Dzieci. Nie mają prawa głosu. Nie mają wyboru. Dorośli posyłają je do najcięższych prac. Nikogo to nie dziwi.
W kominie jest ciemno, duszno i gorąco. George jest mały, a tylko takie dzieci mogą pracować jako czyściciele kominów. Pod sobą ma czarną otchłań. Zapiera się gołymi piętami o cegły. Pełznie w górę. Do światła. Wyciąga rękę ze skrobaczką… Nagle wszystko znika. Nie słyszy własnego krzyku. Nie słyszy głuchego odgłosu, z którym jego ciało uderza o palenisko.
Łysa Patience pcha swój wózek kopalnianym tunelem. Dziewczynka boi się bicia, a daje radę szybko przesuwać wagonik z węglem, tylko jeśli wciśnie w niego obie ręce i czubek głowy. Włosy wytarły się tam zupełnie i została tylko goła skóra. Ośmioletni William już czeka przy swoich drzwiczkach. Przepuści wózek i zamknie je najszybciej, jak potrafi. W tych prymitywnych warunkach wentylacja jest kluczowa. Inaczej trujące gazy zabiją wszystkich w kopalni. Po pracy będzie chciał wrócić na górę. Zabłądzi.
Świat, jaki znamy, wymyślili wizjonerzy, inżynierowie, genialni naukowcy. Ale zbudowały go małe dzieci. Od Londynu, przez pełną fabryk Łódź, aż po ludne miasta Indii maluchom odbierano dzieciństwo, szansę na edukację i normalny dom. Ich praca była tania, a utrata zdrowia i życia – akceptowalna.
Katarzyna Nowak, laureatka konkursu „Książka historyczna nie musi być nudna” pod patronatem prof. Normana Daviesa, przenosi nas do czasów, gdy życie dziecka było warte tyle, ile przemysłowiec był gotów zapłacić za jego pracę. Bardzo niedużo. Działo się to w Anglii. Działo się w Polsce. I dziś, choć nie chcemy o tym słuchać, dzieje się nadal w wielu miejscach świata. Być może także korzystasz z pracy ich rąk.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2019-06-05
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 352
Dzieci - wyczekiwane, kochane, hołubione, z dumą prowadzone pierwszy raz do szkoły, taki obraz dzieciństwa został w pamięci większości z nas. Wiadomo, czasem było gorzej, jednak dzieciństwo to okres beztroski, lenistwa, dobrej zabawy i szczęścia.
Dzieci - wykorzystywane, bez możliwości głosu, bite, poniżane, bardzo często nie dożywające dorosłości - tak wyglądało dzieciństwo tysięcy dzieci w XVIII, XIX i na początku XX wieku.
Tak różne obrazy, które współcześnie nie mieszczą nam się w głowie. Jak bardzo zmieniło się postrzeganie dzieci na przestrzeni tych kilku wieków? Nie mogłam przejść obojętnie obok tej książki, byłam niezwykle ciekawa, czego dowiem się podczas lektury? Czy pisarka spełniła moje oczekiwania?
Sieroty, dzieci biedaków, tysiące których los był przesądzony od pierwszych dni. Praca od bladego świtu do późnych godzin nocnych, na najtrudniejszych stanowiskach - w kopalni, jako czyściciele kominów, służące, w przemyśle włókienniczym... Wielu z nich ginęło przy pracy, wielu było katowanych przez nadzorców, godziny pracy w nienośnych warunkach krzywiło nogi, kręgosłupy i tworzyło niezliczone kalectwa. Nieliczni dożywali do dorosłości, jeszcze mniej spisywało swoje historie dla współobywateli i potomnych. To właśnie świadectwa tych nielicznych stały się podwaliną książki o którą pokusiła się Katarzyna Nowak.
