po raz pierwszy w życiu przyszło mi się zmierzyć z twórczością Jeff Zentnera i muszę przyznać, że gdybym wcześniej wiedziała, iż opisywane przez niego historie są tak przesiąknięte realizmem, to już wcześniej dałabym mu szansę. Oprócz plastycznego języka, wielu życiowych mądrości oraz bohaterów z krwi i kości pokochałam go za to, że potrafił ukazać prawdziwą twarz pogrążonego w żałobie człowieka. Udowodnił, że odtworzenie realnego procesu przeżywaniu bólu po stracie kogoś bliskiego wcale nie polega na „O, nie żyjesz. Potęsknię za tobą jakieś kilka dni, a później kogoś poznam, od czasu do czasu o tobie wspomnę, ale i tak cię zapomnę”. Jeff Zentner daje również życiową lekcję, która powinna wielu otworzyć oczy i uświadomić, że zakazany owoc może i smakuje najlepiej, ale jego zjedzenie może przynieść zgubę.

Podsumowując:

[Goodbye Days] to książka, która powinna zostać wpisana do kanonu lektur szkolnych, i to w trybie natychmiastowym! Porażająca realnością, zachwycająca mądrością i celnością, poruszająca nie tylko serca, ale również wyobraźnię, wzruszająca historia Carvera powoduje, że wystarczy naprawdę niewiele, aby dać się porwać wielobarwnym emocjom emanującym na kartkach i totalnie przeniknąć do tego świata. Dlatego też, jeżeli pragniecie sięgnąć po tę książkę, to zarezerwujcie sobie na nią sporo czasu, bo dość szybko się od niej nie uwolnicie!

Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2019-03-10,
Motyw śmierci jest często wykorzystywany w literaturze. Jest na tyle uniwersalny, że pozwala ukazać te same historie od wielu stron sprawiając, że każda jest wyjątkowa. Jednak ich wszechstronność powoduje, że ciężko stwierdzić dla kogo dana pozycja jest dedykowana. Jeff Zentner postanowił napisać książkę dla młodzieży. Trudny temat i gama emocji wylewająca się z każdej strony może być sposobem na dotarcie do młodej osoby, jednak czy aby na pewno warto sprawiać, że nastolatek zaczyna myśleć o śmierci? W większości wypadków temat śmierci w literaturze młodzieżowej wykorzystywany jest, by ukazać historię miłosną lub jako tło dla wewnętrznych przeżyć bohatera, dla którego śmierć w przeszłości okazała się katalizatorem do danych czynów. Jeff Zentner postanowił podejść do tego tematu od innej strony. Usunął z frontu miłość i więzi rodzinne, skupił się na tym, by pokazać bohatera, który stracił przyjaciół - swoją Brygadę Sos. Carver nie ma łatwego początku roku. Minęło zaledwie kilkanaście dni od kiedy w wypadku samochodowym zginęli jego najlepsi kumple. Do tego okazało się, że może być osobą odpowiedzialną za ich śmierć. Brak przyjaciół, kiepski kontakt z rodziną i poczucie winy sprawiają, że całe jego życie obraca się o 180 stopni. Na szczęście jedynym promykiem nadziei okazuje się dziewczyna jego najlepszego przyjaciela, która dzieli się z nim swoją żałobą, oraz babcia Blacka. Jednak czy to wystarczy by żyć, pomimo śmierci jednych z najbliższych mu osób? Czy mogę napisać, że książka o śmierci mi się podobała? Brzmi to jakby moje zainteresowania były lekko wypaczone, jednak po lekturze Goodbye days stwierdzam, że autor tej książki po prostu umie pisać. Jednak nie w taki zwykły sposób. Każda strona w tym tytule jest przepełniona emocjami. Od pierwszych stron wczuwamy się w konflikt wewnętrzny głównego bohatera, który chce być winny wypadku, jednocześnie otrzymując sygnały, że nie ma z nim nic wspólnego. Płaczemy kiedy pogrążą się w poczuciu winy i żałobie, cieszymy kiedy zdarza mu się chwila normalności. Autor nie żałował czytelnika i kilka razy sprawił, że jego serce zostało roztrzaskane na miliony kawałków. Jednak jest kilka rzeczy w tej książce, które z chęcią bym zmieniła. Wręcz najlepszą opcją wydaje się całkowite ich usunięcie. Otóż wątek miłosny jest tutaj kompletnie niepotrzebny. Zabiera tylko uwagę od głównego problemu, nie wnosząc nic oprócz lekkiej irytacji na wewnętrzne rozterki Carvera. Skupienie się na jego relacji z rodziną swoich przyjaciół byłoby bardziej dosadne i wznosiło by ten tytuł na wyższy poziom literatury młodzieżowej. Musimy też pamiętać, że czytając Goodbye days spotkamy się z wieloma sposobami na przeżycie żałoby. Nienawiść, wyparcie, obwinianie innych czy pogrążanie się w poczuciu winy. Jeff Zentner ukazał wiele twarzy żałoby, co w niektórych momentach jest przytłaczające. Jednak kreacja bohaterów oraz język, którym została napisana ta książka, nie sprawia, że bohaterowie wydają nam się przerysowani i mało ludzcy. Jeśli więc masz ochotę przeczytać powieść, która początkowo cię zniszczy, by na końcu dać nadzieję - Goodbye days jest dobrą propozycją!
Link do opinii
Avatar użytkownika - flokete
flokete
Przeczytane:2019-03-10,

