Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2013-10-31
Kategoria: Inne
ISBN:
Liczba stron: 416
To dziwna książka,chwilami dość niepokojąca,w której trudno rozróżnić co jest rzeczywistością,a co fikcją.Oparta jest na rosyjskiej bajce o Śnieżynce,czyli dziewczynce upepionej ze śniegu przez niemłode bezdzietne małżeństwo.Różne wersje tej bajki poznaje czytelnik wraz z zagłębianiem sie w lekturę.W sumie nie fabuła jest tu najważniejsza.Mnie uwiodły opisy Alaski z początku dwudziestego wieku.Krainy,której rytm wyznaczają pory roku i dzika przyroda zz rozmaitościa zwierząt.To miejsce,które albo zahartuje jego mieszkańców,albo ich pokona.inna opcja nie występuje.Trudno przetrwać w miejscu,w którym niedobór światła przez długą część roku i mroźna aura odbiera chęć do życia i powoduje stany depresyjne zwane przez mieszkańców snieżną gorączką.Podstawowym zajęciem pozwalającym na utrzymanie się jest uprawa roli i łowiectwo. Głównymi bohaterami sa starzejący się Jack i Mabel,wieloletnie małżeństwo,które przeniosło sie z Pensylwani uciekając przed żałobą po stracie dziecka.Trudy życia na Alesce oddalają ich od siebie,każde samodzielnie próbuje zmagać się z własnymi demonami.Obydwoje są osamotnieni i z trudem wiążą koniec z końcem.Pewnego dnia postanawiaja ulepić bałwana ze śniegu,nadając mu żeńskie rysy.W kilka dni później spotykają niezwykłą dziewczynkę,samotnie mieszkającą w leśnych ostępach...Trudno powiedzieć kim tak naprawdę jest Faina,w jaki sposób udaje jej się samotnie przeżyć,gdzie podziewa się podczas długich nieobecności u Mabel i Jacka...Pozostaje ona zagadką do samego końca książki,któe zresztą można różnie interpretować.Książka jest głównie opisowa,mało jest tutaj dialogów,a bohaterów poznajemy przede wsystkim po jego przemyśleniach,sposobie życia i stosunku do innych.
Książka składa się z trzech części.pierwsz opowiada o pierwszych dwóch latach pobytu małżeństwa na Alasce.nie sa to dla nich łatwe czasy,fabuła toczy sie dość wolno.Druga cześć to przeskok o sześć lat,Faina jest już dorastającą dziewczyną,o której względy stara się Garreth,syn sąsiadów Mabel i Jacka.Trzecia część książki jest epilogiem,którego fabuła ma miejsce po kilkuletnim przeskoku.
Poobała mi sie kreacja bohaterów.Każdy z nich jest odmienny,tak kobiety jak i mężczyźni ukazani są z różnej perspektywy,w odmienny sposób próbują odnaleźć się w nowej dla nich sytuacji;są dopracowani i nie sa idealni.Są zwykłymi,ciężko pracującymi ludźmi,z wadami i zaletami.
Zakończenie jest niejednoznaczne,każdy czytelnik może sam sobie dopowiedzieć co właściwie się stało.
Ja na zakończenie chciałabym zamieścić dwa krótkie cytaty,które w twj książce znalazłam
Do wiary w cuda rozumienie było jednak zupełnie zbędne. […] Aby w coś uwierzyć, należało zaprzestać poszukiwania wyjaśnień i skupić się na ochranianiu tej iskierki wiary, nim prześliźnie się nam przez palce.
I jeszcze:
Życie zawsze miota nami na różne strony. Ale na tym właśnie polega przygoda: nie wiesz, jak to się skończy i dokąd zajdziesz. Ktokolwiek mówi, że życie jest czymś innym niż tajemnicą, okłamuje samego siebie.
"Sięgnęła do kieszeni sukienki i wyjęła złożoną ulotkę.
Czerwiec 1918. Alaska, Nasz Nowy Dom.
- Chcę tam - powiedziała.
- Do domu?- zapytał.
