Powraca świat Alicji. Znów stado zaprzyjaźnionych osób pęta się po cudownym ogródku i kulinarnie szaleje w kuchni. A gospodyni jak zwykle otwiera drzwi przed każdym, częstuje jajkiem na śniadanie, wypija niezmierzone ilości kawy i zabrania zaglądać do lodówki. Nawet do wiecznie głodnego Marianka demonstruje autentyczną słabość. I oto wizyta nowej pary przynosi obrzydliwość w powietrzu. On – oblizuje łyżki i widelce, rzuca się na szyje nowo poznanych dam, zżera robaczki ze stołu i udaje, że zna się na winach… Ona – kamiennie milczy, ostrożnie chodzi i podobno umiera z miłości do niego. A gdy on nie wraca z pewnej wycieczki, interesuje się tym nawet pan Muldgaard…
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2010-05-14
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 434
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Kontynuacja książki "Wszystko czerwone" niestety nie umywa się do tej pierwszej części nieoficjalnej trylogii z duńskiego Aller?d (część trzecia to "Kocie worki"). Można ją wręcz podsumować słowami Alicji: "Czy w ogóle nic innego na świecie nie istnieje, tylko żarcie?". Bo rzeczywiście - bohaterowie wciąż tylko siedzą, jedzą, piją i prowadzą kompletnie nieinteresujące dla czytelnika rozmowy. Wątek kryminalny pojawia się późno, a jego rozwiązanie nie jest żadnym zaskoczeniem. I niestety, nawet pan Muldgaard nie ratuje tej fabuły...
"Kontynuacja" powieści "Wszystko czerwone", tak naprawdę to nie kontynuacja, bo tylko okoliczności przyrody, czyli miejsce i bohaterowie (częściowo)są ci sami.
Nie dorównuje.
Nieco nieścisłości rzuca się mocno w oczy fanom tej autorki. Zwłaszcza naciągana scena z listem na tarasie, która niby nawiązuje do "Wszystko czerwone", a w rzeczywistości nie miała tam miejsca. Do tego motyw jakiś rozmyty... Ale za to dialogi... :-) Za wystąpienia Alicji i Olafa to dałabym nawet 8 w 6-stopniowej skali. Dyskusje dedukcyjne iskrzą jak zwykle. Samo domowe śledztwo prowadzone równocześnie z organizacją posiłków i próbami lokalizacji gości toczy się wartko i barwnie... Tak jak lubię :-)
Nowa Chmielewska, która również przypadła mi do gustu. Zgadzam się z głosami, według których nowe kryminały są "odgrzewanymi kotletami", ale lubię od czasu do czasu wrócić do miejsc, które dobrze znam, do osób, z którymi czuję się, jak z przyjaciółmi, do akcentów, które są łącznikiem między tym co było,a tym co jest. Wszystkie te elementy okraszone specyficznym dowcipem Chmielewskiej znalazłam w "Byczkach w pomidorach".
Sielski dworek, jak na swoje czasy zbyt wyemancypowana właścicielka, zaginiony napoleoński skarb, zapomniana kryjówka, jeden trup... Ta historia...
Tym razem Joanna Chmielewska daje nam odpocząć od zbrodni i trupów i wciąga czytelników w fascynujący świat kasyn, tworząc swoisty przewodnik...