Choć pięciomilionowa Norwegia przyciąga Polaków wysokimi zarobkami i poziomem życia, na idealnym obrazie tego kraju jest rysa. Barnevernet - instytucja siejąca postrach, przed którą imigranci z Europy Wschodniej ostrzegają się na forach internetowych: zabiera dzieci, rozdziela rodziny, posądza rodziców o niestabilność psychiczną, podburza małoletnich do zeznawania przeciwko bliskim.
Czy jednak na pewno wszystko jest czarno-białe? Jaki związek z Barnevernet miał Anders Breivik? I dlaczego detektyw Rutkowski w norweskiej prasie nazywany jest Rambo? Maciej Czarnecki przedstawia obie strony medalu, zamiast czerni i bieli ukazując całą gamę szarości i oddając głos norweskim pracownikom społecznym, rodzicom zastępczym, ekspertom. Przede wszystkim jednak słucha uważnie i dokumentuje dzieje rodziców i odebranych dzieci. Jego książka to wstrząsający reportaż o tym, jak cienka potrafi być granica między rajem a piekłem.
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2020-03-11
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 240
Bardzo wciągający reportaż o owianym złą sławą norweskim urzędzie Barnevernet - tym, przed którym ostrzega się wyjeżdżających do Norwegii Polaków. To zapewne niezły reportaż, skupiający się na opowieściach Polaków z różnymi doświadczeniami z tegoż urzędu (tymi negatywnymi jak i - uwaga - pozytywnymi). Autor jednak sięga trochę głębiej, starając się jak najbardziej obiektywnie opisac działalność norweskiej opieki społecznej.
To, co ja, entuzjastka Norwegii, znalazłam w tej książce, to niezwykle ciekawe uwagi o różnicach (kulturowych, historycznych, społecznych, ekonomicznych) które sprawiają, że mentalność polska i norweska to na pierwszy rzut oka dwa różne światy..
Choć pięciomilionowa Norwegia przyciąga Polaków wysokimi zarobkami i poziomem życia, na idealnym obrazie tego kraju jest rysa. Barnevernet –...
Feministki w hidżabie, muzułmańska społeczność LGBT, drużyna piłkarska uchodźców z Kurdystanu, która awansowała do szwedzkiej ekstraklasy...
Przeczytane:2017-09-20,
Cieszę się, że ta pozycja trafiła w moje ręce. Lubie historie z życia wzięte, a tutaj mamy autentyczne relacje dorosłych osób, które zostały adoptowane. Niejednokrotnie rozdzielono ich z rodzeństwem, więc ciekawiło mnie, czy byli w stanie odnaleźć braci i siostry, czy udało im się nadrobić stracony czas i nawiązać relacje z biologiczną rodziną.
Co prawda wiele opowieści powiela ten sam schemat, bo rodzice biologiczni zrzekali się praw do dzieci, albo mama umarła, a ojciec czy też jej partner nie przejawiał zainteresowanie potomstwem. dzieci trafiały do nierzadko starszych wiekiem rodziców zastępczych, ale w wielu przypadkach odczuwały swoją inność i brakowało im poczucia przynależności. Niejednokrotnie na wyjawienie prawdy o swoim pochodzeniu dorośli bohaterowie reagowali złością, żalem. Budujące, że udało im się odszukać rodzeństwo, i często zyskali oni dodatkowe wsparcie, zaprzyjaźnili się.
Dodatkowym atutem jest udostępnienie przez bohaterów fotografii z rodzinnego archiwum, podzielenie się fajnymi wspomnieniami o dobrych zastępczych rodzicach. Widać, że kwestia poznania własnych korzeni zawsze nurtuje dzieci adopcyjne. poszczególne opowieści poruszają czytelnika, stanowią niezwykłe świadectwo, dają też wgląd w funkcjonowanie machiny adopcyjnej i domów dziecka za czasów Peerelu.
Muszę powiedzieć, że Anna Kamińska nie zawiodła mnie i tym razem, gdyż z empatią, wyczuciem i zaangażowaniem przedstawia koleje losu swoich rozmówców. Polecam bo warto.