Jeśli lubisz od powieści z happy endem, to książka Łukasza Prochoty jest dla ciebie. Jeśli lubisz początkowo gubić się w tajemniczych zakamarkach akcji, by w końcu odnaleźć sens i odetchnąć z ulgą, że się wyjaśniło to, co pozornie było bez sensu – to masz w ręku właściwą historię.
Autor „Damy w rękawiczkach” stworzył udziwniony świat, w którym swojskość przeplata się z obcością. Takiego świata nie ma, ale fikcja z powodzeniem wypełnia wszelkie luki rzeczywistości. Dlatego w polskim poniemieckim miasteczku śledzimy odważne poczynania głównej bohaterki Sophie i wraz z nią mijamy kościół św. Johna, w którym posługę pełnią księża Mung i Madie, idziemy ulicą Marmolade Street, spotykamy komisarza Moona, poznajemy wiele napotykanych przez nią osób o dziwnych i obco brzmiących imionach, a wśród nich jej najbliższą rodzinę, między innymi Hermione, Honorię, Mahdę, Bena, Lukasa. Ten ostatni jest zaginionym przed rokiem synem bohaterki, a ona, jakby na wzór komicznej pani Zosi z serialu „M jak miłość”, wyręcza miejscowego detektywa.
Henryk Kalata
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania: 2024-09-01
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 0
Język oryginału: polski
Przeczytane:2024-12-10, Ocena: 2, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024, 52 książki 2024, 26 książek 2024, 12 książek 2024, Posiadam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024,
„Dama w rękawiczkach” to debiutancka powieść Łukasza Prachoty. Ja bardzo chętnie sięgam po debiuty, które często pozwalają mi na odkrycie prawdziwych perełek i autorów, którzy w późniejszym czasie już na zawsze zostają ze mną. Niestety w tym przypadku debiut autora nieco mnie rozczarował, niemniej jednak nie mówię stanowczego nie dla kolejnych książek Pana Łukasza, gdyby kiedyś jeszcze zdecydował się jakąś napisać, niemniej jednak do moich ulubieńców, przynajmniej chwilę obecną, nie trafia.
Przyznam szczerze, że początek powieści był dla mnie dość trudny, nie potrafiłam się odnaleźć i jakoś ciężko mi się ogólnie rzecz biorąc, czytało. Gdy już udało mi się przebrnąć przez trudny początek, później nie było już źle. Wraz z główną bohaterką Sophie wyruszamy w podróż po poniemieckim miasteczku, gdzie mamy możliwość ujrzenia kościoła św. Jana, poznajemy przypadkowe osoby, które na swojej drodze spotyka Sophie, ale również mamy możliwość poznania jej bliskich, rodziny. Nasza główna bohaterka jest osobą nieco irytująco, co chyba najbardziej przeszkadzało mi w czytaniu. Najzwyczajniej w świecie nie obdarzyłam jej wielką sympatią, szczególnie ze względu na jej osobowość. W każdym momencie chce być samowystarczalna, mieć ostatnie zdanie, sama uważa, że ona nigdy się nie myli i zawsze musi mieć rację. Przyznam szczerze, że irytuje mnie takie zachowanie bohaterów, którzy w żaden sposób i na żadnej płaszczyźnie nie pozwalają sobie pomóc, ba ona tak naprawdę nie tylko nie pozwala sobie pomóc, ale, co więcej, nie pozwala nikomu innemu przedstawić swojej racji, z góry zakładając, że każdy wokół się myli, bo ona jedna wie wszystko najlepiej.
Przyznam szczerze, że myślę, iż samy pomysł na napisanie książki był bardzo fajny, niemniej jednak samodzielnie prowadzone śledztwo przez Sophie mogło być poprowadzone nieco bardziej realnie. Główna bohaterka, jej osobowość – nie przypadła mi do gustu, co w znacznym stopniu psuło mi niestety przyjemność płynącą z czytania całości. Osoba Sophie mnie irytowała, a podejmowane przez nią decyzje, czy prowadzone rozmowy najzwyczajniej w świecie działały mi na nerwy! Metody jej działania, niespójność w poczynaniach, z tym, co opisywał autor, dość znacznie rzucała się w oczy podczas czytania. Myślę, że książka nie została przemyślana tak, jak powinna, bo wiele sytuacji można było nieco poprawić, co wyszłoby z wielką korzyścią dla całości historii.
Nie jest tak, że książka totalnie jest do niczego, bo zdecydowanie miała ona swój potencjał, w mojej opinii został on jednak w znacznym stopniu niewykorzystany, albo to jak całą sytuację widział autor, odbiegało od moich oczekiwań, przez co nie potrafiłam odnaleźć przyjemności z czytania tego tytułu. Mimo iż książka jest naprawdę krótka, to mi jej przeczytanie zajęło dość dużo czasu, ale myślę, że duże znaczenie miało tutaj również to, że wydanie zawiera dużą ilość błędów, co w znacznym stopniu utrudnia jej czytanie.
Nie odradzam stanowczo tego tytułu, bo przecież ile osób na świecie, tyle gustów. Mnie nie przypadła do gustu Sophie, ale może ktoś inny ją pokocha i świetnie będzie rozumiał jej poczynania. Zawsze warto samemu się przekonać i wyrobić sobie swoją, subiektywną ocenę.
Ja nie polecam, ale również nie zniechęcam do sięgnięcia po ten tytuł.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję portalowi sztukater.