Goodbye Days już od samego początku wydało mi się książką godną uwagi. Jej mroczny i przygnębiający opis, a także prosta okładka i przynależność do kategorii młodzieżowej, zmusiły mnie do jej przeczytania. Na wstępie pragnę zaznaczyć, że jest to książka poruszająca temat śmierci, żałoby i odpowiedzialności za własne czyny, dlatego postanowiłam ją potraktować nieco inaczej.

Na samym początku książki zostajemy postawieni w takiej samej sytuacji, co główny bohater Carver. W sytuacji, w której dowiadujemy się o śmierci najlepszych przyjaciół. Wypadek samochodowy, który spowodował ten stan, został nieumyślnie zapoczątkowany poprzez wysłanie SMSa. Chciałabym tu rzec: „Nieźle, co?”, ale raczej nie wypada. Tak właśnie wygląda wstęp do długiej i żmudnej wędrówki po ludzkiej psychice i ludzkim cierpieniu.

Myślę, że Jeff Zentner wywiązał się z sytuacji całkiem zgrabnie, ponieważ stworzył nawet udany obraz młodego człowieka w obliczu tragedii. Co prawda, zabrakło mi tutaj odrobiny więcej przeżyć głównego bohatera, ale i bez tego Goodbye Days radzi sobie nieźle. Kiedy Carver zastanawia się nad swoją rolą i winą w tym całym nieszczęsnym wydarzeniu, My sami – czytelnicy – musimy podjąć decyzję, czy jesteśmy za lub przeciw głównemu bohaterowi, a zatem ta książka jest w jakimś znaczeniu wymagająca. Podczas czytania kolejnych rozdziałów poznajemy zwariowane losy nieżyjącej już Brygady SOS (grupy przyjaciół) i historie ich członków, przez co nie jest Nam trudno zżyć się z głównym bohaterem i mu współczuć.

W książce oprócz głównego wątka znajdziemy również problemy miłosne, rozterki i losy członków rodziny zmarłych, chęć rozwiązania napiętych relacji rodzicielskich, a także rozmyślania nad własnym życiem, kiedy nie znajdujemy w nim sensu.

Podsumowując, Goodbye Days to dobra i całkiem niezła lektura dla nastolatków, opowiadająca o tym, jak ciężkie jest uporanie się ze śmiercią najbliższych osób i dalsze życie. Książka podejmuje, co najważniejsze, trudne i bardzo ważne wątki, które powinny być przestrogą dla młodych ludzi, ale i nie tylko. Odpowiedzialność, przewidywanie skutków własnych decyzji, radzenie sobie z otoczeniem, izolacja i samotność to gama, którą znajdziesz Drogi Czytelniku właśnie w tej książce.
Jeżeli zamierzasz ją przeczytać, to spróbuj zwrócić uwagę na przekazywane przez Jeffa Zentnera wartości i prawdy moralne.

