Przez wiele lat byłam ,,zawodowym pacjentem". Wykonywałam ten ,,zawód", odkąd tylko pamiętam, i przeszłam przez wszystkie szczeble ,,awansu zawodowego", jakie mogą istnieć w tej ,,profesji", z wykluczeniem społecznym włącznie.
Pośród wielu moich dolegliwości najbardziej dokuczliwy był problem ze snem. Rujnował całe moje życie, a lekarze nie byli w stanie ustalić jego przyczyny.
Poszukiwałam snu przez ponad dwadzieścia lat. Przedstawiam swoją drogę od etapu, gdy chroniczne zaburzenia snu całkowicie odizolowały mnie od normalnego życia, aż do momentu, gdy sen wreszcie się pojawił, wyszłam do ludzi i zaczęłam pracować. Opisuję moją odyseję: stany świadomości i tematy, na których przez jakiś czas skupiałam całą uwagę. Nie jest to poradnik, lecz szczególnego rodzaju książka przygodowa...
Wydawnictwo: Poligraf
Data wydania: 2021-09-16
Kategoria: Medycyna i zdrowie
ISBN:
Liczba stron: 456
Język oryginału: polski
Zmarnowałam kawał życia na postawę roszczeniową, pretensje do całego świata i użalanie się nad sobą. Byłam rasową ofermą, ofiarą losu, jęczącą, marudzącą, siedzącą w kącie... Minęło wiele lat, zanim się zorientowałam, że tak nie może być!
Tytułowa bezsenność jest jednym z wielu dolegliwości, jakie dokuczały Marii Tyman autorce książki „Bezsenność, czyli o tym, jak snu szukałam”. Kobieta latami zmagałam się z szeregiem dolegliwości m.in. bólami stawów, zimnymi potami, brakiem snu, napadami głodu i in. Natężenie i częstotliwość tych problemów sprawiły, że – dosłownie – była wyłączona z życia. Przyjaźń, praca zawodowa – w jej przypadku to nie wchodziło w grę. Maria Tyman opisała swoje chorowanie, jego prawdopodobne przyczyny oraz proces zdrowienia i odbudowywania organizmu.
Jestem rozdarta jeżeli chodzi o ocenę tej publikacji. Autorka ma bardzo zajmujący styl. Pisze „do ludzi” i – pomimo, że wchodzimy na tematy medyczne – nie „męczy” nas fachowym żargonem. Do tego jej historia porusza i kibicujemy jej w każdym kroku zrobionym ku normalnemu życiu. W książce został zawarty szereg informacji, który daje do myślenia, a jej relacja jest świetną reklamą tzw. zdrowego stylu życia. Sama wynotowałam sobie kilka kwestii do zweryfikowania w związku z moim stanem zdrowia.
W czym więc problem? Maria Tyman uważa, że jej problemy zdrowotne wynikają z nieumiejętnego stosowania antybiotyków. W dzieciństwie sporo chorowała, a lekarze zazwyczaj tak próbowali jej pomóc. Pomimo, że autorka zaznacza, że są to jej doświadczenia, wydźwięk publikacji jest – lekko mówiąc - krytyczny wobec medycyny konwencjonalnej, co osobiście uważam za niebezpieczne. Pozostawienie chorego dziecka bez leków, aby własnymi siłami przepracowało chorobę, dla mnie jest niedopuszczalne, a wręcz podchodzi pod paragraf. Choremu należy pomóc w najlepszy sposób, zgodny z aktualnym stanem wiedzy. A to, że medycyna się rozwija i ten stan wiedzy ewoluuje, to dobrze. Ja też chciałbym, żebyśmy korzystali z leków bez skutków ubocznych, ale w tej chwili musimy robić bilans zysków i strat. Zapewne ludy pierwotne żyły w zgodzie z naturą, co miało wpływ na odporność, ale ich umiejętność walki z mikrowrogami (czytaj bakteriami i wirusami) była żadna. Oczywiście nic nie zastąpi profilaktyki, naturalnego wzmacniania odporności, jednak są takie sytuacje, że leki są wybawieniem – czasami nawet przed śmiercią.
