Liam nie miał być moim szczęśliwym zakończeniem.
Nawet nie byłam nim zainteresowana.
Był najlepszym przyjacielem mojego męża – zakazanym owocem.Tyle że mój mąż nie żyje, a ja czuję się samotna. Tęsknię za nim i ląduję w ramionach Liama.
Jedna wspólna noc zmienia wszystko. Teraz muszę zdecydować, czy naprawdę go kocham, czy jest dla mnie tylko nagrodą pocieszenia.
Znakomita powieść dla fanek Colleen Hoover. Poruszająca historia, którą pokochały tysiące czytelniczek!
Uzależniająca. Intensywna. Emocjonująca.
To opowieść o złamanych sercach, tęsknocie, słodko-gorzkim smaku zakazanego owocu.
Porywająca. Wzruszająca. Chwytająca za serce.
Tej historii nie zapomnisz. A kiedy poznasz jej zakończenie, będziesz marzyć o tym, aby natychmiast poznać jej dalszy ciąg!
Wydawnictwo: Szósty Zmysł
Data wydania: 2017-10-17
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 360
Tytuł oryginału: Consolation
Lee jest szczęśliwa. Spodziewa się dziecka. Niedługo z misji wojskowej ma wrócić jej mąż. Nagle bez ostrzeżenia jej świat rozpada się na kawałki. Kolega męża z wojska przynosi straszną wiadomość. Aaron zginął na misji. Lee zostaje wdową, a jej córeczka nigdy nie pozna ojca. Tylko dzięki malutkiej ma siłę, by codziennie wstawać mimo wszechogarniającego bólu. Sporym wsparciem dla niej jest też Liam - serdeczny przyjaciel męża. Ich bliskość stopniowo przeradza się w uczucie, od którego oboje uciekają. On pamięta przecież, że była żoną przyjaciela. Ona boi się, że kolejny raz straci ukochanego - Liam przecież też jest żołnierzem. Czy ta dwójka ma szansę na szczęśliwe wspólne życie? A może jednak wątpliwości zwyciężą?
Książka bardzo smutna. Jednak jest w niej nuta nadziei. Nawet po najgorszych życiowych doświadczeniach przy wsparciu bliskich i przyjaciół człowiek nieraz znajduje siłę, by się podnieść.
dr Kalina Beluch
Wspólne nieszczęście doprowadziło do ich zbliżenia.
Rok pełen straty, bólu i tajemnic wpłynął na ich życie.
Natalie i Liam byli przyjaciółmi, ale wspólna tragedia coś w nich zmieniła.
Czy mają szansę na szczęście?
Kiedy sięgałam po Consolation, sądziłam, że otrzymam lekki romans okraszony słodyczą i drobnymi życiowymi problemami, które można łatwo rozwiązać, a na końcu spotka mnie happy end w życiu bohaterów. Uważałam, iż drugi tom, który ukaże się w Grudniu będzie kontynuacją opowiadającą o dalszym szczęśliwym losie Liama i Lee, którzy będą mieć gromadkę dzieci. Tak to zazwyczaj w romansach bywa. Ale jakże mocno autorka zaskoczyła mnie pierwszym tomem. Odbiegła od schematów zupełnie, rozbiła moje serce na drobne kawałki i pozostawiła z potężnym kacem książkowym.
Kac książkowy po romansie? Aż niemożliwe, prawda? Nigdy nie miałam kaca książkowego po romansie, poważnie! Ale to co zafundowała mi Corinne Michaels, poskładało mnie całkowicie. Rety! Tak ciężko mi napisać cokolwiek o tej książce, bo:
A. Nie chcę rzucić jakimś spoilerem, a naprawdę ciężko opisać uczucia, nie odwołując się do treści.
B. Po dwóch dniach nadal targają mną emocje po przeczytaniu książki.
Znacie to uczucie, kiedy po przeczytaniu książki pragniecie, od razu sięgnąć po drugi tom, a jeszcze go nie wydano w Polsce? Czuliście już frustrację i niemoc? Ja właśnie wpadłam w ten nieprzyjemny stan. Nadal myślę o naprawdę emocjonującym zakończeniu, losach bohaterów i tworzę milion własnych pomysłów na drugi tom, który jest jedną wielką niewiadomą. Poważnie. TO jak autorka pozostawia czytelników w pierwszym tomie, najpierw dając im nadzieję na szczęśliwy rozwój wydarzeń, jest okrutnym posunięciem! Kiedy myślałam sobie "O! Super, będą razem, ułoży się im, dążą ku wschodowi słońca, będą szczęśliwi, wszystko zmierza w dobrym kierunku." Corinne trzasnęła mnie w głowę i sprowadziła na ziemię mówią "Cześć! Nie spodziewałaś się mnie, prawda? Teraz złamię Ci serce.". I tak! Złamała mi moje cholerne serce, a ja nie potrafię pozbierać się po lekturze. Ta cała historia jest taka piękna i przepełniona bólem, ale to zakończenie. Nie, nie i nie! Ja się nie zgadzam na taki zwrot akcji! Ja chcę już Grudzień! Chcę poznać kolejny tom. Jak ja ma dalej żyć z myślą, że to jeszcze tyle czasu? No jak?! Chaos panuje w moich emocjach, we mnie i w mojej recenzji, ja wiem, wiem, ponosi mnie, ale ta książka, to ona wyzwala we mnie te wszystkie uczucia. Od złości po radość.
Liam jest takim wspaniałym mężczyzną, którego ma się ochotę przytulić, zamknąć w swoim sercu i nie wypuszczać. Dlaczego takich Liamów nie ma w codziennym życiu? Dżentelmen, który potrafi zachować się w każdej sytuacji, z poczuciem humoru, troskliwi, kochany, dbający o osobę, którą kocha całym sobą i do tego niesamowicie seksowny! No dobry w łóżku też, z tego co wywnioskowałam w książce.
Takim Liam to po prostu skarb, którego możemy zazdrościć bohaterce powieści.
Natalie jest kobietą, która wiele przeszła, naprawdę wiele. Przez ostatni rok nieszczęścia spadały na nią lawiną. Ale jej promyczkiem nadziei zawsze była jej córeczka, która dawała jej siłę do życia. To dzięki niej Natalie postanowiła dalej żyć, wziąć życie za rogi i robić swoje pomimo wielu wątpliwości.
Główna bohaterka obrazuje sobą ogromną gamę emocji, od szczęścia po rozpacz. Pokazuje, że mimo życiowych nieszczęść należy żyć dalej, pozbierać się i robić swoje, bo życie jest nieprzewidywalne i jutro może przynieść promyk nadziei.
Od pierwszej strony polubiłam głównych bohaterów. Ich charaktery są takie dojrzałe, zachowania adekwatne do sytuacji, a uczucia, które im towarzyszą, są bardzo dobrze zobrazowane, przez co wtapiałam się w ich życie i przeżywałam wszystko tak, jakbym to ja uczestniczyła we wszystkich wydarzeniach.
Każdy z nich reprezentował sobą coś innego, ale jednocześnie tak bardzo znajomego. Ich problemy były znajome, ale jednocześnie odległe dla tych, którzy nie przeżyli podobnych tragedii.
Niesamowite i nie do opisania, to trzeba poczuć na własnej skórze.
"Nadzieja to wredna suka, która ma w dupie to, czego chcesz."
Historia, którą stworzyła autorka, jest niesamowita, piękna, wspaniała, rewelacyjna. Od samego początku przeżywałam z bohaterami każdy moment ich życia, zastanawiałam się co będzie dalej, a autorka skutecznie zmieniała moje myślenie, wprowadzała zwroty akcji, doprowadzała mnie do szału i jednocześnie ciekawiła swoją książką.
Każda strona jest gamą niesamowitych doznań, emocji, wspaniałej historii. Z każdą kartką zatapiałam się coraz głębiej, a książka stanowczo zbyt szybko się skończyła, nad czym ubolewam, tym bardziej, że autorka tak zakończyła wszystko, zachęcając do czekania na kolejny tom.
Bohaterowie są niesamowicie barwni i ciekawi, tak samo jak i język autorki. Niesamowicie przyjemnie czytało się książkę. Historia Natalie i Liama skradła moje serca. Ogromnie podobało mi się, że scen seksu nie było wiele, tylko kilka dla smaku, ale nie podobało mi się używanie śmiesznych zwrotów części intymnych "perełka", "wrażliwy gruzełek". Sądzę, że można było je sobie darować, bo w scenie niesamowicie zmysłowej psuły cały klimat.
Książka, którą napisała Corinne Michaels, jest po prostu obłędna. Wszystko co w niej przedstawione zachwyca, łamie serce i trzeba poczuć to na własnej skórze. Nie brakuje emocji, dobrej zabawy, bólu. Książka nie jest typowym romansem, ma głębie, piękną historię i z całego serca polecam ją wszystkim. Z całą pewnością Was zachwyci.
To książka przepełniona emocjami.Miłość,strata,różne etapy żałoby,godzenie się z utrata najbliższej osoby,wreszcie rodzące się uczucie do do innej osoby,takiej,która nie powinna byc łatwym wyborem.Najbliższego przyjaciela zmarłego męża.I znów ból,rozdarcie,niepewność...No i jeszcze miłość macierzyńska do dziecka urodzonego po śmierci męża...
Natalie ustawiła miłość do zmarłego Aarona i własne małżeństwo na wysokim piedestale i próbowała czcić jego pamięć,nie pamiętając tego,co było złe w ich małżeństwie.Gdy na jaw wychodzą zdrady Aarona,Lee po raz kolejny załamuje się i po raz kolejny musi opłakać i pożegnać zmarłego męża.Na szczęście ma oparcie w jego przyjacielu.Czy Liam jest dla niej tylko pocieszeniem?A może jest kimś więcej?Na te pytania odpowie książka.
Cała historia jest dość schematyczna,jednak jest na tyle dobrze napisana,że jej przewidywalność nie jest wadą.W sumie jedyne co źle obstawiłam to tożsamość pocieszyciela.Na początku stawiałam na Marka,myśląc,że to on będzie kolejnym wyborem Lee.Fakt,że to on wyjawił jej wiadomość o śmierci męża miała być kolejnym problemem...
