Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2010-01-21
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 304
Bella Sinclair i Fran Hunter wspólnie organizują wystawę swoich prac, jednak okazuje się ona klapą, ze względu na pojawienie się małej liczby gości. Podczas imprezy dochodzi do nieoczekiwanego zdarzenie, jeden z uczestników wystawy-Anglik dostaje napadu załamania nerwowego. Obecny na wystawie detektyw Jimmy Perez postanawia się zająć biedakiem i razem z nim opuszcza imprezę. Gdy Perez spuszcza z oczu nieznajomego, ten znika.
Następnego dnia zostaje on znaleziony martwy, sprawca nie wiedzieć czemu nakłada denatowi na twarz maskę klauna w tym samym czasie, wychodzi na jaw, że ktoś próbował nie dopuścić do wystawy Fran Hunter, rozdając ulotki o rzekomym odwołaniu wystawy.
Akcja i fabuła Bieli Nocy wciągnęła mnie już od pierwszych kartek. Autorka dynamiczne prowadzi akcje aż do samego punktu kulminacyjnego historii, zapewniając też intrygujące zakończenie. Fabuła książki również jest dobrze rozwinięta, ciekawie rozwinięty wątek główny wciąga do samego końca, a wątki poboczne intrygująco uzupełniają fabułę.
Książka napisana jest lekkim językiem. Opisy proste, rzetelnie opisujące to, co dzieje się w akcji, budujące klimat i wciągające. Jedynie odrobinę suche dialogi.
Postacie. Po raz drugi autorka świetnie wykreowała postać sprawcy, ciekawie ukrywając ją wśród bohaterów.
Biel Nocy to była jedna z książek, na którą czekałam z wielką niecierpliwością, ponieważ nie mogłam się doczekać, gdy powrócę na Szetlandy. Tym razem autorka umieszcza czas akcji podczas trwania ciekawego zjawiska astrologicznego zwanego białymi nocami, zostaje również ciekawie opisane. Po raz drugi autorka zachwyciła mnie swoim klimatem swojej powieści, który wciągnął mnie w fabułę książki do samego końca. Kiedy skończyłam czytać Biel Nocy czułam ogromny niedosyt twórczości Ann Cleeves, ale na szczęście miałam już pod kolejny tom serii i mogłam jeszcze pozostać w świecie stworzonym przez autorkę.
Jimmy Perez kolejna odsłona. Ten, kto się jeszcze nie zakochał w długowłosym, troskliwym i dość melancholijnym detektywie, dostaje drugą szansę. Bohater "Czerni kruka" powraca. Śnieg stopniał a długie, mroźne noce oświetlone zorzą polarną, zmieniły się w równie długie dni, kiedy nigdy nie jest do końca ciemno. Nie pomagają nawet zaciągnięte na amen zasłony, ludzie stają się drażliwi, nerwowi i nieswoi. W tej wiecznej szarówce szczęki same się zaciskają, ręce łatwiej wyciągają by kogoś popchnąć, łatwiej o kłótnie, łatwiej o bójkę, łatwiej nawet o zbrodnię. Kolejny raz w moje ręce trafił klimatyczny, piękny w swojej prostocie thriller, który trzymał mnie w napięciu aż do ostatniego zdania. Już się ciszę na samą myśl o tym, że przede mną kolejne części, kolejne morderstwa i jeszcze więcej wietrznych, pięknych w swojej surowości, Szetlandów. No i oczywiście czeka na mnie serial.
Pewnego dnia, podczas zorganizowanej przez lokalną artystkę wystawy, zaproszeni przez malarkę znajomi, krytycy i przyjaciele, są świadkami niepokojącego wydarzenia. Jeden z gości pada na kolana i zaczyna płakać. Kilka minut potem wybiega z galerii i ucieka w stronę klifów. Następnego dnia farmer z okolicznego gospodarstwa, znajduje w szopie zwłoki powieszonego mężczyzny. Ofiara ma na głowie teatralną maskę, która utrudnia identyfikację. Na miejscu pojawia się detektyw Jimmy Perez, który jest przekonany że popełnione zostało morderstwo. Kolejne, zrzucone z klifów ciało, tylko utwierdza go w tym przeświadczeniu.