- Nie - odparła, pokazując mu reklamę. - Na północ". - Eowyn Ivey
Czasami, aby odzyskać wewnętrzny spokój, nie pozostaje już nic innego jak tylko uciec. Porzucić miejsce pełne wspomnień, zostawić za sobą ludzi związanych z przeszłością i po prostu odejść. Bez oglądania się za siebie, bez wątpliwości, bez rozległych pożegnań i wyjaśnień. Tylko w ten sposób, odgradzając grubym murem to co było, będzie można zacząć od nowa. Bez względu na opinię otoczenia, które się pozostawiło. Myślę, że dopiero wówczas, opierając się plecami o jeszcze pachnącą zaprawą murarską ścianę, można wziąć głęboki oddech i uspokoić myśli tym, że wszystko zostało za nami. Spojrzeć na otaczający nas świat z nowej perspektywy. Teraz jestem tylko ja. Bez przeszłości. Ruszam w nową podróż. Ostatnią rzeczą, jaka pozostaje przed zrobieniem pierwszego kroku ku nowemu jest zadanie pytania osobie stojącej obok: "Pójdziesz ze mną?".
Jack i Mabel dobiegali już 50-tki, gdy spakowali swoje rzeczy i wyruszyli na poszukiwanie swojego nowego domu na Alasce. Oboje szukali czegoś, czemu mogliby nadać sens i co mogliby nazwać swoim dziełem. Oboje potrzebowali zmian. Oboje pragnęli wypełnić czymś pustkę w ich życiu. Dawno, dawno temu przez chwilę byli rodzicami, przez moment byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Ale dziecko nie przeżyło. Żal natomiast żył w nich przez cały czas i zabijał w młodych ludziach wszystko, co dobre. Radość i bliskość znikały. Punktem zwrotnym miała być Alaska. Zamieszkali w wybudowanym przez Jack'a domu, chcieli uprawiać niechętną do współpracy alaską ziemię. By ją pozyskać, Jack spędzał dnie na karczowaniu drzew. Mabel sprzątała i gotowała. I tak dzień za dniem. Oboje skupieni na swoich obowiązkach. Niby blisko, jednak ciągle daleko od siebie. Nie tak to sobie wyobrażała. On również. I wtedy spadł z nieba śnieg.
Ich pierwszy śnieg na Alasce. Nie mieli jeszcze pojęcia, z jak ciężkim i zimnym czasem się to wiąże. W tamtym momencie znów byli młodzi. Bawili się śniegiem, rzucali śnieżkami. Aż w końcu postanowili ulepić dziewczynkę. Miała słomiane włosy, niebieski szalik, rękawiczki. Była urocza. Małżonkowie wycieńczeni zabawą, szczęśliwi położyli się spać. Tak brakowało w ich wspólnym życiu chwili czystej, beztroskiej, spontanicznej radości. Rano jednak nie było już śniegowej figurki. Nie było też rękawiczek i szalika. Pozostały tylko ślady małych stóp. A później pojawiła się ona. Prawdziwe dziecko w niebieskim płaszczyku. Z początku nieśmiało. Z daleka. Z czasem coraz bliżej. W końcu postanowiła wejść do domu, uciekła jednak szybko, było w nim zbyt ciepło. Faina przychodzi przez całą zimę. Jednak wraz z odejściem śniegu, odchodzi i ona. I dzieje się tak co roku. Mabel pojawienie się dziewczyny wiąże z rosyjską baśnią, którą w dzieciństwie opowiadał jej ojciec. Nie dzieli się z nikim swoimi podejrzeniami. Boi się, że jeżeli to prawda, że to działanie nieznanej jej magii, a dziecko jest Śnieżynką, to pewnego dnia - jak w baśni - może od nich odejść. Jej mąż poznaje fragment historii przeszłości dziewczyny. Musi jednak przysiąc, że nikomu nic nie powie.
"Cóż za tragiczna opowieść! Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego baśnie dla dzieci są tak przerażające. Chętnie zmieniłabym zakończenie na takie, w którym wszyscy żyli długo i szczęśliwie. W końcu możemy to zrobić, prawda, Mabel? Możemy wymyślać swoje zakończenia i przedkładać radość na smutki?" [s.154].
