Nikt tak jak Natałka Babina nie łączy sielskości białoruskiej wsi ze złem, które czai się w ukryciu...
Ktoś cichy milczy w ciemności... Strach wyjść z domu, strach w domu pozostać... Wśród lasów i mokradeł czai się zło, obce, nieznane... A może nie, może właśnie znane, może takie, które zawsze było obok i które sami sprowadziliśmy naszym codziennym zaniedbaniem, naszą bylejakością, tumiwisizmem... Otworzyliśmy przed nim wrota i z głębokim ukłonem zaprosiliśmy do siebie...
W swej najnowszej książce Natałka Babina stawia okrutną diagnozę naszemu zakątkowi Europy. Przestrzega przed tym, co się może stać z ludźmi, którzy tracą własną tożsamość, przestają czuć wibrację i rytm swojej ziemi. Bodaj Budka to powieść, której akcja rozgrywa się trochę na wschód od nas, za pilnie strzeżoną granicą, ale na tyle blisko, że my też powinniśmy wytężyć wzrok i słuch...
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2020-08-04
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 304
Tytuł oryginału: Bodaj Budka
Tłumaczenie: Anna Korzeniowska-Bihun
Kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź tej powieści, zapragnęłam ją przeczytać! Opis zdawał się przypominać moja ulubioną „Starą Słaboniową i Spiekładuchy”, a ponieważ uwielbiam nurt wiejski w literaturze, „Bodaj Budkę” zaczęłam czytać, jak tylko udało mi się ja wygrać 😉
Fani Słaboniowej będą rozczarowani, jak ja na początku. Nie jest to bowiem opowieść o urokach życia na wsi z lekką domieszką diabelskości. Oj nie jest!
„Bodaj Budka” to mnóstwo gatunków w jednej, niedługiej powieści. Mamy tu fantastykę, dużo fantastyki, jest i wątek kryminalny, sporo odniesień do polityki, są elementy bajki, alegorii, jest też realizm magiczny i groteska. Mieszanina wybuchowa!
To powieść przede wszystkim o szukaniu własnej tożsamości, co nad Bugiem zdaje się być wyjątkowo trudne, tam przecież mieszają się kultury, języki. Szkoda, że białoruska literatura jest u nas mało znana, może ta przedziwna powieść zmieni tę sytuację choć odrobinę.
Nie jest to lektura dla każdego, nie jest łatwa, wymaga skupienia i otwartej głowy. Jeśli niestraszne Wam gadające Kocisko, czy słońce wędrujące po niebie w odwrotnym kierunku i gotowi jesteście na wiele niespodzianek i zaskoczeń – czytajcie „Bodaj Budkę”!
Wielkie brawa dla tłumaczki – Anny Korzeniowskiej-Bihun – dokonała niemożliwego!
Gdy przeczytałam, że autorka doskonale łączy sielskość białoruskiej wsi ze złem, które czai się w ukryciu, to moje oczekiwania były zupełnie inne niż, to co znalazłam w książce. Natałka Babina jest dziennikarką „Naszej Niwy” – niezależnej gazety białoruskiej, została także nominowana do Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus za rok 2010.
Ałła Bobylowa zakupiła dom w Budce, z którym wiązały ją wspomnienia z dzieciństwa. Ma nadzieję, napisać tu kolejną swoją książkę. Na parapetówkę przybyły jej przyjaciółki: Oksana – dyrektorka wiejskiej szkółki, Łenka – biznesmenka, która prowadzi klinikę weterynarii oraz Ulanka siostra bliźniczka – działaczka społeczna i właścicielkę kanału telewizyjnego. Nieoczekiwanie pojawiają się znaki, które zaczynają zakłócać błogi spokój gospodyni. Dziwne wydarzenia prowadzą do mokradeł, gdzie czai się niewytłumaczalna siła i okrutne zło. Pojawia się strach przed nieznanym zjawiskiem, a wszystko dzieje się we wsi, gdzie wydawałoby się, że czas płynie wolno, leniwie i beztrosko.
Nawet nie przypuszczałam, jak bardzo zaskoczy mnie fabuła. Początek był ciekawy, delikatny, a nagły zwrot akcji zupełnie zbił mnie z tropu. Po przeczytaniu opisu nie spodziewałam się, że opowieść skręci w stronę niewytłumaczalnych wydarzeń.
