Fotografomannia. Obrazki autobiograficzne

Ocena: 5.5 (14 głosów)

Fotografomannia. Obrazki autobiograficzne, zabiera nas w niezwykłą podróż, okraszoną o wiele przezabawnych i wzruszających opowieści. Cała przygoda odbędzie się na bryczce zaprzężonej w owczarka podhalańskiego. Wraz z autorem, przemierzymy drogę od Tatr do Bałtyku.

 

Autor zwierza się nam ze swoich motoryzacyjnych marzeń, jak i dzieli się swoimi doświadczeniami fotografa amatora. Ukazuje samego siebie w wielu niebanalnych fryzurach i stylizacjach. Podczas tej podróży, nauczymy się jak „na sucho” pływać w Wiśle oraz jak należy zachowywać się na londyńskim przyjęciu u wujka – profesora. Swoje miejsce znajdą również przeróżne wskazówki, niezbędne dla podróżników. 

 

Wojciech Mann napisał to w formie archiwum fotograficznego, co daje nam bardzo rzetelny wgląd w jego twórczość. 

Informacje dodatkowe o Fotografomannia. Obrazki autobiograficzne:

Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2014-11-20
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN: 978-83-240-3181-8
Liczba stron: 140

więcej

Kup książkę Fotografomannia. Obrazki autobiograficzne

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Fotografomannia. Obrazki autobiograficzne - opinie o książce

Avatar użytkownika - hania_sr
hania_sr
Przeczytane:2016-07-08, Ocena: 6, Przeczytałem, 52 książki,
Bardzo humorystyczna biografia Wojciecha Manna :). Kto go lubi, ten niech czyta.
Link do opinii
Wojciech Mann - chyba wszyscy kojarzą tę osobę. Tym razem w nowej roli - pisarz. Przyznam, że byłam ciekawa tej autobiografii. O dziwo, nie jest to książka o jego karierze, a raczej dzieciństwie, czasu młodzieńczego oraz późniejszych latach kiedy podróżował. Nie brzmi interesująco? Może nie, ale za to różne śmieszne zdarzenia jakie miały miejsce podczas tych podróży i przygody z dzieciństwa oraz lat młodzieńczych rozbrajają. Wojciech Mann to interesująca postać. Popularny radiowiec, prowadzący wielu imprez i programów. Tym razem w innej odsłonie. Książka napisana jest żartobliwym językiem, przez co często wybuchałam śmiechem. Czyta się bardzo szybko i w niespełna kilka godzin ją skończyłam. Jest krótka,bo ma tylko dwieście stron. Bardzo miło się ją czytało, dlatego chciałabym, aby była dłuższa. Mam także nadzieję, że to nie ostatnia książka Wojciecha Manna. Pisze świetnie, więc chętnie przeczytałabym jakąś jego powieść. Świetlana pisarska przyszłość gwarantowana, a przynajmniej w moim mniemaniu. Ponadto książka bogata jest w autobiograficzne zdjęcia, na których widzimy jak pan Wojciech zmieniał się przez lata, gdzie był. Udokumentowane są na nich najważniejsze i najciekawsze momenty z życia autora. Wiele przygód nie byłoby nawet tak ciekawymi i niezwykłymi, gdyby nie żartobliwy ton w jakim jest to opowiedziane. Nie spodziewałam się czegoś tak fajnego i przyjemnego. Okładka jak widzimy przedstawia samego autora. Przyjazny uśmiech także zachęca do przeczytania. Książka jest w twardej okładce, w troszkę większym formacie niż książki zazwyczaj i cudnie wygląda na półce. Jej grzbiet ma lekko jaskrawy zielono - żółty kolor. Gdyby takich książek było więcej, ludzie częściej by się śmiali. Po lekturze tej książki jestem już pewna, że Wojciech Mann jest niezwykłą postacią i miał niesamowite życie, o czym już wspominałam. Polecam tę książkę każdemu, nie zależnie od wieku. Ukazuje wiele morałów, których może na pierwszy rzut oka nie widać. Jednym z nich jest na przykład to, że rzeki nie zawsze mają równe dno i można się nieźle przejechać, jeżeli nie umiesz pływać, a wpadniesz do podwodnego rowu. Zapamiętam i teraz już będę uważać mimo, że pływać umiem. Blog: Chcę coś znaczyć w świecie książek
Link do opinii
Avatar użytkownika - bambi12
bambi12
Przeczytane:2015-01-02, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,

Od młodych lat nie chciał podporządkować się jakimkolwiek nakazom i zakazom. Walczył z szarością ówczesnej polskiej rzeczywistości przywdziewając przywiezione z dalekich krain niecodzienne ubrania. Zawsze pełen marzeń, próbujący je realizować z różnym skutkiem. Ta biografia to jego nieodrodne dziecko. Nieszablonowa. Składająca się prawie wyłącznie z fotografii. Nie spotkałam jeszcze takiej pozycji. Zatem ile można przekazać odbiorcy przy pomocy zdjęć i kilku zdań jego autorskiego dowcipnego komentarza?

