Fascynująca, napisana z polotem opowieść o nieśmiałej dziewczynie z klasy pracującej, która znajduje się w samym środku burzliwego, łamiącego surowe zasady obyczajowe związku między dziewczynką z admiralskiej rodziny a tajemniczym, wybitnie utalentowanym malarzem z nienajlepszą reputacją, którym okazuje się sam Edvard Munch.
Lisa Stromme opowiada o artyście skazanym na wyobcowanie i lojalnym tylko wobec tego, co tworzy. A chce odzwierciedlić kształt świata i ludzkie emocje. Tymczasem w tej fascynującej narracji o norweskim artyście, która fantazjuje też o losach jego najbardziej znanego obrazu, ujrzymy jeszcze dwie ważne perspektywy doświadczania życia. To pisarka podejmie się zadania Muncha. Wszystko w pięknych norweskich plenerach, w których pozorny spokój miesza się z melancholią.
Jarosław Czechowicz, ,,Krytycznym okiem"
,,Dziewczynka z poziomkami" to emocjonująca podróż w czasie. Świetne połączenie powieści historyczno-obyczajowej z biografią Edvarda Muncha. Oczami młodej służącej obserwujemy życie codzienne w Norwegii u schyłku XIX wieku i jego... grzesznika, prowokatora, a przede wszystkim niezwykle wrażliwego i zdolnego artystę. W co warto inwestować pieniądze? W nieruchomości, w dzieła sztuki oraz... tę książkę. A tak na serio, może nie pomnożycie na niej majątku - chociaż kto wie - ale dzięki niej przeżyjecie fascynującą przygodę. Uwielbiam powieści ze sztuką w tle, bo wiem, że gra toczy się w nich o wielkie pieniądze, więc ich bohaterowie daleko się posuną, czyli będzie się działo.
@asiaczytasia
Wydawnictwo: Arkady
Data wydania: 2021-09-15
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 272
Tytuł oryginału: The Strawberry Girl
Tłumaczenie: Bohdan Maliborski
Nie umiem rysować, nie jestem znawcą sztuki malarskiej, ale potrafię zauważyć i docenić pięknie namalowany obraz.
„Dziewczynka z poziomkami” tu można zaspokoić głód czytelniczy, ale także głód sztuki.
Norwegia rok 1893 miasteczko rybackie Åsgårdstrand. Główna bohaterka to Johanne Lien jest znana z tego, że zbiera owoce dla wczasowiczów i pozuje z nimi malarzom. Wkrótce młoda Johanne zostaje służącą w bogatej rodzinie u Państwa Ihlenów. Zaprzyjaźnia się z młodszą córką chlebodawców. Tullik za wszelką cenę chce żyć na swój sposób, nie poddając się tradycjom i obyczajom. Johanne zostaje wciągnięta w tajemniczy romans przyjaciółki z kontrowersyjnym malarzem Edvardem Muncha, wokół którego skupia się fabuła. Dla lokalnej społeczność to dziwak i odludek, a jego sztuka stanowiła zagrożenie dla dzieci i niewiast.
Inspiracją do napisania tej historii było życie i burzliwy romans Edvarda Muncha. Poznajemy szerokie grono jego przyjaciół, rodzinę i nieszczęścia, jakie na nią spadły. Malarstwo to nie tylko pociągnięcia pędzlem, za powstaniem każdego obrazu kryje się wiele dylematów. Autorka ukazuje nam, ogromną więź artysty z tym, co tworzy, swoje dzieła traktuje jak dzieci. Mamy szansę poznać, całą gamę emocji, jaka towarzyszy malarzowi podczas tworzenia.
Perfekcyjnie, połączone fakty z życia artysty z fikcją literacką. Dało to bardzo przyjemną w odbiorze lekturę, która wzbudza w nas ogrom emocji i zmusza do refleksji.
Lisa Stromme przybliża nam, daleki i niezrozumiały świat artystów, do którego bez problemu się przeniosłam. W sposób bardzo realistyczny została przedstawiona praca malarza, pociągnięcie pędzlem, kolory, farba, plamy na rękach. Odczuwamy i rozumiemy te wszystkie emocje, tę ulotność chwili, którą w swoich obrazach, artysta stara się nam przekazać.
