W małym, starym mieście Anglii znajduje się zabytkowa katedra, a w niej cenny zabytek: średniowieczna biblia wykonana ze skór koźlęcych. Ta święta księga narażona jest na zniszczenie. Przywódca grupy hipisów, walczący o prawo do życia zwierząt, chce spryskać biblię czerwonym sprayem i tym samym zniszczyć jej wartość na zawsze.
Do grupy bojowników przyłącza się tajemniczy człowiek w czarnym ubraniu i czarnym kapeluszu. Nie wiadomo kim jest, skąd pochodzi i jakie ma zamiary. Chce jak najprędzej dotrzeć do miejsca, w którym znajduje się drogocenny zabytek.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 1992 (data przybliżona)
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 191
Tytuł oryginału: Black Fedora
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Monika Podgórniak
To, wbrew temu, co sugeruje okładka wcale nie jest horrorem, a raczej thrillerem politycznym z kryminałem.
Małe angielskie miasteczko. Historia toczy się wielotorowo. Z jednej strony mamy grupę hippisów, na której czele stoi Ben, pragnący zniszczyć zabytkową, średniowieczną Biblię. Z drugiej strony ma przyjechać polski premier Kośmiński, podejrzewany o bycie potomkiem Kuby Rozpruwacza.
Giną ludzie... Policja ma urwanie głowy, nie tylko musi chronić Biblii i polskiego premiera, ale i prowadzić śledztwo w sprawie zabójstw.
W tym wszystkim przewija się postać tajemniczego, trupiobladego człowieka w czarnym kapeluszu. Kim jest i jaka jest jego rola?
Akcja toczy się tu wolno, co sprawia, że czytanie się dłuży. Policja działa niemrawo. Fabuła została nie do końca przemyślana, dużo tu nieścisłości logicznych. Wątki są pogmatwane, ciężko się w tym wszystkim połapać.
U mnie ta książka, ma plusa za polskie akcenty, odrobinę naszej historii, zwłaszcza poruszenie tematyki zbrodni katyńskiej. Pozwolę sobie zacytować zdanie, które mi się spodobało:
"Jeżeli Lucyfer ma ochotę nas odwiedzić, będzie musiał poczekać, bo pierwszeństwo w tym przypadku ma Polak."
Podsumowując, to książka mająca potencjał, który został zmarnowany. Mogła być świetną historyjką z dreszczykiem grozy, a wyszła nijaka.
Mark Sabat - były ksiądz, egzorcysta, komandos SAS, kolejny raz podejmuje walkę z siłami ciemności. Zwabiony w pułapkę, owładnięty jaźnią demona, zmuszony...
"Fobia" jest przerażającą opowieścią o lękach tak silnych, że przezwyciężenie ich wydaje się walką o życie. John Strike (urzędnik bankowy) wraz ze swoją...
Przeczytane:2021-06-25, Ocena: 2, Przeczytałam, Mam, Rok 2021, 52 książki 2021, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2021, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2021,
„Czarna Fedora” zapowiadała się bardzo intrygująco. Treść bowiem ociera się o sferę sacrum i profanum, a przy tym łączy wątki historyczne i społeczne. Jednak to co z założenia powinno dać chociaż dobrą historię, w książce Smitha wychodzi czytelnikowi bokiem. Całość jest strasznie nudna i chaotyczna. Mnogość wątków, wydarzeń i postaci wepchnięta w niecałe 200 stron i wymieszane z polityką daje mieszankę iście badziewną. Historia nie ma kszty klimatu grozy. Jest trochę akcji i kryminału, ale to nie ratuje całości. Bohaterowie cały czas się mylą, są nudni i nijacy. Końcówka to istna jazda po bandzie. Ja tylko otwierałam usta ze zdziwienia, tak bardzo autor poleciał po bandzie. O czym to książka? Ciężko orzec. Ani przemyślana, racjonalna historia, ani książka z przesłaniem. Trzeba mocno się skupiać podczas czytania, a i tak to nie gwarantuje, że zrozumiecie wszystkie wydarzenia i połączycie fakty.