Oglądając albumy zdjęciowe zawsze przypominam sobie zdarzenia powiązane z konkretnymi, uchwyconymi na kliszy chwilami. Użyłam archaicznego słowa "klisza", ponieważ dawniej nie było aparatów cyfrowych i także Wojciech Mann zdjęcia wywoływał w ciemni. Wybrał tu "obrazki", które portretują ważne dla niego momenty. Pierwszy pojazd, pierwsze dzinsy, pierwszą podróż do Wielkiej Brytanii... Coś w tym jest, że "pierwsze razy" mocno zakotwiczają się w naszej pamięci. Niektóre zdjęcia są, jak sam autor przyznaje, "pozowane". Inne natomiast niewiadomego autorstwa, ponieważ nie może sobie przypomnieć po wielu latach kto je zrobił. Na kliszach zostały utrwalone nieżyjące już bliskie mu osoby i obcy przemykający obok fotografowanego. Z wieloma zdjęciami autor powiązał ciekawe i niejednokrotnie niecodzienne historie.

Wojciech Mann wspomina czasy, które obecnemu pokoleniu mogą wydać się nieco dziwne. Wręcz nierealne. Jakby wymyślone. Jednak to wszystko naprawdę się wydarzyło i zostało dodatkowo uwiecznione na zdjęciach. Niestety wiele sytuacji tu opisanych nie mogłoby się zdarzyć w XXI wieku. Nie ma obecnie tylu absurdów. A to właśnie one dodają jej smaku. Ileż wtedy straciłaby na swym przekazie ta publikacja? Patrząc wstecz, porównując Polską obecną i tamtą z fotografii można zauważyć, że zaszły duże zmiany. Czy na lepsze? Każdy ocenia swoją miarą.
Z dużym zaciekawieniem połyka się kolejne anegdoty autora pełne humoru, miejscami ubarwione ironią czy sarkazmem sytuacyjnym. Pośmiałam się i wraz z autorem powspominałam. Bo choć dzieli nas sporo lat odnalazłam tu wiele wspólnych akcentów. Mimo że książka zdumiewa swą formą obrazkową, to ostatni jej rozdział całkowicie mnie zaskoczył. Nie posądzałam o taką wyobraźnię nawet Wojciecha Manna. Nie spodziewałam się, że pokusi się o tak inne zakończenie. Miło i bardzo szybko się ją czytało. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że nie żałuję czasu poświęconego tej lekturze.