Książka podzielona została na rozdziały, a każdy z nich opowiada o innym dziecku i o innej profesji. Autorka pozwoliła sobie na sfabularyzowanie opowieści swoich bohaterów, dzięki czemu stają się oni nam bliżsi, a ich historie bardziej nas dotykają. A opowieści zawarte w poszczególnych rozdziałach są naprawdę wstrząsające, a może są najzwyczajniejsze, tylko dla nas, współczesnych ludzi, nie mieszczą się w głowach?
Chłopcy i dziewczynki, które czyszczą kominy - wchodzą do gorących pieców, wspinają się na samą górę krztusząc się sadzą, a czasami spadając z wysokości i już się nie podnosząc. Praca w kopalni, w całkowitych ciemnościach, w ciasnym, dusznym, maleńkim korytarzu, w którym dorośli by się nie zmieścili, pchanie wózków ważących ciężkie kilogramy. Sprane, zniszczone ręce, całkowity brak wolności, poświęcenie dla rodziny, dla dzieci, gdzie się pracuje. Godziny pracy, opieki nad dziećmi, zakaz wolnego, a wynagrodzeniem często był kąt przy kuchni i posiłek. Żebractwo, kradzieże, wymuszane przez dorosłych. Praca w fabrykach - szybka, niebezpieczna, ból pleców, rąk, nieznośne godziny i lata. A maszyny potrafią zabić. To tylko niektóre obrazy, które autorka pokazuje w swojej książce.
Wiek przemysłu, wiek pary, wiek elektryczności - wielka rewolucja, która dokonywała się rękami najtańszych, najmniejszych i najbiedniejszych, ich potem, krwią i śmiercią. Nikt nie był zdziwiony, że dzieci pracują, ciężką, czasami niewolniczą pracą. Nikt nie był oburzony biciem, katowaniem, przemocą. Byle normy były wykonane, byle praca szła do przodu, bo cała Europa potrzebowała wtedy coraz więcej - węgla, produktów fabrycznych.
Autora w swojej książce kilkakrotnie wskazuje współczesną pracę dzieci. Kiedyś Europa była przyzwyczajona do takich działań, dziś nie dziwią nas dzieci pracujące w Azji. Niewiele osób się tym przejmuje, w myśl zasady: "czego oczy nie widzą...". Między wersami książki wyłania się też obraz nas: dorosłych - i obłudy, którą również współcześnie praktykujemy. Jeśli czegoś nie widzimy, to nas nie dotyczy. Lubimy pomagać małym, słodkim dzieciom, ale te obdarte, które proszą nas o pomoc, najczęściej przepędzamy.
"Dzieci rewolucji przemysłowej" to książka, która może otworzyć oczy na tragedię dzieci. Obrazy, które wyłaniają się z kart historii wzbudzają grozę, bunt i przerażenie. Historie dzieci, nielicznych postaci, które opowiadają historię całych pokoleń biednych i bezdomnych maluchów, pokazują wiek przemocy, braku wrażliwości i wiecznego wykorzystywania. To mocna książka, dzięki beletrystycznej formie przekazu, jeszcze bardziej dotyka czytelnika i na długo zostaje w pamięci. Jest to zdecydowanie historia, którą warto poznać.
"Dzieci rewolucji przemysłowej"
Od najmłodszych lat dzieci w XIX wiecznej Anglii są wykorzystywane do najcięższych prac. George jest czyścicielem kominów, William pracuje w kopalni, Elizabeth zarabia jako służąca i niańka, Charlie jest garncarzem. Wszystkie te dzieci są bardzo biedne, pochodzą z wielodzietnych rodzin. Wszystkie te dzieci muszą tylko dobrze pracować, nie liczy się nic wiecej, nie ma mowy o zabawie, czasie wolnym, są tylko łzy, bicie i ciężka praca.
To, co przeżywały te dzieci w epoce wiktoriańskiej nie mieści nam się w głowach, choć niestety nawet teraz w XXI wieku dzieci w różnych częściach świata nadal są wykorzystywane do pracy ponad ich siły.
