Arena szczurów to siódma odsłona cyklu opowieści o Edwardzie Popielskim. Czym tym razem zajmujesię bohater wykreowany przez Marka Krajewskiego?
Akcja książki tym razem zabierze nas do Darłowa nam morzem, gdzie w 1948 roku dochodzi do licznych ataków gwałciciela pozostawiającego po sobie... ślad ugryzienia. Lwowski komisarz po ucieczce z Wrocławia ukrywa się przez żołnierzami Armii Czerwonej i wciąż nieustającymi w poszukiwaniach agentach Urzędu Bezpieczeństwa.
Póki co skutecznie udaje mu się uryć swoją tożsamość, o dziwno nie ma wśród społeczności nawet podejrzeń z kim mogą mieć do czynienia, ale nic nie jest wieczne. Kolejne kobiety giną, a to naturalnie wywołuje napięcie i przyciąga uwagę. Za mordercą i gwałcicielem niezależne, po cichu rusza właśnie Popielski, znający niebezpieczeństwo i piekło, jakiego dokonują tego typu osoby.
Nowe śledztwo to nie tylko kolejne wyzwanie, ale jest to także ponowna wizyta w prawdziwym piekle na Ziemi....
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2015-09-21
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 320
Język oryginału: polski
Wraz z końcem lektury powieści pt. "Władca liczb" byłam święcie przekonana o tym, iż jest to ostatni akord długiej sagi o kryminalnych przygodach Edwarda Popielskiego. Tymczasem dokładnie rok później Pan Marek Krajewski, ku uciesze miłośników jego twórczości, zafundował nam kolejne spotkanie z tym intrygującym lwowskim detektywem, którego burzliwe przedwojenne, wojenne i powojenne losy mogliśmy śledzić w kolejnych tomach cyklu. Najnowsza powieść wrocławskiego autora nosi tytuł "Arena szczurów", i ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. I najogólniej rzecz ujmując.., jest to bardzo zaskakujące spotkanie z Edwardem Popielskim..
Fabuła powieści przenosi nas tym razem do nadmorskiego Darłowa, w którym to dochodzi do makabrycznych morderstw. Jest rok 1948, w mieście wciąż stacjonują rosyjskie wojska, zaś niemiecka mniejszość wiedzie żywot iście niewolniczej kasty. W tych okolicznościach poznajemy prof Antoniego Hrebeckiego - nauczyciela miejscowego gimnazjum. Pod tym nazwiskiem ukrywa się doskonale znany nam Edward Popielski, który po traumatycznych wydarzeniach z przeszłości i ucieczce z Wrocławia, liczy na chwile spokojnego życia.. Niestety nie jest mu ono dane, gdyż oto pewnego dnia znajomy doktor prosi go o pomoc w wytropieniu i pojmaniu seryjnego gwałciciela i mordercy, który napada na młode kobiety. Po pewnych wahaniach "Łyssy" spełnia ów prośbę, i podejmuje się rozwikłania zagadki brutalnych morderstw. Tym samym skazuje siebie na pobyt w najprawdziwszym piekle, które to na długie tygodnie stanie się jego domem..
"Arena szczurów" to wedle zapewnień ostatnia część cyklu o Edwardzie Popielskim. Ostatnia i chyba także najbardziej odważna, mroczna, współczesna. Dotąd bowiem zawsze mieliśmy do czynienia z wyrafinowaną, arcy inteligentną i pasjonującą opowieścią kryminalną z doskonale znanym nam bohaterem. Tym razem otrzymaliśmy coś zupełnie innego, ukierunkowanego przede wszystkim na akcję, sensację, przygodę, w dalszej mierze zaś na intelektualną rozgrywkę pomiędzy dobre i złem. Czytając tę książkę miałam wrażenie, że to jakby zupełnie inna historia, inny autor i chyba także nieco inny bohater. Niemniej.., to była niezwykle pasjonująca, ciekawa i fascynująca lektura! To trochę jak odkrycie nowej, mniej znanej dotąd twarzy Marka Krajewskiego i zarazem Edwarda Popielskiego. Twarzy, której oblicze bardzo mi się spodobało..
Każda z poprzednich części cyklu rozpoczynała się od wydarzeń rozgrywających się współcześnie, w których to syn Edwarda Popielskiego - Wacław Remus, odkrywał prawdę o życiu ojca poprzez lekturę jego dzienników. Tak też dzieje się i w przypadku "Areny szczurów", które otwiera i wieńczy wątek Wacława, zaś środek wypełnia opowieść o dramatycznych losach komisarza Popielskiego. I ku mojemu zaskoczeniu, to właśnie ten początek i koniec ma charakter kryminału, zaś pozostała część lektury to literatura akcji. To ciekawe posunięcie autora, które wedle mojej oceny zasługuje na wielkie uznanie, a być może stwarza także pole do popisu dla kolejnych książek tego autora, tym razem już z Wacławem Remusem w roli głównej..
