Spotykają się dwa potwory. Jednym z nich jestem ja.
Yunjae od urodzenia nie przejawia żadnych emocji. Cierpi na aleksytymię - zaburzenie, które utrudnia odczuwanie radości, smutku czy strachu. To mniejsza niż przeciętnie liczba neuronów w ciele migdałowatym mózgu skazuje go na ten stan i społeczną alienację. W szkole Yunjae jest outsiderem, a w domu o tym, że emocje w ogóle istnieją, przypominają mu mama i babcia, rozwieszając karteczki z napisami: ,,śmiech" lub ,,płacz".
W dniu jego szesnastych urodzin, podczas wspólnego wyjścia do restauracji, mama i babcia stają się ofiarami brutalnego napadu. Świadkiem zdarzenia jest Yunjae, który przygląda się scenie beznamiętnie. Pomoc osamotnionemu chłopakowi ofiarowuje piekarz zwany doktorem Shim, jednak później na drodze Yunjae zjawia się agresywny, nadpobudliwy Gon.
W odpowiedzi na swoje brutalne ataki na Yunjae'go Gon otrzymuje tylko absolutny spokój. Chłopcy zaczynają ze sobą rozmawiać i okazuje się, że wiele mają sobie do przekazania. Jeden odczuwa aż za dużo, a drugi nie czuje nic.
Kiedy pewnego razu Gon znajduje się w niebezpieczeństwie, Yunjae zdobywa się na więcej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać.
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2021-09-29
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 224
Tytuł oryginału: Almond
Tłumaczenie: Urszula Gardner
Ludzie ignorują tragedie rozgrywające się gdzieś daleko, bo nic nie mogą zrobić, ale też nie reagują, gdy do tragedii dochodzi pod ich nosem, bo się boją. Większość osób ma uczucia, ale nie podejmuje działań. Ludzie mówią, że są pełni współczucia, lecz mają krótką pamięć. Z tego co mi się wydaje, nie tak wygląda prawdziwe współczucie.
Wbrew pozorom jest to bardzo emocjonująca książka - o chłopaku, który tych emocji nie czuł.
Almond opowiada o chłopcu, Yunjae, który od urodzenia cierpi na pewne zaburzenie psychiczne, aleksytymię - nie jest w stanie odczuwać emocji ani rozumieć własnych stanów emocjonalnych. Przez to wiele ludzi uważa, że jest on obojętny i nieczuły na różnego rodzaju sytuacje. Między innymi tragedia z dnia jego urodzin nie wywarła na nim żadnego wrażenia, ponieważ po prostu nie umiał jej zrozumieć.
Kiedy jest już starszy, w jego życiu pojawia się pewien chłopak ze szkoły - Gon. Dochodzi do bardzo ciekawego starcia dwóch odmiennych duszyczek, mianowicie Yunjae, który nie odczuwa emocji oraz Gon, który odczuwa ich aż za dużo. W genialny sposób pokazano jaki wpływ może mieć jedna osoba na drugą i jak bardzo może ją zmienić. Dla Gona to całkiem nowe zjawisko widzieć, że ktoś się go nie boi, przez co zaczyna interesować się Yunjae. Przechodzą razem dużo, nawzajem ucząc się od siebie nowych rzeczy. Dosłownie czytelnik oczekuje na stronach książki kolejnego spotkania tych dwóch bohaterów.
Bardzo polubiłam postać Yunjae, przez swoją chorobę ma on bardzo spokojne podejście do życia, nic nie jest w stanie zakłócić jego aury. Zaciekawił mnie sam sposób w jaki podchodzi do codziennej rutyny. Tak samo zafascynowała mnie postać samego Gona, na którego nikt nie miał wpływu i dopiero po bliższym poznaniu Yunjae zaczął przechodzić wewnętrzną przemianę.
Cieszę się, że powstaje co raz więcej książek, które poruszają takie trudne tematy. Niektórzy z nas mogą nawet nie wiedzieć o istnieniu podobnych do tej chorób, a jednak wiele ludzi jest nimi dotkniętych. Dzięki właśnie takim lekturom, możemy bardziej zaznajomić się z tego typu sytuacjami i spojrzeć na świat z perspektywy takich osób. Poznać to co oni czują, bądź czego właśnie nie czują. Niestety często nie doceniamy tego co mamy, a niektórzy nawet nie wiedzą jak to jest to "coś" mieć.
Książka pokazuje również, że nieważne jacy jesteśmy, czym się różnimy, i tak jesteśmy równi i właśnie tak powinniśmy być traktowani. Yunjae nie miał niestety tego szczęścia, zawsze wmawiano mu jak ma się zachowywać, żeby być "normalnym", a ludzie nie wiedzący o jego chorobie - gardzili nim. Świat byłby piękniejszy jeśli by nie dochodziło do takich sytuacji.
