Zdobywca nagrody im. Edgara Allana Poego w kategorii Najlepsza powieść Young Adult!
Miłość, która rozrywa serce. Tajemnica, która spędza sen z powiek. Kłamstwa, które wszystko niszczą. Pośród tego nastoletnia Zoe, która pragnie podzielić się z kimś swoim straszliwym sekretem, dlatego wysyła listy do więźnia czekającego na śmierć.
W tej powieści jest wszystko – nietypowa rodzina, miłosny trójkąt, niewyjaśniona zbrodnia i… ptasia dziewczyna. Do tego mnóstwo ciepła, humoru, dramatów i wzruszeń oraz zakończenie, które zmiażdży Ci serce.
Ta obsypana nagrodami powieść Annabel Pitcher wyróżnia się niesamowitym ładunkiem emocjonalnym, niełatwą tematyką i niespotykanym urokiem. Pochłoniesz ją w jeden wieczór, a potem nigdy już o niej nie zapomnisz.
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data wydania: 2018-07-18
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 344
Tytuł oryginału: Ketchup Clouds
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Donata Olejnik
"W prawdziwym życiu wydarzenia nie prowadzą elegancko do punktu kulminacyjnego, tylko dzieją się nagle i niespodziewanie, zupełnie bez ostrzeżenia."
Zoe (choć to nie jest prawdziwe imię naszej głównej bohaterki) to niewyróżniająca się wśród rówieśników nastolatka. Mieszka z rodzicami, ma dwie siostry i najlepszą kumpelę. Poznajemy ją w chwili, gdy zaczyna pisać swój pierwszy list do Pana Harrisa. Jak się okazuje, jest to mężczyzna, który siedzi w więzieniu i jest skazany na karę śmierci za morderstwo. Nastolatka postanowiła pisać do niego listy, ponieważ ciąży jej na sumieniu pewien incydent. Rzecz, o której nie wie nikt z jej otoczenia, ale ona sama przestaje sobie radzić ze świadomością owego czynu. Zoe jest zdania, że gdy opowie o tym komuś, z jej serca spadnie ciężar. Co zrobiła nasza bohaterka, że zdarzenie to, nie daje jej spokoju?
"Jestem zupełnie zwyczajną dziewczyną, a nie Dyrektorem Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie."
Bardzo lubię sięgać, po książki młodzieżowe, ponieważ mam wrażenie, że zawsze coś innego wniosą one do mojego życia, a oprócz tego pozwolą mi się zrelaksować. Gdy tylko zobaczyłam intrygujący tytuł owej książki, poczułam małe zaciekawienie. A już zapoznając się z opisem i czytając, że w treści znajdę mroczną tajemnicę, skomplikowaną miłość, perypetie rodzinne, więźnia skazanego na śmierć i tajemniczą ptasią dziewczynę, wiedziałam, że chcę poznać tę historię.
A teraz będąc już po lekturze, powiem wam, że nie żałuje.
Zoe to typowa nastolatka. Uczęszcza do szkoły, spędza czas z przyjaciółką na plotkach, zwraca uwagę na przystojnych chłopaków. Marzy ona o zostaniu pisarką, ba nawet zaczęła już pisać swoją bardzo oryginalną historię. Ale wiecie, za co ja polubiłam tę bohaterkę? Za takie racjonalne i dojrzałe myślenie. Dziewczyna wiele wie i wiele rozumie z otaczającego ją świata. Fakt, że jak to bywa z nastolatkami, sięgnie po alkohol, ale uważam, że robi to głównie na złość swojej mamie. A to była kobieta, która tak strasznie mnie irytowała. Jakbym miała taką mamę, to uwierzcie mi, że buntowałabym się o wiele częściej. I tu nie chodzi o rygor, bo każdy powinien wychować swoje dzieci, tak jak sobie tego chce, ale ta kobieta musiała mieć rękę dosłownie nad wszystkim. Ona wybierała swoim dzieciom karierę, najlepiej dobrze płatną, ale sama nie pracowała.
