Bezrobotna dziennikarka Agnieszka pewnego wieczoru odbiera telefon z propozycją od swojej mieszkającej w Holandii siostry Julii. Ma ją zastąpić na parę miesięcy, pracując jako gospodyni domowa i podreperować swój nadwyrężony budżet. Agnieszka bez wahania wyrusza w podróż. Na miejscu okazuje się, że siostra zniknęła w tajemniczych okolicznościach, a rolę przewodnika po holenderskiej rzeczywistości przejmuje jej przyjaciel, czarnoskóry Prosper, emigrant z Senegalu. Agnieszka zaczyna pracę w rezydencjach zamożnych Holendrów. Powoli nawiązuje nowe znajomości, przyjaźnie wreszcie poznaje miłość swojego źycia. Na jaw wychodzą też okoliczności zniknięcia Julii. Okazuje się, że wplątala się w miedzynarodową aferę przemtyniczą i musiala uciekać...
Agnieszka Zakrzewska
Rocznik 1974. Przeżyła hotel Forum w Warszawie, Budkę Suflera i sukces kadry piłkarskiej trenera Kazimierza Górskiego na mistrzostwach świata w RFN. Niedoszły prawnik. Z zamiłowania polonistka. Z wyboru rekruter. Od 2002 roku na emigracji w Królestwie Niderlandów. Wielbicielka ludzi i kolekcjonerka chwil. Często bez czapki, zawsze bez parasola, w wyjątkowych wypadkach bez butów, ale nigdy bez notatnika w przepastnej torbie. Jej życiowe motto brzmi:"Im dłużej czekasz na przyszłość, tym będzie krótsza". Zatem nie czeka. Działa. I spełnia swoje marzenia. Książka "Do jutra w Amsterdamie" jest jednym z nich.
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Data wydania: 2018-02-15
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 400
Ciekawie opowiedziana historia dziewczyny "na obczyźnie". Agnieszka przypadkowo trafia do Holandii, gdzie rozpoczyna zupełnie nowe życie. Czeka ją wiele zmian, a do tego od razu rzucona jest na głęboką wodę. Zupełnie inne realia życia niż w Polsce, a ona musi zacząć zarabiać, umieć się dogadać i nauczyć funkcjonować w nowym kraju. Wrodzony optymizm znacznie jej w tym pomaga, szybko nawiązuje nowe przyjaźnie i odnajduje się w nowym świecie. Bywa różnie, bo napotyka na swej drodze różne przeciwności: zrzędliwa pracodawczyni, rasistowski chuligan, który nie chce odpuścić gdy staje w obronie przyjaciela... Ale jest też druga strona medalu - pojawiają się nowe, ciekawe znajomości, a także rodzą cieplejsze uczucia. Agnieszka jest tu naprawdę szczęśliwa!
Autorka w bardzo obrazowy sposób przedstawiła poczynania Agnieszki w kraju tulipanów, a do tego wzbogaciła swoją opowieść o całe mnóstwo informacji dotyczących historii regionu, tradycji i kultury holenderskiej. Aż ma się ochotę wziąć książkę do ręki i razem z nią (jakby była przewodnikiem) odkrywać uroki tego niezwykłego kraju. Sposób, w jaki został opisany Haarlem, sprawia, że mamy wrażenie iż to najpiękniejszy fragment Holandii (jeśli nie całej Europy). Pięknie przedstawione wątki poboczne, relacje międzyludzkie, a także zasdy funkcjonowania w Holandii.
Przeczytałam książkę z ogromną przyjemnością!
"Do jutra w Amsterdamie" to całkiem przyjemna obyczajówka z nutką romansu. Agnieszka właściwie z dnia na dzień wyjeżdża do Holandii, gdzie ma zastąpić siostrę, Julię, w sprzątaniu domków. To, co miało być tymczasowe porywa jej serce i rozbudza miłość do kraju kwitnących tulipanów. I nie tylko do nich... O serce Agnieszki walczy aż dwóch Holendrów, a rodacy natomiast bywają źródłem bardzo przykrych sytuacji...
Mam troszkę mieszane uczucia co do tej książki, chociaż ogólna ocena jest jak najbardziej na plus. Bardzo podobało mi się mnóstwo informacji na temat Holandii przemyconych do treści. Podobnie jak realia pracy zagranicą oraz same losy Agnieszki. Irytowały mnie natomiast niezmiernie niektóre wypowiedzi bohaterów - wzniosłe, patetyczne, pełne metafor i uzewnętrznień. Normalni ludzie tak nie mówią.Miałam wrażenie jakby autorka za wszelką cenę chciała zostać polskim Paulo Coelho. Do tego jeszcze miejscami niektóre dialogi były nieco wymuszone i sztuczne.
