Wszystko zmienił jeden wiersz… To przez niego hrabia Rostow musiał zamienić przestronny apartament w Metropolu, najbardziej ekskluzywnym hotelu Moskwy, na mikroskopijny pokój na poddaszu, z oknem wielkości szachownicy. Dożywotnio.
Taki wyrok wydał bolszewicki sąd.
Rostow wie, że jeśli człowiek nie jest panem swojego losu, to z pewnością stanie się jego sługą. Pozbawiony majątku, wizyt w operze, wykwintnych kolacji i wszystkiego, co dotychczas definiowało jego status, stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Z pomocą zaprzyjaźnionego kucharza, pięknej aktorki i niezwykłej dziewczynki na nowo buduje swój świat. Gdy za murami hotelu rozgrywają się największe tragedie dwudziestego wieku, hrabia udowadnia, że bez względu na okoliczności warto być przyzwoitym. A największego bogactwa nikt nam nie odbierze, bo nosimy je w sobie.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2017-09-27
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 560
Moja droga, to jedno z nieodłącznych ograniczeń młodości, że człowiek nie potrafi poznać, iż właśnie zaczęła się wielka przygoda.
Człowiek musi wiązać koniec z końcem, bo w przeciwnym razie to jego czeka koniec.
Centrum Moskwy, Prospekt Teatralny. Kierowcy luksusowych samochodów głośnymi klaksonami wymuszają pierwszeństwo przed taksówkami. Przejście oznaczone biało-żółtymi pasami przecinające siedmio-, a może nawet i ośmiopasmową drogę. Nieopodal Plac Czerwony i siedziba Najwyższego z najniższych – Kreml. Jadąc w jednym z sunących samochodów i mając po lewej stronie Teatr Wielki, po prawej, przy najbliższym rogu zobaczymy piękny piaskowy budynek (choć takich w Moskwie wiele) ze szklaną kopułą. Jeśli nie zachwyca teraz, to zachwyci późnym wieczorem lub nocą, kiedy rozświetlą go okoliczne latarnie. Hotel Metropol. To właśnie tutaj rozgrywa się akcja pewnej wyjątkowej książki. Książki, która przeniosła mnie z dzisiejszego moskiewskiego ulicznego zgiełku do początków XX wieku. To historia o pewnym dżentelmenie – „Dżentelmenie w Moskwie” Amora Towlesa.
W pięknym secesyjnym hotelu zamieszkuje hrabia Aleksander Rostow – człowiek nietuzinkowy, niespotykany, nadzwyczajny. Na skutek swojej twórczości, uznanej przez bolszewickie władze za nawołującą do rewolucji, zostaje skazany na dożywocie. Ale ale! Proszę Państwa! Któż by nie chciał takiego dożywocia! Skazaniec do dnia swojej śmierci nie może opuścić murów… Hotelu Metropol. Najpiękniejszego i najwytworniejszego, goszczącego najznamienitsze postacie rosyjskiej kultury i polityki. Współczesny „high level”. Co to za więzienie? Wspinanie się codziennie po schodach z rozwiniętym czerwonym dywanem, mieszkanie w przestronnym, kilkudziesięciometrowym apartamencie wśród dzieł sztuki z najwyższej półki – to ma być areszt? W którym więzieniu każdego dnia obsłuży nas lokaj czy kelner, ukłoni nam się konsjerż, a dyrektor będzie traktował z należytym szacunkiem? Nie ma śniadań w towarzystwie współwięźniów w zapyziałej stołówce gdzie smutna pani wali łychą o papierową tackę nakładając breję przypominającą i smakującą jak pies przemielony wraz z budą. Nie ma spacerniaka, na którym można potruchtać. Jest wytworna restauracja i przestronne korytarze. Jest fryzjer, kiedyś nawet kwiaciarka była. I tak, jest to więzienie.
Nasz bohater musi opuścić zajmowany dotychczas apartament i zamieszkać w malutkim pokoiku gdzieś na poddaszu. Pokoiku tak niskim, że ciężko nawet się wyprostować.
Narzekanie? Nie, to niegodne dżentelmena. I o tym właśnie jest ta książka. Nieważne, w jakich okolicznościach się znajdujesz musisz pamiętać, kim jesteś i nie wyrzekać się siebie w imię okoliczności. Aleksander Rostow, mimo swojego położenia, nie przestaje być sobą. Zmieniają się czasy, zmieniają się wokół niego ludzie, pracownicy hotelu (mniej lub bardziej przychylni), ale on stoi na straży dobrych manier i szacunku do innych. Zaprzyjaźnia się z mało sympatycznym kucharzem, zbliża się do (wydawałoby się) nadętej jak balon aktorki, znajduje nawet wspólny język z małą dziewczynką, której opowiada o księżniczkach i uczy, jak powinna się zachowywać („Nino, maniery to nie czekoladki. Nie możesz wybierać tych, które najbardziej ci odpowiadają.”).