Każdy z nas jest wyjątkowy na swój własny sposób, pamiętajcie o tym <3
„Dzieci rodzą się codziennie. Wszystkie zasługują na to, co najlepsze; wszystkie powinny mieć przed sobą nieograniczone możliwości. Tymczasem jedne wyrastają na społecznych wyrzutków, a drugie dochodzą do władzy i rządzą resztą, ale mają wypaczone umysły. Trzecie, aczkolwiek bardzo nieliczne, wykorzystują w pełni swoją szansę i poświęcają życie inspirowaniu innych.” Te oto słowa autorki opisują najlepiej stworzoną przez nią samą historię. Jest to opowieść, która na pozór nie opiera się na wielu emocjach, ale tak nam się tylko wydaje. W rzeczywistości aż „kipi” tu od ich nadmiaru. Postaci jest niewiele, ale są one bardzo przemyślane. Cała historia opiera się na Yunjae, chłopaku który od urodzenia nic nie czuł i Gonie – który tych emocji w swoim życiu miał aż nadmiar. Poznając się wzajemnie, jednocześnie odkrywają siebie... kim byli, kim są i kim chcieliby być w przyszłości. To moje pierwsze spotkanie z koreańską literaturą i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Czyta się lekko, choć tematyka na którą pokusiła się autorka nie jest wcale łatwa. Nie sposób się od niej oderwać. Jest pełna empatii, odmienności w kontekście wyjątkowości, skomplikowanych emocji i wzruszeń. Polecam każdemu, kto chciałby się dowiedzieć czegoś o uczuciach i emocjach, gdyż z pewnością odnajdzie cząstkę siebie w głównych bohaterach tej powieści.
Jest to historia Yunjae, który zmaga się z aleksytymią - chorobą uniemożliwiająca odczuwanie emocji. Pozostawiony sam sobie po tragicznym wypadku jego rodziny, starą się odnaleźć swoje miejsce i nauczyć rozumieć innych - w szczególności swojego najlepszego przyjaciela Gona i jednocześnie największe przeciwieństwo.
Książkę przeczytałam bardzo szybko, pisana z perspektywy głównego bohatera jest krótka i zdawkowa, odczuwamy jego dystans do wydarzeń nawet przez sposób opowiadania o nich - to rewelacyjny zabieg pozwalający na jeszcze większe wczucie się w chorobę Yunjae. W dodatku pomimo minimalizmu jest to piękny język, więc już nawet od strony "technicznej" książka zasługuje na uznanie.
Cała opowiesc, pomimo iż traktuje o braku emocji, jest nimi przepelniona, uczucia kipią z kart książki - zarówno te niewyrażone przez głównego bohatera, jak i wychodzące od otaczających go osób. Szczególnie porównanie Yunjae i Gona, będących w swoistym kontrapunkcie uderzało w czytelnika, niejednokrotnie wyciskając łzy.
Piękna i niezapomniana historia, w której pada tak wiele mądrości życiowych - z takim kończącym zdaniem Wam ją serdecznie polecam
Zastanawialiście się kiedyś, czy da się żyć bez uczuć? I czy emocji można się nauczyć?
Kolejna książka z serii "odkładam ją ile tylko się da, bo na pewno zamęczę się ją czytając, ewentualnie wyśpię się przy niej"☺️. Muszę w końcu przestać oceniać książkę po okładce i samym opisie, bo on i tak mało co w nosi, a nie kiedy potrafi zmylić, co do prawdziwej treści w niej zawartej.
📜🌿
"Almond" to historia o chłopcu, który nie odczuwał żadnych emocji. Choruje on na dziwną chorobę aleksytymię, przez którą nie jest w stanie przeżywać smutku, radości czy bólu i przez to jest odtrącany przez swoich rówieśników. Yunjae w dniu swoich szesnastych urodzin jest świadkiem brutalnego napadu na swoją matkę i babkę. Na drodze chłopaka stanie piekarz, który oferuje mu swoją pomoc, doktor Shim i agresywny Gon. Jego życie zmieni się diametralnie...
📜🌿
Chociaż główny bohater nie odczuwa żadnych emocji, to sama książka jest nimi nafaszerowana jak pierogi kapustą na święta. Chłopiec, aby nie wyróżniać się od pozostałych postanawia nauczyć się mimiki twarzy i poszczególnych emocji, aby móc je wyrażać w odpowiednim momencie. Nie chcę być więcej odtrącany i wyśmiewany ani żeby wszyscy krzywo na niego patrzyli, tylko dlatego, że jest inny.
.
Najwięcej emocji z całej książki przyniosła trudna znajomość Yunjae i Gona, z wielką ciekawością czekałam, jak rozwinie się ich relacja i w którym kierunku pójdzie. To są dwie różne od siebie osoby, bo jeden z nich kompletnie nie odczuwa żadnych emocji, a z kolei drugi chłopak ma ich w nadmiarze i sam nie może z nimi sobie poradzić i ich okiełznać.
.
Odczuwam tylko mały niedosyt, bo historia mogła zostać bardziej rozbudowana, a tak mam wrażenie, że została skrócona na maksa. Wiele rzeczy nie zostało dopowiedzianych i można było spokojnie je rozszerzyć. Rozdziały krótkie, więc czyta się ją z prędkością światła. Zakończenie bardzo wzruszające z resztą jak cała książka, nie dziwię, że okazała się wielokrotnie nagradzanym koreańskim bestsellerem.