Ważne są tu uczucia,emocje ,którymi kipią bohaterowie.Również zakończenie nie było dla mnie zaskoczeniem.Podświadomie od razu przeczuwałam coś takiego.
Przeczytałam ją z przyjemnością i od razu zabieram się za kontynuację.
,,Mówił, że do mnie wróci.
Skłamał"
O rany, o ja cię! Z dystansem podchodziłam do zachwytów nad Consolation, ale myliłam się.
Ta książka rozwaliła mój osobisty system. Historia, którą nakreśliła Corinne Michaels jest cudowna. To emocjonalny rollercoster. Jestem absolutnie zachwycona tą powieścią. Zakochałam się w Liamie. Jest absolutnie cudowny. Główna bohaterka trochę mnie irytowała.
Czekałam z niecierpliwością na tą ostatnią scene bo byłam niezmiernie ciekawa o co chodzi. I... tego się nie spodziewałam (no może w jednym momencie tak, ale szybko porzuciłam tę myśl). Totalnie wbiło mnie to w fotel i nie mogę doczekać się aż otworze Conviction (dobrze, że mam już ją na półce).
Polecam z całego serca.
Ostatnio z myślą o kobietach powstało Wydawnictwo Szósty Zmysł, które rozpoczęło swoją działalność na polskim rynku czytelniczym mocną premierą jaką była książka Corinne Michaels. Consolation promowana jest jako książka idealna dla fanek Colleen Hoover, ja fanką tej autorki nie jest, jednak po przeczytaniu opinii o książce na portalu GoodReads wiedziałam, że muszę ją mieć! Miałam wielką ochotę przeczytać dobry romans, taki który mnie wciągnie i pochłonę go w jeden wieczór, udało się! Opinie na GoodReads nie zawiodły.
Historia może wydawać się sztampowa, główną bohaterka Lee, poznajemy w momencie w którym spodziewa się dziecka, jest to również moment, w którym dowiaduje się, że Aaron jej ukochany mąż będący komandosem ginie na misji. Mało oryginalne może też być to, że kobiecie po jego śmierci z pomocą przychodzi przyjaciel męża - Liam i jak się domyślacie oboje zaczynają czuć do siebie coś więcej niż przyjaźń. Consolation opisuje od początku rodzące się między bohaterami uczucie oraz rozterki z jakimi się zmagają. Co wygra? Miłość do zmarłego męża, czy chęć rozpoczęcia życia na nowo i czy Liam będzie potrafił pozbyć się wyrzutów sumienia i poczucia, że miłość do żony przyjaciela jest zakazanym owocem.
Historia może wydawać się nieoryginalna, ale mimo wszystko język jakim posługuje się autorka i to jak wykreowała postacie, sprawia że książka jest niesamowicie wciągająca, a zakończenie, pozostawia czyteniczki z książkowym kacem i chęcią jak najszybszego sięgnięcia po kolejną część.
Ja potrzebowałam takiej książki, to właśnie tego oczekiwałam od Consolation , czyli historii która na pierwszy rzut oka jest bardzo prosta i sprawia, że chcemy poznawać jak najszybciej kolejne losy bohaterów. Wiem, że wiele osób ta książka doprowadziłą do łez, u mnie łez nie było, ale momenty wzruszenia się pojawiły, zwłaszcza na początku kiedy jeszcze emocje bohaterki związane ze śmiercią i pogrzebem męża były jeszcze świeże.
Pierwszym minusem, o którym muszę wspomnieć jest to, że nasza bohaterka choć opisywana jest jako kobieta niesamowicie kochająca swojego męża i która można odnieść wrażenie, że zaraz umrze z tęsknoty za nim, bardzo szybko kończy swoją żałobę i zaczynać coś czuć do Liama.Coś mi się nie zgadzało, ale wytłumaczyłam sobie to w ten sposób, że może tak na prawdę miłość do Aarona byłą bardziej związana z przyzwyczajeniem, albo po prostu nie zaznała prawdziwej miłości bo poznała go bardzo wcześnie i to co czuła do niego było dość powierzchowne (takie tam moje domysły). A drugim minusem było dla mnie to, że uważny czytelnik, który miał okazję przeczytać już trochę romansów, już po pierwszych 100 stronach domyśli się jak książka się skończy. Czy odgadnięcie zakończenia odebrało mi radość z czytania? NIE! Mimo, że przeczułam co się wydarzy książkę czytało się fantastycznie!
"Recenzja" pochodzi z bloga http://czytaniejestmagiczne.blogspot.com/
Do "Consolation" przyciągnęło mnie mnóstwo pozytywnych opinii. Wiele osób twierdzi, że jest to najlepsze New Adult jakie czytali. Ja nie do końca zgadzam się z tą opinią.
W książce tej przeszkadzał mi język autorki. Był on bardzo lekki, a momentami wręcz prymitywny.
"Żarty" bohaterów stały na bardzo niskim poziomie, były bardziej żałosne niż śmieszne czy urocze. Niestety "Consolation" prezentuje mizerny humor.
Bohaterowie tej pozycji też nie byli idealni. Lee momentami była nie do zniesienia. Jej humorki doprowadzały mnie do szału. Ok. Rozumiem, że straciła męża i było jej ciężko, ale jej zachowanie było momentami niewytłumaczalne.
Za to Liam był świetny. Bardzo opiekuńczy, inteligenty i przy tym męski. Szczerze podziwiam jego cierpliwość. Ja nie wytrzymałabym z Natalie, tak długo jak on.
Nie podobało mi się, że główna bohaterka dostała pracę po znajomości. Przez to, że jej mąż zginął na misji jej droga do osiągnięcia sukcesu była znacznie łatwiejsza. Pracowała w firmie prowadzonej przez przyjaciela Aarona zaledwie kilka miesięcy, a już dostała awans. Wzięcie tygodnia urlopu nie było żadnym problemem. Wszyscy wokół niej skakali, tylko ze względu na jej zmarłą drugą połówkę. Jest to bardzo niesprawiedliwe i przy tym troszeczkę nierealne.
Autorka pokazała, że miłość jest ślepa. Człowiek zakochany nie dostrzega wad i błędów drugiej osoby. Nie wierzy w to co mówią jego bliscy. Idealizuje swojego ukochanego i nie potrafi dostrzec, że w jej związku coś się psuje. Jest to przerażające, ale jak najbardziej prawdziwe.
Bardzo cieszę się, że wątek miłosny w tej powieści rozwijał się powoli. Często w New Adult spotykamy się z miłością od pierwszego wejrzenia, która już na drugiej randce kończy się dzikim seksem. Tutaj uczucie jakim darzą się bohaterowie kształtuje się przez całą książkę. Pod wpływem Liama Natalie coraz bardziej otwiera swoje serce na miłość. Sympatia jaką darzą się postacie jest prawdziwa i niezwykle naturalna.
Ogromnie ważną rolę w Constolation odgrywa cierpienie i smutek spowodowane posiadaniem męża żołnierza. Autorka pokazała z jak wielką tęsknotą i odpowiedzialnością wiąże się dzielenie życia z człowiekiem, który każdego dnia może zginać. Bardzo się ciszę, że Michaels poruszyła ten wątek, ponieważ niektórzy ludzie zapominają, że praca w wojsku to nie tylko duże pieniądze, ale i ciągłe ryzyko związane ze śmiercią.
Zakończenie książki wmurowało mnie w ziemie. JAK? Ja się pytam JAK? To co autorka zawarła na ostaniach stronach spowodowało, że nie mogłam się otrząsnąć. Nie doprowadziło mnie ono do płaczu jak większość osób, ale wprowadziło w duże osłupienie.
Książka Corinne Michaels to słodko-gorzka opowieść o stracie, bólu, cierpieniu, ale i radościach spowodowanych spędzaniem życia z ukochaną osobą. Powieść przedstawia piękną i dojrzałą miłość ludzi po przejściach. Niestety niektóre rzeczy nie były idealne, nad czym bardzo ubolewam. "Consolation" miało potencjał, aby zostać najlepszym New Adult jakie czytałam, ale minusy wymienione przeze mnie wyżej odebrały mu ten tytuł.
kochajacaksiazki.blogspot.com
Są książki, po których przeczytaniu, jedynie co potrafię zrobić, to zbierać resztki swej szczęki z podłogi. Zazwyczaj też, w takich sytuacjach potrzebuję trochę więcej czasu, aby ochłonąć i ogarnąć swoje rozszalałe emocje, by choć w połowie oddać w recenzji tą wyjątkowość danej pozycji. Całą tą emocjonalną rozrywkę zapewniła mi powieść „Consolation” Corinne Michaels.
Liam nie miał być moim szczęśliwym zakończeniem.
Nawet nie byłam nim zainteresowana.
Był najlepszym przyjacielem mojego męża – zakazanym owocem. Tyle że mój mąż nie żyje, a ja czuję się samotna. Tęsknię za nim i ląduję w ramionach Liama.
Jedna wspólna noc zmienia wszystko. Teraz muszę zdecydować, czy naprawdę go kocham, czy jest dla mnie tylko nagrodą pocieszenia.
Znakomita powieść dla fanek Colleen Hoover. Poruszająca historia, którą pokochały tysiące czytelniczek!
Uzależniająca. Intensywna. Emocjonująca.
To opowieść o złamanych sercach, tęsknocie, słodko-gorzkim smaku zakazanego owocu.
Porywająca. Wzruszająca. Chwytająca za serce.
Tej historii nie zapomnisz. A kiedy poznasz jej zakończenie, będziesz marzyć o tym, aby natychmiast poznać jej dalszy ciąg!
Na samym początku muszę zacząć od tego, iż miałam duże wymagania wobec tej pozycji, które zostały wywołane dzięki pierwszemu zdaniu na tylnej okładce książki: „Znakomita powieść dla fanek Colleen Hoover”. Wspomniana autorka jest osobiście dla mnie królową emocji i twórczynią jednych z najlepszych romansów dla młodzieży jakie kiedykolwiek czytałam. Dlatego też, widząc takie porównanie, postanowiłam postawić poprzeczkę nieco wyżej. I wiecie co? Nie zawiodłam się. Mogę szczerze przyznać, że „Consolation” było rewelacyjne.