Jeśli chodzi zaś o fabułę "Areny szczurów", to rozpoczyna się ona w bardzo charakterystyczny, by nie rzecz tradycyjny, sposób. Oto Edward Popielski ponownie zostaje wciągnięty w rozwikłanie kryminalnej zagadki, tym razem chyba najbardziej mrocznej i przerażającej w całej jego karierze. Bardzo szybko jednak ów intryga znajduje swój finał, lecz wraz z nim nie następuje koniec tej historii.. To dopiero początek dramatu głównego bohatera, który trafia do najbardziej przerażającego miejsca jakie tylko mogłoby komukolwiek przyjść do głowy, i w którym to każdego dnia musi toczyć swoją walkę o przetrwanie.. Wraz z Popielskim doświadczymy tam bólu, ludzkiego upodlenia, samotności, rezygnacji, morderstw, i iście gladiatorskich zmagań o życie.. Poznamy także inną twarz Edwarda Popielskiego, który z szacownego i kulturalnego detektywa, przeobraża się w najprawdziwszego wojownika.. I chyba nie muszę już nikogo przekonywać, iż lektura o tych wydarzeniach jest niezwykle pasjonującym zajęciem..
W pewnym uproszczeniu można przyjąć, iż Marek Krajewski zawarł w tej opowieści wszystko to, co w poprzednich tomach stanowiło niewielką część składową lektury pod nazwą "akcja". W tym przypadku owe proporcje - kryminalnej intrygi i akcji na najwyższych obrotach - uległy zamianie, przecz co otrzymaliśmy historię pełną burzliwych wydarzeń. Czytając tę książkę nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wkroczyłam na arenę przygody w jak najbardziej mrocznym wydaniu, co z jednej strony było interesującą odmianą, z drugiej jednak czułam tęsknotę za tym dawnym stylem toczenia opowieści.. Oczywiście nie zabrakło tutaj i bardziej statycznych momentów, wypełnionych moimi ulubionymi rozmyślaniami głównego bohatera na temat filozofii, matematyki, literatury antycznej.. To jednak była jedynie "kropla w morzu potrzeb", która nie mogła zaspokoić w pełni apetytu na "dawnego Popielskiego".. Choć podkreślam raz jeszcze z pełnym przekonaniem, iż czytałam tę opowieść z wielką pasją i zaangażowaniem!:)
Jak zawsze u Marka Krajewskiego, mamy tu do czynienia z idealnie oddanymi realiami tamtej epoki i miejsca, w którym rozgrywa się akcja opowieści. Darłowo roku 1948 to wciąż miejsce pełne powojennych lęków, strachu, niebezpieczeństw. To miasto podporządkowane władzy czerwonoarmistów, którzy terroryzowali mieszkańców i czerpali wszelkie możliwe profity z ich marnej egzystencji. To także okoliczne lasy i ukrywający się w nich partyzanci AK, którzy nie złożyli broni wraz z końcem wojny i walczyli o niepodległość Polski. Wreszcie jest to także krajobraz podrzędnych knajp, burdeli, brudnych podwórek, uliczek, zaułków i wiecznie pijanych bywalców tychże miejsc. Można by rzec - obraz tej mniej pięknej Polski, który zawsze tak idealnie przedstawiał w swoich książkach Marek Krajewski. Czytając tę historię ma się przed oczyma te nadmorskie miasteczko, w którym to jednak mimo wszystko nie chciałabym się nigdy znaleźć..
Bohaterowie tej historii ograniczają się w zasadzie do kilku kluczowych postaci. Z jednej strony mamy tu oczywiście Edwarda Popielskiego, o którym powiedziano i napisano już niemalże wszystko. Piekielnie inteligentny, elokwentny, wykształcony, prawy i kulturalny w tym starym, przedwojennym wydaniu. Doświadczony wielokrotnie boleśnie przez los, poddany tym razem jeszcze jednej, piekielnej próbie.. Próbie, która wyzwala w nim nie zawsze dobre instynkty, co jednak w moich oczach czyni go po prostu bardziej ludzkim.. Po drugiej stronie mamy tu do czynienia ze współczesnym bohaterom cyklu - Wacławem. Człowiekiem bardzo podobnym do swojego ojca, co w tej powieści wydaje się być jeszcze bardziej zaakcentowane. Równie inteligentny, błyskotliwy, rozsądny i po prostu dobry z natury mężczyzna, który wie co powinno być właściwe, a co niedopuszczalne w postępowaniu człowieka. Są jeszcze czarne charaktery, czyli Rosjanie i podlegli im polscy oficerowie.. Czubarow, Wania, Krzyżagórski, Knur to najprawdziwsze kanalie, które uznają jedynie przemoc, władzę, pieniądz i chore żądze.. Obce zaś są im wszelkie ludzkie odczucia.. Dla równowagi spotkamy tu także dobrych ludzi m.in. Małgosię, Wiesława czy też Jerzego.., którzy to dawali iskrę nadziei dla lepszej przyszłości Polski..
