Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2012-10-01
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 400
W ostatnim czasie jakoś naszło mnie na mocniejszą literaturę. Intrygujący tytuł, oryginalna okładka, a przede wszystkim następujący opis "Berliński Kuba Rozpruwacz rozpoczął swe łowy" skłoniły mnie do sięgnięcia pozycji "Giń" niemieckiej autorki.
Hanna Winter urodziła się we Frankfurcie. Skończyła studia dziennikarskie, a następnie pracowała, jako redaktorka. Obecnie mieszka w Berlinie i zajmuje się pisarstwem. Jej debiutem literackim jest tytuł " Die Spur der Kinder".
Akcja rozpoczyna się w Berlinie, gdzie grasuje seryjny morderca zwany Kubą Rozpruwaczem. Ofiary dobiera sobie bardzo precyzyjnie, zna ich cały schemat dnia, dokładnie obserwuje, a następnie przystępuje do ataku, bestialsko torturuje, aż do zadania śmiertelnego ciosu. Lara Simons właśnie zrobiła ważny krok w swoim życiu i otwiera kawiarnię, ale nie zdaje sobie sprawy, że to właśnie ona jest kolejnym celem Rozpruwacza. Po zamknięciu kawiarni udaje się do samochodu, wsiada, odpala silnik i rusza... Następnie łapie gumę, jest noc, nie ma żywej duszy na drodze i zjawia się jej "wybawca"... Wsiada do samochodu, drzwi zostają zablokowane i wtedy on zadaje cios...
Kobiecie jednak, dzięki przy pomocy paralizatora udaje się zbiec z miejsca zdarzenia. Jest roztrzęsiona i opisuje wszystko po kolei policji. Oni nie mają wątpliwości to robota Rozpruwacza...
Lara jest nadal w niebezpieczeństwie jest pierwszą ofiarą, której udało się zbiec seryjnemu mordercy, policja proponuje program ochrony świadków... Lara nie chce się zgodzić, ale, gdy Emma, jej córka znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, kobieta nie ma już wątpliwości. Zmiana tożsamości, zmiana miejsca, porzucenie przyjaciół, ale w końcu czego nie robi się dla bezpieczeństwa. Nowe życie, nowy partner. Tylko, czy to pomoże? Czy może żyć już spokojnie , mimo tak wielu wyrzeczeń?
W " Giń" od samego początku dominuje wartka akcja, emocje, adrenalina. Warsztat autorki jest prosty, ale sama fabuła doskonale przemyślana i precyzyjna, co sprawia, że nie można się oderwać. Książkę czyta się bardzo szybko i uwierzcie mi, ale trudno było mi odłożyć chociaż na chwilę. Czytelnik może zgubić rachubę czasu. Narracja jest naprzemienna raz z punktu widzenia Lary, a raz z punktu Rozpruwacza.
Kreacja bohaterów także bardzo ciekawa. Czytelnik może polubić postać Lary. Kobieta jest osobą ciepłą, ale i szalenie odważną, ponadto dąży do spełniania marzeń, przy czym samotnie wychowuje córkę.
Rozpruwacz z kolei jest perfekcjonistą w każdym calu. Jest przygotowany na każdą ewentualność. Z kolejnymi stronami poznajemy dlaczego to robi. Okazuje się, że przeżył traumę w dzieciństwie z która nie umiał sobie poradzić. Jedynym ukojeniem i satysfakcją było zabijanie. Kolejna książka z doskonałym przedstawieniem retrospekcji, pokazuje, jak przeszłość wpływa na osobowość człowieka.
Finał okazuje się być zaskakujący, chociaż miałam taką myśl, kto jest Rozpruwaczem , to autorka skutecznie mnie odciągnęła od mojego typu. Czytając lekturę bardziej odczuwałam ciekawość co będzie dalej z kolejnymi stronami, niż strach. Ale w sumie już się uodporniłam, więc to moje osobiste odczucia, wy przecież może mieć zupełnie inne i zaszyć się pod kołdrę ;)
"Giń" autorstwa Hanny Winter polecam wszystkim fanom kryminałów i sensacji, ale także, tym osobom, które lubią dreszczyk napięcia i emocji. Uważam, że lektura, chociaż napisana prostym językiem to jednak plasuje się na wysokim poziomie. Generalnie mogłabym się przyczepić do przedstawienia postaci, miałam wrażenie, że autorka za mało szczegółowo dokonała charakteryzacji, ale to taki mały minus.
"Nie wychodź na ulicę, albo giń. Śmierć właśnie zbiera żniwo", taki napis krzyczy do nas z okładki. W pierwszej chwili faktycznie byłam przerażona, a zarazem zaintrygowana. Po przeczytaniu jednak myślę, że to lekkie nadużycie, bo na ulicę wychodzić się nie boję ;) Było to moje pierwsze spotkanie z autorką i jestem już bardzo ciekawa kolejnych książek spod pióra pani Winter.