To, co mnie urzekło w tej książce dbałość o jak najdokładniejsze oddanie emocji i uczuć. Początkowe rozdziały, w których Natalie trwa w żałobie po stracie swojego męża są niezwykle dramatyczne i wzruszające. Autorka świetnie oddała ten wszechogarniający ból i smutek głównej bohaterki.
Kolejnym plusem historii jest dojrzałość uczucia, jakie połączyło Natalie i Liama. Brak tu jakiejkolwiek przereklamowanej i przesłodzonej nastolatkowej miłości, jaką możemy spotkać w co drugim romansie. Zamiast tego, mamy dorosłych bohaterów i realne problemy, z jakimi borykają się ludzie. A to wszystko napisane jest niezwykle lekkim, ale jakże pięknym piórem.
Największym plusem jest jednak zakończenie. Myślałam, że już całkowicie przejrzałam autorkę i nic nie będzie w stanie mnie zaskoczyć. Myliłam się. I to bardzo.
Zakończenie – a właściwie dwa ostatnie zdania – całkowicie rozstroiło mnie emocjonalnie i sprawiło, że nie mogłam się zmusić do sięgnięcia po kolejną książkę, gdyż interesowałaby mnie tylko i wyłącznie jedna pozycja, a mianowicie drugi tom.
Całe szczęście, że kontynuacja serii będzie mieć premierę jeszcze w tym roku.
Już odliczam dni.
Sięgając po tą pozycję, bądźcie świadomi tego, że z Wami będzie podobnie.
Czego w takim razie mi zabrakło? Nieco żwawszego tempa rozwoju akcji. Momentami jak dla mnie historia była nieco przeciągana. Zabrakło mi również nagłych zwrotów akcji, które zbudowałoby od czasu do czasu jakieś większe napięcie.
„Consolation” jest pierwszą książką, wydaną przez nowopowstałe Wydawnictwo Szósty Zmysł. Dzięki wydaniu tak świetnej książki, jestem pewna że ruszyli ze swą działalnością z wielkim przytupem. Jeśli kolejne książki będą równie dobre (o ile nie lepsze!) to jestem pewna, że Wydawnictwo Szósty Zmysł stanie się jednym z moich ulubionych wydawnictw.
Podsumowując, „Consolation” jest niezwykle emocjonalną historią o stracie bliskich i próbą dalszego życia bez nich. Jeśli jesteście wrażliwymi osobami, polecam się Wam zaopatrzyć w kilka chusteczek, bo być może, mogą się one Wam przydać.
Moja ocena: 9/10
"Nie można zaznać prawdziwej miłości, jeśli nie poznało się prawdziwego bólu. "
FABUŁA:
Natalie jest młodą kobietą, żoną i przyszłą matką. Jej mąż Aaron to jej pierwsza miłość, razem tworzą udany związek. Aaron jest przystojny, wysportowany i zdaje się być bardzo zakochany w swojej żonie, jest też komandosem SEALs. Która z nas nie chciałaby mieć u swojego boku przystojnego i zakochanego w nas w nas wojskowego? Cóż, jeśli zastanowimy się nad tym trochę dłużej to zapewne żadna. Bycie żoną mężczyzny, którego przez długi czas nie ma w domu. Ba! Nie dość, że nie ma to często nie mamy z nim żadnego kontaktu, i obawiamy się o jego zdrowie i życie, to coś czego część z nas nie byłaby w stanie zaakceptować. I właśnie z tym najgorszym z koszmarów żony żołnierza przyjdzie nam zmierzyć się wraz z Natalie już na pierwszych stronach książki. U progu jej drzwi staną koledzy Aarona z wiadomością, iż jej mąż stracił życie na misji. Świat młodej kobiety lega w gruzach.
Przyznam się, że jak większość kobiet od czasu do czasu sięgam po romanse, ostatnimi czasy odłożyłam jednak miłosne historie na rzecz kryminałów i fantastyki. Bo choć lubię przeżywać miłosne uniesienia wraz z bohaterami to jednak, kiedy czytam ich zbyt dużo zaczynają mnie zwyczajnie nudzić. Cóż, przeważnie jest on i ona, czasem ktoś trzeci, zakochują się, prędzej czy później wydarza się jakaś tragedia i albo jest happy end, albo i nie. Trzeba mieć pomysł i to nie byle jaki, żeby napisać dobry romans. Oprócz pomysłu szalenie ważną rzeczą jest opisywanie uczuć naszych bohaterów. Bo czy nie o to chodzi w romansach? Aby odczuwać wszystko wraz z bohaterami? Ich niepewność, ból, stratę, nadzieję, radość, pożądanie czy miłość?
Czy czułam coś czytając "Consolation"? O tak! Corinne Michaels wie jak pisać romanse 💗 Najpierw razem z Natalie przeżywałam jej żałobę, pokazała mi jak ciężkie było życie żony żołnierza, jak musiała nauczyć się żyć bez niego, i z niekończącą się obawą o jego życie, jak wracał z każdej misji odmieniony tym co przeżył. Czułam jej rozpacz po stracie męża, czułam jej siłę i miłość do córeczki kiedy musiała walczyć ze swoją żałobą każdego dnia. I czułam jej piękne i szczere uczucie rodzące się miedzy nią a Liamem. Odczuwałam wszystko i była to niezwykłą i wzruszająca historia , Corinne Michaels złamała mi serce po to bym razem z Natalie mogła je później poskładać.
KSIĄŻKĘ POLECAM JEŚLI:
+kochacie literaturę kobiecą
+uwielbiacie przeżywać emocje wraz z bohaterami
+lubicie wzruszające historię (tak- ja też płakałam na pierwszych stronach;)
KSIĄŻKI NIE POLECAM JEŚLI:
-dostajecie dreszczy na samo słowo "romans"
-czytacie w miejscach publicznych, gdzie ludzie źle reagują na łzy wzruszenia ;)
-nie lubicie kiedy książka kończy się cliffhangerem, a trzeba czekać na następny tom
PODSUMOWANIE:
Czy polecam? W 100% ! Ta książka to istna bomba emocjonalna, którą pochłania się w jeden wieczór. Prawdziwa i nie przesłodzona. Ci, którzy liczą na sceny erotyczne mogą się mocno zawieść, bo jest ich niewiele. To opowieść przede wszystkim o utracie bliskiej osoby, i nie łatwej walce o własne szczęście. Bohaterowie mają realne problemy, lęki, obawy i uczucia, nie sposób ich nie polubić i im nie kibicować. Znalazłam jednak dwa spore minusy- ta książka jest zdecydowanie za krótka. I przepraszam bardzo co tam się stało na ostatniej stronie?! Jak można tak zakończyć książkę i kazać czytelnikowi czekać na następny tom?
Będzie ciężko, ale skoro Lee dała radę ja również postaram się wytrzymać :)
http://ksiazkaibestia.blogspot.com/2017/10/consolation-corinne-michaels.html
„Consolation” podbiło moje serce. Ta historia to istny majstersztyk. Nie zdążyłam przeczytać nawet pięćdziesięciu stron, a już wzruszyłam się kilkukrotnie. Żadna książka do tej pory nie dostarczyła mi takiej dawki emocji, zwłaszcza od pierwszych stron. W zasadzie chyba nie miałam okazji przeczytać drugiej tak autentycznej historii o miłości, stracie i nadziei.
„Czasami nasze problemy wydają się nam tak wielkie, że zapominamy o pokorze.”
Bohaterów „Consolation” polubiłam od samego początku. Zostali naprawdę fantastycznie wykreowani. Śmiałam się i płakałam razem z nimi, co nieczęsto mi się zdarza. Zazwyczaj główne bohaterki swoją postawą strasznie mnie irytują. Na szczęście Lee okazała się być naprawdę mądrą, autentyczną osobą, która mimo ogromnej tragedii jaką ją spotkała stara się stanąć na nogi. A Liam, choć na pierwszy rzut oka może wydać się typowym przystojniakiem to tak naprawdę jest inteligentym, odważnym oraz opiekuńczym mężczyzną potrafiącym wiele poświęcić dla rodziny i przyjaciół.
W tej książce bardzo spodobał mi się również motyw misji żołnierskich. Przyznam szczerze, że tematykę wojenną zazwyczaj staram się omijać szerokim łukiem, jednak w „Consolation” okazała się ona wisienką na torcie nadającą swoistego klimatu całej historii.
Samo zakończenie niesamowicie zaskakuje. Nie potrafiłam uwierzyć, że autorka mogła zrobić coś takiego czytelnikowi. Gdy wydawało mi się, że wreszcie wszystko się ułoży wtedy Corinne Michaels totalnie mnie zaskoczyła. Po takim zakończeniu nie wyobrażam sobie nie przeczytać drugiego tomu.
Jedyną rzeczą irytującą mnie w „Consolation” było ciągłe powtarzanie przez Liama, że gdyby tylko mógł to bez wahania zamieniłby się miejscami z Aaronem i przyjął za niego kulkę. Doskonale rozumiem co autorka chciała w ten sposób przekazać, aczkolwiek czytając to po raz n-ty nie myślałam już „och jakie to słodkie” tylko „ile można”. Moim zdaniem co za dużo to nie zdrowo.
„[...] udawanie jest o niebo lepsze od zderzenia się ze świadomością.”
Podsumowując, jeśli szukacie książki, która pochłonie Was od pierwszej strony to jest nią zdecydowanie „Consolation”. Mimo ogromu kłębiących się w niej emocji czyta się ją zapartym tchem. Gorąco polecam ją wszystkim, bez względu na płeć, bo historię Natalie i Liama naprawdę warto poznać.
Aleksandra
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Consolation autorstwa Corinne Michaels.