Autorka pochodzi ze wsi Zakazanka, co sprawiło, że doskonale uchwyciła białoruską wieś. Opisy wciągają i płynie się z nimi lekko przez fabułę przynajmniej na początku, gdzie pokazana była radość i beztroska wsi.
Od razu rzuca się w oczy ogromny zasób słów autorki i jej dziennikarskie doświadczenie. Pierwszy raz zwróciłam uwagę na tak dużą ilość niebanalnych porównań, metafor, które trafiają prosto w serce. Tak autorka opisuje swoje przyjaciółki: „Twarze nasze przeszły przez filtr lat, a ciężar płci przybrał wygląd przezroczystego błękitnego fleuru”. Takich oryginalnych opisów jest bardzo dużo.
Doceniam kunszt pisarski, ogromny zasób słów i opisy wiejskiej przyrody. Delektowałam się zapachem rannego powietrza i roślin oraz smakiem potraw, którym raczyłam mnie autorka. Jednak fabuła tej książki nie była dla mnie, bo poszła w stronę nadprzyrodzonych mocy i wtedy straciłam dalsze zainteresowanie czytaniem. Dokończyłam książkę, ale czułam chaos w głowie.
Wiem, że autorka miała głębszy przekaz, bo przestrzega przed tym, co się może kiedyś wydarzyć. Przed naszą lekkością bytu oraz zatraceniu się w dobrach materialnych. W książce doskonale ujęta jest radość z małych rzeczy, jedzenia, natury, z powrotu do normalności.
Gdy sięgniecie po tę powieść, to na pewno was zaskoczy, czy pozytywnie? Tego nie wiem. Powieść zapamiętam na długo, ale moje odczucia są niejednoznaczne. Ja też znalazłam coś dla siebie, bo doskonałe pióro autorki urzeka i wręcz prosi się, by zapisać cudowne cytaty.
Książka w dużej mierze przypomina thriller, ale trudno ją sklasyfikować do jednego gatunku. Może się podobać miłośnikom mocy nadprzyrodzonych, tajemnic nie z tej ziemi. Dla tych, co wiedźmy, uroki i obrzędy doceniają, a zarazem dobrze się w tym odnajdują.
Co było na początku? Chaos czy słowo? Choć w „Bodaj Budka” Natałki Babiny nie chodzi o stworzenie świata, to jednak słowo ma tu znaczenie kolosalne, bo autorka upatruje w nim źródło tożsamości – tej narodowej i tej indywidualnej.
Główna bohaterka – Ałła, ma 50 lat, żyje współcześnie na Białorusi i próbuje pisać powieść. Życie jej nie rozpieszczało, straciła córkę, borykała się z problemem alkoholowym, w jej życiorysie brak znaków szczególnych, które by świadczyły o sukcesie zawodowym. Nieoczekiwanie nadarza się okazja zakupu starego budynku kolejarskiego położonego przy torach popularnie nazywanego „Budką”. Ałła postanawia mieć po raz pierwszy coś dla siebie, czuje, że to miejsce przyniesie zmianę w jej życiu. W istocie nie myli się, bo po wspólnej parapetówce z najbliższymi zostaje zamordowana w lesie jedna z jej przyjaciółek. Podobny los spotyka wkrótce siostrę bliźniaczkę Ałły, choć okoliczności są inne, to wcale nie mniej paraliżujące, a następnie mają miejsce jeszcze bardziej dramatyczne zdarzenia.
Sama bohaterka, która z perspektywy czasu opowiada o tym, co się wydarzyło, ma problem z ustaleniem początku, bowiem początek przypowieści, którą dzieli się Ałła, z pewnością nie stanowi genezy problemu, gdyż jego zalążek czaił się już wcześniej a to pod krzakiem leszczyny, a to w osnutym mgłą zakątku, a to w ciemnych zakamarkach podświadomości. O czym mowa? O strachu jako źródle zła. Wokół tego motywu Babina tworzy osobliwą powieść paraboliczną, która ma przekazać pewne uniwersalia o współczesnym świecie. Już motto wskazuje na język i prawdę oraz występującą między nimi korelację. W toku fabuły dochodzą do nich wspomniana już wcześniej kwestia zła oraz strachu, a także postaw, poczucia tożsamości czy śmierci.
