Sławomir Kardas i Dobrosław Rodziewicz poznali się dawno, ale nie na tyle, by miało to znaczenie historyczne, choć poznali się w Krakowie.
Po wybuchu wojny jaruzelsko-polskiej Kardas ruszył na Zachód i wylądował na Hawajach, gdzie się zatrzymał, bo dalej na zachód był już Daleki Wschód. Podczas przesiadki w Nowym Jorku został obywatelem USA.
Rodziewicz nie został, bo został w PRL, ale po upadku PRL dostał paszport i trzykrotnie Amerykę odwiedzał. Dotarł tylko do Kalifornii, bo dalej był Pacyfik, a Rodziewicz nie miał biletu na Hawaje. Kardasowi Ameryka trochę się przejadła, więc czasem mieszka w Nowej Hucie. Rodziewicz czuje niedosyt Ameryki, ale też mieszka w Krakowie. Kiedy wzięli się do tej książki, każdy z nich miał lat czterdzieści i cztery, ale zgodnie doszli do wniosku, że to przypadkowa zbieżność lat. Poza tym rzadko dochodzą do zgodnych wniosków. Kardas jest konserwatywnym liberałem w rozumieniu amerykańskim, Rodziewicz liberalnym konserwatystą w sensie polskim.
To bardzo różni ludzie - w sam raz, by razem pisać o Ameryce, która też jest różna. Od Polski, reszty świata i samej siebie.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: b.d
Kategoria: Inne
ISBN:
Liczba stron: 200
Czytam,