Szukaj mnie na:
http://tygrysica.tumblr.com/
https://www.instagram.com/tygrysicaa/
''Nadzieja to wredna suka, która ma w dupie, to czego chcesz. A zatem jedyną rzeczą, na której mogę polegać, jest wiara. Wiara w to, że uda mi się przez to przejść i uleczyć złamane serce.''
Natalie dowiaduje się, że jej mąż Aaaron, żołnierz SEAL zginął w nieszczęśliwym wypadku. Kobieta nie potrafi się pogodzić z tym, że go już nigdy nie zobaczy, a ich córka nigdy nie pozna swojego taty. Ból po stracie ukochanego męża jest dla Natalie dojmujący. Jedyne co pozostaje kobiecie to wspomnienia, ale wkrótce i one z upływem czasu się zacierają. Natalie traci chęci do życia i jedyne, co trzyma ją na powierzchni to ukochana córeczka.
Pewnego dnia, w jej domu pojawia się Liam. Przyjaciel jej męża, który powrócił z Kalifornii, aby dotrzymać obietnicy złożonej Aaronowi. Mężczyzna chce pomóc Natalie oraz jej córce. Kobieta na początku jest niezadowolona, uważa, że poradzi sobie i bez niego. Jednak z czasem zaczyna doceniać jego pomoc. Natalie odzyskuje dawną siebie, a pomiędzy bohaterami zaczyna iskrzyć.
Z niecierpliwością czekałam na pierwszą powieść od Wydawnictwa Zmysłów. Uwielbiam wszelkie romanse, a te z odrobiną bólu i prawdziwości najbardziej. Książka wciągnęła mnie od pierwszej do ostatniej strony. Już na początku zrzuca na czytelnika emocjonalną bombę, by stopniowo uleczyć nasze serce, a później z powrotem je roztrzaskać. Wczułam się w sytuację głównej bohaterki tak jakbym to była ja sama. Jej ból, strata - były częścią mnie, również jej łzy i niepewność o dalsze życie. Autorka bardzo dobrze wykreowała tę postać. Jako idealną matkę, kobietę, która musi sobie poradzić ze stratą ukochanej osoby. Nie jest to postać bez wad, ale to czyni ją bardziej prawdziwą i realną. Przez ból przebija się zabawna i inteligentna kobieta, która nie boi się mówić to, co myśli.
Jeśli chodzi o postać Liama bardzo mi się spodobała jego troskliwość wobec Natalie i jej córki. Jego stanowczość i niezłomność również. Był na każde jej zawołanie i jako jeden z nielicznych nie pocieszał jej kłamstwami.
Autorka ukazała w swojej książce jak wygląda związek z kimś związanym z wojskiem. Pokazała niepewność wynikającą z tego, że dana osoba może już nigdy do nas nie wrócić. Również żałobę, która sprawia, że zaczynamy idealizować ukochaną osobę, nie zauważając jej wcześniejszych wad.
''Consolation'' to emocjonalny ładunek, który sprawi, że jeszcze długo nie będziecie mogli się po jej lekturze pozbierać. Historia Natalie i Liama pozostanie w Waszych sercach i myślach, gdyż tej powieści nie da się tak łatwo zapomnieć.
Śmierć jest związana z życiem. Nie można jej się wyzbyć i chcąc nie chcąc zawsze będzie obecna w naszym życiu. Jedyne, co możemy zrobić to starać się iść do przodu i znaleźć kogoś, kto uleczy nasze serce. Bo o wiele łatwiej jest przejść przez trudności z kimś niż samemu. Tylko pozwólmy na to innym.
Jeśli uwielbiacie romantyczne i zmysłowe książki, bez nachalności to ja Wam tę powieść polecam. Jest ponadto piękna, wzruszająca i chwytająca za serce. Nie zabraknie tu dobrze wykreowanych bohaterów, iskry napięcia i wyczekiwania. Zakończenie zwali Was z nóg do tego stopnia, że będziecie błagać o więcej. Ja uwielbiam tę książkę, pokochałam autorkę i jeśli o mnie chodzi - jest lepsza od samej Colleen Hoover!
Bardzo rzadko sięgam po romanse, ponieważ nie przepadam za tym gatunkiem literackim. Denerwuje mnie przede wszystkim do bólu przewidywalna fabuła, słabo wykreowani bohaterowie no i absurdalne sytuacje takie jak miłość od pierwszego wejrzenia. Dałam szansę "Consolation" i szczerze przyznaję, że jestem w szoku!
Miałam duże obawy przed lekturą "Consolation", ponieważ na okładce widnieje napis: "Znakomita powieść dla fanek Colleen Hoover". Nie zaliczam się do licznego grona wielbicielek twórczości Colleen Hoover, dlatego do "Consolation" podchodziłam raczej sceptycznie. Mój błąd! Okazało się, że Corinne Michaels ma o niebo lepszy styl pisania niż Hoover. Ponadto, przedstawione przez Corinne wydarzenia nie odbiegają za bardzo od rzeczywistości. Zachowanie bohaterów jest naturalne, w pełni uzasadnione i prawdziwe. A dla mnie właśnie to jest najważniejsze kryterium oceny romansów, tzn. czy proponowana historia nie jest nierealna.
Główna bohaterka, Natalie, traci swojego męża. Zostaje sama z małą córeczką, która nawet nie miała okazji poznać ojca. Natalie jest załamana, ledwie radzi sobie z rzeczywistością. Dziecko jest jej jedyną motywacją do życia. Przyjaciel zmarłego Aarona, Liam, ma obowiązek zaopiekować się rodziną swojego najlepszego przyjaciela. Jednak z czasem troska Liama przemienia się w prawdziwą miłość do Natalie i jej córeczki. Uważam, że autorka poprowadziła akcję najlepiej, jak tylko można było to zrobić. Liam nie zakochuje się w Natalie od razu. Ich uczucie rozkwita stopniowo, przypadkiem, powoli. Jednocześnie Natalie ma twardy orzech do zgryzienia, ponieważ niedawno straciła swojego męża. Nie ma pewności, czy uczucie do Liama jest tylko próbą ułożenia sobie życia na nowo albo bardzo silną potrzebą bezpieczeństwa w ramionach mężczyzny czy może prawdziwą miłością, która tak nagle pojawiła się na jej drodze. Dylemat ten jest rzeczywiście bardzo trudny... Taka sytuacja sprawia, że czytelniczka współczuje Natalie i zaczyna przeżywać wszystkie problemy razem z nią.
W międzyczasie na jaw wychodzą tajemnice, o których istnieniu Natalie wolałaby chyba nie wiedzieć. Komplikują jej życie i wystawiają związek z Liamem na próbę. Nikt już chyba nie ma wątpliwości, że fabuła jest naprawdę wciągająca, a bohaterowie nie wpadają bezmyślnie w wir namiętności, ale ciągle próbują poukładać życie tak, aby było im jak najlepiej. Jednak to, co najbardziej mi się podobało, to samo zakończenie. Co prawda w trakcie czytania "Consolation" przeszła mi przez głowę myśl, że takie zakończenie książki mogłoby być bardzo ciekawe, choć trochę ryzykowne... Myślałam, że autorka jednak wybierze inne rozwiązanie. A jednak nie! I to jest dla mnie najbardziej zaskakująca rzecz w tej książce. Uwierzcie mi, że po przeczytaniu ostatniej strony będziecie mocno zszokowani, a chęć sięgnięcia po drugi tom nie da Wam żyć spokojnie. Niestety, "Conviction" będzie miało swoją premierę dopiero 5 grudnia.
"Consolation" polecam wszystkim kobietom, które mają ochotę na sięgnięcie po naprawdę dobry romans. Zapewniam, że fabuła Was nie znudzi, a bohaterowie z pewnością zapadną Wam w pamięć na długo. Radzę sięgnąć po "Consolation" bliżej premiery drugiego tomu! :)
Kiedy już myślałam, że na chwilę uwolniłam się od egzemplarzy recenzenckich, okazało się, że w domu czeka na mnie kolejna lektura. Gdy więc otworzyłam paczkę, dopiero wtedy przypomniałam sobie, że jakiś czas temu dostałam propozycję zrecenzowania "Consolation" autorstwa Corinne Michaels, co kompletnie wypadło mi z głowy. Jednak ujrzenie tego egzemplarza wywołało na mojej twarzy ogromny uśmiech, bo bardzo chciałam poznać tę historię czując, że to będzie coś, co zdecydowanie wpisze się w mój gust. I wiecie co? Jestem totalnie zaskoczona, że ta początkowo wydająca się przewidywalną, historia, tak naprawdę dostarczyła mi mnóstwa wrażeń, a zakończenie, którego kompletnie się nie spodziewałam, sprawiło, że jak najszybciej chcę sięgnąć po kolejny tom!
Główna bohaterka książki - Natalie - to żona komandosa SEAL, z którym to spodziewa się dziecka. Jednak jeden dzień jest w stanie wywrócić cały jej dotychczasowy świat do góry nogami. Gdy dowiaduje się, że jej ukochany Aaron zginął na ostatniej, przed opuszczeniem służby, misji, wszystko traci dla niej sens. Kilka miesięcy później jedynym, co trzyma ją przy życiu jest córeczka Aarabelle. Mimo to, kobieta jedynie egzystuje i czuje się jak pozbawiona całkowitych emocji. Gdy więc na jej drodze staje Liam - najbliższy przyjaciel zmarłego męża - Natalie nie zdaje sobie sprawy, że po raz kolejny jej życie zostanie obrócone o sto osiemdziesiąt stopni, lecz tym razem ma szansę na bycie szczęśliwą. Pytanie tylko, czy Natalie będzie potrafiła wpuścić do swojego życia innego mężczyznę? Jak potoczą się losy jej i Liama, który ze wszystkich sił robi wszystko, by otoczyć kobietę opieką? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie sięgając po książkę "Consolation".