Almond to historia młodego chłopaka, który nic nie czuje. Żadnych emocji. Nic kompletnie. Za to czytelnik odczuwa je podwójnie, za niego i za siebie. To dziwne ale zarazem piękne. Podziwiam autorkę i tłumaczki, które potrafiły jednocześnie oddać surowość wypowiedzi Yunjae i naszpikować je emocjami. Majstersztyk!
To już kolejna azjatycka książka, która przemawia do mnie swoją prostotą i wyjątkowością w tak krótkiej formie. Lekko ponad 200 stron. Uwielbiam ten charakterystyczny styl.
Jest trudna, dosadna i poruszająca ale też fascynująca. Autorka świetnie sobie poradziła z tematem uczuć, miłości czy przyjaźni i tego czy są nam one w ogóle potrzebne do życia.
Bardzo podoba mi się wprowadzenie postaci Gona, który jest totalnym przeciwieństwem Yunjae. Jest to zbuntowany chłopak, który czuje zbyt dużo.
Splecenie ich losów wyszło autorce wyśmienicie. Podobnie zresztą jak nauka reakcji jakiej udzielała głównemu bohaterowi matka. Jakie robić miny i kiedy. Co mówić kiedy ktoś nas o coś prosi i w jaki sposób przyjmować/prawić komplementy. WOW ile niewygodnych sytuacji i prawd życiowych to za sobą niesie.
Książka ta porusza wiele trudnych tematów co czyni ją na prawdę potrzebną i ważną. Myślę, że każdy powienien ją przeczytać choć wiem, że nie wszyscy polubią się z takim prowadzeniem historii ale spróbujcie chociaż. Dajcie szansę Yunjae i wejdźcie na chwilę do świata pełnego emocji. Polecam!
Tę książkę widywało się swego czasu niemal wszędzie. Jak zwykle największy hype już przeszedł zanim dostałam ją w swoje ręce. Od początku mnie interesowała, ale nie na tyle, żeby rzucić wszystko i od razu ją zamawiać. Potem kupiłam egzemplarz swojej przyjaciółce i przy okazji sobie. Wow, jaka to jest dobra i mądra historia! Główny bohater Junjae cierpi na aleksytymię, co sprawia, że nie przeżywa żadnych emocji. Od początku swojego życia uznawany jest w najlepszym razie są dziwaka. Jego mama i babcia starają się tłumaczyć mu emocje posługując się schematami i tłumacząc, jak powinien się zachowywać w danej sytuacji. Co jakiś czas w życiu bohatera zachodzą incydenty, jak Junjae nazywa pewne istotne wydarzenia ze swojego życia. W pewnym momencie spotyka Gona. Przebywanie w jego obecności jest niczym obcowanie z bombą. Nigdy nie wiadomo co sprawi, że straci nad sobą panowanie. Ciekawym jest obserwować swoisty kontrast pomiędzy tymi dwoma bohaterami. Po jednej stronie nie mamy emocji, a po drugiej doświadczamy ich aż w nadmiarze. Autorka w posłowiu wyjaśnia, jaki był cel stworzenia takiej opowieści. Przypadłość głównego bohatera jest tylko środkiem przekazu choć trzeba przyznać, że to główne przyciąga do książki. "Almond" to opowieść o relacjach, o niebezpieczeństwach wynikających z nadmiernego okazywania emocji bądź ich braku. O społecznej alienacji. O szansach i przywilejach wynikających z pochodzenia. Maksimum treści zawarte w zaledwie dwustu stronach
Emocjonalną książka, która porusza trudny temat znęcania się nad drugą osobą. Szczególnie, gdy jej obrona nie jest oczywista. Książka mimo iż nie rozwinięta tak bardzo, jak można było, to bardzo poruszająca. Zdecydowanie warta uwagi.
"Almond. Ten który nie czuł" autorstwa Sohn Won-Pyung to dość niezwykła książka. Po pierwsze to literatura koreańska, po którą jeszcze nie sięgnęłam wcześniej. Po drugie to książka, która nie opiera się na fabule, ale na przeżyciach wewnętrznych bohatera (lub w zasadzie ich braku). Po trzecie jest to kontrastowa lektura - mimo braku emocji u glównego bohatera, wywołuje całą gamę emocji u czytelnika.
Yunjae, główny bohater, cierpi na aleksytymię - zaburzenie, które sprawia, że nie czuje i nie rozumie emocji. Otoczony opieką i miłością mamy i babci dorasta w bezpiecznym środowisku. Kobiety uczą go, jak reagować w konkretnych sytuacjach. Pewnego dnia w wyniku dramatycznych wydarzeń Yunaje zostaje pozbawiony mamy i babci. Niedługo później poznaje Gona. I to spotkanie nieźle zamiesza w życiu Yunjae.
Zestawienie osoby, która pozbawiona jest emocji z taką, która jest kłębkiem wszystkich emocji, nie mogło być inne niż wybuchowe. To właśnie interakcje Yunjae i Gona są najlepszymi momentami w książce. To one wzbudziły we mnie najwięcej emocji i pozostawiły największe wrażenia. Narracja w "Almond" jest bardzo oszczędna i subtelna. Dostosowana jest do tonu głównego bohatera, a jednak przemyca trochę subtelności emocjonalnych. W książkach mówiących o emocjach bardzo lubię prosty język. Mam wrażenie, że wtedy lepiej oddziałują na mnie czytane słowa.