Duży plus „Bezsenność” dostaje za opracowanie formalne. Bibliografia, przypisy – wszystko oznaczone jest „profesjonalnie”. Jest to o tyle ważne, że Maria Tyman, sama nie jest fachowcem. Opisuje swoje doświadczenia, więc ważne dla czytelnika jest skąd czerpała wiedzę na temat kuracji, które podjęła. Czy czasopismo na tematy ezoteryczne i parapsychologiczne jest rzetelnym źródłem wiedzy? To już każdy osądzi w zgodzie ze swoimi poglądami. Niemniej zainteresowany czytelnik może te źródła odszukać i drążyć tematy, które go interesują, bądź ocenić ich wiarygodność.
Po przeczytaniu książki trudno mi powiedzieć, co tak naprawdę pomogło Marii Tyman. Jej proces zdrowienia był złożony i diametralnie zmieniła swój styl życia. Eliminacja złych nawyków jest często dobrą drogą, aby zapoczątkować odnowę organizmu. Znam osobę, która całe dzieciństwo chorowała, zmagała się też z astmą i alergią. Nikt nie umiał jej pomóc. Kiedy przeprowadziła się do innego miejsca dolegliwości ustały. Najprawdopodobniej wilgotność w poprzednim domu miała tak zły wpływ na stan jej zdrowia. Czy podobnie było w przypadku autorki „Bezsenności”? Niewątpliwie udało jej się wyeliminować czynnik, który jej szkodził, a jej relacja jest piękną promocja zdrowego stylu życia. Niemniej – jak wspominałam wcześniej – sumienie nie pozwala mi w 100% polecić tej publikacji, gdyż krytyka tzw. medycyny konwencjonalnej, antybiotykoterapii, całkowita rezygnacja z niej, wydaje mi się niebezpieczne.
Jak pisał Kochanowski: „Ślachetne zdrowie, Nikt się nie dowie, Jako smakujesz, Aż się zepsujesz”. Te słowa ani odrobinę nie straciły na aktualności. Bo chociaż medycyna wciąż się rozwija, to jednak nie sposób nie dostrzec pewnych braków. Co ma zrobić pacjent, któremu lekarze nie są w stanie pomóc? Odpowiedzi na to pytanie przez wiele lat szukała Maria Tyman.
Gdy sięgałam po książkę Pani Marii, nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Zarówno okładka, jak i sam tytuł, niewiele mi zdradzały. Czym jest więc „Bezsenność, czyli o tym, jak snu szukałam”? Najprościej rzecz ujmując, jest to poradnik o niekonwencjonalnych metodach leczenia oparty na doświadczeniach samej autorki. Punktem wyjścia jest więc biografia, jednak treść książki sięga o wiele dalej. Widać duży nakład pracy, który autorka włożyła w opracowanie tematu.
„Ann Boroch mówi o błędnym kole nadużywania antybiotyków: Mamy infekcję, którą zwalcza się antybiotykiem, ten zabija równo dobre, jak i złe bakterie, bo ich nie rozróżnia, to zaś sprzyja rozmnażaniu drożdżaków wydzielających do organizmu toksyczne produkty przemiany materii, które osłabiają nasz układ odpornościowy. Z powodu osłabionej odporności łapiemy kolejne infekcje, znowu zażywamy antybiotyków...”.
A zaczęło się od ogromnych, wieloletnich problemów zdrowotnych. Pani Maria cierpiała na wiele przypadłości, wśród których jedną z nich była bezsenność. Przez wiele lat korzystała z pomocy konwencjonalnej medycyny, jednak efektem tego nie tylko nie była poprawa, ale wręcz pogorszenie i nasilenie objawów. Z tego względu zaczęła szukać dalej. Postanowiła wyleczyć się na własną rękę, nie raz błądząc i podejmując mylne decyzje.
„Bezsenność” to książka, w której czytelnik znajdzie omówienie wielu alternatywnych metod leczenia, zarówno tych kontrowersyjnych, jak i zupełnie popularnych (jak np. zdrowe odżywianie). To, co wyróżnia tę książkę na tle innych to właśnie mnogość omówionych sposobów. Autorka nie koncentruje się na jednej metodzie, ale stara się zaprezentować ich jak najwięcej. Jednocześnie omawia je naprawdę przystępnie i całościowo, powołując się na określone źródła, czy wypowiedzi specjalistów z danych obszarów. Jednocześnie nie unika przywoływania zdań odmiennych. Przykładowo, w rozdziale poświęconym homeopatii prezentuje też zdanie osób, które tę metodę krytykują.
