Przepiękna książka. Poetycka, wysmakowana i pełna kojącego ciepła. Przeczytałem ją wiele razy i wracam do niej nadal, ilekroć szukam spokoju w tym hałaśliwym i chaotycznym świecie. - Ryszard Kapuściński Mieszkam w Finiste`re, ponieważ się tu przeprowadziłam. Nie przez przypadek, w życiu doświadczonej kobiety nie ma przypadków. Tak samo jak partner, każdemu pisane jest miejsce. Trzeba tylko znaleźć to swoje wśród miliardów cudzych, trzeba być uważnym, trzeba wybierać. Finis terrae. Kres ziemi. Finiste`re. Tu, gdzie kończy się ziemia Europy, w niewielkim francuskim departamencie w Bretanii, szwedzka poetka i pisarka Bodil Malmsten znajduje swoją małą arkadię. Remontuje stary dom i na kamienistej nieurodzajnej glebie, smaganej wiatrem znad oceanu, wyczarowuje swój pierwszy ogród. Kopie grządki, sadzi kwiaty, podlewa, walczy z kretami, plagą ślimaków, powodzią.
Informacje dodatkowe o Cena wody w Finistere:
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: b.d
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
978-83-08-04097-3
Liczba stron: 232
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Przeczytane:2016-07-20, Ocena: 4, Przeczytałam, Debiut powieściowy, #Wydarzyło się naprawdę, Poszły w świat...,
„Cena wody w Finistere” to książka o tym , jak w pewnym momencie swojego życia decydujemy się na radykalne zmiany. Pakujemy walizki, zamykamy za sobą drzwi do tego co było i przenosimy się w zupełnie nowe miejsce, często na prowincję lub do innego kraju.
Bodil Malmsten zmęczona, znużona i rozczarowana swoją zimną (dosłownie i w przenośni) Szwecją decyduje się na przeprowadzkę do Bretanii. Tu w okręgu Finistere rozpoczyna nowe życie emerytowanej emigrantki. Kupuje dom i tworzy wokół niego swój własny, wymarzony ogród. Nie odbywa się to bez drobnych problemów. Inna kultura, odmienne zwyczaje, nowe środowisko i… bariera językowa. Francuszczyzna autorki nie jest idealna, co powoduje nieporozumienia, tworzy zabawne sytuacje i wprowadza sporo humoru do całej opowieści. Zestawienie i porównywanie Szwecji z Breatnią wypada na korzyść Francji, ale Pani Malmsten nie zapomina o swoich korzeniach, rodzinie i przyjaciołach na północy. Niejednokrotnie podkreśla jednak, że Finistere to jej miejsce na ziemi. Tutaj rozkoszuje się cieplejszym, nadmorskim klimatem i tworzy ogród, gdzie może wyhodować wiele odmian i gatunków, które w zimnej Szwecji nie miałyby szansy przetrwać.
Kiedy dom i jego otoczenie są już prawie gotowe autorka musi napisać książkę o swoim życiu w Finistere. Jednak ogarnia ją taka ogromna niemoc, że graniczy to z załamaniem nerwowym. Brakuje jej weny, nie ma też koncepcji co do samej historii, a rachunki same się nie zapłacą… Ostatnie czterdzieści stron utyskiwania na swoją indolencję twórczą i zanudzanie czytelnika marazmem i beznadzieją naprawdę można było sobie darować. Gdyby autorka poprowadziła zakończenie całej historii w zupełnie innym kierunku jej opowieść bardzo dużo mogłaby zyskać, a tak…
„Cena wody w Finistere” to książka na swój sposób interesująca. Napisana z humorem, szybko się ją czyta, a prosty, chwilami lakoniczny język nawet nie drażni. Znajdziemy tu trafne i celne spostrzeżenia, które można potraktować jako „złote myśli”. Ja podeszłam do tej lektury z dużym dystansem i nawet uznałam ją za inną, niż wszystkie dotąd przeze mnie przeczytane. A to jest niewątpliwy plus wśród tych wszystkich niedociągnięć, jakich można się w niej doszukiwać.