" Do jutra w Amsterdamie" to dobra książka obyczajowa z elementami romansu. Zawiera wiele elementów: miłość i zdradę, emigrację i powrót, życie i śmierć, dobro i złośliwość. Książka napisana prostym językiem. Bardzo dobrze się czyta. I tylko zakończenie mnie zmartwiło, bardziej lubię ... inne rozwiązania. Ale życie nie zawsze układa się tak jakbyśmy tego chcieli.
Może rzeczywiście pewne wątki odnajdziemy w innych powieściach. Po co jednak ich szukać, skoro najnowsza powieść Pani Agnieszki Zakrzewskiej jest tak zajmująca. Czegóż tu nie ma? Bohaterka opuszcza kraj, by zastąpić w pracy swoją siostrę. W ciekawym towarzystwie podróżuje do Holandii. Nawiązane w podróży znajomości okażą się przydatne na miejscu. A w Holandii - dzieje się! Kolejne postaci i zdarzenia tworzą tak kolorowy kobierzec jak holenderskie tulipany. Rower pojawia się nie tylko na okładce. Stanowi element, wokół którego koncentrują się niektóre przygody Agnieszki - głównej bohaterki. Mamy tu różnorodność obyczajową, wątki miłosne i kryminalne.
„Do jutra w Amsterdamie” Agnieszki Zakrzewskiej weszła na rynek wydawniczy 15 lutego 2018 roku. Pierwsze co zwraca uwagę czytelnika to piękna okładka, nie da się jej nie zauważyć :) stary rower, kobieta w zwiewnej spódnicy siedząca na schodach kamienicy i kwiaty, które są jedną z pasji autorki (wydała wcześniej książkę o tematyce florystycznej), zwyczajnie czuć przygodą na kilometr.
Jakie przesłanie odkryłam w tej powieści? Co takiego autorka chciała przekazać swoim czytelnikom pisząc „Do jutra w Amsterdamie”?
„Do jutra w Amsterdamie” to powieść idealna na czerwiec. To okres kiedy studenci zaliczają ostatnie egzaminy w sesji, to również czas, w którym wiele osób zmienia swoje życie, otwierając nowe drzwi i idąc nieznanymi szlakami.Wyjazdy, wyjazdy, wyjazdy...na urlop, na wczasy, za pracą...
Tak też zaczyna się powieść – Aga, główna bohaterka wyjeżdża do Holandii, opuszcza swoje bezpieczne i znane środowisko w Polsce, wkracza do świata którego kompletnie nie zna. Nie zna języka, nie wie co ją czeka, nie zna tam nikogo, poza swoją siostrą, której niestety nie zastaje na miejscu. Szok! Sytuacja absolutnie nie do pozazdroszczenia. Aga musi stawić jej czoła, czy jej się to podoba czy nie. Z pomocą przychodzi jej Prosper – senegalczyk, któremu musi zaufać, bo to jedyne ogniwo łączące ją z zaginioną siostrą.
Autorka ma lekki sposób pisania, powieść dobrze mi się czytało i sprawiła mi ona wiele przyjemności, nie tylko za sprawą ciekawych zdarzeń, które miały miejsce, ale również dlatego, że Agnieszka Zakrzewska nie stroni od żartów i komizmu sytuacyjnego. Nie raz śmiałam się pod nosem, czytając o perypetiach Agi i z satysfakcją wizualizowałam sobie określone sytuacje.
W powieści znajdziecie również interesujący wątek kryminalny, który stanowi tło do pewnych wydarzeń z życia Julii – siostry Agnieszki i ukochanej Prospera.
Mimo, że akcja rozgrywa się na emigracji, nie zabrakło w niej rodzinnego, domowego ciepła. A duża dawka przyjaźni jaką nasączona jest cała powieść, sprawia, że czytelnika obejmuje pokrzepiające uczucie rodzące się w jego świadomości, że przyjaciół można znaleźć wszędzie, a ludzie w każdym kraju mogą stać się nam niesamowicie bliscy. Autorka podkreśla to bardzo wyraźnie, bo to co łączy ludzi to nie kraj, ten sam język czy tradycje – to zwyczajnie ludzka potrzeba przynależności do społeczeństwa, jego mniejszej lub większej grupy. A to z kolei dowodzi temu, że człowiek jako jednostka nie jest w stanie zajść tak daleko, jak przy pomocy innych. W moim odczuciu, autorka przemyciła tym samym twierdzenie, że otwartość na innych, dobre serce i bezinteresowność potrafią przenosić góry, a Ci co nie są tego świadomi i widzą jedynie własny czubek nosa – nigdy nie osiągną pełni szczęścia i sukcesu.
