„Dziennik przetrwania” to miód na zbolałe serca matek, które co dzień stają do nierównej walki z rzeczywistością. To także przezabawna opowieść o tym, jak w tych warunkach wyjść obronną ręką i przetrwać z pozytywnym nastawieniem i uśmiechem na twarzy.
Sylwia jest matką dwójki dzieci, żoną i kobietą.
Dokładnie w tej kolejności.
W oczach rodziny uchodzi za wszechwiedzącego boga, lekarza rodzinnego, taksówkarza i kucharza. A to wszystko na pełny etat, pięć gwiazdek i w wersji all inclusive.
Czasami zamiast domowej pizzy, która w jej wersji nadaje się tylko jako deska do krojenia, lepiej zamówić albo przygotować mrożoną ze sklepu. I warto pamiętać, że czasem najlepszy lek na ból głowy to nowa torebka albo buty. Albo i to, i to.
Oderwij się od swojej codzienności i zasmakuj zaskakującego życia najbardziej zwariowanej matki na świecie!
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2018-07-18
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 536
Sylwia jest kobietą, która każdego dnia wstaje z uśmiechem na twarzy, pije gorącą kawę i może poświęcić cały poranek na pomalowanie się, ułożenie idealnej fryzury, na naciągnięcie cieniutkich rajstop do pięknej, jasnej sukienki. Nie! Stop! To nie ta bajka...
Sylwia jest przede wszystkim mamą dwójki dzieci, w następnej kolejności jest żoną, a na samym końcu kobietą. Także już można sobie wyobrazić ile ma czasu na bycie tą ostatnią.
Jako matka pracuje w domu na pełen etat, dostępna 24 godziny na dobę, bez możliwości zwolnienia lekarskiego, czy też bez dłuższej chwili na relaks. Przez cały dzień nie ma czasu, aby usiąść bo wciąż ma coś do zrobienia, a jednak po wejściu do jej domu ma się wrażenie, że przed chwilą przeszło przez nie jakieś tornado. Próby gotowania kończą się na tym, że lepiej zamówić coś na wynos i najlepszym dla niej relaksem jest zamknięcie się przed wszystkimi choć na chwilę, ze słoikiem nutelli.
Ta książka jest genialna. Choć mam pewne obawy, czy jest odpowiednia dla osób, które jeszcze dzieci nie mają, jak również nie wiem czy nie" zestresuje" za bardzo kobiety będącej w ciąży. Mnie by z całą pewnością "przeraziła", choć bardziej nie uwierzyłabym w to wszystko o czym czytam, wzięłabym całość z przymrużeniem oka. Lecz jeżeli ktoś ma ogromne poczucie humoru, to nie ma to zupełnie znaczenia na jakim etapie życia się jest. Moim zdaniem jednak najwięcej śmiechu wzbudzi u kobiet, których dzieci mają już co najmniej kilka miesięcy. Wyjątkiem są osoby kompletnie sztywne, nie posiadające za grosz poczucia humoru, a do macierzyństwa i tego wszystkiego co podczas niego się spotyka podchodzą nad wyraz poważnie. Mnie jednak porwała i uważam, że jest to dla mnie najlepsza komedia pośród książek.
Fenomenem tej książki jest to, że ukazuje ona macierzyństwo takim jaki jest. Oczywiście są w niej te momenty, z których po latach można się pośmiać. Wiadomo, że są one tylko wyrywkami z życia, jednak najbardziej zapamiętanymi. Wiele wydarzeń znam ze swojego życia, a niektóre były dla mnie zupełnie nowe, lecz jak najbardziej wierzę, że mogły się komuś przytrafić. W końcu tyle przeróżnych historii się słucha podczas spotkań z koleżankami. Macierzyństwo to czasem czyste szaleństwo! Wszystkie, pięknie ułożone plany co do niego ulatują już w pierwszych dniach po porodzie. I myślę, że najbardziej ułożonym, zdyscyplinowanym i pedantycznym rodzicom również niejedna wpadka czy też śmieszna sytuacja się trafiła, która wcześniej byłaby niedopuszczalna.
Oczywiście ta powieść jest takim potwierdzeniem, że każdej matce zdarzają się różne dziwne sytuacje jak również to, że nie zawsze jest idealnie. Później dzieci dorastają i tęskni się za tym chaosem.
Rozdziały w książce są krótkie, co powoduje iż czyta się ją bardzo szybko. W każdym jest opisana inna życiowa sytuacja, która oczywiście jest kolejną bombą w życiu bohaterów, a przede wszystkim w życiu Sylwii. Postać kobiety autorka stworzyła w sposób tak prawdziwy, że aż czasami szkoda mi jej było. Czasem jej nieporadność w niektórych sytuacjach sprawiała, że miałam ochotę ją przytulić lub mocno nią potrząsnąć. Ale czy nie każdy w życiu miał takie momenty, że aż ręce opadają? Myślę, że każdy, do tego nawet nie trzeba być rodzicem. Każdy ma słabsze dni. Lecz Sylwia szybko po każdej potyczce musiała się otrzepać i iść dalej z uniesioną głową. I udawało jej się. Pomimo wielu błędów nie rezygnowała, walczyła dalej i starała się być jak najlepszą mamą.
Podsumowując muszę napisać, że Małgorzata Mroczkowska stworzyła świetną komedię, taką do której z pewnością jeszcze kiedyś wrócę.
Po przeczytaniu "Dziennika przetrwania" z chęcią przeczytam "Od jutra dieta", tej samej autorki. Liczę na równie udaną komedią i na dużo śmiechu.
biblioteczkamoni.blogspot.co.uk
Życie, szczególne to po czterdziestce, pełne jest niespodziewanych zbiegów okoliczności… Anna wyjechała z Polski dwadzieścia lat temu. Mieszka w...
Iza i Kuba mieli być na zawsze razem. Przy dźwiękach muzyki zrodziła się ich miłość oraz małżeństwo. I ta sama muzyka ich rozdzieliła. Po pięciu latach...
Przeczytane:2018-07-21, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2018,
Sylwia jest matką dwójki dzieci, żoną i kobietą. Dokładnie w tej kolejności. W oczach rodziny uchodzi za wszechwiedzącego boga, lekarza rodzinnego, taksówkarza i kucharza. A to wszystko na pełny etat, pięć gwiazdek i w wersji all inclusive.
Czasami zamiast domowej pizzy, która w jej wersji nadaje się tylko jako deska do krojenia, lepiej zamówić albo przygotować mrożoną ze sklepu. I warto pamiętać, że czasem najlepszy lek na ból głowy to nowa torebka albo buty. Albo i to, i to.
Ale żyję. Jeszcze tu jestem. Jeszcze mam dzieci do wychowania! I muszę jakoś dać sobie radę. Choćby mnie syn chciał tym autkiem policyjnym rozjechać na pół, choćby mi córka posyłała gromy tym swoim wzrokiem, to się nie ugnę.
Zaskoczyła mnie ciekawa, rzadko spotykana forma książki, a nie jest to żaden poradnik. Niekoniecznie trzeba czytać od początku do końca. Równie dobrze można wybrać dowolny rozdział i w ten sposób towarzyszyć głównej bohaterce w roli matki.
Realność tej książki uderza w czytelnika od pierwszej do ostatniej strony. Jestem pewna, że niejedna z Was, drogie mamy, podczas lektury powie: "to przecież o mnie", " tak właśnie zachowuje się moje dziecko".
Wiecie jak to jest - małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duży kłopot. Czysta prawda, wie ten, kto posiada pociechy. Początkowo dziecku wystarcza sucha pielucha i mleko, ale z czasem pojawiają się coraz większe potrzeby, oczekiwania, a nawet roszczenia. Jak zatem im sprostać? Z drugiej strony społeczeństwo ma duże oczekiwania wobec matek. Matka Polka nie ma prawa na nic narzekać, być zmęczoną czy zniecierpliwioną. A sama matka, jakie ma wobec siebie oczekiwania? Czy nie jest dla siebie zbyt surowa, wymagająca? Czy ma czas pomyśleć o sobie? Te i inne pytania mnożą się w trakcie czytania. Małgorzata Mroczkowska daje pewne wskazówki jak postępować z dziećmi w chwili buntu, jak reagować na wścibskich ludzi, ale chyba to my same musimy wszystko przeżyć, doświadczyć na własnej skórze.
Ja nie wiem, jak to jest, że nagle całe społeczeństwo czuje się odpowiedzialne za to biedne dziecko i będzie matce doradzać, jak naszego małego obywatela wychować. I każdy ma swoją koncepcję. A matka musi tego słuchać bez końca.
Autorka nie pomija absolutnie żadnego tematu, problemu wychowawczego, jak również ciąży, porodu i zachodzących zmian w ciele kobiety. Wspomina o towarzyszących jej obawach i rozterkach. W pewnym momencie łapałem się na tym, że chciałabym aby napisała jeszcze o tym czy o tamtym i przerzucając kartki to otrzymywałam. A wszystko to podaje w lekki, zabawny, nierzadko ironiczny sposób. I co najważniejsze, z dużym dystansem. Choć trzeba przyznać, iż niektóre fakty nie dla wszystkich mogą okazać się wygodne. Nie zapomina o naszych matkach i teściowych, które spieszą ze swoimi "dobrymi radami". Pisarka przełamuje wiele tematów tabu i obala pewne mity, jak chociażby omdlenia mężczyzn na porodówce.
O czym jeszcze poczytamy? Każda matka w pewnym momencie potrzebuje chwili dla siebie, wyjścia do ludzi, spotkania z koleżankami, wizyty u fryzjera czy zwykłych zakupów (ale nie tych związanymi z pieluchami i kaszkami). Dziecko daje ogrom szczęścia, ale na pewno choć raz każdą matkę dopada załamanie, zwątpienie, zniechęcenie, frustracja, samotność. Dlatego tak ważne jest, by móc od czasu do czasu pozwolić sobie na odpoczynek, dystans, nabrania sił do dalszego zajmowania się dzieckiem.
Jak się jest matką, człowiek zaczyna cieszyć się z każdej minuty wolności.
Dziennik przetrwania to powieść napisana z humorem, prawdziwa, o codziennym zmaganiu się z byciem matką i niełatwą codziennością. Pamiętajmy, że każdego dnia uczymy się miłości, cierpliwości i tolerancji. To chyba najważniejsza wartość tej publikacji. Zdecydowanie polecam!