Zojka nareszcie znalazła wymarzoną pracę w redakcji i liczy na odrobinę spokoju. Ale wszystko, co dobre, szybko się kończy…
Gdy początkująca dziennikarka goni za newsami, do których jeszcze nie dotarł konkurencyjny tygodnik, gorący temat trafia się bardzo blisko. Za blisko! Zaginięcie ukochanej babci sprawi, że Zojka nie cofnie się przed niczym. Zostanie klientką biura matrymonialnego, napadnie mrugającego donżuana, a nawet spróbuje… karpackiej kuchni! W poszukiwania zaangażuje się również aspirant Chochołek, który po cichu liczy na to, że przy okazji znajdzie swoją drugą połówkę. Zojkę czekają randki w ciemno z całą galerią osobliwych podrywaczy z Wadowic, bo jej babcia przed zaginięciem podobno kogoś poznała…
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2018-08-01
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 328
Gdy za oknem luty zachowuje się jak kapryśny kwiecień, który zróżnicowaną pogodę plecie, miło jest zanurzyć się w przyjemnej lekturze kryminału, obyczajówki a najlepiej komedii kryminalnej, czyli przygód Zojki i babci Tuszyńskiej. Ten duet potrafi jak nikt rozśmieszyć, rozgrzać i sprawić, że człowiek zapomina o tym, co za oknem. Jakie przygody przeżywały w drugim tomie serii 'Kronika pechowych wypadków'?
Zojka miała przyjechać do babci tylko i wyłącznie na kontrolę poczynań staruszki, ale została z uwagi na kryminalną aferę z odciętą dłonią w torebce a potem... Potem to już tak jakoś wyszło, bo babcia dostarcza wrażeń, natura wprowadza Zojkę w błogi nastrój a i pracę znalazła w "Głosie Wadowic". Jednak afery ucichły, nowe się nie pojawiają i babcia zaczęła się nudzić a jej zgryźliwość wprawiała Zojkę w stan zdenerwowania... Co ta staruszka wymyśliła? Otóż między innymi będzie wnuczkę rozmnażać oraz zamierza poddenerwować rodzinkę - zwłaszcza córki - wizytą u pewnego pana... Czy wszystko pójdzie po myśli każdej z bohaterek?
Dużo się dzieje również u aspiranta Chochołka, który przeżywa liczne urlopowe przygody, zaczął też chodzić na randki. Jednak los przygotował dla niego trudny powrót do pracy, okazało się bowiem, iż czeka na niego afera emerytalna. Starsi ludzie umierają, niby naturalnie, ale bliscy odkrywają dziwne rzeczy... Oprócz tego, że zaczęli przed śmiercią o siebie bardziej dbać to zniknęły z ich mieszkań wszystkie cenne rzeczy. O co tutaj chodzi? Czy ma to coś wspólnego z faktem, iż w Wadowicach powstało biuro matrymonialne?
Istne pandemonium rozpęta się w chwili, gdy wyjdzie na jaw fakt, iż babcia Tuszyńska zniknęła! Zojka tworzy teorie spiskowe co się z nią stało, szuka pomocy u rodziny i znajomych babci, ale niewielu się tym przejęło... Swoje podejrzenia postanawia sprawdzić osobiście i afera nabiera rozpędu - kilkoro bohaterów zapisuje się do biura matrymonialnego, gdyż podobno tam wiedzie trop, Zojkę czekają też spięcia z redaktorem Kordeckim a strach o babcię tylko się potęguje...
Co trzeba mieć w głowie (Asiu Sz., to komplement - czytaj dalej), żeby stworzyć taką fabułę i zagadkę? Nie wiem, ale poproszę więcej! To lepsze niż Agatha Christie, nie miałam nawet grama podejrzeń kto stoi za zniknięciem babci, aż do finału... A do tego atrakcje dodatkowe, bawiłam się przednio!
Powieść Joanny Szarańskiej to worek humoru w pakiecie z mglistą atmosferą grozy wprost z horroru Kinga, z której to wyłaniają się trzaski, posapywania i szelesty. Autorka potrafi zaczarować czytelnika a przekornie pisząc, jest świetna w jego umęczeniu czy też udręczeniu, gdyż serwuje mu naprzemiennie śmiech i chwile napięcia.