Polesie od zarania dziejów uchodzi za krainę tajemniczą, spowitą aurą zagadkowości, będącą niewyjaśnionym fenomenem ezoteryki. Nic więc dziwnego, że Babina akurat tu ulokowała miejsca akcji – zarówno głównej linii narracyjnej, jak i tej wyłaniającej się z nadbużańskiej przeszłości, stanowiącej jednocześnie okruchy powieści tworzonej przez Ałłę. Z pozoru różne i luźne historie splatają się i pozostają współzależne, a finalnie ukształtują przyszłość bohaterów, którzy obecnie – jak pokazuje Babina – utracili nie tylko swoją tożsamość, utracili także świadomość roli i celu swojego istnienia. Autorka zdaje się upatrywać istotę tożsamości w języku. Co ciekawe, Polesie to pod tym względem istny tygiel, bo mieszkańcy tamtych regionów mówią dialektem stanowiącym mieszankę białoruskiego, ukraińskiego, rosyjskiego i polskiego. Język, odróżniający ludzi od zwierząt, to zdolność wyrażania myśli, zdolność definiowania siebie, to również lub przede wszystkim zdolność artykułowania akceptacji i sprzeciwu dla swoich bądź cudzych działań. Jego utrata, swoisty bezgłos, milczenie, nieumiejętność komunikacji czy jej zdawkowość powodują, że dochodzi do zaburzenia naturalnego porządku i bohaterowie „Bodaj Budka” gubią swoją przyrodzoną i dystynktywną cechę stanowiącą o ich ludzkiej naturze, przez co stają się bezwolnymi, bezrozumnymi i bezkrytycznymi wykonawcami poleceń, istotami funkcjonującymi machinalnie jak zombie. Oczywiście dzięki zastosowanej metaforyce przekaz można interpretować na wielu płaszczyznach, np. społecznej jako zanikanie umiejętności nawiązywania relacji przez młodych, z wirtualnym życiem na pokaz włącznie, czy politycznej jako niemą zgodę dla działań władzy, pokorne godzenie się na ograniczanie praw obywatelskich i usprawiedliwianie takiej postawy eufemizmem „spolegliwej neutralności”. Babina właśnie w lęku, życiowym konformizmie, zdaje się dostrzegać główne i bezpośrednie źródło zagrożenia. Brak działania, wygodnickie słabości, bezgłośna aprobata bylejakości, wyrzekanie się wymagającej wysiłku głębszej autorefleksji – te zachowania bezpardonowo obnaża, posługując się różnymi narzędziami literackimi, bowiem różnorodności wyzwań, jakie niesie ze sobą życie, przeciwstawia różnorodność stylistyczną, zmuszając tym samym czytelnika do wnikliwego śledzenia zdarzeń, skrupulatnego wyłapywania rozsianych przez nią uprzednio znaków i podpowiedzi. Musisz, odbiorco, nieco wysilić umysł, by pozbierać te rozrzucone jak grzyby po deszczu wskazówki. Musisz umieć poruszać się w racjonalnych konkretach, by krótko potem nie wpaść w odrealnioną rzeczywistość. Niedopowiedzenia, niejednoznaczne sytuacje służą podważeniu prawdziwości wydarzeń, a nawet wiarygodności samej bohaterki, bo czy mówiące zwierzęta to tylko typowo baśniowe atrybuty albo może już oznaka schizofrenii? Babina korzysta garściami z symboliki, która daje szerokie pole do manewrowania. I tak czerpiąca z natury kolorystyka, wskazuje kierunek poszukiwań: niebieskozielone odcienie nawiązują do przyrody, złotożółte pasma przywołują piaski Polesia, a fiolet to przecież zapowiedź tajemnicy i dostojeństwa. Te wszystkie elementy zostają zmiksowane i odmierzone w odpowiednich proporcjach, by czytelnik tracił poczucie stabilnej pewności w ocenie faktów. Do tego warstwa katastroficznej fantastyki z nadprzyrodzonymi istotami nie z tego świata, a w końcu kryminał i horror z atmosferą zagrożenia mrożącego krew w żyłach powodują, że w zastawione przez Babinę pułapki czytelnik zapewne nie raz i nie dwa wpadnie.
