Nieziemsko piękna Sami wiedzie spokojne i szczęśliwe życie u boku ukochanego męża Adama. Wie, że została przez swych obecnych rodziców adoptowana, nie ma jednak pojęcia, dlaczego jej prawdziwa matka pozostawiła ją w szpitalu zaraz po urodzeniu. Nie spędza jej to snu z powiek, ale pewnego dnia przybrana matka, zirytowana zbyt spokojną jej zdaniem naturą córki, porównuje ją do pokazywanych właśnie w telewizji Obcych, których wizyty na Ziemi relacjonuje się jak wydarzenia z życia gwiazd. Sami postanawia na własne oczy zobaczyć istoty tak podziwiane przez Ziemian. Wybiera się do hotelu, gdzie przebywają, i z zaskoczeniem odkrywa, jak dobrze czuje się wśród nich. Nawiązuje wzrokowy kontakt z jednym z Awensis, ale przestraszona jego zainteresowaniem wychodzi. Ten jednak nie daje za wygraną… „Awensis” to fantastyczna opowieść, która w kosmicznej scenografii próbuje stawiać uniwersalne dla wszystkich istot pytania o granice wolności, poszanowanie prawa do samostanowienia, a także o miłość, nieśmiertelność i cenę, jaką trzeba za te wartości zapłacić.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2015-05-20
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 216
Przeczytane:2015-06-27, Ocena: 1, Przeczytałam, Mam,
Hmm. Przyznam się szczerze, że nie wiem od czego tym razem zacząć... Muszę Wam zdradzić, że pomysł na powieść to mocna strona tegoż utworu. Można odnaleźć tu fragmenty, w których autorka próbowała poruszać ważne tematy. Wolności, miłości, zaufania, nieśmiertelności. Jednak niewiele to pomogło, ponieważ na każdej stronie natrafić można na błędy. I nie mam tu na myśli tylko literówek. Te jakoś bym zdzierżyła. Można tu znaleźć błędy fleksyjne, składniowe, leksykalne, stylistyczne. Do wyboru do koloru. Ponadto pisarka wielokrotnie gubi logikę opisywanych wydarzeń. Nie zawsze także z tekstu wiadomo kto i co robi. Ogólnie mówiąc - istny miszmasz. A najbardziej denerwujące w moim odczuciu było to, że jej bohaterowie zachowują się tak jakby nie pamiętali co ich spotkało w przeszłości. Jakby mieli w pamięci przycisk "wymaż". A może taki był zamysł autorki. Tylko powinna o tym wspomnieć...
Aż trudno uwierzyć, że ciekawie zapowiadająca się historia może zostać tak zepsuta. A mogło być całkiem inaczej. Mamy tu bowiem nowy obraz obcych. Pięknych. Trzeba przyznać, że rzadko są tak przedstawiani. Autorka ukazała tu także relacje międzygatunkowe, a co z nich wynikło niech na razie pozostanie jednak tajemnicą. Mnie zaintrygowały fragmenty, w których pisarka przybliżała świat Awensis. Niby tak różny, a w sumie jednak zbliżony do naszego. Jak się okazuje nie tak łatwo twórcy wyzbyć się pewnych ograniczeń. Szkoda tylko, że właśnie informacji o innych rasach czy planetach nie ma tu zbyt wiele. Można nawet powiedzieć, że jest ich tu jak na lekarstwo. Bardzo nad tym faktem ubolewałam. Myślę, że Wioletta Formela próbowała skupić się bardziej na stworzeniu utworu z głębszym przesłaniem. Niestety przy tak dużej ilości błędów nawet duży trud nie przyniósł oczekiwanych efektów.
Umęczyłam się setnie nad tą lekturą. Wielokrotnie przerywałam czytanie. Odkładałam na później. Jednak nie ukrywam, że po jakimś czasie znów brnęłam dalej z powodu wielu interesujących elementów fabuły. Trzeba jednak podkreślić, że szło mi nadal jak po grudzie. Zdanie po zdaniu. Kartka po kartce. Cały czas sprawdzałam ile jeszcze pozostało do końca. Bardzo rzadko to robię. Tym razem myślałam, że nie dotrwam. Jednak dla zaspokojenia ciekawości jestem w stanie wiele wycierpieć. A trzeba podkreślić, że po drodze autorka zastawiła wiele sideł. No może niektóre błędy to niedopatrzenie korektora, ale jednak nawet on czy redaktor nie jest w stanie poprawić całości. Chyba, że napisałby tę książkę od początku na nowo. Swoją drogą ciekawe co by z tego wynikło?. Powracając jednak do rzeczywistości mogę z czystym sumieniem iść spać, ponieważ Was przed nią ostrzegłam...