"Babunie nie znikają sobie ot tak! (...) Przynajmniej nasza. Ona nie jest pierwsza naiwna, co ją można wziąć sposobem na wnuczka. (...)
Babunia jest przecholerą i inaczej się tego określić nie da." *
Podsumowując - "Do zakochania jeden rok" to niebanalna i lekka komedia kryminalna, która ubawi Was do łez. Poza tym czekają na Was przesłuchania, prowokacje, śledzenie podejrzanych, skrojone na dziwną skalę poszukiwania oraz tajemnicze SMS-y. Nie brakuje zawodów miłosnych, brutalnej prawdy o ludziach, maniakalnych żab oraz samotności, nawet na wyższych szczeblach. Szybko, lekko i przyjemnie to najkrótsza definicja tej książki. Gorąco polecam, zwłaszcza na chandrę!
* J. Szarańska, "Do zakochania jeden rok", IV Strona, Poznań 2018, s. 120
recenzja pochodzi z mojego bloga:
„Do zakochania jeden rok” to kontynuacja przygód Zojki Tuszyńskiej, którą poznaliśmy w „Kłopoty mnie kochają”. Czy książka wypadła lepiej niż jej poprzedniczka? Zapraszam :)
Zojka nareszcie znalazła wymarzoną pracę w redakcji i liczy na odrobinę spokoju. Wszystko, co dobre, szybko się kończy… Gdy początkująca dziennikarka goni za newsami, do których jeszcze nie dotarł konkurencyjny tygodnik, gorący temat trafia się bardzo blisko. Za blisko! Zaginięcie ukochanej babci sprawi, że Zojka nie cofnie się przed niczym. Zostanie klientką biura matrymonialnego, napadnie mrugającego donżuana, a nawet spróbuje… karpackiej kuchni! W poszukiwania zaangażuje się również aspirant Chochołek, który po cichu liczy na to, że przy okazji znajdzie swoją drugą połówkę. Zojkę czekają randki w ciemno z całą galerią osobliwych podrywaczy z Wadowic, bo jej babcia przed zaginięciem podobno kogoś poznała…
Już pierwsze zdanie z opisu jest zaprzeczeniem tego, co Zoja sobą reprezentuje. Ona i spokój? Proszę Państwa, to nie idzie w parze. Idzie zato w zupełnie innym, nieprzewidywalnym kierunku. Kiedy przewracałam ostatnią kartkę „Kłopotów” zaczęłam się zastanawiać, co może się jeszcze przytrafić w tak małej miejscowości? Matrymonialne perypetie pewnie przyszłyby mi do głowy na samym końcu albo i wcale, więc tym mnie Joanna zaskoczyła i to jak! W najlepszym dla siebie wydaniu. Jest dramat, jest odrobina kryminału i cała masa humoru, wybuchy niekontrolowanego śmiechu gwarantowane, także dobra rada — nie czytajcie w pracy:D
O samych bohaterach napiszę bardzo krótko – są genialni! Babcia Łyczakowa to kobieta, która nieboszczyka doprowadziłaby do zawału, jest nieprzewidywalna, zadziorna, a ciętych ripost mógłby jej pozazdrościć najlepszy komik świata. W tej części babunia występuje krótko, ponieważ znika w tajemniczych okolicznościach, jednak jej nieobecność wynagradza nie kto inny jak aspirant Chochołek. Policjanta uwielbiam od samego początku, to jest mój faworyt. Jego niekonwencjonalne metody prowadzenia śledztwa wywołają szeroki uśmiech na każdej twarzy. Redaktor Marek Kordecki i Zojka Tuszyńska działają sobie na nerwy jeszcze bardziej niż w pierwszej części Kroniki pechowych wypadków. Do czego doprowadzi ich ta mała wojna, którą ze sobą prowadzą? Przekonajcie się :)
„Do zakochania jeden rok” jest komedią i naprawdę warto ją przeczytać (jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście). Wątki, których na początku jest kilka, w zaskakujący sposób się ze sobą łączą. Strona za stroną, dostajemy rozwiązanie nie tylko podejrzanych praktyk biura matrymonialnego, ale również tego, co się działo z babunią. Nie ma czasu na nudę, akcja nabiera tempa, a czytelnik z wypiekami na twarzy czeka finału.