Wydawać by się mogło, że złapać sprawcę zbrodni, w tak hermetycznym miejscu jakim są Szetlandy, będzie niezwykle łatwo. Lecz co jeśli ofiarą okazuje się anonimowa osoba, nie znana lokalnej społeczności? Człowiek bez dokumentów, który pojawił się znikąd? Policji nie pozostaje nic innego jak przejrzeć listy pasażerów promów, rozesłać rysopis do mediów i jednocześnie czekać na cud. Detektyw Perez kolejny raz, zmuszony jest poprosić o pomoc swoich zwierzchników ze stałego lądu. Daje nam to doskonałą okazję do ponownego spotkania z komisarzem Taylorem. "Biel nocy" choć można tę powieść podciągnąć pod gatunek kryminału proceduralnego, jest jednak czymś więcej. Autorka kolejny raz skupia się na analizie małej, wyspiarskiej społeczności Szetlandów. Muszę przyznać, że poniekąd współczułam policjantom tego, że zmuszeni byli do rozwiązywania zagadki morderstwa, gdzie sprawcą mógł się okazać ktoś z dobrze im znanych sąsiadów. Choć sama wychowana zostałam w wielkim mieście, tak już od 10 lat mieszkam w małej wiosce na irlandzkiej prowincji. Podobnie jak na Szetlandach tak i tu istnieje wyraźny podział na miejscowych oraz przybyszów, nie ważne czy człowiek mieszka tutaj rok czy pół życia, zawsze będzie tym obcym. I to właśnie oni automatycznie stają się tymi najbardziej podejrzanymi. Lecz co jeśli to ktoś, kogo znamy całe życie, coś przed nami ukrywa? Co jeśli to ta "dobra pani", która opiekowała się naszymi dziećmi, ma coś na sumieniu? Kiedy w małej miejscowości, gdzie praktycznie nie ma czegoś takiego jak prywatność, dochodzi do zbrodni, nagle wszyscy przestają sobie ufać, ryglują drzwi. Ustają kontakty towarzyskie, wychodzą na jaw sekrety z przeszłości, jedni oskarżają drugich, atmosfera robi się naprawdę gęsta. Sąsiad na sąsiada patrzy wilkiem, zaczyna się donosicielstwo. Autorka we wspaniały, rzetelny sposób przedstawiła rozpad więzi w małym społeczeństwie. W tym, co na pozór było dopasowane, nagle pojawiły się rysy. Okazało się, że nawet w tak małej wspólnocie możliwe jest ukrycie zbrodni z przeszłości, sekretów i tajemnic, o których milczano przez wiele lat. To właśnie atmosfera książki przemówiła do mnie najbardziej. Mieszkańcy Szetlandów to ludzie twardzi, zahartowani, bez skrupułów. Oni nie płaczą nad wyrzuconym na brzeg ciałem, nie smucą się śmiercią bliskich. Wiedzą, że chwila załamania może doprowadzić do osobistej tragedii. Na wyspach bowiem nie ma czasu na żal, życie to ciągła walka za naturą a zmarłemu już nic nie pomoże. Troszkę buntowałam się przeciwko tej znieczulicy, w końcu umarł ktoś dobrze znany, przez wielu lubiany, a praktycznie nikt nad nim nie zapłakał. Jednak potem zdałam sobie sprawę, że by żyć w tak nieprzyjaznym miejscu trzeba mieć grubą skórę a uczucia trzymać na wodzy. Może dzięki temu książka była całkowicie pozbawiona melodramatyzmu i emocji. Mieliśmy zbrodnię, zagadkę i policyjne procedury. Nawet romans pomiędzy Perezem i Fran wydawał się pozbawiony pasji. Mi to zdecydowanie odpowiadało, gdyż nie lubię jak coś mnie niepotrzebnie rozprasza i odciąga od wątku fabularnego. Zbyt rozwinięta warstwa obyczajowa zaburza rytm i wpływa na dynamikę powieści.