Agnieszka Zakrzewska w swej powieści porusza wiele istotnych społecznych bolączek, są to między innymi: rasizm, bezrobocie zmuszające ludzi do emigracji, nieuczciwość zagranicznych pracodawców, a co za tym idzie jawny wyzysk ludzi, zahacza również w delikatnym stopniu o handel żywym towarem. To moim zdaniem podstawowe problemy, z którymi boryka się wiele państw bez znaczenia czy jest to Holandia, Polska, Anglia czy Niemcy, wszędzie można się z tym zetknąć w szerszym lub w węższym stopniu. To, że autorka porusza owe negatywne aspekty, sprawiło, że powieść nabrała rumieńców i realizmu. Dzięki temu czytając o trudnych warunkach mieszkaniowych i ciężkiej pracy emigrantów, czytelnikowi, który nigdy nie miał do czynienia z wyjazdem „za chlebem”, nie raz i nie dwa spadną klapki zaciągnięte na oczy. Bo przecież nie zawsze emigracja jest dobrowolną decyzją, często jest to podyktowane sytuacją życiową, która zmusza ludzi do szukania lepszego życia poza granicami państwa, ciężkiej pracy często nieadekwatnej z wykształceniem. Autorka zwraca dużą uwagę, na tęsknotę emigrantów za rodzinnymi stronami, jak bardzo utożsamiają się oni z własnymi korzeniami będąc na obczyźnie. Dopiero wówczas znaczenia nabiera to, co wcześniej było nieistotne.
„Do jutra w Amsterdamie” to także powieść o miłości – jej poszukiwaniu i utracie, o tym że przychodzi ona niespodziewanie, często spada na nas jak grom z jasnego nieba i równie często zostaje nam nagle odebrana z różnych względów. Nie ma sensu szukać jej na siłę, sama przyjdzie. Grunt to dostrzec ją w odpowiednim momencie i otworzyć się na nią, być jej wiernym na zawsze. Ogromnie ujęła mnie historia babci Annemarie i Etienne’a – tak po prawdzie to łzy miałam w oczach ilekroć poznawałam ciąg dalszy tej wielkiej nieskończonej miłości, która przejawiała się często w drobiazgach pełnych czułości i dobroci.
Autorka porusza również inne płaszczyzny tego uczucia, opowiada historię miłości rodzeństwa, które zrobi wszystko, by być razem. Mówi o miłości do przyjaciół – tak! nie mówię bynajmniej bez składu i ładu, przyjaźń to jedna z wielu twarzy miłości. Autorka snuje i wplata między wierszami także miłość do kraju, zarówno tego z którego pochodzimy, ale też tego który staje się często naszą drugą ojczyzną. Uświadamia czytelnikowi, że kraj urodzenia nie musi być jedyną ojczyzną świadomego i dojrzałego człowieka. Tam dom nasz, gdzie nasze serce.
„Do jutra w Amsterdamie” to również niezwykła podróż do stolicy Holandii. Za pomocą plastycznych opisów i szczegółowej, obrazowej perspektywy, możemy poznać Amsterdam. Autorka opisuje jego wady i zalety, bez przebarwień i zbędnych zachwytów. Czułam się tak, jakbym to ja przemykała rowerem po ulicami tego miasta i zaglądała w jego przeróżne zakamarki.
Autorka wplątała w dialogi holenderskie wypowiedzi – chociaż zwykle mnie to szalenie denerwuje w powieściach, to tym razem mi to nie przeszkadzało, było to wręcz interesujące doświadczenie, być może ze względu na specyficzność tego języka.
Powieść Agnieszki Zakrzewskiej to książka, którą, moim zdaniem, warto przeczytać. Nie jest sztampowa i nie jest przewidywalna. Jest pełna ciepła, humoru i z nutą tajemnicy. To wszystko razem sprawiło, że spędziłam przy tej lekturze kilka przyjemnych poranków i wieczorów.
Z chęcią sięgnę po drugą część przygód Agnieszki. Ciekawi mnie co będzie dalej.
Czy Aga wróci do Polski na stałe?
A może Stijn ruszy w pogoń za nią i zatrzyma ją przy sobie nim opuści granice Holandii?
Ciekawi mnie, czy spotkam ponownie przezabawnych braci Daltonów i uroczą Bożenkę?