"Almond" to książka koreańskiej autorki i moja pierwsza lektura z tamtych stron świata. Won-Pyung przemyca trochę koreańskiej rzeczywistości, kuchni i kultury. Robi to jednak subtelnie, a elementy Korei Południowej są integralne z opowiadaną historią.
"Almond. Ten który nie czuł" jest to pozycja bardzo wartościowa, w szczególności dla młodzieży i młodych dorosłych. Jednak myślę, że także starsi czytelnicy znajdą w tej książce całą gamę emocji. To zasługa pięknej, acz oszczędnej narracji. Z pewnością książka zaliczy Top 10 najlepszych książek tego roku w moim podsumowaniu. Myślę, że ma szansę spodobać się miłośnikom książek Jakuba Małeckiego.
Chciałam Was zapytać, kto z Was czytał "Almond. Ten, który nie czuł" i jak oceniacie tę książkę?
"Almond. Ten, który nie czuł" to naprawdę pięknie napisana opowieść o dorastaniu, o rozumieniu emocji i relacjach między ludźmi. Choć napisana tak spokojnym językiem, naprawdę angażuje emocjonalnie. A do tego nie sposób nie zainteresować się życiem jej bohaterów.
Zadziwiające jest jak historia o chłopcu nie odczuwającym emocji może być nimi przepełniona. Choć Yunjae nie czuje nic, nie rozumie uczuć swoich i innych, to jednak na jego drodze staje wielu ludzi których emocje mają wpływ na jego życie. Czy uda mu się żyć "normalnie"? I co w ogóle to oznacza - to normalne życie?
Chociaż książka jest dosyć krótka, opisana w niej historia jest kompletna, piękna i angażująca. Każdy rozdział, nawet jeśli zdarza się, że trwa zaledwie pół strony, wnosi coś do opowieści. Jak na to, że jest to historia o dojrzewającym chłopcu, dzieje się tu dużo rzeczy. Yunjae zdecydowanie nie ma łatwego życia, i to nie tylko przez to, jak wyjątkowo działa jego mózg.
Najlepsze książki to nie te z najbardziej niesamowitymi zwrotami akcji i pełną wydarzeń fabułą, ale te, które wzbudzają morze emocji i te z bohaterami, którzy chwytają nas za serce. I nawet fakt, że narracja prowadzona jest tu bez emocji, nie przeszkodzi w tym, by czytelnik poczuł ich tu wiele.
Jak dla miej ta książka zasługuje na 7,5/10. Czytanie jej było wielką przyjemnością, a historia Yunjae angażowała i sprawiała, że chciało się znać jego dalsze losy.
W naszych żyłach płynie nie tylko krew, ale i strach. W obliczu krzywdy odwracamy głowę udając, że nie widzimy, spieszy nam się, za chwilę będziemy spóźnieni, ktoś inny na pewno już zadzwonił po pomoc, po co się tu kręcić... Mając do wyboru własne życie lub heroizm niewiele osób wybierze to drugie. Jesteśmy biernymi obserwatorami, po części tak zaprogramowała nas matka natura unikamy strachu, boimy się go. Ludzka krzywda całkowicie nam zobojętniała. Bliższa ciału koszula niż sukmana. Tak, właśnie i tym jest Almond. O miłości, która czyni nas zarówno ludźmi jak i potworami. Chłopiec, który nie odczuwa emocji będąc świadkiem tragedii jaką przydarzyła się jego najbliższym zada sobie pytanie - ja jestem chory, ale dlaczego inni ludzie nie zareagowali, oni przecież czują... Almond opowiada o obojętność na ludzką krzywdę, o braku odpowiedniej reakcji na zło. Ta niewielka objętościowo książka niesie ze sobą głębokie przesłanie, ilu czytelników, tyle interpretacji. Samo zakończenie nie jest tu tak istotne jak pewien punkt kulminacyjny, w którym chłopiec uświadamia sobie w jakim świecie przyszło mu żyć.
Minimum słów, maksimum znaczeń. Nie tak dużo emocji, ile przemyśleń płynie z tej historii.
" Czy to prawda, że nic nie czujesz?" - to pytanie usłyszał Yunjae, główny bohater książki "Almond".
Chłopiec ten już od urodzenia chory jest na aleksytymię. Emocje są dla niego czymś zupełnie nieznanym i abstrakcyjnym. Jego relacje z rówieśnikami są znikome i często jest przez to poniżany. Nikt nie rozumie, dlaczego, gdy dzieje się coś strasznego, jego twarz przypomina maskę, która nigdy nie zmienia swojego wyrazu. Czy nawet wtedy, gdy ofiarami napadu zostaną bliskie mu osoby, chłopiec nie będzie w stanie obudzić w sobie emocji?
