Izarowscy: Apokalipka czyli Julka Dziwadełko i przygody z potworami
to niesamowita opowieść o zaradnej siedmiolatce chcącej uratować świat od potworów, które pewnego dnia po prostu go opanowały. Złe domy, zombiaki, wampirzyska, baba jaga, zginozaury, to tylko niektóre istoty, które spotka na drodze Julka. Dobra zabawa przepełniona świetnym humorem i wartką akcją – gwarantowana! Do czytania zapraszają autorzy: sześcioletnia Anastazja oraz jej tata Łukasz.
Wydawnictwo: b.d
Data wydania: 2018-12-31
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 252
Język oryginału: polski
Ocena: 5, Przeczytałam,
Apokalipsa opisana oczami siedmiolatki: na pierwszy rzut oka strasznie dziwny temat na książkę dla dzieci, ale kiedy autorka ma sześć lat i jest córką pisarza, możemy być pewni, że to będzie coś wyjątkowego. Przyznać też trzeba, że dzieciaki trochę lubią potwory albo jeszcze nie wiedzą, że powinny się ich bać.
Sama historia powstania książki jest przecudowna. Pomysłodawczynią jest sześcioletnia Anastazja. To, co sobie wyobraziła, opowiedziała swojemu tacie, który wszystko ponagrywał, spisał i doprowadził do wydania. Czytając "Apokalipkę", czuje się współpracę tej pary. Pozytywnie pokręcona dziecięca logika i wariackie pomysły zostały przełożone na przystępną w odbiorze formę.
Fabuła
Świat ogarnia apokalipsa. Do każdego domu zostaje wysłany potwór, który ma zmienić jego mieszkańców w kolejne potwory. Dzielna Julka mówi STOP. Chce koniecznie cofnąć apokalipkę, jak ją sama nazywa. Obawia się, że przez nią nie będzie mogła pójść do szkoły. Razem z rodzicami, bratem, psem i krasnoludkiem Zombie udaje się na poszukiwania sposobu na odkręcenie apokalipki i odpotwornienie ludzi.
Julka, bohaterka powieści, to bardzo dzielna i sprytna dziewczynka. Nie ma dla niej niemożliwego zadania. Gdy sobie coś postanowi, na pewno osiągnie cel. Mała, pozytywna bohaterka, która potrafi zaopiekować się słabszym, ale też utrzeć nosa łobuzom.
Czytanie "Apokalipki" przypominało oglądanie serialu.
Książka ma kilka punktów kulminacyjnych. Akcja nakręca się, żeby wybuchnąć niczym bomba. Czytelnikowi wydaje się, że już jest spokój i wszystko wiadomo, ale po krótkim oddechu ruszamy z nowym epizodem. Julka wędruje po przedziwnych miejscach, dociera nawet na dno oceanu, i wszędzie przeżywa niesamowite przygody. Nie wiem, czy taki sposób zbudowania historii był zamierzony, ale widzę w nim jedną, ogromna zaletę. Książka przeznaczona jest dla dzieci od 6 lat. Taki młody czytelnik ma trochę inny czas koncentracji i tempo czytania. Konstrukcja fabuły pozwala na spokojne dokończenie jednej przygody, zamiast przerywać ją w środku, kiedy czytanie zmęczy.
Czym mnie urzekła "Apokalipka"?
Tym, że widać w niej dziecięcą rękę. Jest wiele sformułowań, na które żaden dorosły by nie wpadł. Prześmieszna rozprawa o tym, jak tata może jeść tatar, przecież to coś obrzydliwego (ja też bym nie ruszyła), czy zginozaury, które tak naprawdę są dinozaurami, ale skoro zginęły, to zostały przechrzczone na zginozaury. Takich perełek jest w tej opowieści mnóstwo.
Książka jest pomysłowa i dynamiczna. Ciężko się przy niej nudzić, bo na jej stronach dużo się dzieje. Poza walorem rozrywkowym autorzy zadbali o przesłanie. Udało się im bardzo pięknie nawiązać do takich tematów, jak inność, samotność, tolerancja, szacunek do drugiego człowieka.
Podsumowanie
Ostatnio mam szczęście do szalonych książek. Najpierw "Czarodziej z Januszowa" i wariacja na temat "Czarnoksiężnika z Oz", a teraz "The Walking Dead" dla dzieci. Na stronach "Apokalipki" przewija się cała masa potworów. Zombie, wampiry, Baba Jaga, syreny czy moje ulubione książkodyle to tylko kilka przykładów. Książka jest pomysłowa i mądrze napisana. Autorzy postarali się o walor rozrywkowy, jak i edukacyjny. Byłabym zachwycona, gdybym mogła cofnąć się do wieku wczesnoszkolnego i ją przeczytać z perspektywy dziecka.