Styl, jakim posługuje się autorka, jest naprawdę lekki i przyjemny w odbiorze. Początkowo przyznam się szczerze, że obawiałam się, iż będzie on wręcz banalny, przez co całość stanie się kiczowata. Na całe szczęście moje obawy szybko okazały się bezpodstawne, a sama wsiąknęłam w tę historię całkowicie. Kiedy już zaczęłam przekładać kolejne strony, nie mogłam się od niej oderwać, chcąc więcej i więcej, przez co książkę udało mi się przeczytać w raptem jeden dzień. Przede wszystkim w stylu urzekło mnie to, że autorka potrafi wplatać ogrom emocji. Maluje zarówno smutek, cierpienie i ból po stracie bliskiej osoby, jak także świetnie wprowadza inne uczucia - gniew, irytację, a także radość i uśmiech. Podczas czytania tej historii, niejednokrotnie moje emocje skakały czy to w stronę uniesienia kącików ust do góry, czy też zamieniały się w kilka łez wzruszenia. Już dawno, przy żadnej książce, tak często się nie wzruszałam i nie odczuwałam tych emocji tak realnie, jakbym sama uczestniczyła w tych wszystkich wydarzeniach. Dlatego pod tym względem, jestem totalnie urzeczona tą historią.
Autorka poprzez swoją książkę, ukazuje, czym jest strata bliskiej osoby. Uświadamia, że kiedy odchodzi ktoś, kogo kochaliśmy, nie chcemy i nie potrafimy się z tym pogodzić. Nieważne, ile czasu upływa i jak każdy chciałby nam pomóc, byśmy wrócili do normalnego życia, ono nigdy nie będzie już takie samo. Tym samym historia Natalie pokazuje, że nie ma limitu czasu na rozpacz, a jedynie od nas zależy, czy to szybciej czy może nieco później, będziemy odbudowywać swoje życie kawałek po kawałku. Co więcej, tak naprawdę cały wątek poświęcony głównej bohaterce oraz przyjacielowi jej zmarłego męża jest przykładem trudnej relacji. Autorka pokazuje bowiem, że z jednej strony, czasami chce się pójść naprzód, szczególnie wiedząc, że osoba, która odeszła chciałaby dla nas tego szczęścia, a z drugiej strony nie potrafimy sobie na to pozwolić, bo czujemy, jakbyśmy ją zdradzali. Tym samym historia Natalie oraz Liama ukazuje ogrom emocji, jakie stopniowo pojawiają się między nimi, jak także wszelkie rozterki, które ich dręczą.
Dlatego też, mimo obaw co do pomysłu tworzenia romansu pomiędzy wdową, a przyjacielem jej zmarłego męża, będąc już po przeczytaniu tej książki, śmiało mogę stwierdzić, iż autorka prowadzi całą akcję bardzo subtelnie. Wszystko dzieje się w swoim tempie, a wszelkie bliższe sytuacje, jakie się między nimi rozgrywają są bardzo wysublimowane. Dodatkowym atutem tej książki jest fakt, że mimo iż narrację prowadzi głownie Natalie, to kilka rozdziałów zostało napisanych z perspektywy Liama, dzięki czemu czytelnik ma szansę poznać uczucia, jakie buzują w każdym z bohaterów. Osobiście ta książka bardzo przypadła mi do gustu i nie mogę się doczekać kolejnego tomu.
Bohaterowie zostali wykreowani całkiem dobrze, a co najważniejsze - są z krwi i kości. Autorka nie ubarwia i nie czyni ich doskonałymi, a tworzy postacie, jakie mają zarówno swoje zalety, ale też bardzo często wady. Ukazuje ich takimi, jakimi są, a nie jakimi powinni być, aby przyciągnąć do siebie czytelnika, dzięki czemu właśnie cała historia staje się jeszcze bardziej autentyczna. Oprócz oczywiście Natalie oraz Liama, pojawiają się bohaterowie, jacy sporo wnoszą do całości, w tym na pewno przyjaciółka głównej bohaterki. Jednak najsłodszą istotką w całej książce jest mała Aarabelle i chociaż nie ma jej tutaj wiele, to wszelkie opisy niektórych jej zachowań - uśmiechów, gaworzenia i tym podobnych sytuacji, są wprost przeurocze.
Podsumowując, książka "Consolation", mimo że początkowo zalatywała mi przewidywalnością (co błyskawicznie zostało rozwiane poprzez kilka, niespodziewanych wydarzeń) i banalnością, to ostatecznie całkowicie mnie urzekła, szybko sprawiając, że nie mogłam się od niej oderwać chcąc więcej i więcej. Dlatego też czekam z niecierpliwością na kontynuację losów Natalie i Liama, mając nadzieję, że będzie równie dobra, co pierwszy tom.
Dlaczego niespodziewaną? Pozwólcie mi na mały wstęp „historycznoliteracki”.
Michaels jest u nas praktycznie nieznana – dla mnie była całkowitym novum – a w USA zbiera naprawdę dobre recenzje wśród fanek gatunku. Jak wynika z szybkiego przeszukania Amazona i GoodReads, książki tej autorki wydawane są przez nieznane szerzej BAAE Publishing, a dokładniej – jest to najwyraźniej selfpublishing pisarki (brak strony internetowej, wydane wyłącznie książki Michaels). Czy to dobrze? Zależy, jak na to spojrzeć, osobiście włącza mi się w tym momencie żaróweczka alarmowa. Jednak na popularnych platformach w USA Consolation dostaje świetne oceny i podobno równie świetnie się sprzedaje.
Autorka w swoich książkach skupia się głównie na losach „kobiet żołnierzy” – żon, kochanek i narzeczonych komandosów oraz innych militarnych bohaterów. Prawdopodobnie z dwóch powodów:
sama jest żoną byłego marine, więc doskonale wie, o jakich emocjach i lękach pisze w USA tematy militarne podbite patriotyzmem są aktualnie dość popularnePołączenie wiarygodności z nośnym tematem i romansem przyniosło jej sukces :)
Ale skupmy się teraz na samym Consolation.
Corinne Michaels otwiera Szósty ZmysłW Consolation mamy prostą, chociaż z założenia naładowaną emocjami fabułę: Natalie to żona komandosa. Na pierwszych stronach dowiadujemy się, że jest w ostatnich tygodniach ciąży… i jesteśmy świadkiem tego, jak zostaje wdową. Jednak przyjaciele męża się nią zajmują – bo żołnierska solidarność jest silniejsza niż więzy krwi – a jeden z nich, wyjątkowo przystojny i urzekający Liam, najlepszy przyjaciel zmarłego – opiekuje się nią dość… zawzięcie, powiedzmy.
Jak na debiut, wydawnictwo wybrało dość kontrowersyjną tematykę: wdowieństwo, samotne macierzyństwo i nową miłość tuż po stracie ukochanego. Mimo że od momentu, w którym Liam staje na progu Natalie wiemy, że zostaną parą, przy lekturze trzyma nas świadomość, jak kontrowersyjny będzie to związek i jakie problemy potencjalnie spowoduje. Z tego można zrobić naprawdę ciekawy motyw!
Problemy, problemy…Trudno jednak powiedzieć, czy to z powodu tłumaczenia, czy z winy samej autorki, ale ta pełna emocji sytuacja wyszła dość… płasko. Jakby postaci wypowiadały kwestie w kiepskim filmie. Sprawiającą mi podczas lektury pewien problem szybkość, z jaką postępują wydarzenia (zakochanie się circa 6 miesięcy po stracie męża), można uzasadnić „efektem mostu wiszącego”, czyli oficjalnie „błędnym określeniem przyczyn pobudzenia” – błędną interpretacją emocji pojawiającą się w momencie, gdy dana osoba jest w stanie silnego pobudzenia, np. zagrożenie życia, utrata bliskiej osoby – ale nadal jest kilka rzeczy, które nie każdemu się spodobają.
Do tego Liam jest zbyt idealny: na każdym kroku podkreślana jest jego wybitna seksowność, uroda, troskliwość, czułość, przywiązanie, miłość do małej córeczki Natalie etc., aż chciało się przeskakiwać te momenty. A karuzela wydarzeń w Consolation jest dość przewidywalna dla stałych czytelniczek romansów – musi pojawić się w jakiejś formie ta trzecia lub ten trzeci. Jedyne zaskoczenie, które naprawdę zmusiło mnie do uniesienia brwi w zdumieniu, to cliffhanger na końcu – przyznaję, że tego, co się tam zadziało, się nie spodziewałam.
Emocjonalnie rozchwianiEmocje targające Natalie – od rozpaczy, poprzez poczucie winy, chęć ucieczki, po szczęście i spokój, zmieniające się jak w kalejdoskopie, to ciekawe studium przypadku i chyba najlepsza (chociaż miejscami denerwująca) część Consolation. Widać, że Michaels postarała się pokazać, że nie ma hop-siup, a strach przed własnymi uczuciami oraz osądem otoczenia to ważny motor sterujący dynamiką związku.
Jednocześnie autorka napisała to w sposób pozostawiający sporo do życzenia. Wspominałam już o dialogach jak z The Room – to dodam jeszcze słowo o opisach jak u Katarzyny Michalak. Płasko, przewidywalnie, niezbyt porywająco – czytając, w ogóle nie mogłam się wciągnąć w narrację.
Możliwe, że to kwestia wersji recenzenckiej, którą otrzymałam – premiera dopiero 11 października, a książka wyraźnie jeszcze potrzebowała korekty i redakcji.
Podsumowując: Consolation to romansidło zbudowane na ciekawym pomyśle i dodatkowo podparte wiarygodnością autorki – żony żołnierza. Jednocześnie jest niezbyt porywające, płaskie i nienajlepiej przetłumaczone. Spodoba się na pewno fankom Harlequinów, Katarzyny Michalak czy Anny Ficner-Ogonowskiej. To czytadło dla kobiet, które szukają romansu, ale zbudowanego wokół schematu innego niż „spotkać, zdobyć, pójść do łóżka, żyli długo i szczęśliwie”, a przy tym lekkiego i do łyknięcia na raz. Jak na debiut wydawnictwa, mimo pozornie kontrowersyjnej tematyki, wybór dość bezpieczny.