"Almond" to zdecydowanie jedna z lepszych książek, które przeczytałam w tym roku. Niesie ze sobą wartości, które ważne są w życiu każdego człowieka. Uświadamia, jak bardzo ważne jest zrozumienie i akceptacja kogoś, kto na pierwszy rzut oka wydaje się być w pewien sposób odmienny. Uczy, że być innym, to znaczy być wyjątkowym. Często osoby wyróżniające się są traktowane jako te gorsze. Won-Pyung Sohn jako autorka tej świetnej historii stara się zaszczepić w czytelniku siłę do pokonywania swoich słabości i walki z wewnętrznymi demonami. Często wymaga to dużego wysiłku i ogromnej siły woli, które trzeba w sobie odnaleźć.
Yunjae jako główny bohater wywołuje w czytelniku wiele emocji, mimo tego, że sam nie jest w stanie ich poczuć. Chłopak bardzo pragnie stać się takim jak inni, móc wreszcie szczerze sie roześmiać i nie musieć już nigdy udawać kogoś, kim tak naprawdę nie może być.
Yunjae spotyka na swojej drodze Gona. Jak się szybko okazuje, chłopiec ten odczuwa aż za dużo. Jest agresywny i bardzo emocjonalny. Stanowi całkowite przeciwieństwo głównego bohatera. Jego postać jest jednak bardzo ważna i wnosi naprawdę wiele do całej opowieści. Okazuje się bowiem, że Gon to nie taki twardziel, jak mogłoby się wydawać. Potrzebuje on tylko właściwej osoby, która pokaże mu jak należy żyć i jakimi wartościami się kierować.
Na samym początku Gon nienawidził Yunjae, jednak z czasem coś zaczęło go do niego przyciągać. Często powtarzał, że też chciałby "nic nie czuć". Twierdził bowiem, że emocje stanowią swego rodzaju balast, który nie jest mu potrzebny do życia. Yunjae od samego początku widział w nim kogoś wyjątkowego i mimo wielu krzywd, które mu wyrządził, nigdy nie tracił nadzieji, że odnajdą między sobą nić porozumienia. Relacja między nimi, mimo tego, że była nieco skomplikowana, wywołała we mnie naprawdę wiele emocji.
Szczerze polecam Wam tę książkę, tym bardziej, że jej zakończenie było bardzo wzruszające. Miłego czytania!!!
Niektórzy z nas cierpią na jakieś zaburzenia i mówię tutaj o szerokiej gamie dolegliwości, chorób i deficytów. Ja mam wadę wzroku, ktoś inny problemy z kręgosłupem, jeszcze ktoś inny zmaga się z problemami psychicznymi. Część z tych rzeczy jest dla nas czymś naturalnym i w żaden sposób nie przyciąga uwagi. W końcu która młoda osoba nie ma teraz problemu ze wzrokiem? Jednak inne wymagają o wiele więcej cierpliwości, tolerancji i zaangażowania społecznego. Czy to oznacza, że ten ktoś jest dziwny, nienormalne albo obciążający? Wiem, że to ciężkie działa, ale takie słowa często się słyszy. Odpowiedź oczywiście brzmi nie, pod żadnym pozorem. Niemniej nadal brniemy w takie stygmatyzujące etykiety.
Yunjae cierpi na aleksytymię, czyli niemożność odczuwania i identyfikacji swoich przeżyć emocjonalnych. Jest to powiązane z deficytami w działaniu ciał migdałowatych. Chłopiec nie uśmiecha się, nie płacze, nie boi niczego i nie do końca rozumie zachowania innych osób. Mogłoby się wydawać, że brak możliwości odczuwania strachu czy smutku jest czymś wymarzonym, lecz te emocje nie powstały po to, by nas gnębić. Są całkowicie adaptacyjne. W takim razie jak ma żyć ktoś taki jak Yunjae? Mimo tej trudności jego mama bardzo go kocha i angażuje się w walkę z jego zaburzeniem. Jak każdy z nas czasami popełnia błędy, jednak jej kreatywność i miłość do dziecka prowadzą przez życie chłopca. Lecz co się stanie, gdy zabraknie matki?
W ostatnim czasie czytałam bardzo dużo japońskiej literatury, więc tym razem zdecydowałam się na coś trochę innego. Co prawda nie odchodzę zbytnio od schematu, ale przemieszczam się do innego państwa – dzisiaj o dziele koreańskim o zachęcającym tytule "Almond". Miałam okazję poznać wiele pozytywnych opinii na temat tej powieści, co sprawiło, że sama zapragnęłam poznać tę książkę i wyrazić całkowicie własne zdanie. I teraz mogę to powiedzieć – zgadzam się, "Almond" jest fantastyczną historią.
Gdy zaczynałam czytać tę książkę, nie wiedziałam do końca, o czym ona opowiada. Być może właśnie dlatego jestem teraz zaskoczona, ale też oczarowana niekonwencjonalnym pomysłem. Dotychczas nigdy nie spotkałam się z tą tematyką. Mam na swoim czytelniczym koncie powieści o psychopatach, o tym zaburzeniu, lecz nawet nie wiedziałam, że istnieje choroba zwana aleksytymią. Wydaje się to tak podobne do psychopatii, a tak naprawdę jest czymś całkowicie odmiennym.