Romans, który jest tylko na chwilę, bo w życiu malarza jest tylko miejsce na sztukę, to ona jest numerem jeden. Bo artysta na płótno i papier przelewa myśli, uczucia, przeróżne doznania. Tylko malarstwu może poświęć całego siebie, sięgając w głąb swojej duszy. Polecam.
Ta książka od razu urzekła mnie swoją okładką i zachęciła opisem. A że nie spotkałam się wcześniej z tą pozycją, moim marzeniem było poznać ją bliżej ;). Jestem ogromnie wdzięczna Wydawnictwo LeTra, że dali mi szansę na poznanie tej historii. Bo przepadłam bez śladu! ;)😍 A o czym jest dokładnie ta książka i jakie są moje odczucia? O tym przeczytacie poniżej ⬇️⬇️⬇️
Mamy rok 1893. Znajdujemy się w Norwegii, a dokładniej w miasteczku rybackim o nazwie Åsgårdstrand. Mieszkańcy tej miejscowości przygotowują się, aby móc godnie przyjąć bohemę artystyczną oraz nieco zamożniejszych letników. Główna bohaterka - Johanne Lien, jest córką miejscowych. Znana jest z tego, że zbiera owoce dla wczasowiczów i pozuje z nimi malarzom. Stąd jej pseudonim - "Dziewczynka z poziomkami". Wkrótce młoda Johanne dowiaduje się, że matka załatwiła jej pracę. Zostaje służącą u bogatej rodziny - Państwa Ihlenów. Zaprzyjaźnia się również z młodszą córką chlebodawców - żyjącą w swoim świecie Tullik. Wkrótce Johanne zostaje wciągnięta w tajemniczy romans swojej przyjaciółki i bardzo kontrowersyjnego malarza - Edvarda Muncha. Wiąże się to z wieloma kłamstwami, często brutalnymi emocjami oraz poznaniem zupełnie innego, nieznanego dotąd młodej dziewczynie świata artystów. Kiedy jednak malarz prosi służącą swojej muzy, o inne rzeczy niż tylko utrzymanie sekretu o romansie, Johanne musi się poważnie zastanowić. Wie bowiem, że jej decyzja może wywołać poważne konsekwencje... Czy zdecyduje się podjąć ryzyko? Jaką rolę odegra w jej życiu Edvard Munch? Jak potoczą się losy malarza i bogatej Tullik? Czy jest im pisane wspólne, szczęśliwe życie? Jaka rolę odegrają obrazy Muncha oraz wszystko to, co otacza ich dookoła? Na te wszystkie pytania, odpowiedzi znajdziecie zagłębiając się w lekturze.
Ta książka zafascynowała mnie od początku do końca. Miałam wrażenie, że absolutnie zespoliłam się z tą pozycją w jedną całość. To jak Autorka operuje słowem i jakie tworzy obrazy, przyciągało mnie do siebie niczym magnes. Poza tym ta cała feeria barw i kolorów🎨 Czułam podczas czytania każde pociągnięcie pędzlem i plamy farb na rękach. Pisarka sprawiła, że absolutnie przeniosłam się w przedstawiony przez nią świat i wspólnie z bohaterami podążałam za naturą. Bardzo podobało mi się to, że na początku każdego rozdziału pojawił się cytat z Goethego. Dzięki temu mogłam się jeszcze bardziej wczuć w klimat powieści. Dodatkowo Autorka ukazała nam, czym tak naprawdę jest sztuka dla malarza. Malarstwo ukazuje nasze emocje i to pod ich wpływem tworzymy tak wyjątkowe obrazy.