Reasumując uważam, że "Giń" jest wartą uwagi lekturą z nutką napięcia i jedną z lepszych fabuł, jakie miałam okazje przeczytać. Dodatkowym atutem jest bardzo estetyczne, a zarazem eleganckie wydanie z załączonym sznureczkiem służącym za zakładkę. Czcionka również bez zarzutu. Oczywiście polecam!
"Nigdy nie należałam do ludzi, którzy głośno wołali: "TUTAJ!", gdy rozdawano szczęście...”
"Giń" to historia Lary, mamy sześcioletniej Emmy, kobiety młodej, próbującej stawiać pierwsze kroki w samotnym życiu. Właśnie w dniu, który był dla niej taki ważny, w dniu, kiedy otworzyła własną wymarzoną restaurację, dochodzi do napaści, w wyniku której cały świat Lary staje na głowie. Kobieta słyszała oczywiście o grasującym po mieście mordercy, który torturuje i zabija młode kobiety, nigdy jednak by nie pomyślała, że to może się przytrafić właśnie jej. A tymczasem wsiada do taksówki kierowanej przez tzw. Wypruwacza, dostaje cios nożem i tylko dzięki paralizatorowi udaje jej się uniknąć losu poprzedniczek. Propozycję przystąpienia do programu ochrony świadków początkowo odrzuca, jednak po tym, jak kawiarnia zostaje zdewastowana a jej bliscy napadnięci, Lara zmienia zdanie. Całkowicie zmienia tożsamość i miejsce zamieszkania, przez sześć lat żyje spokojnie powoli dochodząc do siebie. I nagle coś się zmienia.
"Giń" to sprawnie napisana książka, w której nie doszukałam się jakichś konkretnych uchybień. Narracja trzecioosobowa pozwala śledzić losy Lary, lecz także od czasu do czasu rzuca nas na stronę mordercy. Nie są to jednak jakieś głębsze psychologiczne dywagacje na temat jego poczynań, pozwala to natomiast poznać genezę powstania jego psychozy oraz obserwować sposób działania. nie da się ukryć, że facet lubi to co robi i marne są szanse, by kiedyś przestał. Kim jest? To pozostaje niewiadomą aż do samego końca, chyba, że ktoś wpadnie na to wcześniej. Brałam tę osobę pod uwagę, lecz zmieniłam zdanie, co okazało się pomyłką. W tamtym świecie już bym zapewne nie żyła:)
Hanna Winter ma dobre pióro. Styl, pomimo tematyki, jest lekki, czyta się płynnie i nic w akcji nie zgrzyta. Co prawda jedno moje pytanie pozostało bez odpowiedzi, lecz całość jest zadowalająca. Autorka nie bawi się w psychologa, nie wnika w umysł mordercy, by tłumaczyć jego zachowanie. Ona podaje nam wszystko na tacy, same informacje, bez analizy. Sprawdza się to jako dobra opowieść o ofierze i jej prześladowcy, natomiast nie wystarcza, by przerazić czytelnika. Czytałam z zaciekawieniem, gdyż naprawdę byłam ciekawa kto okaże się Wypruwaczem. Nie czułam niestety przy tym parcia na czytanie, nie byłam spięta, nie przeraziła mnie ta opowieść w żadnym momencie, choć przecież nie można odmówić książce braku akcji. Dzieje się całkiem sporo, giną kolejni ludzie, sieć wokół bohaterki się zacieśnia i wygląda na to, że nie uda jej się uniknąć ponownego spotkania z tajemniczym prześladowcą. Tempo akcji jest dobre. Czegoś mi zabrakło przy tworzeniu aury zagrożenia. A może, tak jak pisałam, ciężko mnie już zadowolić. Myślę, że książka spodoba się osobom, które nie czytują thrillerów w dużych ilościach.
Podsumowując, "Giń" Hanny Winter to dobra lecz nie porywająca książka, która pozwala na chwilę zanurzyć się w świat prześladowanej przez seryjnego mordercę kobiety. Nie znudzi, aczkolwiek pozwoli zasnąć. Dobra dla mniej oczytanego w thrillerach czytelnika.
Przeczytane:2020-08-16, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2020 roku,
W ostatnich miesiącach, głównie ze względu na fakt, że wszyscy zostaliśmy zmuszeni do siedzenia w domu, nadrabiam zaległości i czytam książki, które kupiłam wiele lat temu. Od tego czasu leżały na półce i ani razu po nie nie sięgnęłam, a nawet kupiłam wiele nowych pozycji.
Do takich książek należy książka Hanny Winter „Giń”. Hanna z zawodu jest dziennikarką, na co dzień mieszkającą w Berlinie, a jej pierwszy thriller, jeśli wierzyć recenzjom w sieci, bardzo dobrze się przyjął. Co nie znaczy, że teraz będzie tylko lepiej.