Styl, którym posługuje się pisarka, jest niesamowicie dopracowany, a przy tym płynny. Odpowiedni dobór słów sprawił, że przeniosłam się do życia Yunjae i zapomniałam, że istnieje moje własne. Pozwoliło mi to na tyle zagłębić się w fabułę, że nawet nie zauważyłam, jak przeczytałam ponad połowę książki. Myślę, że ta swoboda stylistyczna objawia się również w dialogach i opisach uczuć wewnętrznych, które optymalnie ze sobą współgrały.
Sama fabuła jest wolno płynąca, ale tak naprawdę są to tylko pozory, ponieważ dzieje się w powieści wiele, tylko często wychodzi to poza sferę wydarzeń, a przemieszcza się do sfery uczuć i emocji. To właśnie tam odbywa się główna część akcji i to ona prowadzi czytelnika przez zawiły i odmienny mózg chłopca, by ukazać świat poprzez inną perspektywę. "Almond" jest podzielony na cztery części, gdzie trzy pierwsze symbolizują konkretne osoby, a ostatnia w moim mniemaniu jest podsumowaniem. Ten układ w sposób przejrzysty ukazuje życie Yunjae, by następnie łącząc całościowo wątki, ukazać, jak bardzo skomplikowane jest i jak wiele cierpienia, ale też szczęścia niesie.
Jestem pod wrażeniem, że pisarka wykreowała tak nieoczywistą postać jak Yunjae. To nie lada wyzwanie, gdyż jest to bohater pejoratywnie kojarzony ze względu na brak odczuwania emocji. Wydaje się być robotem, który nic nie czuje i funkcjonuje wyłącznie dzięki swojej inteligencji. Tymczasem pokazanie wielowymiarowości jego umysłu jest mistrzowskim zabiegiem. Podobnie sprawa ma się co do przyjaciela chłopaka – Gona. Tutaj ponownie jest to postać nieoczywista i wymykająca się wszelkim stereotypom. Dająca poczucie, że zbyt często oceniamy innych na podstawie... Właśnie, na podstawie czego?
Samo wskazanie na istnienie aleksytymii jest godne szacunku. W końcu takie osoby istnieją, są rzadkością, ale istnieją i my sami możemy mieć z nimi styczność. Zrozumienie, na czym polega ten deficyt, jest niezmiernie ważne. Jednak odchodząc już od mózgu chłopca, to można to odczytywać jako niezwykłą metaforę mechanizmów oceniania i postrzegania świata wyłącznie przez własną indywidualną perspektywę. Won-Pyung Sohn łamie tutaj stereotypy i przypomina, że żeby zrozumieć drugiego człowieka trzeba przysłowiowo przejść się w jego butach. Wydaje się to banalnym frazesem, ale stojąc przed człowiekiem, nigdy do końca nie wiemy, co przeszedł w życiu, z czego to wynika, co on o tym myśli i jak to go ukształtowało.
"Almond" dogłębnie mnie poruszył i dał szansę na przemyślenie wielu rzeczy. To jedna z tych powieści, która autentycznie zmienia coś w myśleniu człowieka i daje szansę, by wykorzystać to realnie w życiu. Jest to książka przyporządkowana do literatury młodzieżowej, ale tak naprawdę tutaj nie ma znaczenia, czy jest się nastolatkiem, czy dorosłym. Warto się z nią zapoznać, gdyż po prostu jest wartościową pozycją literacką.
„Almond. Ten, który nie czuł” to powieść napisana przez południowokoreańską pisarkę Won-Pyung Sohn. Rzadko kiedy sięgam po literaturę napisaną przez wschodnich autorów więc, kiedy nadarzyła mi się możliwość przeczytania tej książki, od razu zdecydowałam się na nią.
Bohaterem jest chłopak Yunjae, który od urodzenia cierpi na aleksytymię, która powoduje, że nie odczuwa on żadnych emocji. Złość, strach, smutek, radość, współczucie, miłość. Yunjae nie wie co oznaczają te uczucia. Brzmi niewyobrażalnie, prawda? Jego przypadłość spowodowana jest zaburzeniem funkcjonowania jądra migdałowatego w mózgu. Przez aleksytymię Yunjae od małego jest skazany na samotność i niezrozumienie ze strony innych ludzi. Nie ma przyjaciół, rówieśnicy często naśmiewają się i szydzą z niego. Jedynymi osobami akceptującymi jego odmienność są jego mama i babcia, które od jego najmłodszych lat, starały się nauczyć go tego, jak ma reagować na zachowanie innych ludzi, aby mógł dostosować się do ogólnie przyjętych wzorców zachowania w społeczeństwie. W dniu jego szesnastych urodzin, pewien desperat zabija jego babcię i bardzo ciężko rani jego mamę. Od tej pory Yunjae musi sam sobie radzić w życiu i próbować zrozumieć wszechobecne emocje.
