Dwie ostatnie części kultowej ,,trylogii w pięciu częściach", która dzięki brawurowemu połączeniu wizyjnej fantastyki ze zwariowanym brytyjskim humorem na trwałe weszła do kanonu popkultury
Wymęczony nadmiarem wrażeń, lecz niezniszczalny Artur Dent, który właśnie wrócił autostopem zza Mgławicy Konia na Ziemię, poznaje Fenny. Choć w zasadzie nie poznaje, lecz tylko trochę na nią patrzy, bowiem dziewczyna, siedząca na tylnej kanapie saaba, którym Artur zabrał się autostopem, jest nieprzytomna za sprawą leków uspokajających. Są konieczne, bo niestety - jak mówi jej brat - sfiksowała gdzieś w kawiarni w Rickmansworth: ,,Podobno wstała, spokojnie oświadczyła, że doznała wyjątkowego objawienia czy coś w tym stylu, lekko się zachwiała, rozejrzała błędnym wzrokiem i z krzykiem padła twarzą na leżący na stole sandwicz z jajkiem. Od tej pory dręczą ją okropne majaki, że żyje w realnym świecie, halucynuje o wielkich żółtych statkach kosmicznych, nie pomaga szpital za szpitalem". Artur wie jednak swoje: wielkie żółte statki to Vogoni - przecież przed ośmiu laty sam był świadkiem, jak niszczą Ziemię, by w jej miejscu zbudować międzygalaktyczną obwodnicę... Niestety, Artur musi wysiąść i F. odjeżdża z bratem w deszcz. Czy spotkają się ponownie? Tak, spotkają i będą robić razem bardzo miłe rzeczy...
Na szczęście pozostał nam jeszcze tom piąty: W zasadzie niegroźna. Tak, tyle ma do powiedzenia na temat Ziemi encyklopedia Autostopem przez Galaktykę...
,,Douglas Adams to największy humorysta od czasu P.G. Wodehouse'a".
Richard Dawkins, autor Samolubnego genu
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2018-08-27
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 656
Tytuł oryginału: So Long, and Thanks for All the Fish
A JEŚLI ŻYJEMY W REALNYM ŚWIECIE?
Jest dobra fantastyka i jest fantastyka humorystyczna. Pewnie w tym momencie miłośnicy tej jej odmiany zaczną zgrzytać zębami, ale nie oszukujmy się, 90% historii, które można do niej zaklasyfikować jest niskiej jakości czytadłem dla odreagowania. Czymś, co równie szybko się czyta, co zapomina. Zmęczyłem kilka takich fabuł i jedyne, co mi po nich zostało, to żal straconego czasu i zmarnowanych pieniędzy. Jednakże i tu zdarzają się znakomite wyjątki, które pokazują, że warto czasem pogrzebać w błocie za perełkami. Jedną z nich są zdecydowanie dzieła Terry’ego Pretchetta, drugim rozpisana na pięć tomów trylogia Douglasa Adamsa Autostopem przez galaktykę. Już niedługo na księgarskie półki trafi zbiorcze wznowienie dwóch ostatnich jej części i to doskonała okazja, aby przypomnieć sobie całość. Nie dość bowiem, że książki te biją na głowę każde humorystyczne science fiction, jakie spotkałem, to jeszcze okazują się lepsze niż masa rasowych, poważnych przedstawicieli fantastyki naukowej.
Zacznijmy jednak od tego, o czym rzecz traktuje. W skrócie jest to opowieść o pewnym życiowym nieudaczniku, Arturze Dencie, który pewnego dnia został wmieszany w niezwykłe wydarzenia, gdy okazało się, że Ziemia znajduje się na drodze planowanej budowy hiperprzestrzennej obwodnicy galaktycznej. Planeta została „wyburzona” przez Vogonów, a nasz bohater, wraz z kosmitą Fordem Prefectem, ruszył autostopem przez galaktykę, pakując się w kolejne tarapaty, poznając niezwykłe miejsca i stworzenia, i odnajdując w kosmosie pewną Ziemiankę.
Teraz, osiem lat po tych wydarzeniach, Artur znów trafia na Ziemię, lądując gdzieś w deszczowej Anglii. Czemu glob w ogóle istnieje? To tylko jedno z wielu pytań, na które trzeba będzie znaleźć odpowiedź. Kiedy zostaje podwieziony przez niejakiego Russela, nie wie, jak bardzo spotkanie jego siostry zmieni wszystko. Fenny jest ładna, piękna wręcz, ale nie o to chodzi. Jest też wariatką i o to chodzi bardziej. Całkiem niedawno temu siedziała w barze, kiedy nagle dostała olśnienia, jak uczynić świat dobrym i szczęśliwym miejscem. Niestety doszło do masowych halucynacji z żółtymi statkami kosmicznymi (Vogonie!), a dziewczyna, profesjonalnie rzecz ujmując, sfiksowała. Od tamtej pory ma koszmary i dziwaczne majaki, że żyje w realnym świecie i nikt ani nic nie potrafi jej pomóc. Los chce, że by drogi Artura, Russela i jego siostry się rozchodzą , ale nasz bohater nie zamierza pozostawić spraw własnemu biegowi. Uważa, że coś łączy go z Fenny, intryguje go jej stan i postanawia ją odnaleźć, żeby ją i przekonać się, co właściwie się dzieje…
Całość mojej recenzji na portalu NTG: https://nietylkogry.pl/post/recenzja-powiesci-czesc-i-dzieki-za-ryby-w-zasadzie-niegrozna/
Piąty tom zwariowanych przygód bohaterów sagi, który poszerza naszą wiedzę na temat światów równoległych. Pluralistyczna natura sektora galaktycznego,...
Druga część przygód Artura Denta i jego "przyjaciół" - kosmity Forda Perfecta, szalonego eks-prezydenta Rządu Galaktycznego Zaphoda Beeblebroxa...
Przeczytane:2020-08-13, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2020 roku,
Pierwsza część – „Cześć, i dzięki za ryby” przywołała we mnie wspomnienia pierwszego tomu. Czytało się ją świetnie, a podczas czytania kolejnych rozdziałów nieraz zaśmiewałam się nieomal do łez.
Druga część mnie nie porwała i przypominała mi te najbardziej pokręcone części pięcioksięgu. Nie jest to zła stylistyka, ale dla mnie momentami stawała się bardzo męcząca. „W zasadzie niegroźna” zrywa fabularnie praktycznie ze wszystkim tym, co spotkało Artura w poprzedniej części. Ponieważ tamta bardzo mi się podobała, poczułam jakiegoś rozdzaju rozczarowanie.
Sytuację ratują ostatnie rozdziały pełne „starych, dobrych” krętactw Artura i Forda.
Samo zakończenie nie do końca do mnie przemówiło. Poczułam silną konsternację. Nie wiem jednak czy wynikło to z konstrukcji powieści, czy tego, że czytałam kolejne tomu w dużych odstępach czasu. Być może należałoby przeczytać serię jeszcze raz od nowa i dopatrzeć się sensownej pętli zdarzeń. Ja tego nie zrobię.
Serię będę bardzo miło wspominać, ale stanowiła ona dla mnie jednorazową galaktyczną podróż.