Link do opinii
Avatar użytkownika - bellagrand
bellagrand
Przeczytane:2014-12-09, Ocena: 6, Przeczytałem,
Dzieciństwo, lata młodzieńcze, w końcu dorosłe życie Wojciecha Manna zaklęte w fotografiach. Bez nadęcia, z ogromnym dystansem do siebie autor - a więc twórca i selektor publikowanych fotografii snuje opowieść o swoim życiu. Szalenie zabawna, lekka i ciekawa zarówno w formie jak i treści lektura.
Link do opinii
Avatar użytkownika - mucka
mucka
Przeczytane:2014-12-01, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam,
Podróże młodzieńcze i te dorosłe. Zabawy dziecięce i dojrzałe pasje. Wojciech Mann w ,,Fotografomanni" uchyla nam swój świat i komentuje go tak, jak nie zrobilby tego nikt inny. Jest zabawnie, miejscami nostalgicznie, a na pewno z dystansem. Miodna lektura.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Furiatana
Furiatana
Przeczytane:2014-12-09, Ocena: 6, Przeczytałem,
Chyba każdy lubi pośmiać się z czyichś zdjęć z młodości, tylko nie każdy ma na tyle dystansu, by je bez kompleksów pokazać. Na szczęście Wojciechowi Mannowi go nie brakuje i sypie perełkami jak z rękawa. Co jedno to lepsze, podobnie z historiami do nich opatrzonymi. Fajna przygoda z Mannem.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Plewka
Plewka
Przeczytane:2014-12-07, Ocena: 6, Przeczytałem,
Fotografomannia to na poły książka fotograficzna i anegdotyczna. Znany i lubiany przez polską publiczność dziennikarz radiowy sięga po swoje stare zdjęcia i opowiada o nich z takim humorem, że nie sposób sie nie roześmiać. Najpierw o pojazdach, które przytrafiły mu sie w życiu, potem o stylizacjach, którym ulegał przebywając wśród rówieśników w Polsce i za granicą (ten rozdział uwielbiam!) i jeszcze o… no właśnie, tematów jest sporo. Bardzo spodobał mi sie sposób opowiadania o sobie za pomocą zdjęć. To taka nowoczesna autobiografia - mało czytania, dużo oglądania obrazków. Nasze życia składa sie teraz z pojedynczych chwil, a nasza pamięć, dzięki zdjęciom, staje sie zdecydowanie bardziej pojemna. Sama skusiłam się na przeszukanie folderów ze zdjęciami, by za ich pomocą stworzyć swój obraz. To naprawdę fajne zajęcie. Książkę oczywiście polecam, bo jest inspirująca, zabawna i podczas lektury uczymy sie historii :)
Link do opinii
Avatar użytkownika - GRZADA
GRZADA
Przeczytane:2014-11-30, Ocena: 4, Przeczytałem, Mam, 52 książki 2014,
To w zasadzie album z bogato opisanymi zdjęciami Pana Manna.
Link do opinii
Avatar użytkownika - LauraP
LauraP
Przeczytane:2014-11-27, Ocena: 6, Przeczytałam,
Świetna książka, pełna humoru i ciekawych opowieści z życia Wojciecha Manna. Każda historia dotyczy konkretnego zdjęcia. A fotografii autor ma podobno wiele i postanowił podzielić się nimi z czytelnikami. Serdecznie polecam
Link do opinii
Avatar użytkownika - Italia
Italia
Przeczytane:2014-11-17, Ocena: 6, Przeczytałem,
Wojciech Mann jak zwykle jest ironiczny i sarkastyczny. Swoją biografię napisał wyraźnie z przymrużeniem oka. Przypomina, by nie brać całej tej narracji śmiertelnie poważnie jak zwykliśmy podchodzić do tematów biograficznych.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Studentka
Studentka
Przeczytane:2014-11-15, Ocena: 6, Przeczytałem,
Myślałam, ze Wojciech Mann już w książce „Rockmann, czyli jak nie zostałem saksofonistą” opisał wszystkie barwne i warte opowiedzenia, historie ze swojego życia. Jednak nie, „Fotogarfomannia” zawiera kolejne przygody dziennikarza muzycznego i legendy polskiego radia.
Link do opinii
Avatar użytkownika - benioff
benioff
Przeczytane:2014-11-10, Ocena: 5, Przeczytałem, czytam regularnie w 2014 roku, Mam,

Kilkaset fotografii przedstawiających Wojciecha Manna zebranych w jednej książce. Czyż można wyobrazić sobie równie perwersyjną publikację? A jednak obrazki autobiograficzne zatytułowane wdzięcznie Fotografomannia są lekturą nie tylko interesującą i szalenie zajmującą, nade wszystko zaś diabelnie zabawną. Już same fotografie pomieszczone w najnowszym wydawnictwie sygnowanym nazwiskiem kultowego redaktora nie mniej kultowej Trójki stanowić mogą niezłą rozrywkę, opatrzone dodatkowo odautorską narracją, komentarzem nierzadko ironicznym, tworzą dzieło niepokojąco wieloznaczne i bluźnierczo wstrząsające. No, może nieco przesadzam z epitetami, inwencja Manna z finałowego rozdziały łatwo się jednak może czytelnikowi udzielić.

Po kolei jednak, bo tak też postanawia rozpocząć autor Fotografomanii. W rozdziale pierwszym zatytułowanym intrygująco „Pojazdy” znajdujemy serię czarnobiałych fotografii z wczesnego dzieciństwa Wojtka M., które zgrabnie wprowadzają nas w klimat całego przedsięwzięcia. Oto mamy okazję zajrzeć do rodzinnego albumu autora i posłuchać kilku barwnych historii z życia jego rodziny i przyjaciół. Mann nie byłby jednak sobą, gdyby nie wykorzystał tak wspaniale inspirującego materiału jakim są rodzinne archiwa, do zgrywy i frywolnego żartu. Wspomniany już tytuł pierwszego rozdziały wyjaśnia się bardzo szybko. Zestawiając ze sobą fotografie, na których Wojtuś dosiada klasycznego już wczasowego kucyka, pozuje przy/na słoniu czy na imitując powożenie bryczką na deptaku któregoś ze znanych kurortów, poszukuje w nich autor dowodów na tezę o swojej fascynacji przeróżnymi pojazdami niemal od kołyski czy raczej pniaka, którego dziarsko dosiadł.

