,,Beret i Kapot"* to zabawny komiks autorstwa znanych słoweńskich autorów: pisarki Majdy Koren i ilustratora Damijana Stepančiča.
Beret i Kapot to baaardzo, ale to bardzo niegrzeczne świnki. Przebiegłe i podstępne złodziejki. Największe niedorajdy wśród przestępców, największe słodziaki wśród bandytów. Uwielbiają słodycze - za pączki zrobiłyby wszystko. Kradną pieniądze, samochody i dzieła sztuki. A przynajmniej tak zakładają, bo nic nigdy nie idzie zgodnie z planem - Beret i Kapot zawsze trafiają za kratki. Uff! Na szczęście nie na długo!
Świnki złodziejki były ostatnio widziane w szemranej melinie w komiksie Majdy Koren i Damijana Stepančiča. Uważajcie na te komiksy (w przygotowaniu kolejne tytuły). Są silnie uzależniające!
* Podczas pisania i rysowania nie ucierpiało żadne zwierzę
* Bez cukru i dodatków (z wyjątkiem pączka)
* Odpowiednia dla czytelników o wzroście od 98 cm do 220 cm
Kolejny tom: "Inspektor Józek"
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2023-09-13
Kategoria: Komiksy
ISBN:
Liczba stron: 56
Tytuł oryginału: Kapo in Bundo
Kolejny komiks z serii o Berecie i Kapocie, dwóch bardzo, baaardzo niegrzecznych prosiakach. Przebiegłych i podstępnych złodziejaszkach. Co tym razem przeskrobali...
Przeczytane:2024-02-13, Przeczytałem, Mam, 52 książki 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024,
Prosiaki w pasiaki
Beret i Kapot w jednym stali domu…
Wciąż kombinowali co podwędzić komu.
I zawsze, gdy już łupy zdobyli po kryjomu,
Dzielny Anton – inspektor – stawiał ich do pionu,
Ratując niewinnych od złodziejskiego pogromu.
I taki to los świnek - nie zakosztować bogactwa ogromu,
Lecz w ciupie siedząc w końcu się nauczyć, że nie wolno niczego kraść nikomu.
***
Tak w wielkim skrócie, można podsumować przygody pary niesfornych prosiaków, które bardzo chciałyby się szybko wzbogacić, ale nie splamić przy tym uczciwą pracą. Wciąż więc kombinują i kręcą, by zdobyć upragnione fanty. Niczym starodawni mistrzowie zbrodni wspinają się przy tym na wyżyny pomysłowości, klucząc po pustyni lub konstruując KNUROBOTA – który oczywiście wymyka im się spod kontroli i demoluje miasto. Można ich także spotkać np. gdy: obrabiają kajuty pasażerów romantycznego rejsu, wysadzają dynamitem skradzione kasy, szaleją w Wesołym Miasteczku, porywają się na kradzież wartego fortunę obrazu lub jako dwuprosiakowy Gang Dzikich Wieprzy wylatują w kosmos. Niestety dla tych cwaniaczków, każde ich działanie zawsze kończy się spektakularną porażką. Tak się bowiem składa, że psi inspektor Anton wciąż drepce im po racicach i, co krok, nasi rozbójnicy wpadają za jego sprawą, w łapy sprawiedliwości.
Przygody Bereta i Kapota, testowałam na żywym organizmie, bo na córce, która ochoczo zareagowała na świńskich opryszków, ponieważ, kojarzyli jej się z prosiakami z „Angry Birds” (te kradną jaja, jeśli ktoś jeszcze nie wie). Wejście w opowieść miałyśmy więc dosyć łatwe. Dalej było jeszcze lepiej. Emocje młodej, gdy „ci ZŁOCZYŃCY” zabierają rzeczy innych, śmiecą, uciekają przed krokodylami i ciągle coś niszczą, sięgały zenitu. Po każdej takiej „przygodzie” przychodziła też wyraźna ulga, gdy po raz kolejny sprawiedliwości stawało się za dość. Muszę przyznać, że książka pomogła nam podczas kilku pogadanek, bo jakoś łatwiej było o pewnych rzeczach rozmawiać bez nadęcia, na żarty, wspominając o świnkach mających słabość do słodyczy.
Oprócz wyrazistych postaci i licznych przygód, niezaprzeczalnym atutem komiksu jest tempo akcji, która pędzi tu na łeb na szyję, nie oglądając się za siebie. Dzieci dając się jej porwać, nawet nie zauważają, że przeczytały już całość. Szaloną swawolność zaprezentowanych w komiksie zdarzeń dopełniają barwne, krzykliwe wręcz - ale w takim pozytywnym, sensacyjnym znaczeniu - ilustracje Damijana Stepančiča.
Póki co, Wydawnictwo Druganoga wydało pierwszą część komiksu Majdy Koren i wspomnianego już Damijana Stepančiča. My z niecierpliwością czekamy na kontynuację przygód tych gałganów. Im szybciej się pojawi tym lepiej.
P.S. Jak donosi okładka, komiks jest bez dodatku cukru (oprócz strudla, którego i tak się nie da zjeść bo jest narysowany) i dla czytelników od 98 cm wzrostu w górę (więc moja starsza młoda, co prawda oszukując nieco, bo stojąc na palcach, na szczęście się załapała).
P.S. Jestem przekonana, że tłumaczka Marta Cmiel-Bażant, świetnie bawiła się podczas pracy.