Wydawać by się mogło, że skoro bohater tej książki nie odczuwa żadnych emocji, książka będzie ich pozbawiona. Nic bardziej mylnego. W obserwacjach codzienności Yunjae wyłapuje wiele uczuciowych niuansów. Jest wnikliwym obserwatorem, choć sam stara się pozostawać niezauważonym i nie wyróżniać się. Kiedy pewnego dnia na jego drodze staje krnąbrny Gon, Yunjae musi zmierzyć się z ogromem niełatwych emocji, które drzemią w poznanym chłopaku. Opisane relacje pomiędzy nimi były bardzo nietypowe. Jeden z nich nie czuł nic, a drugi czuł aż za dużo. Byli jak woda i ogień, przez co mieli bardzo duży wpływ na siebie nawzajem. Oboje wiele się od siebie nauczyli, choć ich lekcje nie należały do najmilszych.
Czytając tę książkę, dzięki narracji Yunjae, czułam jego dystans, wyobcowanie i niezrozumienie innych. Dla niego wszystko było czarne lub białe, bez ukrytych podtekstów. Wszystko brał dosłownie, co niejednokrotnie czyniło go dziwakiem wśród znajomych. Jego relacja z Gonem była nietypowa, momentami szokująca, brutalna. Cała historia okazała się być poruszającą powieścią o tym, który nie czuł, choć tak bardzo chciał czuć.
Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądałoby życie bez jakichkolwiek emocji? Gdybyście nie czuli strachy, gniewu, smutku, radości? Bylibyście na wszytko obojętni.
Z czymś takim przyszło się mierzyć Yunjae, czyli głównemu bohaterowi książki „Almond”. Urodził się z aleksytymią - zaburzeniem emocjonalnym powodującym trudności w nazywaniu oraz odczuwaniu emocji.
Książka jest napisana świetnie, a każdą emocję którą powinien czuć chłopiec czułam ja sama. Język jest prosty, a momentami szorstki, jednak w obliczu całej historii trudno byłoby oczekiwać innego. Losy Yunjae nie są łatwe, a jego życie nie jest wesołe. Bywały momenty, że płakałam i próbowałam zrozumieć jakby to było niczego nie czuć. Jakby to było niczego nie czuć w obliczu śmierci babci i zranienia mamy w brutalnym napadzie przed czym został postawiony Yunjae.
Jednak pomimo smutku „Almond” niesie za sobą niesamowite przesłanie oraz wiele wartości. W momencie kiedy Yunjae poznaje Gona obaj odbierają od życia lekcje, które będą mieć na nich ogromny wpływ. Jest to zestawienie ze sobą dwóch kontrastujących charakterów - chłopca, który nie czuje nic i drugiego, który czuje aż zbyt wiele.
Zakończenie mocno mnie zaskoczyło i chyba takiego się nie spodziewałam. Jednak oczywiście jest to wyłącznie na plus, ponieważ spowodowało u mnie szybsze bicie serca .
„Almond” to na swój sposób piękna historia o odnajdywaniu siebie i próbie zrozumienia otaczającego świata. Historia o nauce emocji i radzenia sobie ze skutkami życia bez ich odczuwania.
Jeżeli szukacie książki, która poruszy Wasze emocje i zmusi Was do chwili refleksji to ta książka zdecydowanie jest dla Was.
"Almond" to książka pozornie lekka, pomimo grubej oprawy jest lekka jak piórko trzymane w dłoniach, urzeka prostą okładką i niewielką objętością. Jednak historia, jaką w sobie kryje jest emocjonalnym ładunkiem, ciężka i wymagająca. Nie spodziewałam się, że aż tak poruszą mnie losy Yunjae - nastolatka, który choruje na aleksytymię, co utrudnia mu odczuwanie emocji takich jak: radość, smutek czy strach. W dniu swoich szesnastych urodzin chłopiec jest świadkiem brutalnego napadu, gdzie wśród ofiar znajdują się jego mama i babcia. Od tego momentu jego życie staje się jeszcze trudniejsze. Zagubiony w relacjach z innymi ciągle musi uczyć się na pamięć odpowiednich reakcji i zachowań. Przełomem okazuje się jednak spotkanie Gona - gwałtownego i nadpobudliwego rówieśnika, a także ambitnej i nieustraszonej Dory.
Przekonało mnie w tej powieści wszystko: pierwszoosobowa narracja, podział historii na cztery części, język, świetnie przemyślana fabuła oraz odpowiednio wykreowani bohaterowie. Główny wątek wokół którego zbudowana jest cała historia dotyczy specyficznego zaburzenia emocjonalnego. Jest to niezwykle interesujące, jak autorka wykorzystała ten fakt, aby stworzyć głównego bohatera, jednocześnie sprawiając, że jego choroba wpływa również na inne postaci. Śledzimy zmagania Yunjae, współczujemy mu ale też kibicujemy.
Nie będę ukrywać, przez kartki tej powieści przenika smutek i "Almond" ma to do siebie, że jego bohaterowie zmagają się z różnymi problemami. Nie będzie to więc najłatwiejsza lektura. Mówi się w niej o różnych przykrościach, rozpaczliwej potrzeby zrozumienia, ulotności chwil ale też o nadziei, przyjaźni czy miłości.