Muszę przyznać, że Jimmy Perez, już w pierwszym tomie zdobył moją sympatię i zaufanie. Większość z książkowych policjantów to osoby po przejściach, z problemami, burzliwą przeszłością czy niepewną przeszłością. Detektyw z Szetlandów jest nad wyraz normalny, owszem ma za sobą rozwód i uwikłany jest w trudne relacje z matką, jednak nie zmieniło to jego psychiki, nie sprawiło że popadł w depresję czy nałogi.Jest to człowiek, który lubi siebie takiego jakim jest, z optymizmem patrzy w przyszłość i cieszy się z drobnych gestów czy uprzejmości. Już w poprzednim tomie pomiędzy Perezem a Fran coś się zaczęło. Może jest to miłość, może zauroczenie, nasi bohaterowie sami jeszcze nie wiedzą z czym przyszło im się zmierzyć. Cieszę się, że nie mamy tutaj do czynienia z instalove, wszystko dzieje się powoli, autorka nie narzuca nam na siłę dramatów. Sama Fran, choć zauroczona policjantem, jest otwarta na innych ludzi i jednocześnie myśli o swojej córce, która jest z nią w "pakiecie". Kibicuję naszym bohaterom z całego serca i mam nadzieję, że wszystko ułoży się po ich myśli i nad tą smutną, surową i wietrzną szetlandzką krainą , zaświeci słońce. W końcu mamy lato.
Z kolei detektywem Taylorem jestem nieco rozczarowana. W pierwszej części zdobył moją sympatię, w tej okazał się niezwykle irytującą, zadufaną w sobie postacią. Robił wszystko by okazać się tym lepszym, zazdrościł Perezowi kobiety, przyjaciół, sukcesów, praktycznie wszystkiego. Wiecznie narzekał, wiecznie przed czymś uciekał i muszę przyznać, że nie mam pojęcia czy cokolwiek udało mu się dokonać. Odniosłam wrażenie, że autorka wprowadziła tę postać ze względów proceduralnych, bo po prostu musiał przyjechać ktoś z zewnątrz nadzorować śledztwo. Taylor ani nie brał udziału w przesłuchaniach, ani w zbieraniu materiału dowodowego. Był tylko po to by jęczeć, uskarżać się nad sobą i wspominać wstrętną rodzinę. Mam wrażenie, że w kolejnych tomach dowiemy się więcej na jego temat i wtedy może okazać się niezwykle interesującą postacią. Tym razem robił za dość irytujące, opryskliwe tło.
Co do fabuły to kolejny raz autorka mnie nie zawiodła, jednak Ci, którzy lubią szybkie tempo, rzeki krwi i zwroty akcji, będą zawiedzeni. Wszystkiego o czym jest ta książka, możemy dowiedzieć się z notki wydawniczej, sam tekst zaś dostarczy nam jedynie szczegółów i rozwiązania zagadki. Autorka trzymała nas w napięciu do samego końca. Choć przebłyski tego, dokąd to wszystko prowadzi, miałam od dokładnie 199 strony, tak dopiero ostatnie strony przyniosły rozwiązanie. Niektórzy pewnie pomyślą, że punkt kulminacyjny został za bardzo odsunięty w czasie, jednak ja podziwiam kunszt autorki i to, że swoją intrygę dopracowała w najdrobniejszych szczegółach. Wszystko się zgadzało i było wiarygodne.
Kocham Szetlandy, podobnie jak kocham wietrzną Islandię i deszczową Irlandię. Przemawia do mnie idea zamkniętej społeczności, kusi jej hermetyczność. Tam człowiek nigdy nie jest samotny. Cleeves we wspaniały, choć surowy i mroczny sposób, oddała ducha tej nieprzyjaznej ziemi. Jest środek lata a my wciąż czujemy oddech zimy na karku. Świeci słońce lecz jego promienie odbijają się w lodowatych wodach oceanu. Zewsząd otaczają nas skały, rozbujane wiatrem trawy, czekające na strzyżenie owce. Nawet sztuka wywołuje smutek. Czytało się rewelacyjnie, szybko. Z niecierpliwością czekam na kolejne tomy. Pragnę wiedzieć więcej, poznać kolejne szczegóły z życia naszych bohaterów, gdyż powoli, powolutku zaczynam ich traktować jak daleką rodzinę. Polecam.
