Pierwsze w Polsce wydanie kultowej amerykańskiej serii dla dzieci w znakomitym tłumaczeniu Wojciecha Manna!
Amelia Bedelia - najzabawniejsza pomoc domowa, jaką można spotkać. Kiedy poprosisz ją o zdjęcie zasłon, Amelia - zafrasowana brakiem aparatu fotograficznego - wyciągnie kartkę, ołówek i narysuje je najpiękniej, jak tylko potrafi. A to dopiero początek jej możliwości! Strach pomyśleć, co się stanie, gdy zlecisz jej odmierzenie dwóch filiżanek ryżu! Przygotuje obiad czy sięgnie po... linijkę? Z taką pomocą nie można się nudzić :)
Zawód: pomoc domowa, (nie)idealna, lecz niezastąpiona
Metoda działania: Amelia robi DOKŁADNIE TO, o co ją poprosisz - uważaj więc na słowa!
Doświadczenie: od ponad 50 lat opiekuje się domem i dba o dobry humor czytelników na całym świecie
Umiejętności dodatkowe: piecze najlepszy bezowy tort cytrynowy
NOWY ROK, NOWA SERIA DLA DZIECI - wpuśćcie Amelię do waszych domów, niech zasieje w nich odrobinę (nie)porządku i (nie)kontrolowanego chaosu
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2017-01-12
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 64
Tytuł oryginału: Amelia Bedelia
Genialna, krótka, zabawna książeczka, głównie przeznaczona dla dziewczynek, ale chyba niektórzy dorośli też powinni ją przeczytać. Amelia Bedelia jest mistrzynią dokładności, chwilami bardzo kreatywną. Dzięki braniu wszystkiego dosłownie dochodzi do mnóstwa prześmiesznych nieporozumień, a jej pracodawczyni nie jest z tym wszystkim do śmiechu. Cudowna książeczka. I powinna być obowiązkowo czytana wszystkim dzieciom, żeby później, już jako osoby dorosłe nie wykłócały się, że wszystko rozumieją dosłownie, żeby nauczyły się komunikacji i porozumiewania bez głupich tłumaczeń, że zostało powiedziane coś innego. To jest bardzo ważna umiejętność. My z pewnością sięgniemy po kolejne części Amelii, a może i na osłodę upieczemy tort bezowy cytrynowy. No bo w końcu Amelia Bedelia wie, że taki tort załagodzi wszystko ;)
Książeczka zotała wypożyczona z biblioteki na czas wakacyjnego pobytu bratanków u cioci. Czytałam ją po południu, a dzieciaki siedziały wokół mnie, uważnie słuchały i oglądały kolorowe ilustracje.
Amelia to nowa służąca od razu rzucona na głęboką wodę. Państwo Roger wyjeżdżają, a ona ma na głowie cały dom i listę rzeczy do zrobienia. Czyta po kolei każde polecenie i wypelnia je co do joty. Bardzo skrupulatnie i dokłanie, a czasami z fantazją. Sęk w tym, że to wszystko jest na opak, bo Amelia nie jest zbyt lotna. Jednak z drugiej strony uświadamia swoim gospodarzom i małym czytelnikom, jak ważne jest precyzowanie poleceń i ile znaczeń mają słowa. Prośba o zdjęcie zasłon kończy się... ich namalowaniem, bo Amelia nie ma aparatu fotograficznego! Odmierzenie 2 filiżanek ryżu, odświeżanie mebli czy wietrzenie żarówek to dla niej normalne czynności, lecz w odczuciu państw Roger ich efekt poraża, dosłownie! O tak, z taką pomocą domową nie można się nudzić. A ile szkód przy tym, gdy się źle wyda polecenie! Lecz Amelia ma jeden wielki atut, ale o tym cicho sza.
Książeczka przeczytała się sama prawie że, lecz czasami musiałam tłumaczyć młodszemu dziecku (5 lat) pewne zawiłości językowe, np. zdjęcie jako zdjąć i jako fotografia, czy co to znaczy wietrzenie, przewietrzyć, przeciąg. Zadawałam też pytania do tekstu. Książeczka się podobała. Mnie z początku trochę irytowała główna bohaterka ze swoją niefrasobliwością i ubogim słownictwem, lecz to w końcu literatura dziecięca, choć z drugiej strony po przeczytaniu tej pozycji dorośli ludzie mogą zacząć jaśniej formułować polecenia do dzieci, by były one dobrze zrozumiane.
„Dzieci nie będą czytały tego, co ich nie interesuje. Aby pokochały czytanie, muszą to robić dla przyjemności, w swoim tempie, bez przesadnego analizowania.”