Dla kogo:
·Przede wszystkim dla nastolatków
·Dla osób lubiących kategorię obyczajową i młodzieżową
·Dla osób wrażliwych
·Dla osób lubiących „ciężką” tematykę w książkach.

http://filizanka-ksiazkoholika.blogspot.com

Link do opinii
Avatar użytkownika - just1morechapter
just1morechapter
Przeczytane:2017-09-19, Ocena: 5, Czytam, Mam,

Gdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać. Dlaczego? Dlatego, że jej opis zainteresował mnie jak żaden inny. Wysłany sms doprowadza do śmierci trójki nastolatków- brzmi intrygująco, co nie? 

 

Ta książka jest inna, ale w pełni pozytywnym znaczeniu. Nie znajdziemy w niej cukierkowego romansu, czy innych motywów, które znamy już na wylot. Znajdziemy tu w pełni życiową historię, nastolatka takiego jak my. Historię chłopaka, którego życie pewnego dnia zdecydowało się rzucić mu kłodę pod nogi. Carver wysłał sms'a. Zwykłego i niewinnego sms'a, takiego jakich wysyłamy setki. Nie mógł przewidzieć, że właśnie ta wiadomość po części przyczyni się do wypadku, w którym zginie trójka jego przyjaciół. Nikt nie mógłby tego przewidzieć. Cała ta sytuacja nie wpływa dobrze na jego zdrowie psychiczne. Chłopaka dręczą wyrzuty sumienia, krewni ofiar robią mu wyrzuty, a do tego grozi mu więzienie. Nic nie układa się dobrze, nic a nic...

 

Już na samym początku jesteśmy wrzuceni na głęboką wodę. Akcja nie zaczyna się jakimś miłym i spokojnym momentem, który powoli będzie nas wprowadzać w dalszą część historii. O nie, nie. Akcja zaczyna się pogrzebem. Zostajemy zarzuceni mnóstwem negatywnych emocji odczuwanych przez bohatera. Żal, ból, złość i przygnębienie- z tym spotykam się już na pierwszych kartkach książki. Bywały momenty, podczas których udzielały się one i mi. Rzadko spotykam się z książkami, o ile w ogóle, w których już w pierwszym rozdziale mam łzy w oczach.

 

Choć narratorem w książce jest Carver, to nie tracimy szansy na poznanie lepiej uczuć innych postaci. Wszystkie są pokazane tak, że bez problemu możemy sobie wyobrazić przez co dana osoba przechodzi. Chłopak często wspomina jakieś momenty, które spędził wraz ze swoimi przyjaciółmi, dzięki czemu stają się oni dla nas kimś więcej, niż tylko ofiarami wypadku. Nie myślcie sobie, że to powieść totalnie dołująca. Oczywiście są tu pewne humoru momenty, które rozluźniają nieco atmosferę. W końcu sam Carver jest dosyć ironiczną osobą. 

 

Nie muszę chyba pisać, że "Goodbye days" mi się spodobało. Myślę, że jest to dosyć oczywiste. Czytając związałam się z bohaterem i wraz z nim przeżywałam prawdziwy wir emocji. Styl Zentnera porwał mnie już po pierwszych kilku stronach. Chciałabym napisać, że płynęłam przez książkę, ale nie będzie to prawdą. Bywały momenty, gdzie po prostu odkładałam ją na półkę i robiłam sobie chwilę przerwy po to, by o niej pomyśleć. Historia w niej przedstawiona nie jest wyssana z palca, bo przecież kiedyś każdy z nas  będzie musiał zmierzyć się z jakąś tragedią w życiu  i każdy z nas będzie musiał stawić jej czoła. Obyśmy odnaleźli w sobie wewnętrzną siłę, tak jak zrobił to Carver. 