Przy okazji: to powieść niejako ze środka serii zawierającej dwa duety. Bohaterów pierwszego poznamy w trakcie lektury, więc mam nadzieję, że 6Z nie wyda tego jako drugiego tytułu ;)
.
Muszę przyznać, iż po przeczytaniu tej powieści, moje emocje nadal nie opadły. Wciąż wracam myślami do powieści i myślę sobie: No jak! Jak to się mogło stać! I nadal nie dowierzam.
Natalie- to kobieta, która właśnie straciła swojego męża, który był żołnierzem SEAL. Spodziewa się dziecka, a po bolesnej utracie nie wie jak ma sobie poradzić. Mimo jej wielkiej straty i cierpienia, w późniejszej części książki pokazuje nam, iż jest kobietą z pazurkiem. Nie sposób jej nie lubić.
Liam- to niezwykły przyjaciel zarówno Aarona jak i Natalie. Kiedy jego przyjaciel umarł, za wszelką cenę stara się pomóc jego żonie i dziecku. Troszczy się o nie obydwie i jest na każde ich zawołanie.
Wierzcie mi, że czytałam wiele powieści, w których emocje były odczuwalne, ale w tej pozycji biją dosłownie na każdej stronie. Czułam i przeżywałam wszystko sama, jakbym się tam znajdowała wśród naszych bohaterów. Uwielbiam, gdy książka tak na mnie wpływa, choć przez to po jej zakończeniu gości w mojej głowie jeszcze przez kilka dobrych dni. Oczywiście uważam to za atut powieści. Lubię żyć życiem postaci, z którymi wspólnie odbywam wędrówkę ich życia.
Przedstawiona historia ukazuje nam realność życia kobiet, które wiążą się z komandosami. Taki związek z góry musi liczyć się z tym, że pewnego dnia ukochany może nie wrócić do domu, a kobieta zostanie ze złamanym sercem. W takim związku nie można usłyszeć obietnicy: Wrócę. To byłoby czyste kłamstwo. Jedynie wiara i nadzieja może nas tutaj trzymać przy życiu.
Natalie traci męża, opłakuje go, wspomina tylko te dobre chwile, całkowicie zapominając o tych złych, które być może mają istotny cel. Ale czy właśnie w obliczu śmierci bliskiej osoby, nie pragniemy pamiętać tylko tych dobrych chwil? Zazwyczaj tak właśnie jest. Jedynie jej córka, owoc miłości z jej mężem trzyma ją przy życiu. To ona jest dla niej najważniejsza.
Śmierć jest czymś naturalnym, nieuniknionym. Nikt z nas nie zna dnia, ani godziny. Ludzie odchodzą, ale my musimy żyć dalej. Każdy inaczej przechodzi swoją żałobę, każdy inaczej sobie z nią radzi, bądź próbuje radzić. Jednak, czy to, że któraś z kobiet utraciła męża, ma oznaczać, iż nie może ułożyć sobie życia na nowo? Czy to ma oznaczać, iż już do końca powinna być samotna? Oczywiście, że nie. Każdy z nas zasługuje na szczęście. To nic złego, gdy człowiek zakochuje się w kimś innym.
Corinne Michaels wprowadza nowe wątki, ukazuje nam różne oblicza miłości. Książka od samego początku do końca nasycona jest emocjami przed którymi nie da się uciec. Powieść ma słodko gorzki smak, prowadzi nas przez wzloty i upadki bohaterów.
Autorka doskonale wie, jak sprawić, by czytelnikowi dosłownie opadła szczęka. Takiego zakończenia w życiu bym się nie spodziewała, to był totalny element zaskoczenia. I jedyne co mogę po nim powiedzieć, to to, iż koniecznie chcę jak najszybciej sięgnąć po kolejny tom.
Consolation to powieść obok której, żadna z kobiet nie przejdzie obojętnie. Gdy już się zacznie czytać, nie będzie można się oderwać. Naszpikowana emocjami do granic możliwości. Doskonałe portrety psychologiczne bohaterów, czego chcieć więcej? Polecam i zachęcam do przeczytania.
Znacie to, że słyszycie o jednej konkretnej książce, widzicie ją wszędzie, recenzję wypełnione poleceniami oraz pełnych pozytywnych wrażeń, nie możecie się doczekać aż sami po nią sięgnięcie, by doznać równych emocji i przekonać się o powodach wybitności tej pozycji? Tak było u mnie z "Consolation". Z niecierpliwością czekałam, kiedy do mnie przybędzie. Niestety się rozczarowałam. Nie wiem czy ze względu na moje wygórowane oczekiwania, czy też nie była tak dobra, za jaką ją uważano. Powód nie zmieni faktu, że zmarnowałam swój czas i zmuszałam się do czytania tej książki.
Kolejna misja wojskowa odbiera Natalie męża oraz ich córce ojca. Załamana nie potrafi się pozbierać. Aarabelle utrzymuję ją tylko przy życiu. Jednak po miesiącach odnajdzie się osoba, która pomoże pozbierać jej się w garść. Liam, przyjaciel jej męża, czy to właściwe, żeby czuła do niego coś więcej?
Nie można tej książce odmówić dobrego pomysłu na fabułę. Autorka od razu wrzuca nas w wir smutnych zdarzeń. Ale właściwie zaczynamy od śmierci postaci, której nawet nie zdążyliśmy poznać, nie mogliśmy się do niej przywiązać, nie odczuwamy to w strategiczny sposób. Opinię na temat męża Natalie wyrabiamy sobie z czasem. Wszystko krążyło się wokół niego, wciąż były nawiązania do jego osoby. Więc pewien sposób było to nietypowe, ale nie wywołujące wielkich emocji. Ratuje to wszystko zakończenie, którego, szczerze mówiąc, faktycznie się nie spodziewałam.
Umiejętność opisywania erotycznych scen. Niektórym autorom brakuje tego warsztatu, ale nie można to odmówić autorce. Według mnie były świetne i nie czytało to się z przynudzaniem.
Kolejnym z plusów jest motyw żony oficera marynarki wojennej. Sama autorka, Corinne Michaels, była taką kobietą i ona najlepiej wie jakie to jest uczucie, obawa przed stratą męża, bliskiej osoby, na jednej z misji i opisała to w świetny sposób.
Jednak na tym kończą się plusy. Według mnie główna bohaterka była typową Mary Sue. Mimo ciąży piękna i zgrabna, wszyscy ją uwielbiają, codziennie nowy awans w pracy lub urlop, mimo tragicznych przeżyć wiodąca szczęśliwe życie. Jedynie od czasu, do czasu zdarzały jej się załamki z powodu braku męża i to tyle, po za tym nasza Natalie nie posiada wad.
Gdyby nie nietypowy pomysł na fabułę ta książka byłaby zwyczajnym romansem. Bo co w tej historii dzieję się niezwykłego? Spotykają się, niespodziewanie zakochują, on pokazuje jaki jest cudowny i troskliwy, ona jaka niezwykła, jeżdżą na wakacje, opiekują się jej córką i tylko był jeden niespodziewany zwrot akcji, o którym autorka sobie przypominała czasem, żeby bardziej rozwinąć akcję. I ten właśnie niespodziewany zwrot akcji mógł być dobrze rozwinięty i wtrącić coś więcej do fabuły, ale od razu po zdarzeniu autorka o nim zapomniała i przypomniała sobie po stu stronach, a rozwiązanie tego podejrzewam, że będzie w drugiej części, bo, przecież trzeba jakoś zachęcić ludzi do sięgnięcia po kolejny tom.
Sposób opisania emocji przepełniających bohaterów mnie nie przekonywał. Nie poruszał, nie sprawiał, że się wzruszałam. Plus moja niechęć do bohaterów sprawia, że wypełniały mnie obojętne i negatywne emocje.
Nijakość tego nagłego zwrotu oraz połączenie typowej historii romantycznej sprawia, że zwyczajnie się wynudziłam. Coś mi brakuje w opisie emocjonalnych przeżyć Natalie oraz wahań Liama, który tradycyjnie, jak na bohatera literatury romantycznej, był za idealny.
Może jednak po pewnym czasie skuszę się na sięgnięcie po kontynuację? Kto wie, ale nawet to "zwalające z nóg" zakończenie nie sprawia, że muszę się dowiedzieć co będzie dalej.
Natalie została wdową w wieku dwudziestu siedmiu lat. To miała być ostatnia misja Aarona w karierze żołnierza. Niestety okazała się być ostatnią w jego życiu. Natalie nie potrafi sobie z tym poradzić, ale stara się żyć dla swojej córki Aarabelle. Tylko ona trzyma ją przy życiu i sprawia, że kobieta codziennie wstaje z łóżka.
Pewnego dnia pod drzwiami domu Natalie pojawia się najlepszy przyjaciel jej zmarłego męża Liam. Mężczyzna ofiaruje jej pomoc, którą ona początkowo odrzuca. Udaje mu się wywołać u kobiety pierwszy szczery uśmiech, który nie gościł na jej ustach przez kilka miesięcy. Wkrótce między nim a Natalie zaczyna kwitnąć uczucie.
Jako pierwsze pokochałam styl i język autorki. Są absolutnie świetne, dzięki nim książka jest lekka i przyjemna. Zaraz później historia, a w szczególności zakończenie, które mnie totalnie powaliło. Było to coś tak niespodziewanego, aż musiałam je kilkakrotnie przeczytać, bo nie potrafiłam w nie uwierzyć. Chociaż muszę wspomnieć, że mniej więcej w połowie książki przez głowę przeszła mi o tym myśl, ale od razu ją odrzuciłam sądząc, iż jest to nieprawdopodobne.
Fabuła jest ciekawa i rozgrywa się w dobrym tempie. Dialogi również bardzo mi się podobają, przede wszystkim przekomarzanki głównych bohaterów, które rozbawiały mnie niemalże do łez. Postacie są rewelacyjnie wykreowane. Nie są ani nudne, ani przesadzone, ani odpychające.
Miłość między Natalie a Liamem nie jest natychmiastowa, nie rozwija się za szybko. Autorka opisała ją w zachwycający sposób. Wydaje się, że bohaterowie zostali sobie przeznaczeni i dopiero dzięki tragedii to odkryli. Chociaż to brzmi strasznie, podejrzewam, że wiele osób również miało takie odczucia po tej lekturze.