Bardzo przyjemnie również czytało mi się to, że część bohaterów i obrazów istniała naprawdę. Wiem już co istniało/ istnieje rzeczywiście a co było tylko wytworem literackiej fantazji Pisarki. Dzięki tej pozycji, miałam okazję poszerzyć swoją wiedzę z zakresu sztuki oraz poznać atrakcje Norwegii. Być może uda mi się kiedyś osobiście odwiedzić miejsca z tej powieści ;)
Na koniec muszę wspomnieć, że według mnie jak na debiut literacki, ta pozycja jest po prostu wybitna. Autorka w doskonały sposób połączyła fikcję literacką z rzeczywistymi faktami. Stworzyła dzieło, które jak dla mnie również jest sztuką. Jeśli szukacie nietuzinkowych, ciekawych historii, gdzie fikcja przeplata się z rzeczywistymi faktami, a kolory dosłownie czuć podczas czytania, koniecznie sięgnijcie po tę powieść. W moim odczuciu naprawdę warto. Bardzo dziękuję Wydawnictwu Letra za egzemplarz do recenzji i możliwość poznania tej historii. Z wielką radością i całkowicie zasłużenie polecam Wam tę historię i przyznaję 10 ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐/10 punktów!!! 😍❤
Historia miłości ze sztuką w tle. Tak można podsumować tę książkę. To fascynująca opowieść o Johanne, która zbiera owoce dla turystów i pozuje malarzom jako Dziewczynka z poziomkami. Pewnego dnia zostaje odesłana przez matkę na służbę do pobliskiego domu. Między nią a panienką, której ma służyć, Tulik, rodzi się przyjaźń. Młodą damę coraz częściej ciągnie w kierunku domu Edvarda Muncha - ekscentrycznego malarza, uchodzącego za dziwaka, od którego lepiej trzymać się z daleka. Tulik i Munch zaczynają romansować i rodzi się między nimi uczucie trudne do zdefiniowania. Uczucie, które jest wzniosłe, oparte na artystycznych ideach. Johanne stoi w poczuciu obowiązku, aby chronić Tulik. Jednocześnie ukrywa przed rodziną panienki jej codzienne eskapady do domu Muncha. Ta książka pokazuje, jak uzależniająca potrafi być miłość, ile umie wybaczyć i jak różna potrafi być. Napisana pięknym językiem, pełna cudownych opisów opowieść o przyjaźni, przywiązaniu, poświęceniu, miłości i sztuce.
Opowieść miłosna z historią sztuki w tle. Ciekawość sprawiła, że chętnie sięgnęłam po tę książkę. Dodatkowo wychodzą ze swojej strefy komfortu, czytając inne pozycje, możemy powoli odkrywać swoje upodobania czytelnicze. Czasem nie są one tak okrojone, jak nam się wydaje.
Co do sztuki to ja się nie wypowiem, bo nie znam się na tym. Dla mnie dzieło to dzieło i albo mi się podoba, albo nie. Więcej o nim nie jestem w stanie powiedzieć.
Najważniejszą rzeczą, jakiej nie można odmówić tej książce, jest obrazowość słów autorki. Czytając opisy krajobrazu, możemy w pewnym momencie zamknąć oczy i dzięki temu jesteśmy w stanie wyobrazić sobie to miejsce. Najbardziej podobał mi się obraz opisu klifów, które miałam okazję widzieć nie raz, ale super było wrócić pamięcią go tych chwil.
Autorka w powieści pokazała ogromną pasję dziewczyny. Ubrała to w słowa, opisują wszystko po kolei, a my możemy śledzić tę pasję i kibicować jej. A może gdzieś w tym momencie widzimy tam siebie, tworząc, chociażby bookstagram. Przecież to też nasza pasja.
W książce znajdziemy też ogromne nawiązanie do Muncha, artysty-szaleńca, ale nie martwcie się, nie będzie to sucha biografia. Autorka postanowiła pokazać nam inny jego portret niż ten znany całemu światu. Zakazany romans i choroby, z jakimi się zmagał. Nie wszystkie te rzeczy znamy, mimo iż nie interesował nas ten człowiek.
Nie mogę powiedzieć inaczej, niż polecam Wam wieczór z tą książką. Przyjemne pióro, dobra kreacja bohaterów, opisy przepięknych miejsc i dzieł, a przede wszystkim bardzo dobra fabuła. Wciągnie Was w swoje strony i będziecie z niecierpliwością ją śledzić.
Powieść odnosi się do obrazu ,,Krzyk", więc zanim zaczniecie czytać warto go sobie przypomnieć ?
Ciekawi mnie ilu z was interesuje się sztuką? Czy macie może w domu jakieś obrazy znanych ludzi, czy też całkiem przypadkowych autorów, których pędzel was nie interesuje, a jedynie ten jeden konkretny, który nabyliście by po prostu mieć? Czy uważacie, że obrazy do was przemawiają? Czy potraficie wyczuć emocje podczas których zostały namalowane? Przyznam się wam, że wiele osób w moim otoczeniu uważa, że to ze mną jest coś nie tak, gdyż patrząc na dane dzieło jakiegokolwiek malarza potrafię niemal usłyszeć to, co przedstawia. Z jednych rozdziera się krzyk, z innych ból, czasem miłość, ale i bywają takie, gdzie jest ukryta ogromna obojętność, jakby malarz malował na zlecenie, a przy tym mocno się spieszył.
Piszę wam o tym, gdyż podobny wątek odnalazłam w tej książce. Odnalazłam w niej malarzy, którzy dokładnie tłumaczyli co nimi kieruje podczas natchnienia malarskiego. W końcu pozycja powstała na podobieństwo prawdziwych ludzi z czego jedynie kilku było dodanych, byśmy dogłębnie zrozumieli fabułę. Od samego początku poznałam dziewczynkę, która miała się jawić jako główna bohaterka. Bowiem to z jej perspektywy poznajemy całą opowieść. Jednak wciąż nie rozumiałam, dlaczego dwie inne osoby bardziej mi pasowały do tej roli. Niemal cała akcja kręciła się wokół Johanne, jednak to nie jej problemy były tu bardziej wyczuwalne. Historia malarza i jego romansu z młodą Tullik wciąż wychodziła na pierwszy plan i dopiero na końcu książki dowiedziałam się dlaczego. Dawno nie spotkałam tak malowniczej i szaleńczej opowieści, gdzie kolory miłości gryzły się ze sobą powodując prawdziwe i obłąkańcze szaleństwo.
Poznajemy tu historię zwykłej dziewczynki, która kiedyś została namalowana i teraz każdy kojarzy ją tylko z tym obrazem. Podkreślę tylko, że są to czasy z 1893 roku, gdzie to rodzice mieli władzę nawet nad ciałem swoich dzieci. Mimo własnych uczuć i marzeń o malarstwie Johanne będzie musiała pracować u ludzi z wyższych sfer. Zaprzyjaźni się jednak z najmłodszą córką Ihlenów, która wciągnie ją w wir sekretów, kłamstw, romansu, szaleństwa, aż po ukrywanie zakazanych dzieł. Gdzieniegdzie będzie się przeplatało życie rodzinne Johanne, jednak dla mnie było bardziej wątkiem pobocznym.
Każda z postaci głęboko zapadła mi w pamięci, gdyż przedstawiała inne cechy charakteru, tony wypowiedzi i różne zachowania. To prawdziwie poetycka książka, która całkowicie zabrała mnie do siebie. Nauczyła czuć kolorami, wypowiadać się ciałem i słyszeć emocje innych ludzi. Teraz już wiem, że to wszystko jest możliwe, jednak umiejętności jakie wam przedstawiłam posiadają jedynie ludzie wybrani, ci, którzy mają twórczą duszę...
Przeczytane:2024-07-31, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2024, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu 2024, Wyzwanie - wybrana przez ciebie liczba książek w 2024,
Nie jestem wielką fanką sztuki malarskiej, sama nie potrafię malować, co najwyżej mogę tylko kolorować gotowe już rysunki, ale lubię oglądać piękne obrazy i chociaż z nazwiska znam kilku słynnych artystów malarstwa. Po książkę "Dziewczynka z poziomkami" sięgnęłam z powodu jej intrygującej okładki oraz faktu, że ja bardzo lubię... poziomki. W swoim ogrodzie poza sadzonkami ogrodowymi, mam nawet kącik dla tych prawdziwych, aromatycznych leśnych owoców.
Lisa Stromme w swojej opowieści znakomicie połączyła fikcję literacką z autentycznymi bohaterami oraz miłosną przygodę z historią sztuki. Niemal jesteśmy jakby świadkami tworzenia słynnych obrazów świata. Nie jest to może zbyt porywająca fabuła, ale czyta się książkę z dużym zainteresowaniem.
Przenosimy się do norweskiej wioski rybackiej, gdzie latem zjeżdżają się artyści, którzy w pięknej scenerii tworzą swoje obrazy. Hans Heyerdahl od lat wynajmuje dom od rodziny Johanne Lien, nazywaną Dziewczynką z poziomkami. Kilka lat temu artysta namalował ją na obrazie o takim właśnie tytule. Jej matka jest dumna z tego, więc za każdym przyjazdem malarza i jego rodziny wysyła córkę po poziomki do lasu. Dla Johanne nie jest to jednak uciążliwym obowiązkiem, gdyż bardzo lubi je zbierać. Woli taką pracę niż sprzątanie domu...
"Skryłam się w Obrazie, licząc, że ona nie zobaczy, kim się stałam. Czasami wciąż mi się to udawało. Jeśli zamknęłam oczy i pomyślałam o poziomkach, czułam nitki rozdartej sukni łaskoczące moje nagie ramię, kiedy pędzel Herr Heyerdahla omiatał paletę i muskał płótno."
"Ów portret wiernie mnie przedstawiał. Za zlewających się błękitów i żółci wyłaniała się zaniedbana dziewczynka w niechlujnej sukience, której fałdy i załamania pogłębiał cień."
Dziewczyna idąc do lasu niemal zawsze przechodzi obok domu, w którym mieszka inny malarz, lecz matka nie każe jej się tam nawet zatrzymywać a tym bardziej z nim rozmawiać. Tym malarzem jest... Edward Munch. Jednak mimo zakazów matki, coś przyciąga ją do malarza i jego obrazów, które wystawia na swojej posesji na działanie słońca. Johanne marzy o tym, żeby malować. Podziwia artystów i chciałaby sama spróbować. Właśnie od Muncha otrzymuje taką szansę, artysta zauważa jej chęci i talent, więc daje jej farby i płótno mówiąc, żeby przelała na nie swoje uczucia. Musi to robić jednak w tajemnicy przed matką.
"Należy malować to, co zaobserwujemy i zawrzeć w obrazie prawdziwe uczucia. W różnym czasie postrzegamy te same rzeczy inaczej."
Matka chcąc nauczyć dziewczynkę pracy, wysyła ją na służbę do rodziny admiralskiej, która w sąsiedztwie przebywa na letnim wypoczynku. Johanne nie zachwycona tym pomysłem, lecz nie ma innego wyjścia. Dobrze chociaż, że soboty i niedziele będzie mogła spędzać z rodziną.
Zaprzyjaźnia się z najmłodszą córką admirała, co przyniesie jej nie tylko sporo kłopotów, lecz także bardziej zbliży się do Muncha.
O tym artyście chyba większość słyszała, a najbardziej o jego obrazie zatytułowanym "Krzyk". Chociaż proces jego powstawania autorka przedstawiła bardzo realistycznie, to tak naprawdę do końca nie wiadomo, czy właśnie te wydarzenia były dla Muncha inspiracją, ale mnie podobała się taka wersja.
Autorka pokazuje w swej powieści relacje międzyludzkie, normy obyczajowe obowiązujące w drugiej połowie XIX wieku a także opowiada o artyście, który był wyśmiewany, skazany na wyobcowanie, kochający tak naprawdę tylko swoją sztukę.
Myślę, że takie powieści sprzyjają temu, że nawet jeśli komuś nie jest po drodze z malarstwem czy w ogóle ze sztuką, to po lekturze może się chociaż trochę tym tematem zainteresować a nawet wręcz polubić.
"Mieszkając w Norwegii, nie sposób ignorować Edvarda Muncha. To jedna z naszych największych atrakcji turystycznych i zasadniczy element tkanki norweskiej kultury."
Polecam.