Amor Towles w swojej książce nie tylko przedstawia anegdoty z życia rosyjskiej arystokracji pierwszej połowy XX wieku, ale także pokazuje, jaką wartość ma bycie dobrym człowiekiem. Historia hrabiego Rostowa napełnia optymizmem, wywołuje uśmiech, wzrusza. Prowokuje do szukania kolorów w momentach, kiedy wszystko wydaje nam się całkowicie szare. Nie przesadzę ze stwierdzeniem, że to jedna z najpiękniejszych powieści jakie czytałam.
Gdybym miała jednym słowem określić książkę Amora Towlesa „Dżentelmen w Moskwie” bez wahania użyłabym słowa „urocza”. Gdyby pozwolono mi myśl rozwinąć, dodałabym „wyśmienita”, „świetnie napisana”, „niezwykle inteligentna”, „wciągająca”. To mocny kandydat do miana najciekawszej książki roku (oczywiście, w moim, prywatnym rankingu).
„Dżentelmen w Moskwie” jest jak ogr (a ogry, jak wiadomo, są jak cebula) – ma warstwy. Pierwsza warstwa jest cieniutka, delikatna i błyszcząca. To bezpretensjonalna opowieść o ekscentrycznym, rosyjskim, arystokracie uwięzionym przez dziesięciolecia w moskiewskim hotelu „Metropol”. Drobne historie, wydarzenia dnia powszedniego, opowiedziane lekko i z wdziękiem. Idealnie wyważone połączenie subtelnego humoru z lekką nutką nostalgicznego smuteczku. Nic na pozór nieznaczące epizody, które w dłuższej perspektywie okazują się momentami przełomowymi i wydarzenia wstrząsające, które, wbrew obawom lub oczekiwaniom, nic nie zmieniają. Zdarzenia brzemienne w skutki i takie, które na nic nie wpłynęły. Historie zazębiaj się, przeplatają, jak to w życiu. Niby nie ma wyraźnej linii fabularnej, nie ma zagadki, nie ma intrygi, a jednak nie sposób się od książki oderwać.
Warstwa druga, głębsza, to próba ukazania przemian zachodzących w porewolucyjnej Rosji. Temat teoretyczni powszechnie znany, wyeksploatowany do bólu w literaturze, teatrze i filmie, a jednak przedstawiony w sposób inny niż zwykle. Bez zadęcia, bez patosu, bez nadmiernego ideologizowania. Zazwyczaj, gdy pisarz bierze na warsztat historię Rosji to albo uderza w tragiczne tony (skądinąd nie bez powodu), albo decyduje się na ostrą satyrę, często niebezpiecznie zbliżoną do farsy. Towles podszedł do tematu zupełnie inaczej – pokazał moskiewską rzeczywistość z perspektywy szeregowego obywatela, zwykłego człowieka – jednego z tysięcy. No dobrze, może nie do końca zwykłego. Główny bohater, tak jak wielu z nas, żyje w świecie gwałtownych przemian, widzi zdarzenia zmieniające świat, ale jednak stoi nieco z boku. Tak właśnie jest w prawdziwym życiu. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że coś, co dla nas jest tylko codziennością, kolejnym drobnym wydarzeniami w paśmie normalnych, szarych dni, za kilka lat trafi do podręczników historii.
Warstwa trzecia, najgłębsza, ale i najsmakowitsza, to opowieść o ludzkiej kondycji, o życiu w zgodzie z samym sobą i o odwadze dnia codziennego. Odwadze stawiania czoła niedogodnościom, przeszkodom, i rozczarowaniom. Odwadze pozostania sobą bez względu na okoliczności. Opowieść o umiejętności przetrwania i dostosowania się bez zdradzania ideałów. W trudnych czasach trzeba się niekiedy ugiąć, ale ważne by przy tym nie dać się złamać. Bohater zamknięty w ograniczonej przestrzeni, straciwszy wszystko co stanowiło treść jego życia: majątek, rodzinę, tradycję, nie poddaje się. Rozumie, że to co najważniejsze nie znajduje się na zewnątrz lecz w nas samych. Jak długo pozostaniemy wierni samym sobie, jak długo będziemy postępować zgodnie z zasadami, w które wierzymy, tak długo życie ma sens. Każde ludzkie istnienie ma jakiś nadrzędny cel – trzeba go tylko umieć znaleźć.
Jedną rzecz trzeba powiedzieć jasno: „Dżentelmen w Moskwie” to książka przeznaczona dla miłośników literatury refleksyjnej, pełnej subtelnego humor i ukrytych znaczeń. Poszukiwacze sensacji, szybkiego tempa, pościgów, nagłych zwrotów akcji i rubasznych dowcipów raczej nie będa zachwyceni. To nie jest zarzut, a jedynie stwierdzenie faktu. Każda powieść jest skierowana do określonej grupy osób – nie da się dogodzić wszystkim.