W jaki sposób Zojka wpadnie na trop porywaczy i co z tym wszystkim będzie miał wspólnego mrugający donżuan, musicie sprawdzić sami. Ja Wam polecam tę książkę, bo będzie idealna na każdą porę roku i na każdą okazję. Jest lekka, zabawna, optymistyczna i bardzo dobrze napisana. Z niecierpliwością będę wypatrywała ostatniej części przygód Zojki i jej niesamowitej babuni :)
Mogłoby się wydawać, że kłopoty przestały dokuczać Zojce. Znalazła pracę w redakcji, jej szefowa okazała się przemiłą osobą, a poza tym - dziewczyna odpoczęła od ostatnich wydarzeń, w wyniku których była podejrzewana o zabójstwo. Wszystko zaczynało się układać, zapanował spokój... Ale nie na długo. Kiedy niespodziewanie zniknęła babunia Łyczakowa, dziewczyna zaczęła się niepokoić. Niestety była niemal jedyną osobą, która przejęła się zaginięciem staruszki. No, bo po za Zojką była jeszcze policja - a wszystko za sprawą ostatnich zgłoszeń, jakie wpłynęły na komisariat. Niestety aspirant Chochołek więcej miał marzeń o rozwikłaniu zagadek kryminalnych niż chęci do działania, więc dziewczyna musiała działać na własną rękę. A dla babci była w stanie zrobić naprawdę wiele. Jedyną poszlaką na jaką trafiła była nazwa biura matrymonialnego... Jeśli czytaliście poprzednią część, czyli "Kłopoty mnie kochają" i przypadła Wam ona do gustu - możecie śmiało sięgnąć i po ten tytuł. Autorka utrzymała poziom. W odpowiednich momentach potrafiła zaskoczyć, a przede wszystkim wywołać szeroki uśmiech na mojej twarzy. Powieść jest zabawna, oryginalna i ma wspaniałych, barwnych bohaterów. Joanna Szarańska ma lekki, bardzo przyjemny styl, przez co jej książki dosłownie się połyka. Ważną rolę odgrywa tu również niebanalny pomysł na fabułę, a umiejętnie wpleciony wątek kryminalny dodaje powieści smaczku. Jednak dla mnie najważniejszy był humor - którego tu z pewnością nie zabrakło. A muszę przyznać, że wcale nie jest łatwo mnie w tej kwestii zadowolić. Nie raz czytałam "komedie", w których śmieszne sytuacje wydawały się wymuszone, dialogi zupełnie nienaturalne, a żarty po prostu nie trafiały w mój gust. A tu wszystko było jak należy! Zachowanie bohaterów było nieco przerysowane, ale skoro dzięki temu mogłam co chwilę śmiać się w głos - nie będę narzekała. Po pierwszej części moim ulubionym duetem była Zojka z babcią. Tym razem babunia Łyczakowa zniknęła! Na początku niezbyt spodobał mi się ten pomysł - no bo dlaczego akurat ona? Taka wspaniała postać? Ale autorka nadrobiła to w inny sposób. Nie było już tak wielu kontrowersyjnych, nieoczekiwanych zachowań starszej pani, które prowadziły do wybuchów śmiechu, ale za to potyczki słowne między Zojką a redaktorem Kordeckim... rewelacyjne! Zabawnych sytuacji dostarczyli również aspirant Chochołek czy znajoma babuni - Guzikowa. Jeśli szukacie zabawnej książki, jesteście ciekawi do czego jest w stanie posunąć się Zojka, aby odnaleźć babcię - przeczytajcie koniecznie! "Do zakochania jeden rok" wciąga, bawi i zaskakuje. Joanna Szarańska zdecydowanie mnie do siebie przekonała. Z niecierpliwością czekam na kolejną część - i na pewno sięgnę również po inne jej książki. Są idealne na lato, na chwilę relaksu, na poprawę humoru. Jeśli macie czasem ochotę na lekką, ciekawą lekturę - polecam!
