"Antychryst" – nawiązując do klasyków dystopii – zabiera nas do futurystycznego świata, w którym bardzo nie chcielibyśmy się znaleźć, ale niewykluczone, że już wkrótce nie będziemy mieli żadnego wyboru. Do świata, w którym jedna niewłaściwa myśl może sprowadzić na człowieka społeczną anatemę, a przekroczenie indywidualnego limitu węglowego skutkuje odcięciem dostępu do bankowości, transportu i mieszkalnictwa. Główny bohater tej powieści to everyman, który – niczym Józef K. – osaczony zostaje przez wszechwładną biurokrację, a następnie doprowadzony do ostateczności.
Prawdopodobna wizja niedalekiej przyszłości, a może jedynie zapis paranoi autora? Niezależnie od tego, jak zechcemy odpowiedzieć na to pytanie, dzisiaj, gdy społeczeństwa znajdują się w przededniu zmiany społecznych i ekonomicznych paradygmatów, "Antychryst" porusza kwestie, nad którymi warto się pochylić, choćby przez chwilę.
"Od początku Zmiany funkcjonowaliśmy już wyłącznie jako bydło na użytek maszyn, które wyświetlały nam reklamy. W pewnym sensie, gdy już zakazano produkcji mięsa, rolę trzody chlewnej przejęli ludzie. Widzicie, korporacje od dawna nie są już firmami. Są organizmami, które używają rynku do komunikacji – tak, jak pszczoły robią to za pomocą feromonów, a grzyby dzięki sieciom mikoryzowym. Jednak korporacje są organizmami znacznie bardziej skomplikowanymi, są drapieżnikami, i jako tacy potrzebują mięsa. Na nasze nieszczęście na planecie od dawna nie ma mięsa łatwiej dostępnego niż ludzkie".
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2024-03-01
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 266
Język oryginału: polski
Dla mieszkańców Morbus -- państwa-miasta rządzonego twardą ręką przez cesarzową Segvinę -- bez wątpienia nadchodzą ciężkie czasy. Niektórzy spośród nich...
Dwójka nowych znajomych postanawia... rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. Szybko jednak okazuje się, że ich podróż niewiele będzie miała wspólnego...
Przeczytane:2024-04-22, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2024,
Marcin Majchrzak przenosi nas w przyszłość. Nie jest to jednak to jednak nowoczesna wizja tętniącego życiem megalopolis, w którym niczym w Gwiezdnych Wojnach w powietrzu mkną błyszczące od nowości pojazdy, a ludzkie możliwości ogranicza tylko ich wyobraźnia. Przedstawiona w powieści rzeczywistość okazuje się znacznie bardziej przyziemna, wręcz druzgocząca. Upadek z wysokości marzeń boli.
Przedstawiony w ,,Antychryście" świat to niezbyt odległa w czasie dystopia, w której ludzie zatracają się w życiu sieciowym na tyle, by przestać odczuwać radość z doświadczania go poza systemem. W społeczeństwie zanika potrzeba dzielenia się emocjami z drugim człowiekiem, rozwijania samoświadomości istnienia czy rozwoju wykraczającego poza minimum niezbędne do wykonywania wyznaczonej pracy. Ekologiczna katastrofa, spowodowana bezrefleksyjnym drenowaniem zasobów Ziemi, sprowadza na Ziemię naukowców myślących o tworzeniu wielkich rzeczy dla mas. Cuda technologii pozostają dostępne jedynie dla możnych, przeciętny obywatel systemu marzy o czymś zgoła innym. Wystarczy wejść do kapsuły Sarcoff i poddać się eutanazji, aby zakończyć swoje bezcelowe w odczuciu życie i zostać bohaterem, który uwolni przeludnioną planetę od swojego chciwego, egoistycznego wręcz oddechu. Zrób miejsce innym. To chyba nic trudnego?
Jest to bardzo trudna lektura. Nie byłam w stanie przeczytać jej na raz. Wizja w wielu elementach wydaje się na tyle prawdopodobna, że może wydawać się bardzo zimnym prysznicem. Autor stawia nas przed wieloma pytaniami, na które nie udziela jednoznacznej odpowiedzi. Przyjdzie nam się zastanowić między innymi nad tym: kto lub co jest tytułowym Antychrystem.
Autor porusza wiele trudnych współcześnie tematów i nie boi się wkładać w myśli i usta bohaterów kontrowersyjnych opinii. Żongluje też motywami religijnymi. Co jest fikcją literacką, pozostaje dla mnie fikcją. Osobiście nie miałam problemu z odcięciem tego potencjalnych poglądów autora czy swoich własnych i nie zamierzam tego roztrząsać na tę chwilę. Wizja jest spójna z wizją zmian w społeczeństwie.
Przeszkadzały mi wulgaryzmy. Wiem, że chodziło o odwzorowanie nowomody i tego, dokąd zmierza czystość językowa, ale byłam naprawdę bliska odłożenia tej pozycji na półkę. Gdyby powieść nie zainteresowała mnie tak bardzo, naprawdę nie zniosłabym takiej ilości przekleństw. Drodzy pisarze, naprawdę, jest jeszcze sporo ludzi na świecie, którzy ich nie używają, i których rażą one na równi albo bardziej niż nagminne błędy interpunkcyjne lub ortograficzne w wydanych pozycjach. Swoją drogą, w tym wydaniu można znaleźć kilka literówek.
Reasumując, ,,Antychryst" to dobra pozycja, otwierająca umysł na to, co może nas czekać, jako społeczeństwo prawie zupełnie uzależnione obecnie od konsumpcjonizmu i życia w wirtualnej rzeczywistości (paradoksalnie właśnie wrzucam recenzję na portal online). Na pewno nie jest to książka dla osób, które źle zniosą motywy samobójstwa czy mogą poczuć się urażone niezbyt pozytywnie przedstawionymi wątkami o transseksualizmie. Może być to też kiepski wybór dla kogoś, kto nie przepada za wulgaryzmami, motywami pornograficznymi lub nie do końca majestatycznymi odwołaniami do religii.
Zdecydujcie sami. Ja jeszcze długo będę rozmyślać o tej pozycji.