Drugim wyróżnikiem jest to, że autorka wszystkie przywołane metody przetestowała na sobie. Nie tylko mówi o ich założeniach, ale też opisuje to, jak ich stosowanie wpłynęło na jej stan zdrowia. W związku z tym w jej książce można znaleźć też relacje z zupełnie nieudanych metod, czy sytuacji, gdy autorka poczuła się zwyczajnie oszukana.
„Nie jest łatwo być pacjentem aktywnym. Na własnej skórze przekonałam się, że moje cierpienie i zagubienie jest dla innych sposobem na zarobienie pieniędzy”.
Wszystko to zostało opisane w prosty i przystępny sposób. Co więcej, dzięki temu, że książka zbudowana jest wokół losów autorki, czyta się ją o wiele przyjemniej, niż zwyczajny poradnik.
I teraz najważniejsze, co sądzę o opisanych metodach? Część do mnie przemówiła, a część nie. Ważne jest jednak to, że autorka dość dokładnie omówiła podstawowe założenia poszczególnych sposobów, dlatego to, co mnie zainteresowało, mogę zgłębiać na własną rękę. W mojej ocenie jest to ciekawy głos w dyskusji, przemawiający za tym, że każdy z nas powinien sam zatroszczyć się o własne zdrowie, zwłaszcza jeśli konwencjonalne metody nie przynoszą rezultatów. Część z wprowadzonych zmian będzie ledwie drobną modyfikacją życia, która jednak znacząco wpłynie na przyszłe zdrowie i która jest wręcz rekomendowana przez lekarzy np. ograniczenie białego cukru. Dlatego uważam, że dużym plusem tego tytułu jest to, że zachęca do zatroszczenia się o siebie i spojrzenia na swoje zdrowie w holistyczny sposób.
Miałam pewne obawy co do tej książki, gdy przeczytałam jej opis oraz opinie i recenzje (pomimo tego, że były przychylne). Nie przypominam sobie, żebym przestała kiedyś czytać książkę w trakcie ze względu na moje wzburzenie treścią. Tak jednak stało się w przypadku "Bezsenności" Marii Tyman (książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Poligraf).
Zacznę może od tego, że bardzo mi przykro z powodu licznych cierpień i dolegliwości autorki, które niekorzystnie wpłynęły na jej życie. Cieszy mnie natomiast fakt, że pani Maria poradziła sobie z nimi. Opisane lata walki o zdrowie były naprawdę przejmujące. Dało się wyczuć bezradność, rozżalenie, pretensje. Na szczęście pojawił się też pozytywny bunt i determinacja, by działać. Opisy były dynamiczne, a słownictwo momentami bardzo dosadne, a wszystko to sprawiało, że jako czytelnik z ogromnym zaangażowaniem kibicowałam autorce podczas jej podróży po zdrowie.
Z czasem w tekście zaczęły się pojawiać dziwne przemyślenia jak to, że zwierzęta i ludy "prymitywne" nie chorują na przewlekłe choroby cywilizacyjne, bo rozwiązują swoje konflikty na bieżąco, albo że karmienie piersią to ratowanie kogoś. Autorka ma pretensje o to, że w szkołach nie uczy się wystarczająco na temat zdrowia, a mnie aż rozsadzało na początku, że w książce jest tyle razy mowa o antybiotykach, a nic o lekach osłonowych. Dopiero później nastąpiło niejako oświecenie i pojawiły się probiotyki. Jeśli chodzi o podstawę programową w szkole podstawowej i średniej, to mogę uspokoić pod tym względem, że w przypadku biologii są realizowane treści dotyczące ciała człowieka oraz profilaktyki chorób. Z pewnością nie zaszkodziłoby rozszerzenie zakresu materiału i zwiększenie siatki godzin, a jeszcze lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie edukacji zdrowotnej, ale to pozostaje raczej w kwestii marzeń (a przynajmniej na razie). Z drugiej strony są uczniowie zupełnie niezainteresowani takimi zagadnieniami - na tym etapie życia, gdy organizm dorasta, nie myśli się raczej jeszcze o chorobach.