A teraz, gdy się już nazachwyacałam do oporu, muszę wspomnieć o pewnym małym zgrzycie, zaburzającym obraz książki idealnej. Chodzi o tłumaczenie rosyjskiego nazewnictwa. Mam wrażenie, graniczące z pewnością, że przy tłumaczeniu z angielskiego liczba transformacji (rosyjski -> angielski -> polski) zmieniała nieszczęsne nazwy nie do poznania. O ile terminy historyczne jako-tako się wybroniły, o tyle nazwy miejsc: ulic, rzek, placów, itd. zostały zniekształcone w sposób z lekka groteskowy. Młodszemu czytelnikowi, któremu bliżej do kultury amerykańskiej niż rosyjskiej, nie będzie to być może zbytnio przeszkadzać, ale osoby znające Moskwę lub lepiej zorientowane w rosyjskiej kulturze mogą nie być zachwycone. A przecież to akurat można było dość łatwo zweryfikować.
Piękny język, poczucie humoru, trochę historii i bohater, którego nie da się nie lubić.
W zasadzie nie wiem, czego się spodziewałam, ale otrzymałam coś zupełnie innego. Pełna ciepła, cudownie lekka opowieść o bohaterze przymusowo zamkniętym w międzynarodowym hotelu na kilkadziesiąt lat zaskoczyła mnie - pod każdym względem pozytywnie. Podobały mi się zarówno przypadki dotyczące hrabiego Aleksandra i jego towarzyszy, jak i przemycony nienachalnie komentarz na temat przemian społecznych w Rosji na przestrzeni lat od rewolucji po czasy Chruszczowa.
Chylę czoła i zdejmuję czapkę przed sposobem prowadzenia narracji przez Towlesa. Polecam każdemu
"Dżentelmen w Moskwie" należy do tego rodzaju prozy, który jest jednym z moich ulubionych. Literatura to elegancka, prosta, acz wysmakowana. "Dżentelmen..." pokazuje człowieka w świetle jego człowieczeństwa, bycia sobą i bycia prawdziwym człowiekiem. Nie jakimś tam udawanym, nie aspirującym do bycia kimś, kim się nie jest. Towles pokazuje w swojej powieści, że prawdziwość bycia tym kim się jest, daje spójny obraz osoby, bez względu na okoliczności i warunki, w jakich żyje. Pokazuje też siłę człowieczeństwa, która jest nie do złamania. Książka ta, to doskonała lektura, refleksyjna, dająca wiarę w ludzi, do delektowania się kulturą i byciem. Rarytas.
Zdecydowanie urzekająca opowieść, poruszająca na dwóch płaszczyznach - zarówno jaki opis początku i końca nowego systemu politycznego, jak i niesamowita historia przyjaźni, miłości i wewnętrznych rozterek głównego bohatera. Towles wie, co zrobić, żeby przyciągnąć czytelnika i nieustannie zmuszać go do trzymania nosa w książce.
Fabuła powieści jest nieprzewidywalna, pomimo faktu, że większość akcji rozgrywa się na terenie jednego budynku. Wątki, które pochłonęły całą uwagę czytelnika, niekiedy brutalnie się kończą, ulubieni bohaterowie schodzą na drugi plan lub całkowicie znikają, historia głównego bohatera, chociaż obfitująca w opisy spokojnych wieczorów i codziennych zwyczajów, zdaje się pędzić tak szybko, że zdawać by się mogło, iż pomiędzy rokiem 1922 a 1954 mija nie więcej niż kilka godzin, co dopiero miesięcy czy lat. Mimo to Towles nie próżnuje i każdy zakończony wątek zastępuje kolejnym, równie fascynującym. Raz za razem pozwala czytelnikowi skupić się na nowo poznanej postaci, tak aby zaraz oddalić ją od światła wydarzeń i wprowadzić na scenę dopiero w najbardziej odpowiednim momencie. Dzięki temu jego powieść trzyma w nieustannym napięciu i zapada w pamięć na długo po przewróceniu ostatniej kartki.
Warto wspomnieć również o szczegółach, które wyróżniają tę pozycję na tle innych książek. Niebanalne przepisy, wzbudzające szczery śmiech wątki humorystyczne, a nawet wyjątkowy spis treści, w którym każdy rozdział rozpoczyna się tą samą literą sprawiają, że powieść zasługuje na status arcydzieła. To wszystko w połączeniu z barwnymi bohaterami, mądrze wplecionymi kontekstami filozoficznymi i historycznymi, wypływającą spomiędzy stron życiową mądrością oraz genialną warstwą językową opisywanej historii sprawia, że po kolejne bestsellerowe dzieło Amora Towlesa żal nie sięgnąć!
Czarująca opowieść w stylu retro, przenosząca nas do szalonego Nowego Jorku lat 30. To historia młodej dziewczyny, która musiała poznać zasady gry...
NOWA POWIEŚĆ AMORA TOWLESA, AUTORA ,,DŻENTELMENA W MOSKWIE" DROGA NIE ZAWSZE PROWADZI NAS TAM, GDZIE CHCEMY. ALE CZASEM TRZEBA DAĆ SIĘ JEJ PONIEŚĆ...