Autorka celowo przekracza granice prawdopodobieństwa, przerysowuje, przeciąga literacką strunę, by w ten sposób wzmocnić przekaz. Wszechobecne otępienie, postępująca afazja krytycznego myślenia, zdegradowanie człowieka z homo sapiens do bezgłośnego i bezrozumnego zwierzęcia (czy to w hierarchii religijnej, społecznej czy politycznej) mają uczulić odbiorcę na palące problemy współczesności, która próbuje go tumanić teoriami spiskowymi na temat wrogów państwa czy odżywającymi ideami narodowych radykalizmów. A nic lepiej się do tego nie nadaje jak stan permanentnie utrzymującej się niepewności, niewiedzy, plotek i pogłosek, które podsycają negatywne emocje. Wprowadzane absurdy służą otwarciu oczu i w efekcie ust odbiorcy. Babina zdaje się mówić do czytelnika: „Dostrzeż te nonsensy. Zobacz, w jakim świecie żyjesz. To nie jest normalne. Działaj, mów, rozmawiaj. Przełamanie strachu jest możliwe. Nie gódź się na upadlające traktowanie. Nie nakładaj sam sobie kagańca, usprawiedliwiając się strachem lub niewiedzą. Nie bądź łatwym żerem dla innych.”
Babina tworząc współczesną przypowieść, będącą krytyczną oceną aktualnych realiów, daje też w epilogu nadzieję, bo pokazuje sposób pokonania lęku. „Bodaj Budka” to próba wyeksponowania naturalnych i prawdziwych wartości, bez ich pozoranckiej i rzekomej otoczki, bez sztuczności stworzonej w niezrozumiałym celu. To również próba przywrócenia słowu znaczenia i mocy. Bo na początku było słowo i to ono „rodzi prawdę”*), to ono ma siłę sprawczą, to ono motywuje do działania i staje się skuteczną bronią przeciwko marazmowi, przeciwko otępianiu, przeciwko złu w przeróżnej postaci. Słowo, poprzez mowę uzewnętrzniającą logiczne myślenie, tworzy człowieka, słowo buduje społeczność i wreszcie właściwe słowa wzmacniają poczucie wspólnoty, która jako całość nabiera większej zdolności do działania. Przekaz Babiny może wydawać się tym bardziej wyraźny, gdy uwzględnimy wydarzenia rozgrywające się obecnie na Białorusi, gdzie społeczeństwo w manifestacyjnych protestach daje wyraz sprzeciwu wobec represyjnego systemu.
Babina ma świadomość zmieniającego się świata, jednak zmieniona i trudna rzeczywistość wg niej tylko wówczas ma szansę przezwyciężyć sztuczność i iluzję, gdy odwoła się do początku, do słowa, do tego, co prawdziwe i naturalne. Dla autorki harmonijnym początkiem jest sama natura, życie w zgodzie z nią, życie w zgodzie z samym sobą, powrót do zapomnianego, ale niewypaczonego fałszem jądra prawdy.
Główna bohaterka opowiada o upadku jednego i narodzinach innego świata. Świata, w którym człowiek przestaje być człowiekiem, traci cechy odróżniające go od zwierząt, adaptuje się do rzeczywistości, co gorsza urządza się w niej, a nawet zaczyna dostrzegać w zniewoleniu zalety. Nie przeciwstawiając się złu, niemo je akceptuje, ustępuje mu pola, staje się zaszczuty, zastraszany jak zwierz, skulony i wykorzystywany, staje się przynętą dla innych, żyjąc wbrew temu, jak powinien.
W tej niepozbawionej cech magii współczesnej wersji baśni Babina wydaje się czuć więcej niż swobodnie. Już na samym początku zwiastuje wielość wątków i ich niesamowitość, by następnie całkiem zgrabnie – ledwie na moment – przerwać przyziemnie współczesnym pasażem, a zaraz potem przenieść się do wnętrza ciepłej chaty zimą i podpatrywać jej mieszkańców sprzed wieków, aby po krótkiej wizycie ponownie podejmować czytelnika w tu i teraz. Tym samym wprowadza w czyn przesłanie z własnej powieści, gdyż daje wyraz znajomości słowa, jego znaczenia, zastosowania i mocy sprawczej. Bo któż inny jak nie pisarka właśnie powinna świecić przykładem? Powieść artystycznie łechce czytelniczy apetyt, a prostota stylu połączona z melodyjnością wschodniego zaśpiewu (nie wiem, po jakie zaklęcia Babina sięgnęła, ale dźwięki pogranicza wciąż grają mi w głowie) oraz wyczucie słowa sprawiają, że miękko przenikamy w treść, a rozgrywające się sceny stają przed oczami jak malowane. Styl Białorusinki chyba najpełniej rozkwita w małych uwerturach z minionych czasów, gdzie kreuje klimat nikłym detalem, z akcentami folkloru, tradycji, historii i obowiązkowo z połyskującymi w tle kolorami Polesia. Urok zwykłej powszedniości, magia naturalności, czar tego, co przeminęło, a co zostało zapamiętane i teraz odradzając się w słowie, zostaje przekazane dalej. W „Bodaj Budka” Natałka Babina serwuje fuzję literackich stylów i czasoprzestrzennych wymiarów. Pokazuje, że język może służyć oswajaniu świata, oswajaniu kultur i siebie samego. Bo gdy skończy się słowo, to co odróżni nas od innych istot?