W historii poznamy również dwóch ważnych dla fabuły chłopaków, ale ja nie zdradzę Wam ich imion. Są oni swoimi przeciwieństwami. Jeden jest ciepły, sympatyczny i romantyczny, a drugi lubi się upijać i w stosunku z dziewczyną dąży tylko do jednego. Pierwszy jest spokojny, żyje na uboczu i chętnie się uczy, a ten drugi uwielbia pławić się w blasku sławy. Mimo tych różnic w pewnym momencie historii polubiłam ich obu.
Fabuła, przynajmniej dla mnie, była bardzo oryginalna. No, bo powiedzcie mi sami, czy znacie książkę, w której główna bohaterka jest nastolatką, ma mroczny sekret i postanawia się z nim podzielić listownie, z więźniem, którego czeka śmierć? Ja nie znam, dlatego tak świetnie się bawiłam, czytając coś nowego! Listy miały bardzo ciekawą formę, ponieważ Zoe dążyła do tego, aby przedstawić meritum sprawy, ale nie zrobiła tego, wywalając przysłowiową kawę na ławę. Nie, ona najpierw wprowadziła nas w świat, w jakim na co dzień funkcjonuje, zapoznała nas z osobami, z którymi ten świat dzieli, przedstawiła panujące w nim zasady i chronologicznie opowiedziała, co jej leży na sercu. A nie była to błahostka.
Książkę czytałam w postaci e-booka, więc nie za wiele mogę Wam na tę chwilę powiedzieć o wydaniu, ale nie zauważyłam w treści żadnych błędów. Autorka posługuję się prostym językiem, który dotrze do każdego. A całość wzbogacona jest w odręczne rysunki głównej bohaterki.
Podsumowując, napiszę, że czuje się bardzo mile zaskoczona, a po przeczytaniu ostatniej strony, poczułam smutek, co objawiło się książkowym kacem. Polubiłam główną narratorkę tej książki, czyli autorkę listów i polubiłam jej historię, chociaż do najłatwiejszych nie należy. Spodobała mi się forma przedstawienia danej treści i rysunki oraz zabawne momenty. Bardzo lubię książki, z których można wyciągnąć coś więcej, i z tej udało mi się wywnioskować, że tak naprawdę jedna na pozór nic nieznacząca decyzja, może zmienić bardzo wiele. I czasem warto usiąść, przemyśleć i dopiero zadecydować. Chciałabym Wam napisać, chociaż jeden minus tej, historii, ale chyba nie będę w stanie, bo całość bardzo mi się spodobała. Polecam ją gorąco osobom, które lubią sięgać po gatunek Young Adult i tym którzy lubią coś oryginalnego, bo ta historia oprócz takiego tytułu posiada również taką treść!
Ze względu na formę w jakiej została napisana, czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie. Mocno za serce chwycił mnie fakt, że tak barwna i kreatywna postać jak Alice (Zoe) przyjęła na siebie tak wielkie cierpienie, przez które prawdopodobnie już nigdy nie będzie taka sama. Faktycznie końcówka niesie ze sobą wielki smutek i żal, że wszystko zakończyło się w taki sposób. Polubiłam każdego z bohaterów książki, prawie każdy z ich miał jakieś problemy z którymi ciężko było się uporać, co dodatkowo pozwala ich lepiej poznać. Na koniec mogę stwierdzić, że wciąż przeżywam w myślach wszystko co wydarzyło się na stronach tej książki, co zapewne jest najlepszym dowodem na to, że warto po nią sięgnąć.
Mam mieszane uczucia co do tej książki. Z jednej strony podobał mi się styl w jakim została napisana książka, pomysł na fabułę też mi się podobał, ale zakończenie bardzo mnie zdołowało.
Młoda dziewczyna, której życie, przez jedną sytuację, się zmieniło. Dużo czasu minęło od ciężkiego zdarzenia odbijającego się na jej uczuciach, dający zły cień na wspomnienia, które powinny być piękne i sprawiające, że Zoe nie potrafi być taka jak wcześniej.
Zoe piszę listy do więźnia oskarżonego o morderstwo, czekającego na swoją egzekucję. Opowiada na bieżąco o sytuacji, kłótniach w domu, radzeniem sobie z uczuciami, staraniach niezatapiania się w smutku oraz wydarzeniach poprzedzających bardzo ważny moment.
