Wydawnictwo: Znak
Data wydania: b.d
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 104
Ta krótka proza z pewnością oburzy ludzi wrażliwych, którzy nie są w stanie przejść obojętnie obok krzywdy zwierząt. To jednak nie tylko piękna i brutalna proza o kociej miłości. To przede wszystkim obraz świata, śmierci i traumy, którą wewnętrznie przeżywają ci najbardziej empatyczni. Śmierci, z którą ciężko się pogodzić, a którą dla własnego zdrowia psychicznego można tłumaczyć i bagatelizować, ale ona zawsze zostaje w pamięci i w duszy. Tak ją czytam, tak ją czuję, tak ją widzę. Myślę jednak, że każdy z was w sposób subiektywny znajdzie swój przekaz. Ja jestem jak najbardziej na tak i z pewnością sięgnę po następne pozycje autora.
Hrabal opisuje swój czas spędzany w letniskowym domu, wraz z żoną i ukochanymi kotami. Powieść wzruszająca, emocjonująca i groteskowo smutna.
Pierwsza myśl, jaka nasunęła mi się po przeczytaniu 'Auteczko', to: 'jak ktoś to tak kocha koty, może napisać o nich tak smutną historię'. Pięknie odmalowana wakacyjna sceneria silnie kontrastuje ze zbrodniami jakich dokonuja autor. Miłość kontra obowiązek. A to wszystko okraszone momentam hrabalowskiego humoru.
To pierwsza książka Hrabala z jaką mam do czynienia - i może niedobrze, że padło akurat na nią.
Autor opisuje tu swoje przeżycia: z jednej strony mamy wielką miłość do kotów (wręcz uwielbienie), z drugiej zaś czytamy o tym jak sam autor zmuszony był pozbyć się ukochanych zwierząt. I tak Pan Hrabal okrutnie uśmierca Rendę, Szwarcwawę i Auteczko. Poza [nieszczęsną] historią kotów mamy też opisy wielu różnych sytuacji (zakupy autora w sklepie, wypadek samochodowy, a także bardzo "interesujący" opis pewnego łabędzia (w epilogu). Ale po kolei...
Z opisu książki dowiedzieć się można, że przeczytamy o "życiu, którym rządzi przeczucie, że każde istnienie jest ważne". Zdaniem wydawnictwa jest to "pogodna a zarazem dramatyczna ballada o prostym życiu, prostych wartościach i trudnych wyborach".
Owszem jest to historia o trudnych wyborach (w końcu autor bardzo kochał swoje koty, zapewne tym bardziej ciężko mu było je zabić).
Dramatyczna? Powiedziałabym brutalna i z pewnością nie pogodna. Chyba jednak za bardzo kocham zwierzęta, by móc przełknąć na spokojnie "Auteczko". A już tym bardziej zrozumieć (zaakceptować?) poczynania autora...
Dodatkowy minus - i moje największe zastrzeżenie - tyczy się układu tekstu. Przede wszystkim bardzo mała liczba akapitów (nie wspominając o jakichkolwiek odstępach. Książka sprawia więc wrażenie, że jest napisana "ciurkiem". Jakby tego było mało: częste powtórzenia w jednym zdaniu niektórych słów, używanie wyliczanek: "albo", "no i (...) no i", "i wtedy" - oraz chyba nagminne - "a potem", "no i potem" sprawiają, że czytanie denerwuje. Kilkakrotnie zdania zaczynają się tu od "A (...)" albo słynnego "No i potem (...)". W takich momentach parę razy zastanawiałam się czy aby na pewno napisał to dorosły człowiek - czasami brzmiało to jakbym czytała zapiski z pamiętnika ledwo nastoletniego chłopca.
W dodatku większość tekstu to zdania wielokrotnie złożone. To, w zestawieniu z tymi powtórzeniami i wyliczankami sprawia, że książka jeszcze bardziej nudzi i irytuje.
Druga sprawa: o ile początek (już nie wliczając wywiadu) - nawet interesował, o tyle im dalej czytałam, tym bardziej miałam ochotę odłożyć ją bez dokończenia. Jednak brnęłam dalej, bo nie lubię zostawiać niedokończonych książek.
Książka liczy sobie dziewięć rozdziałów (dziesiątym jest epilog) pierwsze trzy (może cztery) rozdziały przeczytałam z zaciekawieniem. Reszta to już zbędne rozpisywanie się o rzeczach nieistotnych (jak np. relacja z tego jak to autor kupił samochód - owszem istotny fragment jeśli chodzi o późniejsze porównanie owego samochodu do pewnego worka, ale sam opis nabywania pojazdu nużący). Podobnie ma się sprawa z opisywaniem wielu czynności dnia codziennego, które z czasem zaczynają nudzić (już dziś tych czynności nie wyliczę bo były tak frapujące i wiele wnoszące do treści, że ich nawet nie pamiętam). Wielokrotnie powtarzane zdanie (jakiego miała używać małżonka autora): "Co my będziemy robić z tymi wszystkimi kotami?" przewija się tu niezliczoną liczbę razy do znużenia i ku irytacji czytelnika.
Rozpisywanie się autora na temat wyżej wspomnianego łabędzia (w epilogu) przebiły chyba wszystko... Właściwie gdybym podarowała sobie ten epilog to niczego bym nie straciła.
Po pierwszych czterech rozdziałach sądziłam, że na końcowym etapie mojej przygody z "Auteczkiem" uznam ją za przeciętną. Niestety daję tylko trzy gwiazdki, gdyż przez całą drugą połowę męczyłam się z nią przez zbyt dużą ilość mało konkretnych informacji.
Dla osoby kochającej koty lektura może być traumatyczna
Prawdziwa niespodzianka dla miłośników prozy czeskiego mistrza „niepowszedniej powszedniości”. Nigdy dotąd niepublikowany w Polsce tom...
Zbiór jedenastu opowiadań Pabitele (oryg. Pábitelé, 1964), drugi z kolei w dorobku Bohumila Hrabala, po raz pierwszy ukazuje się w języku polskim w swoim...
Przeczytane:2015-06-12, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2015, Wyzwanie - wszystkie stworzenia duże i małe,