Przeczytałam trzy części z dziesięciu. Dalej nie dałam rady. Dlaczego? Ponieważ na podstawie tego, co wyczytałam autorka wyraźnie zniechęca do korzystania z pomocy medycznej. Przywołuje sytuacje, które zraziły ją do różnych specjalistów i absolutnie nie chcę tu bohatersko stawać w obronie lekarzy, bo miałam z nimi lepsze i gorsze doświadczenia, a i od rodziny oraz znajomych sporo się nasłuchałam. Zastanawiające jest natomiast to, że autorka ma pretensje np. do stomatologa m.in. o to, że dopytywał ją czy myje zęby pastą z fluorem, ponieważ wyczytała w najstarszym w Polsce czasopiśmie poświęconym ezoteryce, parapsychologii, UFO itp. (nie znałam tego czasopisma - sprawdziłam je), że "fluor jest szkodliwy dla ludzkiego organizmu. Zapobiega wprawdzie chorobom naszego uzębienia, ale jedynie do 20. roku życia..." W ogóle sporo przedstawianych kwestii opiera się raczej na tzw. dowodach anegdotycznych.
Niepokojące przede wszystkim w tej książce jest to (a przynajmniej ja to tak odebrałam), że generalnie lekarze są źli i nie znają się na tym, co robią, pozytywnie natomiast jest przedstawiany pewien "autorytet":
"Cenną wiedzę na temat tłuszczów zaczerpnęłam z książki Jerzego Zięby, z rozdziału o tłuszczach."
Ogólnie odebrałam książkę jako pewnego rodzaju zachętę do zainteresowania się niemedycznymi sposobami radzenia sobie z różnymi dolegliwościami... Jest podszyta wiedzą, ale można znaleźć też sporo błędów merytorycznych, świadczących o niezrozumieniu niektórych zagadnień. Podejrzewam, że jest to na zasadzie powtarzania zasłyszanych lub przeczytanych, choć nie do końca zrozumianych kwestii. Niektóre fragmenty czy uproszczenia wręcz przerażają na myśl, że ktoś może uwierzyć w skuteczność przytaczanych metod kosztem zaniechania porad lekarskich...
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Przed przystąpieniem do przeczytania książki autorstwa Pani Marii Tyman pt. ''Bezsenność, czyli o tym, jak snu szukałam'', próbowałam, sama zorientować się w tym zagadnieniu, bo znam go z własnego doświadczenia oraz wielu innych osób, które miewają z nim duży problem, a niestety występuje on chcąc nie chcąc.
Czy jest na to sposób, aby problem z bezsennością był mniejszy lub zniknął, toby było najlepsze rozwiązanie z tej niewygodnej sytuacji życiowej, ale zawsze pojawi się, coś na horyzoncie co nie pozwoli nam spokojnie usnąć, ponieważ rozmyślamy o problemach, które nas otaczają wokół i żyjemy, wraz z nimi przeżywając, je choćby w ciszy nie mówiąc nikomu o nich?
Uważam, że autorka słusznie postąpiła, pisząc tę książkę, ponieważ nie jest tak łatwo na dobrą sprawę zechcieć, się podzielić własnym doświadczeniem związanym z życiem zawodowym oraz prywatnym, w którym zmaga się z problemem bezsenności.
Należy zauważyć to, że wyrazistość, odwaga, dobór właściwych słów do sytuacji życiowych autorki stanowił dla niej prawdziwą udrękę, ale chciała walczyć dzielnie z tym, co było dla niej prawdziwym bezsennym dramatem.
Gdy czytałam po kolei, przez co przeszła, autorka byłam pełna dla niej podziwu, bo właściwie w tym wszystkim nie zawsze była rozumiana przez środowisko medyczne, z którego korzystała, aby zostać wyleczona. Łatwo było poznać zmęczenie tym wszystkim, co działo się w jej wnętrzu. Dzieliła się chętnie emocjami, jakie wówczas czuła.
Rozumiem ją doskonale ze względu na poszukiwanie właściwych rozwiązań, aby mogła, żyć tak jak tego chce i pragnie z pojawieniem się upragnionego i wyczekiwanego przez nią snu.