"Dziecko śniegu" to piękna opowieść o surowym życiu na Alasce, pośród dzikiej przyrody, dzikiej zwierzyny, gór, lasów i śniegu. Opowieść o ponownym odnajdywaniu się dwójki ludzi, ciężkiej pracy, nowym życiu i głębokiej wierze w to, że zmiany są możliwe w każdym wieku. To opowieść o śniegu, który co rok przynosi małżonkom chwile radości w postaci córeczki. Pamiętam z dzieciństwa baśń o Śnieżynce. I w zasadzie, po przeczytaniu tej pełnej śniegu i zimna powieści, nie potrafię powiedzieć, czy Faina była prawdziwa, czy jednak nie. Być może chodzi właśnie o to, by samemu wybrać, w co chce się wierzyć bardziej.l
owca-z-ksiazka.blogspot.com
To książka która wprowadza czytelników do magicznego bajkowego świata.Ta pełna spokoju i ciepła opowieść w zimowej scenerii Alaski poruszy niejedno serce i wzruszy do łez. Mabel i Jack w przypływie spontaniczności z radością lepią dziewczynkę ze śniegu. Nazajutrz spostrzegają, że nie ma szalika i czapki a na śniegu widoczne są ślady małych stóp. Do kogo należą i czy właścicielka wniesie znów radość w ich życie i na jak długo...
Nie lubię zimy...ale kiedy zobaczyłam w księgarni na półce "Dziecko śniegu", nie mogłam się powstrzymać...
Kiedyś uwielbiałam czytać baśnie i to właśnie na nich się wychowałam. H.Ch. Andersen, bracia W. i J. Grimm, większość baśni tych mistrzów pióra znałam niemalże na pamięć, czytając je z ogromną pasją i zaciekawieniem. A później? Później dorosłam i przestałam po nie sięgać. Całe szczęście w moje ręce trafiło „Dziecko śniegu” debiutującej pisarki Eowyn Ivey.
Jak już wspomniałam nie lubię zimy...ale okładka książki tak mocno mnie zachwyciła, że bez zastanowienia ją kupiłam.
"Dziecko śniegu" to opowieść o pragnieniu miłości i szczęścia inspirowana starą rosyjską baśnią.
Jack i Mabel zawsze marzyli o dziecku. Szukając ukojenia, przeprowadzają się na Alaskę. Chcą rozpocząć życie od nowa, z dala od ludzi. W jednej niesamowitej chwili beztroski lepią ze śniegu postać dziewczynki. Kiedy budzą się następnego ranka, figurki już nie ma. Dostrzegają jedynie ślady niewielkich stóp oraz postać dziecka znikającą między drzewami.
Gdy dziewczynka pojawia się w ich domu, oboje pragną poznać jej tajemnicę i obdarzają ją gorącym uczuciem. To spotkanie odmienia ich życie na zawsze.
Subtelna i niepokojąca książka, w której rzeczywistość przeplata się z baśnią, a niepewność z wiarą w cuda.
To ten rodzaj powieści, która natychmiast w ciebie wrasta, i chcesz, by twój najlepszy przyjaciel ją przeczytał, byście mogli o niej porozmawiać.
„Życie zawsze miota nami na różne strony. Ale na tym właśnie polega przygoda: nie wiesz, jak to się skończy i dokąd zajdziesz. Ktokolwiek mówi, że życie jest czymś innym niż tajemnicą, okłamuje samego siebie.” Str. 308.
„Dziecko śniegu” E. Ivey porywa od pierwszych stron, momentami, aż zapiera oddech, ale daje również ukojenie, zwyczajnie uspakaja i pozostawia niedosyt, bowiem chciałoby się jeszcze więcej tych niezwykłych i magicznych przeżyć. Gorąco zachęcam do jej przeczytania, w moim odczuciu jest to wspaniała, głęboka i bardzo mądra powieść.