Zadziwił mnie ton tych listów. Bohaterka uważała się na równi z osobą, do której pisała, a równocześnie była bardzo wyniosła. Jakby krytykując jego, narzucała na samą siebie wyrzuty sumienia. Często wspominała o jego przykrych sytuacjach z przeszłości, o których myślę, że chciałby zapomnieć, a Zoe rzucała mu te fakty pod nos pisząc: "patrz co zrobiłeś? Nie wstyd Ci?". Lecz chwilę później twierdziła, że on jest lepszym człowiekiem, ponieważ poniesie winę, w przeciwieństwie do niej. Widać było, że po tym czasie nie radzi sobie z wieloma sprawami.
Powoli, małymi krokami odkrywamy sekret, który Zoe kryje. Z każdym listem wyrzucała wszystko z siebie, całą historię, która przeplatana szczęśliwymi momentami, prowadziła do, jak można się domyślić, nieuniknionej katastrofy.
Główna bohaterka była bardzo nietypowa. Wydaję mi się, że nigdy jeszcze takiej nie spotkałam. Nie było widać w różnicy jej zachowaniu "przed" i "po" ze względu na to, że zdarzenia zostały opowiedziane w późniejszym czasie i wiedziała, jak wiele błędów wtedy popełniła. Jednak było czuć tę krytyczność. Wspomina jak cudownie było przez ten czas być beztroską nastolatką, której jej teraz brakuje. Bardzo trudno jest mi ją ocenić. Nie patrzyła na konsekwencje swoich czynów. Ciekawa postać. Chęć poznawania zakazanych rzeczy, trudność w zdecydowaniu o uczuciach, brak pohamowania, samolubność i zero krytyki. Nie pomyślała, że nie może mieć w życiu tego co chcę. Bym jej nie polubiła, gdyby nie to, że była taka prawdziwa. W rozmowie bardzo przyjazna osoba, łatwo nawiązująca kontakty, a poza tym skomplikowana nastolatka, którą popularność, chęć uczucia bycia kochaną i woli robienia tego, co zapragnie, przesłoniła wszystko inne.
Problemy rodzinne miały duży wpływ na całe rodzeństwo. Dot, będąca oczkiem w głowie matki ze względu to, że jest niewidoma, zawsze przesłaniała stojąca na drugim planie Sophie, która równie bardzo pragnęła uwagi bliskiej osoby. Zoe była na tyle dojrzała, by wiedzieć, że świat się nie kręci wokół niej. Jednak, gdy małe dziewczynki nie zdają sobie sprawy z tego, czują się pokrzywdzone. Każde problemy: finansowe, choroby, sekrety przyszłości, były rozwiązywane krzykiem i kłótnią. To nie była bardzo pospolita rodzina godząca się następnego dnia przy obiedzie. Tak, jak rodzice nie mogli się pogodzić między sobą, tak, dziewczynki wspierały się nawzajem i narzucały sobie wyrzuty sumienia, gdy, którejś z nich nie było, jak była potrzebna. Stały murem za sobą, mimo wszystko. I to ich relacje uwielbiałam najbardziej ze wszystkich.
Nietypowy trójkąt miłosny. Bohaterka nie potrafiła zdecydować, czego chcę, a równocześnie miała problem z kwestią, jak postąpić, by nie skrzywdzić kogoś. Jedna relacja wydała mi się bardzo podkoloryzowana, nie byłam co do niej przekonana. Brakło mi czegoś więcej, żeby autorka przekonała mnie, że to "prawdziwa miłość". Była taka, którą spotykamy tylko w książkach i niewiele różniła się od innych, oprócz tego, że była w nią wplątana trzecia osoba. Bardzo przykro się patrzyło na jej pogmatwane uczucia, koncentrujące się na dwóch osobach. Nie potrafiła rozdzielić pożądania, a tego uczucia, które w głębi serca pragnęła.