Co dalej z Prosperem i Julką?
Jak poradzi sobie Jan bez Anneke, kiedy ta zajmie się swoją powiększoną rodziną?
Kochani, cóż mogę rzec...po prostu „Do jutra w Amsterdamie”.
Recenzja na: http://przeczytajka.blogspot.com/2018/06/do-jutra-w-amsterdamie-agnieszka.html
Kiedy finezyjna la belle époque powoli odchodzi w zapomnienie, w pełnej zakamarków i tajemnych skrytek willi przy placu Latarnia przychodzi na świat niezwykła...
Świat kwiatów to świat fascynujących form, barw i zapachów, który towarzyszy człowiekowi od zawsze. Dekorowanie i obdarowywanie kwiatami to nieodłączne...
Przeczytane:2019-03-16, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2019 roku,
Kto nie lubi podróżować i poznawać nowych ludzi? Zwiedzać tajemnicze zakątki. Czasami musimy wyruszyć w podróż do innego kraju za pracą. Sytuacja nas zmusza? Prośba ważnej dla nas osoby? Czy chcemy czy zostajemy zmuszeni tylko od nas samych zależy to, jak będzie wyglądał ten pobyt. Krótszy, dłuższy a może ... na stałe? Zawsze towarzyszy temu niepewność i lęk. To w końcu jedna wielka niewiadoma. Najważniejsze to mieć obok siebie taka osobę, która nam pomoże, wysłucha i nakieruje. A pukając do drzwi możemy spotkać miłość...
Na prośbę Julki Agnieszka wyjeżdża do Holandii. Ma ją zastąpić. Bowiem Julia musi opuścić kraj tulipanów i wiatraków. Jej wyjazd (ucieczka) za granicę jest owiany tajemnicą. Prawdę zna tylko Jan van der Linden - jeden z pracodawców. Jedynym przyjacielem na początku nowej przygody życia będzie czarnoskóry Prosper. To z nim będzie poznawała kraj i miejsca swojej pracy. Jana, kontrowersyjnej Charlotte von der Vegt oraz przemiłej Annemarie de Bruin. Styczność z tymi ludźmi wniesie nowe wydarzenia. Jeroen Hellendoorn to czarujący i pracowity mężczyzna, z przeszłością, która będzie po części wyzwaniem dla Agnieszki. Niczym rycerz na białym koniu będzie jej pomagał i razem z Prosperem stał na straży jej bezpieczeństwa. Szczyptą pikanterii będzie tajemniczy Stijn. Jak Agnieszka da sobie z tym wszystkim radę? Czy odnajdzie się w nowym świecie i nowej kulturze? Czy znajdzie szczęście właśnie tu? Z dala od rodzinnego domu? Czy rodacy poza granicami kraju są bardziej wstrzemięźliwi jeśli chodzi o swoje zachowanie czy wręcz przeciwnie? Dużo pytań, na które będziemy chcieli poznać odpowiedź.
Często jesteśmy zmuszeni opuścić nasz dom i wyjechać poza granice. Do obcego kraju, innej kultury, innego języka. Odnalezienie się w nowej rzeczywistości czasami nie jest takie łatwe. Do tego dochodzi tęsknota za krajem. Na nowym terenie wszystko wydaje się być takie kuszące, bardziej smakowite. Praca jak to praca - czy to na miejscu czy setki kilometrów od domu wydaje się być taka sama. Tak jak problemy. Ale nic bardziej mylnego. Główna bohaterka zostaje wrzucona na głęboka wodę i musi wypłynąć. Będzie musiała wykazać się niebywała siłą w kontaktach z Holendrami. Gdzie kończy się ta granica człowieczeństwa, w której człowiek przez pracodawcę może być pomiatanym? Wiadomo, że okazane serce wielkim sercem do nas powraca. Niczym bumerang. Każda praca czegoś uczy. Tak jak pracodawcy - mają różne oblicza. Czy to miejsce okaże się być tym rajem na ziemi, którego szuka nasza główna bohaterka?
Historia Agnieszki mogła być naszą. Na pozór lekka niosąca przesłanie. Zaczniecie czytać i przepadniecie. Wsiąknięcie w zagmatwaną historie naszej bohaterki, która musi znieść wiele, aby stanąć stabilnie na nogach. I gdy już się wydaje, że jest dobrze, nagle wszystko się rozsypuje niczym domek z kart. Czy uda jej się poskładać wszystko jeszcze raz?
Polecam agazlotowlosaiksiazki.blogspot.com