Druga część serii szetlandzkiej. Książka, która pokazuje nieco ponury charakter szetlandczyków, ich tajemniczość. To również dalszy ciąg historii miłosnej komisarza Pereza
Szetlandy. Polubiłam atmosferę rozgrywających się tam zdarzeń. Mała społeczność, wszyscy się znają. Każdy ma swoje sekrety, zna tez sekrety innych ale o nich nie mówi. W takich warunkach musi pracować detektyw Jimmy Perez. Nie jest mu łatwo. Akcja rozwija się powoli ale cały czas wciąga. Kolejne morderstwa. Czy Perezowi uda się dotrzeć do powodów tych nieszczęść? Jak ogromną musi w to włożyć pracę? Czy potrafi ułożyć sobie dalej życie z Fran? I ostatnie pytanie. Czy zakończenie, tak jak dla mnie, też będzie dla innych zaskoczeniem?
Szetlandy. Polubiłam atmosferę rozgrywających się tam zdarzeń. Mała społeczność, wszyscy się znają. Każdy ma swoje sekrety, zna tez sekrety innych ale o nich nie mówi. W takich warunkach musi pracować detektyw Jimmy Perez. Nie jest mu łatwo. Akcja rozwija się powoli ale cały czas wciąga. Kolejne morderstwa. Czy Perezowi uda się dotrzeć do powodów tych nieszczęść? Jak ogromną musi w to włożyć pracę? Czy potrafi ułożyć sobie dalej życie z Fran? I ostatnie pytanie. Czy zakończenie, tak jak dla mnie, też będzie dla innych zaskoczeniem?
Kolejna część bardzo dobrej serii kryminałów o Szetlandach. Tym razem Jimmy Perez musi rozwikłać sprawę morderstwa w małej społeczności. Jak zwykle świetnie udaje mu się wytropić mordercę. Książka jest dobrze napisana i jak dla mnie jest to kolejna część, w której sama nie wpadłam na to kto jest mordercą dopóki nie zostało to powiedziane w książce.
"Biel nocy" to druga z części szetlandzkich opowieści autorstwa Ann Cleeves. Z ogromną chęcią sięgnęłam po tę książkę, bo po pierwszej części czułam niedosyt. Tytuł nawiązuje bezpośrednio do pory roku, w której rozgrywa się akcja. Latem na Szetlandach trwają białe noce, a autorka umiejętnie wykorzystała to zjawisko i za jego pomocą nadała tempo swojej opowieści. Opisy przyrody również są na wysokim poziomie.
Co do samej akcji… Podczas wystawy obrazów dwóch lokalnych artystek malarek dochodzi do incydentu. Przybyły w te rejony turysta odgrywa scenę histerycznego płaczu przed jednym z obrazów, czym skutecznie zniechęca przybyłych gości do zakupu dzieł.
Następnego dnia, wspomniany już mężczyzna zostaje odnaleziony martwy w jednej z szop, a na jego twarzy umieszczona jest maska klauna. Początkowo wszystko wskazuje na samobójstwo. Sprawa komplikuje się, kiedy dochodzi do ponownego morderstwa. Kolejną ofiarą jest młody mężczyzna pochodzący z lokalnej społeczności. Znani z „Czerni kruka” detektywi Perez i Taylor podejmują się odnalezienia mordercy. W toku śledztwa odkrywają, że seria morderstw ma swój początek kilkanaście lat wcześniej. Autorka umie zaskoczyć zwrotami akcji i choć miałam podejrzenie co do osoby mordercy, to nie byłam tego pewna do samego końca.
Zdecydowanie polecam Wam tę pozycję, jeśli tylko lubicie historie trzymające w napięciu.
Inspektor Vera Stanhope nigdy nie przypuszczała, że ktoś zdoła ją namówić do ćwiczeń fizycznych. Z niechęcią poddaje się zaleceniom lekarza. Żeby jednak...
Słynna detektyw wobec zbrodni bez motywów i zmowy milczenia. Detektyw Joe Ashworth i jego córka Jessie jadą do domu. Kiedy pociąg się zatrzymuje, Jessie...