Consolation to genialna powieść o uczuciach i tęsknocie. Obowiązkowa pozycja dla fanów wzruszających i emocjonujących romansów. Z całego serca polecam!
Po więcej zapraszam na bloga: https://ksiazkidusza.blogspot.com/2017/11/consolation-corinne-michaels.html
Wśród tysiąca jednakowych historii pojawia się ta jedyna, niepowtarzalna, zjawiskowa i pozbawiona schematów. Na taką książkę, niczym na miłość, warto czekać. Ja na nią trafiłam teraz i jest nią Consolation!
http://www.ksiazkomiloscimoja.pl/2017/10/consolation-corinne-michaels-patronat.html
"Consolation" jest pierwszą książką wydaną na łamach wydawnictwa Szósty zmysł. W zamierzeniu miała porwać czytelniczki i zapewnić wydawnictwu start z wielką pompą. Jesteście ciekawi czy wybór tej konkretnej książki, na start, był przemyślaną i dobrą decyzją?
"Obiecał, że do mnie wróci. Kłamał"
Poznajemy Natalie, która może pochwalić się życiem niemal idealnym. Jest szczęśliwą żoną wspaniałego mężczyzny, którego kocha całym sercem i z niecierpliwością czeka na pojawienie się na świecie, swojej ukochanej córeczki, która będzie dopełnieniem jej wspaniałego życia. Gdy pewnego dnia, pod nieobecność męża słyszy pukanie do drzwi, nie ma pojęcia, że to co za nimi spotka, całkowicie odmieni jej życie. Gdy tylko je otworzy, stanie oko w oko z koszmarem, który zawładnie jej życiem.
Często zdarza mi się czytać wzruszające książki, nie raz uroniłam przy nich łzę, lub dwie. "Consolation" jest pierwszą książką, która zmusiła mnie do płaczu już na samym wstępie. Autorka tak realistycznie opisała uczucia Lee, jej ból, poczucie straty i wściekłość na niesprawiedliwość losu, że nie byłam w stanie czytać, jednocześnie nie identyfikując się z bohaterką, a co za tym idzie, nie wczuwając się w jej postać. Taki początek powieści zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Nie ma tu mowy o powolnym rozwijaniu się akcji, już na samym początku książki C. Michaels wymaga od czytelnika całkowitej uwagi i skupienia.
"Consolation" opowiada o tym, jak w jednej chwili można stracić to, co na co dzień uznajemy za pewnik. Pokazuję walkę, którą staje się życie po stracie ukochanej osoby i daje nadzieję na to, że ból stanie się znośniejszy. Fabuła powieści wydaje się być przewidywalna i poniekąd taka właśnie jest, ale uwaga! Tu jest haczyk!
Od pierwszych stron Aron (zmarły mąż Lee) był wzniesiony przez naszą bohaterkę na piedestał. Jest tak idealny, że aż wydaje się nieprawdziwy. Po jego odejściu dziewczyna całkowicie się załamuje, popada w marazm i traci chęci do życia. Właśnie wtedy na scenę wkracza najlepszy przyjaciel Arona- Liam. Jest bardzo przystojny i zabawny, ale autorka zdążyła przekonać mnie, że Aron był tym jedynym, że nikt nigdy nie będzie w stanie zająć jego miejsca. Próby Liama nawiązania cieplejszych relacji z Lee, odbierałam więc podobnie jak ona, z przymrużeniem oka, czasem z lekką irytacją, ale również podobnie jak ona nawet nie byłam w stanie dobie wyobrazić, że pomiędzy nimi zrodzi się uczucie. To był kolejny doskonale przemyślany zabieg autorki. Powolutku i niepostrzeżenie zmieniała to, jak odbieramy mężczyzn Natalie. Dzięki temu doskonale rozumiałam jej rozterki i wyrzuty sumienia.
Czy związek młodej wdowy i najlepszego przyjaciela jej zmarłego męża, ma szanse na przetrwanie, a może pełni tylko funkcję środka przeciwbólowego? "Consolation" jest niesamowicie poruszającą lekturą, przesyconą bólem, miłością i żądzą, a jego zakończenie wbija w fotel, pozostawiając uczucie oszołomienia, ciekawości i wszechogarniającej złości na autorkę, za urwanie swojej opowieści w takim momencie. Bardzo gorąco polecam!!
Zrobiłam sobie odskocznię od kryminałów,które w kółko pochłaniam.Postanowiłam sięgnąć po coś lekkiego,gdzie można na chwile odpocząć i się zrelaksować .
Książkę czyta się lekko, pochłonęłam ją dość szybko i spędziłam niezwykle emocjonujący czas, podczas którego nie raz próbowałam zrozumieć sytuację jaka wydarzyła się na kartkach tej książki.
Książka bardzo mi się podobała jako romans spełnił wszystkie moje oczekiwania. Do tego emocje, jakie zostały ukazane podczas całej fabuły idealnie do mnie trafiły. Już na samym początku miałam gule w gardle, gdy Natalie-główną bohaterkę-spotkała wielka tragedia, próbowałam się nie rozpłakać. To w jaki sposób radziła sobie z żałobą i jak ważne było dla niej wsparcie bliskich osób, bardzo mi się podobało. Mogę chyba stwierdzić,że emocjonalność w tej książce jest dopracowana do perfekcji. Zarówno ze strony Natalie, jak i Liama. Ponadto relacja między tą dwójką to miód wylany na moje serce. Nie ma tutaj wielkich uniesień - wszystko się dzieje powoli, spokojnie i co najważniejsze naturalnie. Sami bohaterowie próbują się bronić przed tymi uczuciami, w końcu są tylko przyjaciółmi.
Miłość jaka połączyła głównych bohaterów to miłość, której chyba szukamy przez całe życie. Opiera się na zaufaniu, wzajemnym wsparciu i akceptacji. Liam i Natalie musieli przejść przez wiele ciężkich momentów, ale to ich wzajemna miłość pomogła im przetrwać. Wzajemnie siebie ocalili, a nawet nie mieli tego w planach.
Zakończenie totalnie mnie rozwaliło,zupełnie tego się nie spodziewałam .Dobrze,że powstrzymałam się aby nie zerknąć na ostatnie strony jak to mam czasami w zwyczaju ,bo chyba oszalałabym i popędzałabym się by szybciej czytać i znaleźć odpowiedź na pytanie-Jak to się stało?...Polecam
Tyle tej książki na booktubach, że w końcu musiałam po nią sięgnąć. I nie zawiodłam się. Jak już się wkręciłam to połknęłam w jeden dzień. Finał mnie zmiażdżył, dlatego teraz pędzę z lekturą Conviction :)
Kupiłam tą książkę,bo miała dużo dobrych opinii.I nie żałuję!
Zaczyna się smutno... ciężar wiadomości, którą otrzymuje Natalii jest ciężarem na moim sercu! Czas nie leczy ran, on tylko pozwala nam się oswoić z tragedią, która nas dotknęła! Lee zmaga się z wieloma trudnymi sytuacjami, musi podjąć wiele trudnych decyzji, które mogą,ale nie muszą
zaważyć na życiu jej oraz małej Ary!Przepiękna książka. Zakończenie tej części zmusiło mnie do zakupienia drugiej....Nie mogę doczekać się kiedy książka przyjdzie, żeby poznać dalsze losy bohaterów!Polecam z czystym sumieniem!!! (http://lubimyczytac.pl/ksiazka/264206/consolation/opinia/43568696#opinia43568696)
„Consolation” to istny emocjonalny rollercoaster! Fabuła płynnie płynie do przodu nie szczędząc czytelnika ani na chwilę. Razem z Natalie przeżywałam kolejno wzloty i upadki próbując odnaleźć sens dalszego życia – w moim przypadku czytania książki, która z każdym kolejnym rozdziałem siała spustoszenie w moim niemal uporządkowanym systemie emocjonalno-czytelniczym!
Kiedy już wydawało się, że wszystko idzie ku pożądanej przez nas obie stabilizacji, autorka rzucała kolejne kłody pod nogi zarówno mi czytelnikowi, jak i swojej bohaterce, odkrywając kolejne karty, których zawartość nie pozwoliła ani na chwilę wytchnienia. Michaels tą nierówną grę zakończyła wbijającym w fotel (nawet dla mnie znającej już jej zakończenie!) zdaniem, które sprawiło, że musiałam natychmiast sięgnąć po kontynuację i odkryć ostateczne zakończenie tej burzliwej historii!
Szczerze polecam tą książkę nie tylko każdej fance twórczości Michaels, ale i każdemu kto raz na jakiś czas ma ochotę dostać niejednego zawału i wylać morze łez podczas lektury naprawdę dobrej książki!
Natalie poznajemy w momencie, kiedy zostaje wdową. Jej mąż pracujący w marynarce wojennej w elitarnej grupie SEAL, zginął podczas misji. Wkrótce na świat przychodzi ich córeczka. To dzięki niej kobieta jakoś próbuje funkcjonować. Z pomocą przychodzi najbliższy przyjaciel jej męża, Liam. Powoli zaczyna rodzić się między nimi uczucie. Ale czy będzie na tyle silne, aby zburzyć mur, jaki wokół siebie zbudowała Natalie?
"Ból przeszywa moje ciało, zabiera wszystko, co dobre, i pochłania bez reszty."
Autorce pięknie i realistycznie udało się opisać uczucia, jakie towarzyszyły głównej bohaterce. Dokładnie ukazała poszczególne etapy żałoby i to, w jaki sposób Natalie stara się powrócić do normalności. Podkreśliła, że nie bez znaczenie podczas takiej tragedii jest pomoc i wsparcie drugiej osoby, że nie można zostawiać nikogo pogrążonego w żałobie samemu sobie, mimo iż uparcie twierdzi, że wszystko jest w porządku.
"(...) udawanie jest o niebo lepsze od zderzenia się ze świadomością."