Może się tak zdarzyć, że będą zwolennicy i krytycy tej książki, ale miejmy na uwadze to, że należy zrozumieć autorkę, bo nie każdą z chorób da się wyleczyć tak za pierwszym razem ot, tak, a w medycynie chodzi również o to, aby było należyte podejście do pacjenta i z czym się zmaga, aby mógł, się czuć dobrze przychodząc na ponowne wizyty, do lekarza podejmując, kolejne próby nie załamując się, że coś nie wyjdzie. Nie ma zagwarantowane w medynie, że zostaniemy wyleczeni za pomocą cudu. Lekarze podejmują wiele trudu, abyśmy zostali wyleczeni za pomocą nowych technologii i zależy im, abyśmy byli, zadowoleni dając nam nadzieje, że może nastąpi poprawa.
Autorka umiejętnie korzysta ze źródeł wiedzy naukowej, podaje przykłady osób zmagających się z chorobami, pod każdą z zamieszczonych z 10 części znajdują się trafnie dobrane rozdziały oraz cytaty.
Jak najbardziej mi się ta książka podobała, bo było w niej opisane doświadczenie życia, które nie jest poradnikiem, ale takim opowiadaniem, co się czuje, gdy nie pojawia się potrzebny sen.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Polecam przeczytać tę książkę.
"Odkąd pamiętam, zawsze mnie coś bolało. Z doświadczenia wiem, że są dwa rodzaje bólu: ten nie do wytrzymania i ten, z którym się jakoś żyje."
Musze przyznać, że książka ta wciągnęła mnie może nawet bardziej niż najbardziej intrygujący thriller. Po prostu trudno mi było odłożyć na później tę lekturę i chociaż czytałam w międzyczasie inne książki, to "Bezsenność, czyli o tym, jak snu szukałam" ciągle miałam gdzieś z tyłu głowy... Może dlatego, że akurat tę pozycję wybrałam sobie do czytania wieczorami, przed snem, często zarywając noc. Nie zrobiło to zresztą wielu szkód w moim śnie, gdyż ostatnio i tak muszę spać snem zająca, bo mam pod opieką chorą mamę, więc często w nocy budzi mnie dzwonek.
Jednocześnie dodam, że chociaż nie przeżyłam tyle co autorka, to również odkąd sięgam pamięcią, bez przerwy byłam na coś chora. Dlatego lektura tej książki dla mnie była jakby wspomnieniem walki o zdrowie z dzieciństwa połączonym z obecna walką o zdrowie z powodu choroby nowotworowej. Mimo tego, ze upłynęło od moich dziecięcych lat ponad pół wieku, to medycyna niewiele posunęła się naprzód. Oczywiście z małymi wyjątkami. Mówię tylko o tak zwanych prozaicznych chorobach, na które lekarze dalej przepisują tylko antybiotyki zamiast szukać przyczyny złego samopoczucia chorego.
A przecież ciągłe zażywanie antybiotyków nie jest obojętne dla organizmu a nawet wręcz szkodliwe.
"Moim największym marzeniem jest doczekać czasów, gdy w mojej przychodni będzie można wyleczyć nawet najbardziej przewlekłe i "nieuleczalne" dolegliwości. Oczywiście w ramach bezpłatnej opieki medycznej. Byłby to postęp cywilizacyjny na miarę nowego tysiąclecia!"
Wiele lat temu moja ciotka mi mówiła, że żeby w naszym kraju chorować to trzeba mieć na to końskie zdrowie. Dalej ta prawda funkcjonuje.
Pani Maria Tyman przez wiele lat była, jak sama pisze, "zawodowym pacjentem" a lekarze większość jej chorób kwalifikowali jako genetyczne lub brak odporności. Dziwne tylko, że nie szukali przyczyny braku snu i braku odporności. Ta książka to swego rodzaju dziennik relacjonujący całą jakby dość niepewną drogę przez mękę, prowadzącą do uzdrowienia. Poznajemy wiele niekonwencjonalnych sposobów leczenia, do których jednak autorka nas nie namawia, po prostu opowiada w jaki sposób próbowała sama pozbyć się chociaż części swoich dolegliwości.
