Polinezja to rozproszone wyspy, atole i archipelagi, obejmujące tysiące kilometrów, gdyby jednak zebrać je razem, stworzyłyby ląd wielkości Korsyki. To wyobrażone terytorium nazywa się Fenua.
Ósma z przełożonych na polski powieści Patricka Deville'a jest, jak zwykle, pełna historii, spotkań i podróży. Wędrujemy, marzymy. Poznajemy tło kolonialnych konfliktów między Francją a Wielką Brytanią, spotykamy Bougainville'a, Stevensona, Melville'a, Pierre'a Lotiego, Victora Segalena i przede wszystkim Gauguina, malarza, który utrwalił nasze wyobrażenie o Fenui - wizję rozpustnej słodyczy i pierwotnej dzikości. To właśnie tam, na tych cudownych wyspach, w drugiej połowie XX wieku Francja przeprowadzała próby jądrowe... Także i tej o mrocznej stronie ,,raju" pisze w Fenui Deville.
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania: 2023-05-24
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 300
Tytuł oryginału: Fenua
W krótkich rozdziałach pełnych anegdot, faktów historycznych, spotkań i zbiegów okoliczności, Patrick Deville tworzy panoramę wyjątkowego...
Henri Mouhot, francuski podróżnik po Indochinach, upadł ścigając motyla. Podnosząc się stanął oko w oko ze świątyniami w Angkor. Patrick Deville...
Przeczytane:2023-08-30, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Egzemplarz recenzencki, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, czytam regularnie, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2023, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023,
Jak często lektura staje się dla Was momentem całkowitego zapomnienia o świecie? U mnie nie jest to wcale takie częste zjawisko, choć potrafię czytać w najróżniejszych, niesprzyjających skupieniu warunkach. Często jednak same myśli są dla mnie złośliwym dystraktorem. Jednym z autorów, którzy potrafią mnie odciąć nawet ode mnie samego, jest Patrick Deville. Sposób jego pisania, przeplatanie się różnych historii, wędrowanie poprzez czas i przestrzeń płynnie, bez żadnych ograniczeń. I jeszcze styl, erudycyjny i jednocześnie trochę gawędziarski. Fenua, czyli ostatnia książka w dorobku Deville’a, przenosi czytelnika do kolejnego miejsca na mapie, francuskiego zamorskiego snu, do Polinezji Francuskiej.
Tahiti, Bora-Bora, Hiva Oa, czy Archipelag Tuamotu należą do miejsc pojawiających się w ekskluzywnych ofertach biur podróży, kolejne raje na ziemi. Prawdopodobnie jednak nasza wiedza dotycząca tego rejonu świata, rozproszonego na przestrzeni bliskiej Europie, gdzie po podliczeniu powierzchni lądów otrzymamy ledwie kilka tysięcy kilometrów kwadratowych, nie jest zbyt rozbudowana. Deville zabiera nas zatem w podróż po archipelagach i atolach, podczas której możemy przeskakiwać z wyspy na wyspę, za przewodników mając postaci z historii związane silnie z Polinezją. Na kartach przewija się wiele znajomych nazwisk, choćby Roberta Stevensona, Hermana Melville’a, Pierre’a Lotiego czy Paula Gauguina. Dla tych, co znają pisarstwo Deville’a, zaskoczeniem nie będzie, że losy tych bohaterów będą się w swoisty sposób splatać, nawet jeśli nigdy się nie spotkali. Zgodnie z teorią autora, że od zaistnienia zjawiska historii globalnej cały świat połączony został siecią powiązań, podział postaci czy czasów wydaje się dość płynny. Przyglądamy się mitowi Polinezji i wspólnocie doświadczeń, poznajemy ułamek historii archipelagów i porównujemy z tym, co tu i teraz.
Deville przyzwyczaił już czytelników do tego, że jest silnie obecny w swoich książkach. Odwiedza miejsca, o których pisze, jakby realizował koncepcję literatury jako wędrówki lub wędrówki jako literatury. Często nawiązuje do swojego życia, do pewnych jego elementów, które go ukształtowały. Nie inaczej jest w Fenui, gdzie wraca do wspomnień i przeskakuje z wyspy na wyspę, żeby porównać doświadczenia z tymi, którzy je opisali. Z książki na książkę coraz wyraźniej widać, że autor Dżumy i Cholery tworzy jeden spójny, niezwykle rozbudowany projekt literacki, a kolejne teksty ukazują się z wcześniej ustalonym planem.
Wyspy Polinezji oczami Deville’a i jego bohaterów jawią się czytelnikowi jako miejsce dzikie i piękne, choć dziś ta dzikość wydaje się raczej udawana. Od momentu odkrycia Tahiti stała się marzeniem tych, którzy chcieli doświadczyć zaginionych lądów. Pierwsze wzmianki podróżników, którzy opisywali swoje wrażenia, pobudzały wyobraźnię marzących o czymś innym niż miasto czy dobrze znany wiejski krajobraz. Z czasem ta wyspa, jak i inne unoszące się na wodach Pacyfiku w odległości setek, tysięcy kilometrów od siebie, stała się miejscem mitycznym, dziką krainą, w której można łatwo uwieść miejscową młodą, piękną dziewczynę i żyć jak z kochanką, dobrze się bawić i nie mieć żadnych zmartwień. Deville przedstawia, jaki był wpływ francuskiego imperium na te kolonie, jak długo miejsca te były wykorzystywane, nie tylko jako sztuczne raje, punkty na szlaku handlowym czy przyczółki dla wojska, ale także jako poligon dla testów jądrowych.
Fenua była dla mnie kolejną wspaniałą podróżą z Devillem, z której wyciągnąłem mrowie ciekawostek i pogłębionych refleksji. Lektura pozwalająca się odciąć, uciec do rzeczywistości, przenieść gdzieś bardzo daleko, do świata, który istnieje już tylko w książkach.