Powyższy cytat pochodzi od twórczyni postaci Amelii Badelii, Peggy Parish, która z całą pewnością wiedziała, co mówi, była wszak nauczycielką. Taką z prawdziwego zdarzenia, z powołaniem, która traktuje swój zawód niemal jak zawór akuszerki, skupionej na wspieraniu, pomaganiu i ułatwianiu. Czytając jej wypowiedzi i obcując z jej twórczością, bez trudu można wyobrazić sobie, co uważała za najcenniejsze w procesie nauczania. Tym czymś z całą pewnością była kreacja. I świetna zabawa, a widomo nie od dziś, że jeśli naukę uda się połączyć z zabawą otrzymamy szalenie skuteczną, i w całym tego słowa znaczeniu wybuchową, mieszankę.
„Nienawidzę czytać, ale Pani książki sprawiają, że zmieniam zdanie” – ten fragment listu jednego z młodych czytelników jej książek może z powodzeniem wystarczyć za najlepszą recenzję tej nietuzinkowej pozycji.
Sama historia jest dosyć prosta i gruncie rzeczy pozornie mało odkrywcza. Ot klasyczna komedia pomyłek. Państwo zatrudniają gosposię, ale podczas pierwszego dnia jej pracy, nie mają czasu, by spotkać się z nią, porozmawiać, poznać przynajmniej z grubsza i ustalić reguły gry. Pani zostawia Amelii listę prac do zrobienia i Amelia stara się zleconym zadaniom sprostać. Traktuje jednak prośby pracodawcy szalenie dosłownie, literalnie nawet i w tym miejscu rozpoczyna się szalony festiwal nieporozumień. Ot chociażby prośba, o zmianę ręczników zostaje zrozumiana dokładnie zgodnie ze słownikowym znaczeniem słowa „zmieniać”. Amelia miast wymienić ręczniki na świeże, co było intencją jej pracodawczyni, dokonuje zmiany (wszak o to była proszona) wizerunku ręczników. Wycina w nich fantazyjne wzory. Podobnie jest z kolejnym prośbami, do których Amelia podchodzi, trzeba to szczególnie podkreślić, szalenie kreatywnie. Proszona, by przygotować „ładną porcję steku” przyozdabia go koronkami i wstążkami, a przygotowując kurczaka do obiadu, sposobi mu piękne wdzianko, wszak nagiego nie wypadałoby dopuszczać do posiłku.
Podążając za kolejnymi pomysłami Amelii na sprostanie prośbom pracodawców, czytelnik będzie miał niezły ubaw, proporcjonalny do reakcji państwa, którzy wrócą do domu i będą musieli zmierzyć się z kreatywnością swojej gospodyni. I choć finał tej sprawy wydawałby się oczywisty, to jednak okaże się, że właśnie nie koniecznie. Z pewnością kluczową rolę odegra w tym tort cytrynowy, ale o tym trzeba już przeczytać samemu.
W tym miejscy warto wspomnieć, że perypetie Amelii to cykl cały, którego początkiem był niniejszy tom wydany w Stanach Zjednoczonych po raz pierwszy w 1963 roku. Niniejsze polskie wydanie, w kapitalnym tłumaczeniu Wojciecha Manna, jest pierwszym w Polsce. Chwała więc Wydawnictwu Literackiemu za tę fantastyczną pozycję, za cały cykl właściwie, ponieważ do tej pory udało się już wydać u nas cztery kultowe (nie bójmy się tego określenia) historie o szalonej pomocy domowej w znakomitym tłumaczeniu kultowego (jak wcześniej) radiowca.
Rzecz została wydana w poręcznym formacie, twardej obwolucie i prócz tekstu zawiera piękne ilustracje Fritza Siebela, czyli takie, jakie zdobiły pierwsze wydania oryginalnej wersji sprzed pięćdziesięciu lat. Te ilustracje są nie tylko szalenie urocze, ale stanowią też niemal połowę przestrzeni niniejszej publikacji (być może nawet więcej, ale by to zmierzyć, trzeba by poprosić Amelię, by zrobiła to, co zrobiła przy okazji ryżu). Nie tylko zatem pięknie uzupełniają słowo pisane, ale także je dopełniają.
Trzeci tom przygód szalonej gosposi w tłumaczeniu Wojciecha Manna Mówi się, że do trzech razy sztuka. Czy tym razem państwo Rogers zwrócą uwagę...
Czwarty, ostatni już tom przygód szalonej pomocy domowej w świetnym tłumaczeniu Wojciecha Manna! Amelia Bedelia do tej pory skrupulatnie wykonywała...
Przeczytane:2017-04-25, Ocena: 6, Przeczytałam, Książki dla dzieci 2017,