Za egzemplarz książki pt. „Bodaj Budka” Natałki Babiny w tłumaczeniu Anny Korzeniowskiej-Bihun dziękuję Domowi Wydawniczemu „REBIS”.
*) cytat z książki „Bodaj Budka” Natałki Babiny
Natałka Babina zadebiutowała na polskim rynku wydawniczym jesienią 2010 roku, gdy pod szyldem Domu Wydawniczego Rebis ukazała się pozycja zatytułowana „Miasto Ryb”. Po 10 latach autorka powraca z kolejną powieścią „Bodaj Budka”, o której kilka zdań chciałabym Wam dzisiaj napisać.
Główną bohaterką, a zarazem narratorką opowieści jest Ałła Bobylowa, pięćdziesięcioletnia pisarka, która właśnie tworzy powieść. Kobieta decyduje się na zakup domku przy torach kolejowych, czyli tzw. Budki, gdzie chce osiąść w ciszy i sielskim otoczeniu przyrody, które to okoliczności przypominają jej dzieciństwo i mają uprzyjemnić proces twórczy.
Tuż przed zakupem nieruchomości Ałkę nachodzą niepokojące przeczucia, lecz mimo tego decyduje się ona na zakup i remont siedliska. Z biegiem czasu w okolicach Budki zaczynają się dziać bardzo dziwne i niepokojące rzeczy, a jedna z przyjaciółek pisarki zostaje zamordowana.
N. Babina w swojej książce ukazuje dosyć apokaliptyczną wizję świata, w którym właściwie z dnia na dzień przychodzi żyć wykreowanym przez nią postaciom. Publikacja ta jest pozycją mocno nietypową, ponieważ mnogość połączonych w niej literackich gatunków uderza w czytelnika niczym fala tsunami. Skumulowanie literatury obyczajowej, horroru, science-fiction oraz nawiązań społeczno – historycznych sprawia, że nie każdy odnajdzie się w tej historii.
Czy Ałła i jej towarzysze odkryją, jakie mroczne siły czają się nieopodal nich? Czy będą w stanie zapobiec ich destrukcyjnemu działaniu? Odpowiedź na to i wiele pośrednich pytań znajdziecie na kartach „Bodaj Budki”.
A czy Wy odważycie się śledzić, jak sielska wioska zamienia się w zagadkową enklawę odciętą od reszty świata, który de facto też wcale nie jest w dobrej kondycji?
Według mnie ciężko oceniać tę książkę, a jeszcze trudniej jest ją opisać… Niemniej jednak, gdy się dobrze przyjrzeć jej treści to pojawia się (przynajmniej u mnie tak było) sporo skojarzeń odwołujących się do aktualnej sytuacji panującej na Białorusi…
Z całą pewnością książka ta nie należy do lektur łatwych, mimo, iż wiele przedstawionych w niej sytuacji i wydarzeń może wydać Wam się mocno odrealnionych, lecz to wcale nie przysparza jej lekkości w odbiorze.
Jeśli jednak lubicie książki niesztampowe, a do tego wielogatunkowe oraz napisane ujmującym i nietuzinkowy językiem to sięgnijcie po najnowszą powieść tej białoruskiej autorki.
* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *
https://ksiazkowoczyta.blogspot.com/2020/09/co-robic-gdy-sielska-wies-stopniowo.html
"Wstała, ręce otrzepała,
Sukienkę ubrała,
Usiadła na kratę -
Kupiła se chatę"
Oj Budka, Budka, jakiż ja mam z tobą kłopot...
Trudno mi opisać swoje wrażenia, tak bardzo są niejednoznaczne.