Link do opinii

Czasem tak jest, że się nie wie, co powiedzieć - ja tak miałam z "Goodbye days". Z jednej strony jest to "zwykła młodzieżówka" jakich wiele, a z drugiej niezwykle dojrzała powieść o dojrzewaniu do przebaczenia sobie i innym. Mamy tutaj głębokie studium straty i poważne rozważanie o tym, jak bardzo niszczące może być poczucie winy. Szczególnie koniec książki mocno uderza emocjonalnie, choć dla niektórych zakończenie może wydać się zbyt cukierkowe. Mimo to polecam. To taka zwykła/niezwykła młodzieżówka, z którą naprawdę warto się zapoznać.

Link do opinii
Avatar użytkownika - NaWidelcu
NaWidelcu
Przeczytane:2017-11-02, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki na 2017,
Wszystko ma swój początek i koniec. Nawet życie. Ale ta oczywistość nie raz łamie mi serce i pozbawia tchu. Bo jak to może być, że jest tylko tu i teraz? Że historia nie jest tylko bajką, że to wszystko kiedyś się wydarzyło i dziać się będzie dalej, nawet bez naszego udziału? Czas nie zatrzymuje się nawet wtedy, kiedy powinien. Bo gdy odchodzi ktoś bliski, życie nie powinno toczyć się, jak gdyby nigdy nic. Słońce nie powinno wstawać normalnie, bo przecież świat stał się nagle bardzo wybrakowanym miejscem. A jednak... tak się dzieje. Czy kiedyś będę w stanie to zrozumieć?     Jeszcze wczoraj byli wszyscy razem, czteroosobowa Bryganta SOS. Mieli swoje plany, marzenia, poczucie humoru, które rozumieli tylko oni. Jeden feralny sms wszystko zmienił. Wszystko zniszczył. Carver po prostu nie mógł się doczekać swoich przyjaciół. Chciał wiedzieć, kiedy przyjadą. Niewiele myśląc, wysłał wiadomość. Bo gdyby przypuszczał, że „Gdzie jesteście? Odpiszcie, proszę” doprowadzi do ich śmierci, prawdopodobnie roztrzaskałby swój telefon. Ale nie może cofnąć czasu. Teraz jest tylko on, ich nie ma, towarzyszą mu za to rozpacz, tęsknota i wyrzuty sumienia. Czy uda mu się z tym pogodzić?   Goodbye days nie jest łatwą książką. Opowiada o stracie, bólu, ale też o przebaczeniu i wychodzeniu z żałoby. Chociaż jest to powieść młodzieżowa, nie brak w niej gorzkich refleksji, czy myśli poruszających czytelnika w każdym wieku. Ta historia jest jednak przede wszystkim... smutna. Główny bohater przeżywa wiele trudnych emocji naraz, a nie zawsze może znaleźć w otoczeniu wsparcie. Właśnie dlatego początek fabuły jest niezwykle dołujący. Czytelnicy, którzy mają już za sobą trudne pożegnania, mogą poczuć ciężar własnych wspomnień. Bo historia opisana została w sposób bardzo przejmujący, niezwykle prawdziwy i pozbawiony jakiejkolwiek przesłodzonej otoczki.   "Nauczycielka fizyki zadała nam kiedyś pytanie: „Co jest według was cięższe? Kilogram piór czy kilogram ołowiu?”. Wszyscy bez wahania odpowiedzieliśmy, że kilo ołowiu. Dzisiaj już wiem, że ciężar trumny najlepszego przyjaciela nie równa się ciężarowi ołowiu i pierza. Jest znacznie cięższy".   Radzenie sobie z żałobą nie jest łatwe. Każdy przeżywa ją na swój sposób. Śledząc losy bohatera, jednocześnie poznajemy rodziny jego zmarłych przyjaciół. Możemy zaobserwować, jak śmierć wpływa na najbliższych zmarłego i jak radzą sobie oni z problemami. Nie sądzę, by w jakikolwiek sposób mogło to przygotować nas na najgorsze, ale z pewnością uświadamia jedno, jesteśmy śmiertelni, czy warto marnować swój czas na nieistotne sprawy, czy błahe problemy?   Jeśli zaś chodzi o tempo akcji, to jest ono bardzo różne. Momentami miałam ochotę płakać, wczuwałam się rozpacz głównego bohatera, a innym razie... ziewałam z nudów. Czasami jego działania, czy opowieści, nie były szczególnie wciągające.   Niezwykle ubolewam też na tym, że nie pociągnięto dalej wątku prawnego. Ta kwestia była tak kontrowersyjna, że brak jej kontynuacji bardzo mnie rozczarował. Na plus książki można policzyć to, że nie ma w niej zbyt wiele słodkich i naiwnych młodzieżowych rozwiązań fabularnych. Historia nie idzie bohaterowi na rękę, a mało co rozwiązuje się samo. Nie ma heroicznych przemów, myśli dojrzałych ponad wiek, czy głębokiego przesłania, że wszystko będzie dobrze. Ale z drugiej strony całość nieszczególnie napawa optymizmem ani nie zaskakuje nagłymi zwrotami wydarzeń.   Goodbye days to książka, która skłania do myślenia, która pod przykrywką prostej opowieści przekazuje mnóstwo emocji. Chociaż jej akcja nie zawsze wciąga, to jest to historia prawdziwa, jak samo życie i smutna, jak śmierć.  
Link do opinii
Avatar użytkownika - anilachima
anilachima
Przeczytane:2017-10-14, Ocena: 5, Przeczytałam,