Jak zwykle świetna i wesoła książka tej autorki. Nie sposób się od niej oderwać. Intrygująca zagadka, która może być też przestrogą w korzystaniu z tego typu miejsc gdzie została zapisana główna bohaterka.
„Do zakochania jeden rok" to drugi tom z serii "Kroniki pechowych wypadków" Joanny Szarańskiej. Książki autorki cenię za dobry humor i niepowtarzalną lekkość pióra, co jak do tej pory, znalazłam jedynie u niej i u jeszcze jednego autora, który również pisze komedie kryminalne.
Co tym razem zmaluje główna bohaterka?
Czy babcia Zojki znów podbije serca czytelników, jak w pierwszej części?
I czy aspirant Chochołek wkroczy w końcu na swą wymarzoną ścieżkę?
Zojka nareszcie znalazła wymarzoną pracę w redakcji i liczy na odrobinę spokoju. Ale wszystko, co dobre, szybko się kończy…
Gdy początkująca dziennikarka goni za newsami, do których jeszcze nie dotarł konkurencyjny tygodnik, gorący temat trafia się bardzo blisko. Za blisko!
Zaginięcie ukochanej babci sprawi, że Zojka nie cofnie się przed niczym.
Zostanie klientką biura matrymonialnego, napadnie mrugającego donżuana, a nawet spróbuje… karpackiej kuchni!
W poszukiwania zaangażuje się również aspirant Chochołek, który po cichu liczy na to, że przy okazji znajdzie swoją drugą połówkę.
Zojkę czekają randki w ciemno z całą galerią osobliwych podrywaczy z Wadowic, bo jej babcia przed zaginięciem podobno kogoś poznała…
Autorka ewidentnie nie oszczędza swoich bohaterów. Zojka musi sprostać nie lada wyzwaniu...wszak trzeba odnaleźć zaginioną babcię, której ślady prowadzą do agencji matrymonialnej (o zgrozo!). Starsza pani o niespożytych pokładach energii ewidentnie nudzi się w podwadowidzkiej wsi i postanawia zatem dołożyć odrobinę pikanterii, nie tylko do własngo życia, ale również do codzienności swoich bliskich.
Aby odnaleźć ukochaną babcię, Zojka rejestruje się w agencji matrymonialnej i umawia się na randki z potencjalnymi kandydatami.
Nie trudno zgadnąć, że doprowadza to do wielu śmiesznych sytuacji.
Również jej stosunki z redaktorem Kordeckim ulegają znacznej poprawie.
I chociaż tej dwójce do wzajemnej przyjaźni jeszcze bardzo daleko, to posiadam wielką nadzieję, że w tym przypadku sprawdzi się stare polskie powiedzenie "kto się czubi, ten się lubi".
"Do zakochania jeden rok" to wspaniałe rozwiązanie na niedzielne popołudnie, zwłaszcza, kiedy upały sięgają 40 stopni w cieniu, a człowiek po pracy marzy li tylko o prysznicu i relaksie.
Powieść napisana jest bardzo prostym językiem, co powoduje, że czyta się ją bardzo łatwo i przyjemnie. Niewątpliwym jej atutem są prześmieszne dialogi między głównymi bohaterami, a w szczególności między Zojką a babunią Łyczakową.
Dowcip Asi Szarańskiej jest bardzo świeży i inteligentny, więc trudno się dziwić, że książkę czyta się tak dobrze i tak szybko.
Wybuchy śmiechu i nieschodzący z twarzy uśmiech to coś, co ta lektura z pewnością zapewni Ci od pierwszej do ostatniej strony.
Ja osobiście świetnie się bawiłam i z przyjemnością mogę Wam zaproponować tę książkę jako wakacyjną lekturę.
Polecam gorąco zaopatrzyć się od razu w pakiet wszystkich powieści
Joanny Szarańskiej!
Warto - nie pożałujecie!