Na wielki plus zasługuje relacja pomiędzy Natalie i Liamem. Nie jest to żaden grom z jasnego nieba, miłość od pierwszego wejrzenia i tym podobne rzeczy. Ich uczucie rodzi się bardzo powoli, zbudowane jest raczej na fundamencie przyjaźni, z czego można stworzyć naprawdę solidny i trwały związek. Gdy uświadamiają sobie, że coś do siebie czują, zaczyna towarzyszyć im zakłopotanie i poczucie winy. Zadają sobie pytanie czy wypada, czy tak można?
"Nie można zaznać prawdziwej miłości, jeśli nie poznało się prawdziwego bólu."
Corinne Michaels stworzyła powieść nieprzesłodzoną, czego obawiałam się chyba najbardziej. Ale jak widać, niepotrzebnie. Prawdziwość tej historii sprawia, iż mamy wrażenie, że to wszystko mogłoby wydarzyć się naprawdę. Tu wszystko wydaje się być na właściwym miejscu, jest dopracowane zarówno pod względem opisów, jak i dialogów. Stylowi i językowi również nie można niczego zarzucić. Czyta się bardzo szybko i nie wiadomo kiedy, a już jest po lekturze. Dwutorowa narracja świetnie oddaje to, co czują i myślą bohaterowie. Dzięki temu także lepiej rozumiemy motywy ich postępowania. A jeśli już mowa o bohaterach, to są z krwi i kości, z wadami i zaletami, każdy z indywidualnymi cechami. Zdecydowanie wzbudzają w czytelniku sympatię.
Interesująco przedstawia się wątek miłości na odległość. W żadnej książce jeszcze się nie spotkałam z takim rodzajem rozłąki. Tym bardziej było to zajmujące, że mamy do czynienia z żołnierzem. I pewnie wiecie z czym to się wiąże? Ten zawód niesie ze sobą ogromne ryzyko i trzeba cieszyć się każdą chwilą z najbliższymi, bo nigdy nie wiadomo czy wróci się cało. Autorka podkreśla, że żony żołnierzy muszą pójść na wiele ustępstw i przede wszystkim być dla nich wsparciem. Z kolei mężczyźni, nigdy nie mogą mieć tej pewności, czy ich żonom rola słomianej wdowy się nie znudzi i nie poszukają szczęścia gdzie indziej. Osoby, które wiążą swoje życie z wojskiem, wiele tracą również z rozwoju swoich pociech. Nie widzą pierwszego kroku, nie usłyszą pierwszego wypowiadanego przez nich słowa. To są chwile nie do odzyskania.
Fabuła może i w niektórych momentach jest przewidywalna, ale niech to was nie zwiedzie. Jest coś, co sprawi, że będziecie zaskoczeni równie mocno jak ja. Ale nic więcej nie zdradzę, aby nie psuć wam tej niespodzianki. Książka naszpikowana jest emocjami. Z całą pewnością można w pewien sposób identyfikować się z główną bohaterką. Niemal czujemy to, co ona, jej ból, cierpienie, poczucie straty, niesprawiedliwość losu. Od samego początku autorka uderza z grubej rury, nie cacka się z czytelnikiem. Zakończenie zaś wbija w fotel i zostawia nas z wielką niewiadomą, co będzie dalej...
Jedynie nad czym troszkę ubolewam, to to, że świat wojskowy i żołnierska misja zostały przedstawione w tle. Trochę szkoda, że autorka bardziej nie wyeksponowała tego wątku. Ale cóż... tu co innego jest ważniejsze i tego się trzymajmy.
Szósty Zmysł to kolejne nowe wydawnictwo, które książką "Consolation" śmiało wkroczyło na rynek czytelniczy. Myślę że warto zwrócić na nie uwagę, gdyż czuję że ofertę będzie miało bardzo interesującą.
"Consolation" to ciepła i wzruszająca powieść o różnych odcieniach miłości, przyjaźni, stracie, żałobie, rozpaczy, tęsknocie, kłamstwie, walce o kolejny dzień i nadziei. Polecam każdej wielbicielce dobrego romansu.
Pasjonująca historia o miłości i utracie pamięci... Brielle budzi się w szpitalu. Okazuje się, że ktoś ją zaatakował i zastrzelił jej ukochanego starszego...
Drugi porywający romans z serii Miasteczko Willow Creek Przed piętnastoma laty Stella Parkerson zakochała się na zabój w Jacku O'Donnellu, przyjacielu...
Przeczytane:2017-11-03, Ocena: 6, Przeczytałam,
Natalie – żona komandosa jednostki SEAL jest w zaawansowanej ciąży. Jej mąż całkiem niedawno wyjechał na misję, która miała być krótka. Obiecał, że wróci do niej i dziecka, ale jednak los chce inaczej. Zamiast niego – w drzwiach pojawia się dwóch innych żołnierzy przynoszących jej tragiczne wieści z pola bitwy. Jej ukochany mężczyzna ginie. Tak zaczyna się pełna tragicznych wspomnień i tęsknoty historia kobiety. Jedno życie się kończy, a drugie niebawem ma się rozpocząć. Czyż to nie ironia losu? Kiedy wszystko wydaje się nie mieć sensu, na drodze tego cierpienia pojawia się przyjaciel Natalie i Aarona – Liam Dempsey. Od początku wiadomo, że tych dwoje może połączyć jednak coś więcej niż zwykła przyjaźń…
Czy jednak tak się stanie? Czy kobieta zdoła zapomnieć o tym, co było i rozpocząć nowe życie u boku innego mężczyzny? I, wreszcie, czy – mając świadomość, że Liam również jest narażony na śmierć jako żołnierz – będzie chciała przeżywać znów te same rozterki związane z jego ciągłymi wyjazdami? Jak poradzi sobie ze świadomością, iż on również może nie wrócić z następnej misji? Historia opowiedziana przez Caroline Micheals zawiera więc mnóstwo pytań, na które odpowiedź nie jest wcale taka prosta, jakby się mogło wydawać.
Tutaj strach miesza się z fascynacją i z ciekawością jutra. Jest to pełna dylematów opowieści o sile miłości oraz pragnieniu bycia znów szczęśliwą. Powieść niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. Nie rozpieszcza czytelnika pięknymi i ckliwymi opisami o wielkim uczuciu. Tutaj śmierć okazuje się początkiem wszystkiego, lawiną nieoczekiwanych zdarzeń. Główna bohaterka nie potrafi zapanować, zapomnieć. Przynajmniej tak nam się ma wydawać na początku.
Liam to mężczyzna niemal idealny, który w oczach Natalie urasta do rangi bohatera. Opiekuńczy, troskliwy, przystojny. Jednak kobieta wciąż czuje, że nie jest gotowa na nowy związek. Wspomnienia po niedawno zmarłym mężu powracają do niej jak bumerang. Ze wszystkich sił próbuje doszukać się tego wszystkiego w swoim starym/nowym przyjacielu. Wiecznie porównuje go z mężczyzną, który jeszcze nie dawno miał dzielić z nią szczęście w postaci wspólnego dziecka. Powoli jednak ten mur kruszy się coraz bardziej. Czy pewnego dnia pęknie? Czy ukojenie przyjdzie, a zakazany owoc zmieni się w coś więcej? Czy przyjdzie pocieszenie po stracie? Przecież cała trójka była sobie bardzo bliska. Mimo że pojawia się więc między tą parą zrozumienie, które prowadzi do zaufania. Liam jednak ciągle ma w podświadomości, że może być jedynie pewnego rodzaju pocieszeniem. Czy to się zmieni? Nikt nie daje mu gwarancji, a czytelnik dostaje odpowiedź niemal na sam koniec tej cudownej historii.
Jest to zarazem opowieść o ogromnej przyjaźni, chęci bycia blisko z drugim człowiekiem, samotności, ale też o żałobie (choć, według mnie, nie jest ona aż tak tragiczna, co niektórych może oburzyć)) oraz sile miłości wdowy do zmarłego męża, która nie pozwala żyć w pełni.
Mamy tutaj romans w tej najdelikatniejszej i najbardziej wdzięcznej osłonie, co sprawia, że czytelnik zaczyna czuć coraz większą sympatię do mężczyzny. To wszystko sprawia, że nie można oderwać się od książki. Chcemy dowiedzieć się czegoś więcej. Poznać dalsze losy bohaterów. Nie ma więc nudy.
Jeśli zatem pragniecie przeczytać subtelną opowieść pełną rozterek i dylematów, ta historia jest dla was. Bohaterowie wzruszają. Często są dramatyczni, ale z drugiej strony, ujmują subtelnością oraz troskliwością. Wszystko to wygląda na szczere i pełne magii uczucie. Dialogi momentami wydają się tak zabawne przez dość pewnego siebie Liama, że niemal zapominamy, o prawdziwym powodzie zmartwień bohaterki. Gdy sytuacja między tym dwojgiem ludzi robi się zbyt napięta, autorka świetnie rozwiązuje ją dość uszczypliwymi, ale zabawnymi potyczkami słownymi pary. Język jest więc bardzo łagodny, momentami frywolny i lekki. Chyba dla kontrastu, aby nieco złagodzić wrażenie smutki po utracie kogoś bliskiego.
Autorka bardzo realistycznie opisuje wszystkie emocje bohaterki, co sprawia, że niemal natychmiast pragnie się jej współczuć niemal od pierwszych stron powieści. Czytelnik wprost chce się z nią identyfikować, wczuwać w jej stan. Skupiamy się zatem tylko na niej, gdyż zabiera nam całą swoją uwagę. I tak jest aż do ostatniego słowa. Co jednak zaskakuje, szybko przekonuję się, że fabuła nie jest aż tak oczywista. Nie można tu liczyć na przewidywalny rozwój wydarzeń. Z każdym rozdziałem dowiadujemy coraz więcej o przeszłości bohaterów i ich tajemnicach aż w końcu stajemy się oszołomieni ogromną przemianą i zwrotem akcji urwanej w najciekawszym momencie, co tylko podsyca ciekawość i chęć poznania dalszego ciągu. Ja już nie mogę się tego doczekać.