Nie wiem, czemu wydawnictwo Fabryka Słów zdecydowało się na wydanie książki i to w tak nieciekawej i skromnej szacie graficznej, a na dodatek umieściło na stronie tytułowej informację, iż jest to kryminał. Dobry kryminał sam by się wybronił, nawet, jeśli w ostatnich czasach książki z tego gatunki wręcz zalewają rynek wydawniczy.
Opowieść, którą serwuje nam autorka wydaje się być prosta, jak budowa cepa. W mieście grasuje berliński Kuba Rozpruwacz, który porywa kobiety – po kilku tygodniach obserwowania ich z ukrycia, poznawania ich planu dnia, form spędzania wolnego czasu i nawyków – torturuje je w bestialski sposób, a później zabija. Lara Simons, która ledwo po rozstaniu z mężczyzną próbuje stanąć na nogi i otwiera własną knajpę, miała być jego następną ofiarą. Coś poszło nie tak i udało jej się uciec. Nim policji udaje się ją odesłać, dochodzi do jeszcze jednego, makabrycznego wydarzenia, którego świadkiem jest jej córka, Emma.
Zostaje objęta przez policję programem ochrony świadków i zaczyna sobie układać życie na nowo w innym mieście. Tyle że stare życie nie daje jej o sobie zapomnieć. A przestępca znowu trafia na jej trop.
Od razu przyznaję, że zarys fabuły, przedstawiony wyżej, nie wyglądał zbyt zachęcająco.
Lara jest świetnym przykładem bohaterki, która jest tak nijaka, że czytelnik nie jest w stanie się z nią identyfikować i przeżywać wszystkiego tak samo mocno, co główna bohaterka. Lara wydaje się przy tym może nie tyle naiwna, czy głupia, ale lgnie do każdego, nowo poznanego mężczyzny, poza swoim dawanym, najlepszym przyjacielem. I dzieje się tak tylko dlatego, że jest gejem.
Daje sobą pomiatać pracownikom pensjonatu i gościom, nie jest też zbyt dobrą matką, choć trzeba przynajmniej docenić to, że się stara i zabiera córkę do lekarza, a nawet na seans hipnozy, przy pomocy którego dziewczynka opowie o wydarzeniach, których była świadkiem kilka lat temu.
Jej życie nie jest ta sielskie, jak mogłaby oczekiwać. Życie niesie ze sobą kolejne rozczarowania. Odnoszę wrażenie, że trochę na wyraźne życzenie głównej bohaterki, która nie bardzo pali się do zmian, ale chciała, by wszystko zmieniło się ot, tak, po pstryknięciu palcami.
Śledztwo i finał całej historii oraz jej zakończenie, nie są zaskakujące, nie mówiąc już o satysfakcji.
Bohaterowie są tekturowi, wycięci z jakiegoś szablonu. Autorka dokładnie opisała, kim mają w tym kryminale być, ale nie robią nic, by nazwa nie pozostała tylko nazwą, ale odzwierciedlała się w ich działach.
Przykładowo Torben, przyjaciel Lary, jest gejem, ale równie dobrze mógłby być kosmitą, albo aktorem w serialu, bo nie pojawiła się ani jedna scena, która mogłaby to uwiarygodnić. Widzimy tylko, jak pracuje, albo przyjeżdża, by zaopiekować się Larą.
To samo dotyczy Arne, który miał z Frankiem, narzeczonym Lary, okropny układ. Albo gospodyni Lary. Ani jeden ani druga nie wzbudza podejrzeń i to nie dlatego, że ich działania są tak dobrze przemyślane, tylko, że nie ma na to żadnego dowodu, żadnej retrospekcji, która mogłaby do tego doprowadzić.
Co prawda w pewnym momencie pojawią się krótkie retrospekcje, ale zarówno ich opis, jak pomoc w rozwiązaniu śledztwa są tak naciągane, jak sznurek przy wyrywaniu zęba.
Całość stanowi mieszankę słano zarysowanych postaci, zmuszonych przez autorkę do odgrywania jakiś „ról”, które im nie służą, a stanowią jedynie element, który popycha akcję do przodu. Okrywając, kawałek po kawałeczku, prawdę.
Nudziłam się przy czytaniu i raz po raz odkładałam książkę, mając lepsze rzeczy do roboty, niż czytanie. Pewnie za długo jej nie zapamiętam. Jej obraz zniknie mi z głowy po kilku dniach.
Książka dla osób naprawdę mało wymagających – a takie też istnieją – które szukają prostej rozrywki, bez dobrze zarysowanej i poprowadzonej fabuły, opisów miejsc, czy ciekawych postaci. Gdzie wszystko jest tylko nazwą i nie ma środka, ani żadnej głębi.