"Arena Szczurów" to pasjonująca i niezwykle emocjonująca powieść sensacji, w mniejszym stopniu zaś kryminał. To historia o ludzkim piekle, które spotyka głównego bohatera i który próbuje wyrwać się z jego objęć.. Jej lektura dostarczy niezwykłych przeżyć, które nie pozwalają choćby na krótką chwilę przerwy w poznawaniu tych wydarzeń, jak i również zapomnieć o sobie na długo po zakończeniu przygody z tą opowieścią. I jeśli prawdą jest to, iż książka ta stanowi definitywne pożegnanie z cyklem o Edwardzie Popielskim, to autor uczynił to w bardzo zaskakujący, mocny i spektakularny sposób! Polecam.
Dosyć często sięgam po kryminały, ale do tej pory nie spotkałam się z tak mroczną historią. Marek Krajewski znany jest z tego, że jego książki ukazują zło w czystej postaci i przekonałam się o tym po lekturze powieści. Dotychczas nie miałam styczności z jego twórczością, ale co szkodzi zapoznać się z nią teraz. Trochę dziwne, że zaczynam od ostatniego tomu przygód o Edwardzie Popielskim, ale książki nie kupowałam, tylko wygrałam w konkursie.
Edward Popielski, były lwowski policjant, ukrywa się w nadmorskim miasteczku, a konkretnie w Darłowie. Lokalnej społeczności jest znany jako Antoni Hrabecki. Często przez lwowski półświatek był nazywany Łysym. Nikt tak naprawdę nie zna jego przeszłości. Akcja dzieje się w 1948 roku, w czasach niespokojnych, kiedy to krajem rządzą komuniści i Urząd Bezpieczeństwa, przed którym właśnie bohater się ukrywam. W nadmorskiej miejscowości dochodzi do brutalnych gwałtów i morderstw. Popielski na prośbę jednego z kolegów decyduje się podjąć śledztwo. Gdy już prawie rozwiązuje zagadkę sam wpada w pułapkę do podziemnego bunkra, skąd trudno się wydostać nie narażając na utratę życia innych osób. Jednocześnie na drugiej płaszczyźnie, w roku 2013 syn Popielskiego - Wacław Remus próbuje dowiedzieć się o przeszłości ojca, co takiego zrobił w przeszłości, jaką zbrodnie popełnił. Wraz z poznaniem prawdy przyjdzie mu odpowiedzieć sobie na pytanie: Czy można dla ocalenia własnego życia zabić niewinnych ludzi?
Jak wspominałam to jest moje pierwsze spotkanie z autorem. Zaczęłam nie po kolei, ale to nie przeszkodziło mi w czytaniu powieści. Tak naprawdę nie jest potrzebna znajomość poprzednich części przygód Edwarda Popielskiego. Niewykluczone jednak, że w bliżej nieokreślonej przyszłości nadrobię pozostałe tomy. Na obecną chwilę mogę powiedzieć, że autor mnie zainteresował. W powieści jest ukazane tyle mroku i zła w człowieku, że niektórych czytelników może to odstraszać. Ukazanie niewoli bohatera w bunkrze niejednokrotnie może przyprawić o niesmak i obrzydzenie. Jednak to jest styl autora: ukazywać w człowieku zło w czystej postacie, jego upodlenie. Przewaga brutalnych scen powoduje, że co wrażliwsi czytelnicy na pewno poczują jakiś niepokój, ale i strach mrożący krew w żyłach.
Czy Popielski uwolni się ze śmiertelnej pułapki, gdzie zgotowano mu prawdziwe piekło na ziemi? Czy sprawca okrutnych zbrodni zostanie ukarany? W końcu: czy Wacław znajdzie odpowiedź na najważniejsze pytanie: czy dla ocalenie własnego życia można zabić niewinne osoby? Te odpowiedzi znajdziecie w powieści. Książkę mogę polecić osobom, które uwielbiają mroczne i to bardzo mroczne historie, w których nie brakuje brutalnych scen i okrucieństwa oraz bestialstwa.
Wrocław 1914. Maria - ,,narzeczona" Eberharda Mocka - co noc w swoim mieszkaniu słyszy potępieńcze jęki i płacz dzieci. Ebi myśli, że kobieta traci rozum...
Wrocławska ruletka Wrocław, rok 1934. Podczas perwersyjnej orgii zostaje porwany, a następnie zamordowany urzędnik pocztowy Sepp Frömel. Kilkanaście dni...
Przeczytane:2016-06-17, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2016,