Mój ulubiony rozdział (dostaniemy ich w sumie 5) to „Stylizacje”, kapitalny paszkwil na „lajfstajlowe” blogi samozwańczych stylistów, przy okazji kawał historii dzięki dogłębnemu zanurzeniu w klimacie okresu PRL-u.

Snując swe rodzinne wspominki przy okazji prezentacji kolejnych fotografii, oddaje się czasem Mann kapitalnym dygresjom. Starczy wspomnieć wstrząsający niczym skandynawski dreszczowiec epizod z praktyk studenckich w jednym z PGR-ów na początku lat 70-tych XX wieku, gdzie elegancki (londyńska garderoba) i zadbany (bujne loki i gładkie lica) student anglistyki wprowadzany jest w naturalistyczny świat Państwowego Gospodarstwa Rolnego i wciela się w pomocnika lokalnego weterynarza. Dla odmiany cudownie surrealistycznie brzmią opowiastki o zwiedzaniu zagranicznych krain przez obywatela demoludów. „Już na wstępie zauważyłem wyraźną różnicę miedzy nadmorskimi widokami w Hiszpanii a tymi, które oferuje polski Bałtyk. W Hiszpanii jest dużo mniej smażalni ryb, a więcej palm. Najbardziej lubię fotografować się przy smażalniach i kebabach, ale z raku tychże musiałem zadowolić się tamtejszą przyrodą.”  Fantastyczna była też relacja z pobytu w barcelońskim przybytku Pension Lolita zamieszkałym przez „młode i bardzo umalowane osoby płci żeńskiej.” Do impresji zagranicznych wracać będzie Mann jeszcze wielokrotnie, zwłaszcza w poświęconym im w całości rozdziale „Odległe zakątki”. Z kilkunastu opisanych w nim fotek w podróżniczym klimacie należy wyróżnić meksykańską „niemal jarmarczną budę, w której oferowano błyskawiczne przeprowadzanie zarówno ceremonii zaślubin, jak i rozwodu.” Komentarz do zdjęcia to mistrzostwo poetyki absurdu w iście brytyjskim stylu, nic to jednak w porównaniu do opisu jaki serwuje nam Mann do zdjęcia ilustrującego tłum rozbawionych Meksykan w strojach ludowych, którzy starają się rzekomo odwrócić uwagę zbulwersowanego turysty. „Miałem świadomość, że ta zabawa to spektakl propagandowy, sponsorowany przez określone siły mające na celu kreowanie fałszywego, beztroskiego obrazu tego drążonego  zepsuciem kraju.” Brzmi znajomo? Rejsowo?

Ostatni rozdział „A mogło być tak”, to pewnego rodzaju przewrotna wolta. Posługując się tymi samymi co wcześniej fotografiami, snuje Mann zupełnie inną, mocno absurdalną opowieść. Pokazuje, jak można bawić się skrawkami wspomnień zatopionymi na kawałkach światłoczułych papierków, ale przypomina też, by nie brać całej tej narracji tak śmiertelnie poważnie i serio, jak zwykliśmy podchodzić do tematów biograficznych. "Tytuł Fotografomannia - pisze autor w czymś jakby wstępie - pozwala na różne warianty interpretacyjne, co jest zgodne z duchem demokracji panującym w naszym kraju." Bliżej więc Fotografomanni do Dzienników Gombrowicza, niż sierioznych i dętych tekstów niby to biograficznych autorstwa (rzekomego) współczesnych polityków i celebrytów.

I aż chce rzucić się na albumy skrzętnie uzupełniane przez mamę, a wcześniej babcię, by odnaleźć w widocznych tam postaciach i miejscach niebywałe historie i niesłychane zdarzenia, odtworzyć zapomniane gesty i słowa.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Noelka
Noelka
Przeczytane:2014-11-23, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2014, Mam, Przeczytane,
Inne książki autora
Głos. Wojciech Mann w rozmowie z Katarzyną Kubisiowską
Wojciech Mann 0
Okładka ksiązki - Głos. Wojciech Mann w rozmowie z Katarzyną Kubisiowską

Mistrz dystansu do świata i siebie w jedynej takiej rozmowie. Znaki firmowe: głos, wygląd, poczucie humoru. Nie można go pomylić z nikim innym, jest...

RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą
Wojciech Mann0
Okładka ksiązki - RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą

Wojciech Mann po raz pierwszy opowiada o swej młodości, przygodach z muzyką i muzykami oraz o tym, dlaczego nie został saksofonistą. Jakimi metodami Wojciech...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy