Cenzo to prosty rybak usiłujący przeczekać na uboczu do końca wojny. Stara się nie rzucać w oczy, łowiąc ryby w lagunach u północnych wybrzeży Włoch. Pewnego wieczoru w jego sieci zaplątuje się młoda kobieta.
Giulia jest włoską Żydówką, której udało się uniknąć schwytania przez nazistów, zdeterminowaną, by odnaleźć swoją rodzinę. Nieoczekiwane spotkanie tych dwojga sprawi, że Cenzo zmuszony będzie wyruszyć w podróż i chcąc nie chcąc, trafi w sam środek międzynarodowej polityki wojennej…
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2018-07-25
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 304
Tytuł oryginału: The girl from Venice
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Jan Kraśko
Akcja „Dziewczyny z Wenecji” autorstwa Martina Cruz Smitha rozgrywa czy się u schyłku II wojny światowej we Włoszech. Cenzo, były żołnierz, a obecnie rybak, podczas nocnego połowu trafia na ciało pięknej młodej dziewczyny. Wydaje się, że jest martwa, jednak, gdy do łodzi Włocha podpływa niemiecki patrol kobieta w tajemniczy sposób znika. Po odpłynięciu żołnierzy pojawia się ponownie i wcale nie wygląda na martwą. Okazuje się, że jest Żydówką i musi uciekać, w czym Cenzo postanawia jej pomóc.
Książka z początku zapowiadała się bardzo ciekawie i myślałam, że tak będzie do samego końca, jednak z każdym kolejnym rozdziałem gubiłam się w niej coraz bardziej. Pojawiło się w niej za dużo jakichś dziwnych układów, polityki oraz postaci, które moim zdaniem były w całej historii nieistotne i niepotrzebne. Wątek Cenza i Giulii był bardzo ciekawy, jednak trochę było go w tej powieści za mało. Żałuję, że autor go nie rozwinął, gdyż z pewnością książka by na tym zyskała i była po prostu ciekawsza. Minusem jest dla mnie również mało wartka akcja, a książka jest po prostu nudna i ciężko mi się ją czytało. Miałam nadzieję, że będzie to historia miłosna z wątkiem historycznym w tle, ale okazało się inaczej. Wielka szkoda.
Zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądała II wojna światowa z perspektywy innych europejskich państw? Ja też, dlatego właśnie sięgnęłam po „Dziewczynę z Wenecji”.
Włochy, rok 1945. Wojna powoli zmierza ku końcowi, jednak jej symbole nadal są widoczne na każdym kroku. Po godzinie policyjnej nikt nie może przebywać poza domem, oprócz rybaków.
Jednym z nich jest Cenzo Vianello, były żołnierz. Jego życie codziennie wygląda tak samo. Nocami łowi ryby, w dzień śpi, odwiedza matkę i pobliski bar. Nic nie znosi się, żeby jego życie się zmieniło. Dopóki do jego łodzi nie dopływa ciało… ciało młodej kobiety, która nie żyje… Cenzo, zmęczony wojną chce kobietę pochować. Wyławia ciało z wody i płynie dalej. Nieoczekiwanie napotyka nazistowski patrol,a wtedy ciało dziewczyny znika…
Okazuje się, że kobieta wcale nie jest martwa- choć może się to w każdej chwili zmienić, bo jest Żydówką. Cenzo postanawia jej pomóc w ucieczce przed Niemcami. Ten akt dobroci prowadzi go prosto w świat partyzantów, nazistów i złamanych obietnic Mussoliniego.
Lubię czytać książki historyczne, bo wiem, że zawsze dzięki nim poszerzę swoją wiedzę o przeszłości. Książka rozpoczyna się bardzo zachęcająco. Akcja dość szybko się toczy a wraz z nią przelatują nam kolejne strony. Jednak w pewnym momencie lektura robi nudna i ciągnie się jak przysłowiowe „flaki z olejem”. Jest w niej jak na mój gust za dużo polityki i dziwnych układów, których w większości nie rozumiałam. Wątek miłosny, który poruszył autor był też mało rozwinięty. Moim zdaniem Smith nie do końca chyba wiedział na czym skupić główną uwagę. Na miłości czy na politycznych układach? Nie znaczy to również, że książka nie jest interesująca. Dowiadujemy się jak działali włoscy partyzanci, jak do tematu końca wojny podchodził Mussolini, jak toczyło się życie zwykłych ludzi pod koniec kapitulacji.
Podsumowując- trochę zawiodłam na tej książce. Nie ukrywam, że liczyłam na piękną miłość dwójki osób pochodzących z różnych warstw społecznych, którym wojna depcze po piętach, ale może komuś z Was przypadnie ona do gustu?
Martin Cruz Smith, do momentu rozpoczęcia lektury "Dziewczyny z Wenecji", był pisarzem zupełnie mi nieznanym. Okazuje się, że jest on wielokrotnie nagradzanym autorem. Jego książki zyskały na świcie dużą popularność. Tytuły takie jak "Park Gorkiego”, „Plac Komsomolski” czy „Zona” zaliczane są do najważniejszych thrillerów historycznych. Tak jak wspomniałam, nie miałam wcześniej okazji przeczytać jakiejkolwiek książki z dorobku tego autora. Wydana nakładem Wydawnictwa Albatros "Dziewczyna z Wenecji" miała to zmienić. Do jej przeczytania zachęcił mnie tajemniczy opis...
Cenzo jest trudniącym się rybactwem młodym mężczyzną, który nie wymaga wiele od losu. Uwielbia swoją pracę, a do codziennego życia wystarczają mu sieci rybackie, odwiedziny u matki i spotkania z kolegami w pobliskim barze. Nocne połowy przynoszą mu ukojenie w świecie ogarniętym wojną i pozwalają wyciszyć powracające wspomnienia. Jednak pewnej nocy Cenzo niespodziewanie zauważa na powierzchni wody ciało. Okazuje się, że to piękna, młoda kobieta - Żydówka. Rybak wyciąga ją z wody na pokład, a chwilę później zauważa zbliżający się niemiecki patrol. Serce mężczyzny zaczyna bić szybciej, w pośpiechu stara się wymyślić plan działania, by wybrnąć z niekorzystnej sytuacji. Czy niemieccy żołnierze podpłyną do łodzi Cenza? Czy rybakowi uda się przeżyć spotkanie z nimi? A może na łodzi nie ma nikogo oprócz niego, co jeśli wszystko było tylko nocną marą?
"Dziewczynie z Wenecji" postawiłam wysoko poprzeczkę już na samym początku. Liczyłam na wspaniałą lekturę, ponieważ wydawało mi się, że tematyka idealnie wpisuje się w mój gust. Niespokojne czasy, miłość i trudności, które bohaterowie wspólnymi siłami muszą pokonać zwiastowały naprawdę ciekawą opowieść. Na początku tak właśnie było. Po poznaniu głównego bohatera, jego codzienności i zawodu z wielką ciekawością czekałam na rozwój wydarzeń. Jak się okazało nie musiałam czekać długo, ponieważ już przy najbliższej wyprawie na połów zaczęłam się o Cenza martwić - ciało młodej kobiety w wodzie i niemiecki patrol wywołują w czytelniku niepokój. Sytuacja, w której na początku powieści znalazł się główny bohater była zasianą przez autora książki niepewnością, tajemnicą i ciekawością, która spotęgowała zaangażowanie czytelnika i oddanie się lekturze. Odniosłam jednak wrażenie, że Martin Cruz Smith jedynie zasiał w odbiorcach wymienione emocje, a dalsze wydarzenia nie dały podstaw do ich rozwoju. W pewnym momencie zaczęłam odczuwać znużenie, ponieważ wydawało mi się, że wydarzenia zbyt mocno odbiegały od tych, które otrzymałam na początku. Zbyt duża ilość polityki, wojskowości i wątków niepogłębionych wcześniejszym poznaniem określonych sytuacji doprowadziły mnie ostatecznie do zniechęcenia. Przestałam rozumieć zachowanie głównego bohatera, jego działania stały się dla mnie nieracjonalne, a cała historia mocno nijaka. Przykro mi to pisać, ale spodziewałam się po "Dziewczynie z Wenecji zupełnie czegoś innego. Być może to moje nastawienie i wysokie oczekiwania względem książki spowodowały zawód. Sięgnijcie po "Dziewczynę z Wenecji" i podzielcie się swoimi wrażeniami. W końcu ile czytelników, tyle opinii.
Czy Tatiana Pietrowna, słynna i niewygodna dla Kremla dziennikarka śledcza, sama wypadła z balonu swojego moskiewskiego mieszkania, czy ktoś jej...
Akcja powieści Martina Cruza Smitha Plac Komsomolski rozgrywa się we współczesnej Moskwie. Bohaterami są Rosjanie. Główni bohaterowie to: śledczy Arkadij...
Przeczytane:2019-03-10,
Interesuję się prawie wszystkim, co dotyczy II wojną światową. Właśnie. Prawie.
Książka Smith'a to opowieść osadzona w 1945 roku, w wojennych jeszcze Włoszech. To historia rybaka-żołnierza, który podczas swego rejsy trafia na ciało młodej kobiety. Martwe ciało?
Właśnie jednak nie.
Okazuje się, że ciało znika i przybywa w dalszych okolicznościach żywe. Ciekawe?
Giulia jest Żydówką, wyjaśniać nie trzeba, dlaczego udawała martwą.
Książka sama w sobie ma ciekawą fabułę. Niemniej jednak, gdyby było mniej polityki, byłaby super książką. Wydaje mi się również, że fabuła głównych bohaterów rozmywa się. Szczerze powiem, że fajnie byłoby, gdyby lepiej wyjaśniona była ich historia.