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję
wydawnictwu Czwarta Strona
Joanna Szarańska drugi raz wciągnęła mnie w szalone życie Zojki i jej bliskich. To była zabawna przygoda pełna różnych niespodzianek. Lektura idealna na poprawę humoru, dla rozluźnienia i przede wszystkim taka, która nie jest skomplikowana, pomimo iż życie głównej bohaterki takie jest, a bynajmniej ja je tak odbieram. I choć sama, zapewne jak każdy człowiek, mam różne w życiu nieprzyjemności, wpadają i komedie, jak również cudowne i te mniej przyjemne zdarzenia, to jednak Zojka przebija je w stu procentach. Polubiłam główną bohaterkę, choć nie wiem jak bym przeżyła z taką przyjaciółką w normalnym życiu, zapewne byłoby to bardzo ciekawe doświadczenie, pełne niezwykłych i szalonych przygód.
Bardzo lubię czytać kryminały, thrillery i książki z wojną w tle. Niemniej jednak dla odprężenia fajnie jest sięgnąć po coś innego, co odpręży i wniesie inne emocje i taką książką jest właśnie "Do zakochania jeden rok". Będąc przy tytule książki, przyznaję się szczerze, że przez dłuższy czas zupełnie go przekręcałam, myślałam że jest on inny i brzmi "Do zakochania jeden krok" i nawet gdzieś kilka razy taki właśnie tytuł wpisałam. Gdy w końcu dojrzałam, że popełniam błąd, nieźle się uśmiałam. Uznałam, że jest to zabawne i z pewnością nie ja jedyna tak odczytałam tytuł (a bynajmniej mam taką nadzieję, że jeszcze komuś taka pomyłka się wkradła). Powracając jednak do środka lektury, autorka nieźle namieszała i tym razem. Zdradzę Wam, że wydarzyło się coś, czym Zojka będzie żyła, będzie prowadziła swoje śledztwo, a podejrzanymi będą wszyscy. Ja nie mogłam zgadnąć kto stoi za zniknięciem babci. Książkę czytało mi się miło i przyjemnie, z pewnością sięgnę po kolejną część.
Podsumowując pierwszą część perypetii Zojki, napisałam iż jest to komedia z wątkiem kryminalnym, który trzeba traktować z przymrużeniem oka i oczywiście dla śmiechu, bo ze sztywnym podejściem do sprawy przesłanie autorki straci sens. Trzeba pamiętać, iż jest to przede wszystkim komedia i mamy się tu śmiać, mamy mieć dobry humor i poczuć trochę luzu. To nie jest kryminał, gdzie mamy się doszukiwać szczegółów sprawy, który jest poważny i nie może być żadnego przeoczenia, które popsuje sens książki, tu sprawy bierzemy na luźno. Choć nie ukrywam, że sprawa babci brzmi całkiem poważnie, w końcu to najważniejsza osoba w rodzinie i ukochana babci głównej bohaterki.
biblioteczkamoni.blogspot.com
Jeszcze lepsza niż część poprzednia. Tym razem Zojka poszukuje swojej zaginionej babci. Wszystkie tropy wiodą do agencji matrymonialnej. W śledztwie pomaga jej Chochołek ( gdy się zakocha to nie na 100 procent) i o dziwo Kordecki, z którym nawiązuje coraz lepszą relację. Ich kłótnie są megazabawne, ale nie zostawił jej na pastwę losu gdy tego potrzebowała. I nawiązanie jest do dworku z serii Kalina w malinach.