Brakowało mi tu więcej przyjaźni, niż skomplikowanych relacji damsko-męskich. Zoe miała swoją przyjaciółkę, które zapominały o sobie nawzajem, gdy na horyzoncie pojawiały się osoby płci przeciwnej. To dosyć śmieszne, jak mało czasu poświęcały na utrzymywanie swojej relacji. Lauren ledwo co poznajemy, a jak już to kilka minut później znika z planu ze swoim chłopakiem. Bardzo chciałam ją poznać, co nie było mi dane.
Polubiłam Maxa. Zagubionego chłopca, pogrążonego w nastoletnim życiu, który skrywał w sobie ból, jakiego nie ujawniał, bo jego powierzchowna postać była najpopularniejszym sportowcem w szkole. I nikt nie mógł pomóc mu się z tym uporać.
Na koniec pozostawiłam najbardziej tajemniczą postać, czyli Aarona, który wprowadzał największy zamęt. Bardzo przyjazny, wesoły i pomocny, starszy od głównej bohaterki i było widać jego dojrzałość. Nie dało się go nie lubić, ale wprowadzał u mnie pewien niepokój i nieprzekonanie. Mam wrażenie, że niewiele z jego charakteru negatywnych rzeczy zostało ujawnionych.
Te elementy "kryminalne" robiły dobre wrażenie. Byłam bardzo ciekawa przyczyny zachowania bohaterki, tego, co tak naprawdę się wydarzyło i im bliżej celu, tym moja ciekawość rosła. Gdy domyśliłam się znaczną część stron wcześniej, co się stało, pragnienie trochę opadło, ale nadal z przyjemnością śledziłam ich losy. Muszę przyznać, że historia jest bardzo nietypowa i zaskakuje. Styl autorki jest bardzo płynny, łatwo się czyta i z chęcią sięga po kolejny rozdział. Zakończenie nie zwaliło mnie z nóg, ale było to na miarę reszty treści znajdującej się wcześniej.
Myślę, że największym plusem książki są postaci oraz historia, która nas fascynuje. Jednak nie wiem w jaki sposób została oceniona na najlepszą powieść Young Adult. Była dobra ani chwilę się nie nudziła i chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, co się stało. Jednak wątek miłosny, opisywane uczucia czy zakończenie, były bardzo przeciętne. Wydaję mi się, że mogłoby być w tym coś więcej. Możemy tłumaczyć to sobie "wypraniem z uczuć" bohaterki, ale tak naprawdę zabrakło ich w książce. Przeszłam obojętnie do porządku dziennego po wydarzeniach, które, szczerze mówiąc, powinny mną wstrząsnąć. Tak też nie było i czuję drobne rozczarowanie. Co nie zmienia, że powieść była dobra. Ale ograniczam się tylko do tego słowa.
https://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/938-chmury-z-keczupu
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Książka została napisana w formie listów do więźnia z Teksasu. To daje dużego plusa autorce, bo dzięki temu czytało mi się książkę o wiele przyjemniej. Zoe to i adresat i narrator książki. Dziewczyna dla mnie była trochę za dziecinna jak na swój wiek. No dobra, nie jest (albo nie znalazłem) dokładnie napisane ile lat ma Zoe, ale strzelam, że tak 15/16. Kto w tym wieku rysuje serduszka w muszli klozetowej? Autorka książki stworzyła wachlarz wielobarwnych postaci i problemów rodzinnych, które na dobrą sprawę mogły przydarzyć się każdemu. Od Aarona i Maksa ojciec odszedł do innej kobiety, Dot jest głucha, Sandra nie może pogodzić się ze śmiercią syna, Soph potrzebuje uwagi ze strony mamy, dziadek choruje i niewiadomo czy przeżyje kolejny dzień, Zoe przechodzi rozterki miłosne a jej rodzice ciągle się kłócą. Mogłoby się wydawać, że ilość problemów spowoduje totalną gmatwaninę, ale autorka tak ułożyła te wydarzenia, że wynikają jedne z drugich i czytelnik rozumie ich przyczyny i późniejsze skutki.
Moją ulubioną postacią jest Aaron, czyli starszy brat Maksa, który okazał się być delikatnym i wrażliwym na świat chłopakiem. Mimo swojego wieku potrafił być i takim małym chłopczykiem i takim dużym mężczyzną, który dba o wszystkich i nikomu źle nie życzy. Urzekła mnie ta postać.