https://czarnatulipanna.wordpress.com/2017/10/16/goodbye-days/

 

 


Efekt motyla i bóle fantomowe

Najnowszą powieść Zentnera przeczytałam już kilka dni temu, ale cały czas nie umiem po niej zebrać myśli. Pozornie prosta historia dedykowana nastolatkom, ale to naprawdę tylko pozory.

Carver – nastolatek rozpoczynający ostatni rok w szkole średniej, sprawca efektu motyla. Jeden wysłany przez niego sms zmienia życie wielu osób. Jego samego również. W jednej chwili traci trzech najbliższych przyjaciół, a co gorsza – zostaje oskarżony o ich śmierć. Rzeczywistość nastolatka zmienia się w piekło. Wśród wyrzutów sumienia, tęsknoty i napadów paniki, próbuje uporać się z bólem straty oraz robi wszystko, by pomóc rodzinom zmarłych chłopców.

Starsi czytelnicy mogą się zbulwersować: „Ale jak to? Do jakiej lektury nas namawiasz?! Przecież to typowa młodzieżówka.” Ale ja polecam ją zwłaszcza rodzicom. I niech nie zrazi Was język ani żarty o pierdzeniu i „twojej starej”. Nastolatki takie są, nawet jeśli nie chcemy o tym wiedzieć. W czasie lektury nie dawało mi spokoju kilka pytań: Kiedy dzieci stają się dla rodziców obcymi ludźmi? Kiedy przestajemy wiedzieć, co naprawdę się u nich dzieje? Czy można to zatrzymać? Czy może właśnie to, że nie jesteśmy w stanie zaakceptować zmian jakie zachodzą w dorastających dzieciach sprawia, że przestają się one dzielić z nami swoim światem?

Pomimo tragedii Goodbye Days jest historią pełną ciepła i nadziei, która pokazuje, jak poradzić sobie z niewyobrażalną stratą, wyrzutami sumienia, ostracyzmem. Uświadamia, że każde nieszczęście jest wielowymiarowe i swoim cierpieniem nie powinniśmy umniejszać żałoby innych.

Goodbye Days to naprawdę jedna z niewielu powieści, która może przeczytać tak nastolatek, jak i jego rodzice. Ba! Dla tych drugich lektura będzie znacznie pełniejsza, bo o ile dorosły będzie potrafił wczuć się w sytuację nastolatka, to nastolatek nawet nie wychwyci punktu widzenia i przeżyć rodzica. Pomimo niezbyt wyszukanego stylu, naprawdę polecam.

Link do opinii
Inne książki autora
Król węży
Jeff Zentner0
Okładka ksiązki - Król węży

Wyobraź sobie, że masz rzesze fanów na swoim blogu, a nienawidzą cię koledzy z twojej własnej szkoły... Albo że tworzysz piękne piosenki i chowasz...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy