Książka, która będzie cię prześladować do końca życia. - ,,Sunday Times"
Najlepszy autor science fiction, jakiego wydała Anglia. - Stephen King.
Billowi Masenowi wydaje się, że ma pecha. Cały świat zachwyca się spektakularnym deszczem meteorów, a on leży w londyńskim szpitalu z porażonym wzrokiem. Gdy jednak zaniepokojony zniknięciem personelu zdejmuje bandaże, okazuje się, że może się uważać za szczęśliwca - tylko on i garstka innych osób wciąż widzą.
Ślepcy skaczą z okien, zapijają się na śmierć. Ci, którzy nie popadli w czarną rozpacz, wyłapują widzących. Szerzy się zaraza. Masen ucieka na wieś, tam jednak na ludzi polują nowi drapieżcy...
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2024-06-04
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: The Day of the Triffids
"Dzień Tryfidów" to niesamowita książka. Jestem zachwycona kreatywnością autora, która pozwoliła mu stworzyć taką historię.
Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia budzicie się i okazuje się, że wszyscy oślepli. Tylko nieliczni nadal widzą, a wśród nich i wy. Niewidomi zaczynają polować na widzących, chcą ich więzić aby pokazywali im gdzie jest jedzenie, gdzie mogą spać. Sami nie umieją funkcjonować. Do tego dochodzi problem Tryfidów - mięsożernych rozumnych roślin, które potrafią chodzić i mają jad, potrafiący zabić człowieka.
To świetne sci-fi. Mimo, że książka została napisana ponad 70 lat temu, czyta się ją doskonale. Ta historia wciąga. Chociaż na pewno nie jest to lekki tytuł.
Autor skłania nas do refleksji nad moralnością. Trzeba stworzyć nowe zasady, kradzież jest na porządku dziennym w końcu jakoś trzeba pozyskać jedzenie. Tworzy się nowe społeczeństwo, przystosowane do nowego stanu rzeczy. Wspomniałam o moralności. Większość ludzi oślepła. Czy zadbalibyście o nich? Wzięlibyście na siebie odpowiedzialność na dziesiątki albo i setki? Jak zapewnić im jedzenie? W końcu się skończą zapasy ze sklepów. Czy może pragnęlibyście zadbać o siebie? Wszystkich nie da się uratować, ale siebie samego jak najbardziej.
To książka, którą po prostu trzeba przeczytać. Zapewnia świetną rozrywkę, daje do myślenia i po prostu jest bardzo dobra. Polecam!
Od dawna fascynowały mnie książki czy też filmy katastroficzne, kataklizmy, ogólnie post-apo i science fiction, choć bardziej w filmach uwielbiałam te emocje.
Dlatego też z przyjemnością pokazuje Wam dzisiaj książkę ,,Dzień Tryfidów" Johna Wyndham, która jest moim zdaniem klasyką gatunku post-apo, ale nie tylko ona jedna zresztą.
Czy ktoś z Was już czytał albo ma w planach?
Świat stworzony przez autora zaskakuje, a główne motto brzmi: co zrobić, żeby przeżyć. Bohater tej książki imieniem Bill będzie musiał zmierzyć się z tym zadaniem, jakże trudnym, gdyż będzie miał wielu różnych przeciwników. Ucieknie od jednych, będzie musiał zmierzyć się z kolejnymi. To obraz zagłady, na którą zapracowali sobie ludzie.
Historia ta ma już wiele lat i to widać choćby w języku, jakim posługuje się autor. Z całej książki najbardziej rzuca się w oczy świat wykreowany przez autora. Widać, że skupił się w 99% na tym i na zagładzie. Bohaterowie są bardzo przezroczyści. Są, bo są, ale nie wnoszą nic szczególnego, przynajmniej to są moje odczucia. Odgrywają jedynie przypisane role. Mimo to czyta się ją przyjemnie. Apokaliptyczny obraz świata przeraża, budzi wiele emocji.
Jest to na pewno książka, która pozostawia nam przestrzeń na rozmyślanie, która wywołuje ciarki na plecach, a to mi wystarczyło, aby stwierdzić, że książka jest warta przeczytania.
#współpracabarterowa
Wyobraźcie sobie świat, w którym nagle 99% ludzi traci wzrok. Brzmi przerażająco, prawda?
Bill Mason uważa się za pechowego człowieka, gdy omija go spektakularny pokaz świetlny przedziwnych meteorów, a wszystko to przez operację oczu. Jeszcze nie wie, że tak naprawdę jest w gronie szczęśliwców. Zaniepokojony przedłużającą się nieobecnością personelu i specyficznym brakiem zgiełku ulicznego dochodzącego zza okna, sam zdejmuje bandaże... i odkrywa, że jest jednym z garstki, którzy nie oślepli.
To naprawdę straszna książka! Rozwój sytuacji śledzimy z perspektywy Billa. Szok i poczucie osamotnienia. W dosyć szybkim czasie doszło do totalnego chaosu! Oślepieni ludzie błądzący po omacku ulicami w poszukiwaniu pożywienia. Nie wszyscy sobie z tą nagłą ślepotą radzą, popełniają samobójstwa lub zapijają się. Hordy niewidomych robiące z widzących niewolników...
To przerażające jak krucha jest cywilizacja. Z jaką łatwością pierwotne instynkty przejmują przewagę nad zdrowym rozsądkiem. Jak szybko stajemy się sobie wrogami mając odpowiednie po temu warunki.
Po globalnej ślepocie powstają różne typy społeczności, które radzą sobie inaczej. I są zmuszeni walczyć nie tylko z innymi grupkami dążącymi do władzy, ale także z enigmatycznym, nieznanym wrogiem...
Ludzie muszą się nauczyć żyć na nowo. Na widzących spada wielka odpowiedzialność, ich moralność jest kwestionowana. Czy pozostawić niewidomych samych sobie? Codzienna walka o przetrwanie, i czy da się w takich okolicznościach zachować ludzkie odruchy? Nowa rzeczywistość jest przygnębiająca i mroczna.
Przyroda szybko obejmuje wielkie miasta w swe władanie, zielsko się pleni... Rozpadające się budowle w pył, ulice zawalone autami, gnijące trupy... Opuszczone miejsca mają niepokojący klimat!
Skłania do refleksji, jak sami byśmy się w takiej sytuacji zachowali? Czy jest nadzieja dla ludzkości? I czym są tytułowe tajemnicze tryfidy? Przekonajcie się sami! Ta książka jest nieodkładalna! Jedna z lepszych postapo jakie czytałam! Zostaje w głowie na dłużej. Po prostu uwielbiam ją!
Opowiadania przedstawione w niniejszym tomie stanowią fascynującą lekturę nie tylko dla miłośników science fiction. Znakomite chwyty kompozycyjne, intrygująca...
,,Perfekcyjnie pomyślana i skonstruowana powieść klasycznej ery science fiction" - ,,The New York Review of Books" Ojciec Davida Strorma nie może ścierpieć...
Przeczytane:2024-09-02, Ocena: 6, Przeczytałem,
"Dzień Tryfidów" to powieść, która mimo tego, że ma już swoje lata, zestarzała się naprawdę dobrze. Autor bardzo umiejętnie operuje słowem, tworząc niesamowity klimat już od pierwszych stron. Choć niejednokrotnie budził we mnie grozę, to też przyciągał po więcej.
Przedstawiono tu intrygującą wizję - niemal cała ludzkość utraciła wzrok, tylko nieliczni go zachowali (w tym nasz główny bohater), a społeczeństwo (tutaj w wielkiej Brytanii) musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jak można się spodziewać - nie wszystkim się to udaje. Są tacy, którzy nie mogą pogodzić się z nowymi warunkami, są tacy, którzy padają ofiarą innych, a czasem obłędu.
Na dodatek, jakby tego było mało, tajemnicze i inteligentne rośliny wyczuwają, że osłabiona ludzkość nie jest w stanie ich kontrolować tak jak dawniej, więc wyruszają na żer... Gdyż wcale nie są to milutkie roślinki. Tryfidy posiadają silną truciznę, którą kierują w stron twarzy człowieka, by jak najszybciej go obezwładnić.
No i właśnie to tytułowe tryfidy były elementem, od którego najczęściej powiewało mi grozą ?
Bardzo podobało mi się to jak autor przedstawił nam swoją historię. Z jednej strony jest to indywidualna wędrówka głównego bohatera po nowej rzeczywistości, ale z drugiej przedstawiony został też ogólny obraz nowo powstałych społeczności i ich sposobów na radzenie sobie z katastrofą.
Jedyne co mi przeszkadzało to wymienione na początku przyczyny tejże katastrofy, wydawały mi się strasznie niewiarygodne i słabo uzasadnione. Pod koniec trochę się wyjaśnia, ale dla mnie nie w pełni i niestety nie wymazało też wcześniejszego poiryrowania.
Czy mimo wszystko polecam tę historię? Jak najbardziej! Oczywiście, że tak, bo jej plusy zdecydowanie przeważają nad minusami. Przynajmniej moim zdaniem. Na długo zostanie mi ta książka w pamięci i chyba nawet trafiła do grona moich ulubieńców sci-fi!?