Polecam przeczytać tę książkę.
Napisana w bardzo przystępny i ciekawy sposób historia dzieci w Anglii w czasach rewolucji przemysłowej XIX wieku. Każdy posiada jakieś tam informacje na ten temat, wiadomo, że aby rodzina z biedniejszej klasy społecznej mogła przeżyć, każdy musiał pracować. Ta praca jednak często przyjmowała formę wyzysku i niewolnictwa. I to od, dosłownie, najmłodszych lat. Już kilkuletnie (3-4) dzieci nadawały się do jakichś czynności, i były bez skrupułów wykorzystywane, przymuszane do posłuszeństwa i to często biciem. Czasem nawet dzieci wręcz sprzedawano. Nawet jeśli jakieś umarło - cóż, zawsze można urodzić nowe. Autorka zabiera nas na "wycieczkę" do kopalni, w której pracują dzieci, do zakładów włókienniczych, ceramicznych, do domów bogaczy, byśmy razem z niedożywionymi chłopcami przedzierali się przez wnętrze kominów, albo razem z młodymi dziewczynkami zajmowały się domem i dziećmi pań z klasy "wyższej". Walka o prawa tych dzieci zajęła dziesięciolecia, stopniowo "poprawiając" standard ich życia i warunki pracy. Osobiście wciąż nie wiem, czy wynikało to ze współczucia dla tych dzieci, czy z czystego pragmatyzmu - takie wyniszczone za młodu dziecko nie będzie się już nadawało do pracy w wieku dorosłym. Autorka podkreśla jednak, że w dzisiejszych czasach wcale nie jest lepiej, tyle, że nie dzieje się bezpośrednio przed naszymi oczami, więc udajemy, że to nie ma miejsca.
Ogólnie rzecz biorąc - szczerze polecam. Jest to spojrzenie na rewolucję przemysłową z zupełnie innej strony i pokazanie, jaką cenę niektórym przyszło za to zapłacić. Oprócz tego styl autorki sprawia, że pozycję czyta się lekko i szybko, mimo tematyki.
Tomik zawiera utwory przepełnione wiarą, pokorą i miłością. Wiersze powstawały w emocjach, w momencie natchnienia, czasami zupełnie niespodziewanie,...
Zbiór wierszy warszawskiej poetki Katarzyny Nowak, autorki wydanego wcześniej debiutanckiego tomiku "W stronę cienia" (2011). Wiersze - liryki refleksyjne...
Przeczytane:2020-03-04, Ocena: 4, Przeczytałam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu - edycja 2020, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2020, 12 książek 2020, 26 książek 2020, 52 książki 2020,
Tym razem zamówiłam z bibliotece „Dzieci rewolucji przemysłowej”. Miałam ją w planach od dłuższego czasu. Od zawsze uwielbiałam serie tych książek. Literatura faktu to książki, które zdecydowanie najbardziej lubię czytać. Wydaje się, że budowanie współczesnego świata było kolorowe. Mało mówi się o dzieciach, które miały w tym swoj ogromny udział. Poprzez cierpienie, prace ponad siły i płacąc najmłodszym marne grosze tworzyła się siła świata. W książce poznajemy dzieci, które nie miały wyjścia i musiały poświęcać swoje zdrowie i życie dla Korony Brytyjskiej. Dopiero królowa Wiktoria zainteresowała się ich losem. Praca w kopalni, czyszczenie kominów czy garncarstwo to najpopularniejsze zawody dla małoletnich. Czyta się ze smutkiem, że coś takiego miało miejsce. Ale czy na pewno miało? W Bangladeszu, Kambodży czy Kongo dzieci w dalszym ciągu są standardową siłą roboczą. Konsumpcjonizm trwa w najlepsze. A cierpią na tym najmłodsi... To reportaż historyczny, który otwiera oczy. Zmusza do przeanalizowania tego co dzieje się dziś. A my tkwimy w tym do dziś.