Książka nie była jakoś bardzo ważna dla mnie, ale po jej przeczytaniu czuję taką pustkę w sobie. Kiedy ją przeczytałem, odłożyłem czytnik i jeszcze chwilę leżałem i resetowałem mózg. To co zostało zawarte w opisie, to prawda „zakończenie, które zmiażdży ci serce”. Nie wiem nawet dlaczego, ale tak się właśnie stało. Myślę, że książka zostanie w mojej pamięci na bardzo długo.
Nie wiem co mam wam o tej książce jeszcze powiedzieć. Jakoś trudno mi pozbierać myśli. To dlatego, że książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Uśmiechałem się za każdym razem, kiedy Zoe mówiła coś o DNA, bo biologia to moja ulubiona działka i czytanie o kimś, kto podobnie jak ja ma bzika na punkcie tego przedmiotu, było czymś niesamowitym!
Każde bardzo bliskie spotkanie bohaterki z chłopakiem było trochę jak taniec- pełne emocji wyrażonych werbalnie i niewerbalnie. Było to czymś niesamowitym, nieprzypadkowym potwierdzeniem uczuć. Książka nie zawiera scen 18+, ale odrobinę pikanterii się tu znajdzie.
Powiem wam też, że ta książka nie jest dla wszystkich. Z Dominiką doszliśmy do wniosku, że starsi mogą uznać książkę za totalne dno a znowuż młodsi mogą jej kompletnie nie zrozumieć. Chyba taki „bezpieczny przedział” to 15-20 lat.
Historia Zoe to przejmująca opowieść o młodzieńczej miłości i chęci poddania się jej z punktu widzenia zakochanej osoby. Książka kryje w sobie bezsłowne przesłanie- po przeczytaniu u każdego pojawi się chwila zawieszenia, w której będzie rozważał co się właśnie wydarzyło. Dowód na to, to moja rozmowa z Dominiką- „S: Dominika, jak się czujesz po przeczytaniu?/ D: (chwila ciszy) nie wiem./ S: Czuję to samo.”
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
O mamusiu, ale żem się spłakała pod koniec. Powinni tego zabronić! Wydawało mi się, że ta historia, chociaż przesiąknięta smutkiem, to jednak aż tak mnie nie poruszy. Niestety, zakończenie rozwaliło moje mury stabilności.
Od tamtego wydarzenia dziesięcioletni Jamie nie płakał ani razu. Chłopiec wie, że powinien – przecież Jasmine płakała, i mama, a tacie zdarza się...
Przeczytane:2019-09-29,
Zoe to z pozoru przeciętna nastolatka ze zwyczajnej, choć mocno skłóconej rodziny. Jednak nosi w sobie nieprzeciętne poczucie winy. Zakochała się bowiem w dwóch braciach jednocześnie. Jeden z nich przypadkowo odkrył prawdę. Podczas awantury, która potem wybuchła i szarpaniny wpadł, mocno pijany, do rzeki i utonął. To był w zasadzie przypadek. Jednak Zoe nie potrafi tak na to patrzeć, choć nikt jej nie wini za śmierć Maxa. Nie mogąc sobie poradzić z wyrzutami sumienia, decyduje się na nietypową terapię duszy. Pisze listy do więźnia skazanego na karę śmierci. On popełnił znacznie gorsze czyny - zabił żonę, która go zdradzała, a potem sąsiadkę - mimowolnego świadka. Czy więzień czyta te zwierzenia? Co o nich myśli? Nie wiemy - nie ma tu w ogóle jego odpowiedzi, tylko same listy Zoe (i list Aarona - drugiego z braci, który uciekł daleko przed wyrzutami sumienia). Pewnie jednak zwierzenia dają dziewczynie jakąś ulgę.
Zoe pisze dość chaotycznie. Jest nieco zbyt naiwna i nadmiernie emocjonalna. Jednak bardzo angażujemy się w jej historię. Współczujemy jej bardzo. Poruszająca lektura nie tylko dla młodzieży.
dr Kalina Beluch