Brak snu jest naprawdę wyczerpujący, sama się z tym borykałam a nawet obecnie, gdy kilka razy w nocy jestem zmuszona niejako do wstania, później mam problem z ponownym zaśnięciem. Po kilku takich nocach człowiek nie nadaje się w zasadzie do niczego. A co, jeśli na dodatek nie można spać miesiącami? Nie jestem w stanie sobie tego nawet wyobrazić... Pozostaje tylko podziwiać autorkę za upór i wytrwałość w swoim postanowieniu żeby walczyć o zdrowie i zdrowy sen. Może niektórym osobom wydawać się to nieprawdopodobne, że w obecnych czasach trzeba walczyć o zdrowie, lecz ten, kto nie choruje, nie ma o tym pojęcia. Znam to ze swojego otoczenia.
Sposób pisania tej książki jest bardzo wciągający, gdy dałam ją swojej córce, to również nie odkłada jej zbyt długo. Tym bardziej, że zostało w niej sporo moich zakładek z niektórymi ważniejszymi fragmentami, do których będę wracała jeszcze nie raz.
Myślę, że znajdzie się dużo więcej osób mogących się utożsamić z Panią Marią i znaleźć w tej książce nie tylko pocieszenie, ale także dobrą radę lub chociażby pomysł na to, jak sobie radzić w trudnej chorobie i nie dać się zwariować, lecz powrócić w pełni sił do życia.
"Aby odwrócić uwagę od moich dolegliwości, próbowałam szyć, wyszywać, szydełkować, robić na drutach
i po wielu, wielu próbach odkryłam, że to nie moja bajka. Stwierdziłam więc, że skupię się na komputerze, tym bardziej że po wyzdrowieniu może mi się to przydać."
Na koniec dodam, że ja również próbowałam tych rozmaitych rzeczy i chociaż bardzo lubię szydełkować i haftować, to w obecnej fazie mojej choroby czytanie książek zdecydowanie wygrywa w przedbiegach. Dla mnie teraz książki są lekiem na całe zło...
Książkę wygrałam w konkursie ogłoszonym przez portal Na kanapie.pl
Bardzo dziękuję Pani Marii Tyman za otrzymaną książkę i liścik.
Dziś chciałabym napisać kilka słów o książce, która mnie mocno zaskoczyła i skłoniła do przyjrzenia się własnemu zdrowiu, a także higienie snu z bliższej perspektywy. Autorka na kanwie własnych doświadczeń stworzyła swoisty pamiętnik, w którym dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniem, które zbierała przez ponad dwadzieścia lat, będąc "zawodowym pacjentem" (jak sama siebie nazywa) szukając ratunku dla swego coraz bardziej zrujnowanego zdrowia...
"Bezsenność..." to opowieść o trudnej i bolesnej drodze do zdrowia, o poznawaniu siebie i swoich możliwości o przyczynach i skutkach, o tych trafionych i nietrafionych wyborach. Jest opowieść kobiety, która szukała ratunku dla siebie we wszystkich możliwych alternatywnych dla szpitali miejscach, sięgając czasami po mocno kontrowersyjne metody, czerpiąc z "wiedzy" i słuchając osób, które przez świat medycyny są uznawane za szarlatanów. Przyznaję, ja również byłam mocno zaskoczona opisywanymi zaleceniami i metodami "leczenia" pewnego znanego pana. Z nie dowierzaniem kręciłam głową, ale w finalnym efekcie okazuje się, że medycyna niekonwencjonalna również może przynieść pożytek. Może warto czasami otworzyć głowę na coś innego?
Autorka omawia kilkanaście metod leczenia, którym się poddała- przy każdej z nich omawia plusy i minusy, cytuje słowa zwolenników i przeciwników omawianych metod, wyciąga wnioski, odpowiada na pytane, czy warto po nią sięgnąć, ale co najważniejsze, nie narzuca na siłę własnego zdania. I ja bardzo to cenię w tej pozycji. Kieruje, podpowiada, wskazuje alternatywy, ale nie narzuca się swoim zdaniem.
Książka podzielona jest na dziesięć części, a każda z nich na kilka krótkich rozdziałów. W moim odczuciu jest to doskonałym zabiegiem, bo po pierwsze całą wiedzę mamy ułożoną w przejrzysty sposób, a po drugie dużo łatwiej jest odnaleźć wybrany fragment, do którego chcielibyśmy powrócić.
