NAJLEPSZA KSIĄŻKA O SURFINGU, JAKA KIEDYKOLWIEK ZOSTAŁA NAPISANA
Surfing to sport, lecz tylko dla tych, którzy przyglądają mu się z boku. Dla wtajemniczonych jest czymś znacznie więcej: pięknym nałogiem, wymagającym nauczycielem, niebezpiecznym zajęciem, sposobem na życie.
Dni barbarzyńców to oldskulowa historia przygodowa, intelektualna autobiografia, literackie kino drogi, a także niezwykła eksploracja stopniowego doskonalenia wymagającej, mało rozumianej sztuki, jaką jest surfing.
W pogoni za falą łatwo jest rzucić wszystko... Ale czy jesteś na to gotowy?
**
William Finnegan (ur. 1957) - amerykański pisarz i korespondent wojenny, wieloletni publicysta ,,New Yorkera". Laureat licznych nagród dziennikarskich za teksty o konfliktach w różnych rejonach świata. W nagrodzonych Pulitzerem Dniach barbarzyńców składa hołd swojej największej pasji, jaką jest surfing, oraz zdaje intymną relację z życia, którego rytm podyktowały fale.
,,Zapierająca dech w piersiach". ,,The New York Times"
,,Dzieło sztuki". Geoff Dyer, ,,The Observer"
,,Olśniewająca". ,,Los Angeles Times"
Wymieniona na liście wakacyjnych lektur Baracka Obamy.
Zdobywca Nagrody Pulitzera w kategorii Autobiografia.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2021-06-02
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 496
Tytuł oryginału: Barbarian Days: A Surfing Life
Tłumaczenie: Agata Ostrowska
Jest to bardzo ciekawa i oryginalna autobiografia. Autor ukazuje swoje życie poprzez pryzmat surfingu. Nigdy nie interesowałam się tym sportem, czy też może sposobem życia, dlatego trochę obawiałam się tej lektury, ale jak się okazało niepotrzebnie.
Jest to książka o surfingu i pogoni za falą. Jakby pobocznie Finnegan nakreśla różne problemy społeczne, bada charaktery innych ludzi i opowiada historię swojego życia.
Zdecydowanie nie jest to lektura na jeden wieczór, lecz taka, którą się czyta powoli i w której się smakuje słowa. Z początku ta pozycja nie przypadła mi do gustu. Niezbyt interesowało mnie dzieciństwo autora, jednak opis jego podróży mnie porwał.
Myślę, że najtrafniejszym określeniem młodości autora jest fraza carpe diem – żyj chwilą! Rzucił wszystko i łapiąc się po drodze prac dorywczych, zaczął podróżować po świecie i oczywiście surfować. Jego podróże i sposób w jaki je opisywał są niezwykłe.
Według mnie, jest to książka bardzo inspirująca i zdecydowanie ją polecam!
Surfing to sport, ale tylko dla tych, którzy przyglądają mu się z boku.
Dla wtajemniczonych jest czymś więcej.
Wiliam Finnegan w swojej autobiograficznej książce zabiera nas w podróż w poszukiwaniu nie tylko najlepszych fal, ale i samego siebie.
Bo surfing to nie tylko wolność i piękno, ale również niebezpieczeństwo, ciągła nauka i ogrom ciężkiej pracy.
Życie surfera to nie tylko szczęście i wzloty, ale też mnóstwo wyrzeczeń i upadków.
W jednej chwili fala potrafi z twojego przyjaciela zamienić się w potwora, a jeden fałszywy ruch spowoduje śmierć.
Pomimo tego wszystkiego surfing jest jak nałóg, bez którego nie da się żyć.
To była bardzo ciekawa i wciągająca historia.
Chociaż wcześniej, prócz filmu ,,Na fali" nie miałam styczności z tym tematem i nie rozumiałam pojawiających się w książce wielu pojęć, to przeczytałam ją z przyjemnością.
Bo ja podziwiam ludzi z pasją, a tutaj z każdej kartki czuć tą pasję i miłość do ukochanego zajęcia.
Dlatego jeśli uwielbiacie surfing, lub jak ja- nie macie o nim bladego pojęcia, ale chcecie stać się częścią historii pewnego człowieka, to zapraszam do czytania.
Przeczytane:2021-06-29, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
"Surferzy mają fetysz perfekcji. Idealna fala i tak dalej. Coś takiego nie istnieje. Fale nie są nieruchomymi obiektami przyrody, jak róże czy diamenty. To szybkie, gwałtowne zjawiska na końcu długiego łańcucha akcji burzowej i reakcji oceanu. Nawet najbardziej symetryczne breaki miewają dziwactwa i absolutnie specyficzny, lokalny charakter, przeobrażają się z każdą zmianą pływu, wiatru i rozkołysu."
Ta książka niesamowicie mnie zaskoczyła. Choć nie spodziewałam się zawodu, to historia Williama Finnegana idealnie dopełnia moje czytelnicze życie. Potrzebowałam ostatnio takiej książki. Takiej, która mnie pochłonie do swojego świata i pozostawi po sobie satysfakcję.
"Dni barbarzyńców. Życie na fali" bez wątpienia jest historią dla miłośników wszelkich sportów wodnych, a w szczególności surfingu. Autor na łamach powieści opisuje swoje całe życie. Od dzieciństwa do teraźniejszości (2015 rok). Możemy poznać go od każdej strony i niekiedy zrozumieć jego decyzje. Czasami jest ciężko, a życie rzuca mu kłody pod nogi. Jednak później następują momenty, które człowiek zapamięta na całe życie. Surfing jest szalenie trudnym sportem, ale niezwykle estetycznym. To, jak trzeba być precyzyjnym w swoich działaniach i pamiętać o tym, że fala zawsze jest ponad wszystkim.
W "Życiu na fali" Finnegan z początku przybliża nam surferski slang, dzięki czemu w dalszej części lektury możemy lepiej rozumieć jego pasję. Oprócz głównego wodnego tematu, mamy poruszane wątki rodzinne, społeczne, a nawet polityczne. Poznajemy kulturę różnych ludzi z niemalże każdego zakątka świata oraz fale, które potrafią zaskoczyć nawet zawodowca. "Śmiech przez łzy" to chyba idealnie odzwierciedlenie autora. Nie łatwo jest pisać o sobie, ale ta książka pokazuje, że czasami po prostu warto to zrobić.
Jeśli szukacie dopracowanej i emocjonującej lektury, to sięgnijcie po "Dni barbarzyńców. Życie na fali" - 541 stron, 10 części i wiele wspaniałych miejsc. Nie oczekujcie szybkiej akcji; tą opowieścią trzeba się delektować