Raz chciała bym napisać katygoryczne NIE, ale zaraz przypominam sobie fragmenty które do mnie przemówiły.
Gdyby autorka poszła w stronę duchowej nierealności i mistycznej ludowości, była bym zachwycona.
Opisy Pani Śmierci i jej łąki... to było naprawdę dobre i przemawiające do wyobraźni.
"W krzywym lesie, gdzie wiatr poniesie, z mokrych włości nie wstaną kości..."
Rozumiem też, że Natałka Babina przedstawia walkę opozycji z władzą jako walkę dobra ze złem, i że musi robić to tak by "umknąć cenzurze" Przełknęłam też jakoś gadającego kota, bo skoro "Kot w butach" może wydobywać z siebie ludzkie słowa, to czemu kot w powieści Babiny miał by tego nie robić? I nikt się temu nie dziwi, bo niby czemu miałby.
To wszystko było fajne, wplecione w tekst ukraińskie słowa - bardzo klimatyczne. I gdyby autorka na tym poprzestała, rozwijając wątek znachorek - wiedźm, było by to coś co lubię.
Niestety autorkę powiało w stronę groteski ( może powinnam napisać absurdu ) i ściągnęła do powieści spodek obcych i kontrolę umysłów.
Wspomniałam już o dziurach czasoprzestrzennych? Nie? No to wspominam.
Czy mi się podobało? - sama nie wiem.
Czy zrozumiałam przekaz? - nie do końca.
Jednak sam styl pisania jest bardzo dobry i jeśli przymknie się oko na niektóre "dziwności", czyta się bardzo dobrze.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Rebis.
Przeczytane:2020-08-20, Ocena: 2, Przeczytałam, Mam,
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu REBIS.
Tytułowa Budka to lokalna nazwa domu przy kolei, zakupiona przez główną bohaterkę pięćdziesięcioletnią pisarkę Ałkę Bobylową. Bliskość torów, przyrody, zapach lasu i ziół przypomniał jej czasy dzieciństwa. Chciała mieć coś dla siebie i tylko dla siebie - miejsce, w którym mogłaby skończyć powieść - dlatego zdecydowała się na zakup nieruchomości, na którą nie było chętnych. Kamienny budynek z zabudowaniami gospodarskimi, bez dostępu do mediów, starym sadem i drewniana ławka służąca za miejsce obserwacyjne a wszystko to do generalnego remontu. Idą dokonać transakcji doznała wewnętrznego lęku.
Późniejsze wydarzenia pokazały, że jednak trzeba słuchać głosu intuicji. Nie dość, że na polu za domem chodziła Śmierć z pawiem i zbierała zioła do koszyka to jeszcze w okolicy pojawiły się zwłoki przeciętego na pół kota. Ze strony na stronę atmosfera się zagęszczała, robiło się coraz bardziej, mrocznie, tajemniczo i niebanalnie.
Dostałam coś, czego się absolutnie nie spodziewałam i nie chodzi tylko o zabójczą mieszankę literatury pięknej z fantastycznymi przemyśleniami Autorki. Książka, to też połączenie groteski, absurdu, horroru i science fiction. Byłam zaskoczona i muszę przyznać, że nie zawsze w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie przepadam za literaturą s-f, więc o ile wstawki z gadającym kotem były zabawne, to atak Antygomów, przepoławianie ludzi i wysysanie z nich kiszek to już jednak nie moja bajka.
Historię mimo wszystko czytało się dobrze, szybko. Piękne były opisy przyrody i wsi sielskiej- anielskiej, przekazanie białoruskiej historii z elementami ukraińsko – polskimi. Powieść można interpretować i traktować, jako ostrzeżenie. Autorka w bardzo cudaczny, przerysowany sposób przekazuje nam, że nigdy nie możemy zapominać o naszej historii, przodkach, korzeniach, języku, tożsamości, bo może się to skończyć tragicznie dla całej ludzkości. Jednym słowem historia zmusza do refleksji a przesłanie jest uniwersalne... Zawsze pamiętaj, kim jesteś…
Ostrzegam nie jest to książka dla każdego, odbiór jej może być trudny ze względu na to, że mieszkanka gatunków jest specyficzna. Ja na pewno nie jestem jej idealnym odbiorcą. Mocno przerysowana historia mną nie wstrząsnęła, mimo historyczno – moralnego przesłania, ale po prostu zwyczajnie zmęczyła.