Autorka stworzyła niezwykłą powieść, w której ukazała nam magiczną i subtelną krainę, wykreowała fantastyczne i nietuzinkowe postaci i mimo tej magii oraz niezwykłości każdy z nas może wiele wynieść z tej historii. Książka skłania do wielu refleksji, nie tylko nad otaczającym nas pragmatycznym światem, wskazuje wartości najwyższe, o które tak trudno w obecnych czasach.
"Dziecko śniegu" sprawiło, że podczas czytania wręcz kochałam zimę, z jej kart po prostu wieje chłodem a mróz szczypie w niecierpliwe palce, które chcą jak najszybciej przerzucić kolejną stronę.
Dziś stoi dumnie u mnie półce, przeczytałam ją już dwa razy i z pewnością jeszcze kiedyś powrócę na Alaskę gdzie każdego dnia robi się coraz zimniej i wiatr przenika człowieka aż do kości.
Przeczytane:2016-12-01, Ocena: 6, Przeczytałam, Debiut powieściowy,
Debiut autorski Eowyn Ivey to przepiękna, tajemnicza historia oparta na motywach rosyjskiej opowieści o Śnieżynce, utrzymana w baśniowej konwencji, która przenosi nas w surowy klimat Alaski, gdzie już z początkiem listopada pojawia się pierwszy śnieg. Jack i Mabel przez wiele lat starali się o dziecko, niestety bez powodzenia. Ich jedyne, upragnione maleństwo urodziło się martwe, a rozpacz i trauma po tym wydarzeniu zmusiła ich do opuszczenia dotychczasowego życia w gwarnym mieście i przeniesienia się do miejsca na uboczu, gdzie własnymi rękami mogliby zacząć wszystko od nowa. Zdecydowali się na Alaskę, gdzie trudne warunki życia i próba okiełznania przyrody pozwoliła im nie myśleć o stracie. Życie w surowym klimacie, w sporej odległości od najbliższego miasteczka okazało się dużym wyzwaniem, często ponad siły, ale Jack i Mabel dzielnie znosili trudy, na jakie sami siebie skazali. Przy wsparciu i pomocy najbliższych sąsiadów udało im się przetrwać najgorsze okresy zwątpienia i załamania. Choć sami się do tego nie przyznawali, marzenie o dziecku ciągle żyło w ich sercach. Kiedy pewnego listopadowego dnia spadł pierwszy śnieg Mabel i Jack powitali go z ogromną radością. W swojej euforii ulepili przed domem śniegową dziewczynkę, której podarowali szalik i rękawiczki. Kiedy następnego ranka po bałwanku został tylko niewielki stożek śniegu, a szalik i rękawiczki zniknęły oboje nie wiedzieli co o tym sądzić. Tym bardziej, ze coraz częściej w okolicy ich domostwa, na skraju lasu zaczęła pojawiać się dziewczynka w brązowej czapce, niebieskim płaszczyku, z szalikiem i rękawiczkami, które wcześniej otrzymała śniegowa figurka.
Oboje małżonkowie spragnieni potomstwa zainteresowali się dzieckiem, a Mabel zaczęła porównywać tę sytuację do wydarzeń ze starej rosyjskiej baśni, którą przed laty czytał jej ojciec. Kim była tajemnicza dziewczynka o niespotykanym imieniu Faina – elfem, leśnym skrzatem, wytworem ich wyobraźni, czy prawdziwą ludzką istotą zamieszkałą gdzieś w głębi lasu?… W dzisiejszych, zabieganych czasach tego rodzaju magiczne, baśniowe opowieści są bardzo pożądane. Pozwalają przenieść się w zupełnie inny wymiar, wyciszyć i delektować ulotną, zwiewną mgiełką taką, jaką ofiaruje nam autorka w powieści „Dziecko śniegu”. Problemy zwykłych ludzi, ich troski i zmartwienia w połączeniu z głęboką wrażliwością, empatią i miłością zmuszają do zastanowienia nad tym co istotne. Moim zdaniem nie ma lepszej lektury na przedświąteczny czas. Jestem przekonana, że powieść Eowyn Ivey jest w stanie zauroczyć każdego i zmiękczyć serce niejednego twardziela. Sięgnijcie po nią, a wsiąkniecie na dobre.
Polecam.