Podejrzane zgony. Zagrabione majątki. Chochołek w komendzie. Niewiadomska w agencji matrymonialnej. A do tego wszystkiego zaginiona babunia Łyczakowa! (s. 76)
Po ostatnich wydarzeniach Zojka Tuszyńska pragnie spokoju. Znalazła pracę w „Głosie Wadowic” i rywalizuje z konkurencyjnym tygodnikiem o jak najświeższe newsy, a tymczasem gorący temat ma na wyciągnięcie ręki – w mieście otwarto biuro matrymonialne „Do Zakochania Jeden Rok”. Babunia Zofia Łyczakowa postanowiła rozmnożyć Zojkę, bo jej się nudzi. Nie zdążyła, bo zniknęła. Zapadła się pod ziemię, a podobno przed zaginięciem kogoś poznała. Ta specyficzna i charakterna staruszka, zwana przecholerą, pewnego dnia zaginęła. Policjant nie odbiera telefonu, rodzinka nie pali się do poszukiwań, naczelna „Głosu Wadowic” chce z tego zrobić wielki materiał, a sąsiadka Guzikowa ma zamiar zostać przynętą! W Wadowicach i okolicach zaczynają dziać się dziwne rzeczy…
Ty jesteś nienormalna. Nic dziwnego, że kłopoty lgną do ciebie jak kocie futro do ubrania. (s. 208)
Zojka szaleje! Nie cofnie się przed niczym, byle odnaleźć ukochaną babunię. W powszechnym mniemaniu uważana za wariatkę stanowi realne zagrożenie, zwłaszcza dla redaktora Marcina Kordeckiego. Aspiranta Pawła Chochołka wciąga w najbardziej zakręcone akcje i naraża go na niebezpieczeństwo. A że młodej dziennikarce z logiką rzadko było po drodze, wyobraźnia szalała, a pech nie opuszczał, to się działo! Było zaskakująco, groźnie, dziwnie, a do tego (prze)śmiesznie. Z torebką w ręku lub bez i z Kordeckim za kierownicą! Nawet pies Burek i kot Filip nie mieli łatwo.
Gdy chodzi o miłość, reguły nie obowiązują. Nawet matematyczne. (s. 125)
W Wadowicach mieszka wiele samotnych osób, mi.in. Niewiadomska, Chochołek, Kordecki. Zojka także. Wszyscy oni zostają klientami biura matrymonialnego ze znanych sobie tylko powodów. Znamienna nazwa biura obiecuje wiele. Jego pracownicy z pomocą specjalnych programów i algorytmów dobierają ludzi w pary na podstawie ich preferencji. Trzeba zważać na słowa, bo na randce w ciemno… będzie ciemno. Kandydaci na drugą połówkę bywają bardzo osobliwi, ale z drugiej strony, nigdy nie wiadomo, gdzie znajdzie się miłość i nie tylko.
Coś mi mówi, że za jej zniknięciem kryje się coś poważniejszego. (s. 101)
Autorka w powieści porusza ważne tematy społeczne – poszukiwanie miłości w biurach matrymonialnych w czasach singli, samotność starszych osób, nadużycia finansowe, naiwność ludzka. Okrasza to wszystko dynamiczną akcją, elementami kryminału i sensacji, ale przede wszystkim dużą dawką humoru wszelakiego. Komiczną postacią jest choćby policjant ze swoim sposobem bycia i wyglądem. Bardzo ważny jest język w powieści, budujący komizm językowy – słownictwo i sposób wypowiadania się babuni oraz Leośki Guzikowej czy chaotyczne wypowiedzi Zojki. Komizm sytuacyjny wiąże się głównie z wpadkami i wypadkami pechowej Zojki. Pierwsza scena doprowadziła mnie do łez! Jest pewne ale…
Parę razy były znamienne sceny, które początkowym opisem podnosiły koniuszki ust do góry i nagle zostały zatrzymane w bezruchu. Zapowiadało się na salwę śmiechu, z naciskiem na zapowiadało. Potem dalsze wydarzenia były przedstawiane jako wspomnienie przez jednego z bohaterów. Wyobraźcie sobie: blady świt, w drzwiach wejściowych domu babuni spotyka się ojciec Zojki i redaktor wyrwany z łóżka. Każdy z orężem w ręku… Nie lubię czegoś takiego. Odnoszę wtedy wrażenie, że autor nie ma pomysłu na dobre rozwiązanie danej sceny.
Czyli jednak mafia paliwowa… (s. 193)
Czy to mafia paliwowa, czy narkotykowa, czy może zupełnie co innego stało za zaginięciem babuni Łyczakowej, dowiecie się z książki Do zakochania jeden rok. To lektura na jeden długi, deszczowy, jesienny wieczór, w którego czasie zostaniecie poddani śmiechoterapii, poczujecie dreszczyk sensacji, udacie się na randki w ciemno i będziecie świadkami kolejnych wyczynów zakręconej Zojki. Tylko uważajcie na Kordeckiego za kierownicą!
Towarzystwo babuni Łyczakowej gwarantowało moc wrażeń. (s. 11)
Gwarantowało i gwarantuje, zapewniam!