Znajdziemy tu między innymi rozdziały poświęcone antybiotykom, zagrzybieniu i zakwaszeniu organizmu, narządom wewnętrznym, popularnych dietach, homeopatii i wielu innych. Nie brakuje tu cennych wskazówek i porad dotyczących nie tylko zdrowia fizycznego, ale i psychicznego.
Wszystko to brzmi bardzo naukowo, ale wierzcie mi na słowo, tę książkę czyta się naprawdę bardzo dobrze, nim się obejrzałam "dobijałam" do końca.
Napisana bardzo przystępnym językiem, sprawił, że czułam się, jakbym słuchała znajomej, która opowiada o tym co ją spotkało.
Cieszę się, że ta książka trafiła w moje ręce. Choć momentami była dla mnie zbyt kontrowersyjna, otworzyła mi oczy na kilka ważnych rzeczy, spowodowała, że zachciało mi się zmienić sporo niedobrych dla mnie nawyków. Autorce gratuluję pomysłu napisania tej książki i podzielenia się z czytelnikami swoją wiedzą i doświadczeniem tego jak brak snu wpłynął na całe jej życie, wykluczając ją z "normalności". Momentami bardzo poruszająca historia, pena bólu, ale i nadziei, ze kiedyś uda się wyzdrowieć.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To cenny zbiór doświadczeń, porad i cennych rad jak zmienić swoje życie, by poczuć się lepiej. Wystarczy kilka modyfikacji codziennych nawyków, a wiele chorób odejdzie w zapomnienie.
'Szlachetne zdrowie...'
Pisał przed wiekami Jan Kochanowski, akcentując, że jest to wartość nadrzędna, a o której bardzo często zapominamy. Co więcej, sami przyczyniamy się do pogorszenia stanu zdrowia, zaniedbując takie czynniki jak np. zdrowe nawyki żywieniowe.
Książka pani Marii Tylman podejmuje temat bezsenności, łącząc ten problem z innymi schorzeniami. To coś w rodzaju dziennika, ''zawodowej pacjentki'', jak sama o sobie mówi. Początkowo miałam pewien problem z tą publikacją, ponieważ spodziewałam się czegoś zupełnie innego, jednak z czasem autorka przekonała mnie do siebie, i do tego, co chce przekazać czytelnikowi. Zwróciłam uwagę, że pisarka chętnie sięgała po kontrowersyjne źródła, do takich zaliczam rady znanego znachora, czy dywagacje, często brednie na rozmaitych serwisach społecznościowych. Sporo też tutaj występuje zaskakujących, mocno dyskusyjnych, interpretacji, z drugiej jednak strony, skoro medycyna niekonwencjonalna znalazła rozwiązanie kłopotów zdrowotnych Marii Tylman...
Pełna zgodność w kwestii zdrowego odżywiania, wyeliminowania przetworzonych produktów, przyprawiających o zawrót głowy, często dosłownie.
Maria Tylman opisuje swoje zmagania z insomnią, bo pod taką nazwą funkcjonuje ta przypadłość w języku medycznym. Co się okazało, bezsenność powiązana została z innymi schorzeniami, silnym zanieczyszczeniem organizmu, etc. Batalia autorki o zdrowie trwała przeszło ponad dwadzieścia lat, całkowicie rujnując rytm życia autorki.
Rację ma ,,zawodowa pacjentka" pisząc o zgubnych skutkach nadużywania antybiotyków. Podaje też, w jaki sposób radykalna zmiana wyborów konsumenckich poprawiła jakość jej zdrowia, a tym samym i całego życia.
Kilka słów Maria Tylman poświęca żywności ekologicznej, w zamieszczonej tabeli zestawiła wszystko to, co ją odróżnia od tradycyjnych produktów. Znajdziemy tu też rozdział poświęcony homeopatii, tutaj autorka przedstawia również krytyczne stanowiska wobec tej metody leczenia.
Pisarka namawia nas do zatroszczenia się o swoje zdrowie, podkreśla, że jesteśmy za nie odpowiedzialni, bo- cytując poetę doby renesansu, Że nic nad zdrowie, ani lepszego, ani droższego. Pisarka zachęca do poszukiwania takich relacji, które przynoszą satysfakcję obu stronom.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Cisza w głowie to jeden z elementów samouzdrawiania.
Więcej