"Almond" jest dla mnie absolutną perełką wśród książek przeczytanych w tym roku. To smutna a zarazem urocza, mądra i wartościowa historia. To wspaniałe jak chłopiec, który nie odczuwa emocji może dać nam piękną lekcję właśnie o nich. Czasami trzeba coś takiego przeczytać, żeby dostrzec wartości, które umykają nam gdzieś na co dzień. Tym zachwyciła mnie ta książka. Uważam, że powinna być obowiązkową pozycją dla każdego ❤️.
„Almond’ – Sohn Won-pyung
„Ludzie ignorują tragedie rozgrywające się gdzieś daleko, bo nic nie mogą zrobić, ale też nie reagują, gdy do tragedii dochodzi pod ich nosem, bo się boją. Większość osób ma uczucia, ale nie podejmuje działań. Ludzie mówią, że są pełni współczucia, lecz mają krótką pamięć. Z tego co mi się wydaje, nie tak wygląda prawdziwe współczucie.”
Książka opowiada o chłopcu, który nie czuje żadnych emocji. Yunjae urodził się z aleksytymią – ma problemy z rozumieniem swoich stanów emocjonalnych oraz jest niezdolny do ich rozpoznawania. Brak uśmiechu w okresie niemowlęcym zmusił matkę chłopca do walki o normalność swojego dziecka. Badania, którym zostaje poddany oraz liczne domowe praktyki nie przynoszą zamierzonych rezultatów. Chłopiec nie ma przyjaciół, a jedynymi bliskimi mu osobami jest mama i babcia.
Chłopiec nie wie co to strach czy radość. Nie potrafi zrozumieć, kiedy zbliża się niebezpieczeństwo. Mama nauczyła go, że jeżeli inni ludzie się uśmiechają on również ma się uśmiechnąć. Jeżeli pędzi rozpędzony samochód, to ma odskoczyć na bok, aby nie zostać potrąconym. Mama chociaż w taki sposób, chciała aby jej syn stał się cywilizowaną osobą. Niestety pewnego dnia traci to co najważniejsze i musi zmierzyć się z życiem w pojedynkę. Czy Yunjae da sobie radę?
Historia chłopca, który nic nie odczuwa ale ja emocje swoje i jego odczuwałam podwójnie. Chylę czoła bo książka jest przepiękna, pomimo wszystko masa w niej ekscytacji. Czytelnik musi zmierzyć się z odczuciami swoimi i głównego bohatera, które mają taką siłę przebicia, że nie da się przejść obojętnie obok historii chłopca. Bomba.
Miłość matki do dziecka, która za wszelką cenę szuka co jest przyczyną i obwinia siebie, że będąc w ciąży wzięła dwa łyki piwa. Przyjaźń, która nie miała prawa bytu a trwała. Chłopiec, który zamiast emocji ma białą kartkę. Ta karta zostaje zapełniona z dnia na dzień, gdyż obok siebie ma wspaniałe osoby, na których mu zależy i czynią wiele dobrego i są jego motywacją do walki.
Emocje odgrywają w naszym życiu ogromne znaczenie i są dla nas czymś zupełnie zwyczajnym. A jakby było ich nie czuć? Yunjae od urodzenia ich nie odczuwa. Dla niego radość, smutek czy strach nie istnieją. Nie potrafi też utożsamiać się z emocjami innych. Otaczają go kochający ludzie, którzy próbują nauczyć go, jak się zachowywać, jak reagować, żeby nie odstawać od innych. "Almond. Ten, który nie czuł" to dobrze napisana i łamiąca serce historia o dorastającym chłopcu, który poza brakiem możliwość doświadczenia emocji, nie jest w stanie ich naprawdę zrozumieć. Autorka pokazuje jak empatia, mimika twarzy czy gest które wykonujemy są ważne bo dzięki temu jest nam łatwiej odnaleźć się się otaczającym nas świecie. Ale to również opowieść o dojrzewaniu pokazująca jednocześnie że dzieci dorastają niekoniecznie zgodnie z naszymi oczekiwaniami ale i o przyjaźni, oddaniu, poświęceniu ale i wręcz przytłaczającej samotności. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć
Świetna książka, porusza temat zaburzenia tak rzadkiego, że trudnego do zrozumienia i do wyobrażenia sobie. Zapadło mi w pamięć najbardziej jedno zdanie mówiące o tym, że nie odczuwanie emocji rodzi wiele niebezieczeństw, ale z drugiej strony jakże trudne jest odczuwanie emocji. Zupełnie inna perspektywa, nad którą się dotąd nie zastanawiałam.
Ta lektura to była sama przyjemność. Jak już zaczeło się czytać książkę to nie można było się od niej oderwać. Naprawdę uważam że jest to bardzo dobra pozycja i długo jej nie zapomnę.
Gdybym sama miała sobie kupić tę książkę to pewnie ominęłabym ją szerokim łukiem a ,że dostałam od znajomej żal było nie przeczytać.
Ta książka będzie dobra dla nastolatków, gdyż główny bohater to ich rówieśnik, ale każdy dorosły również w niej się odnajdzie.Skończyłam czytać w dwie godzinki,bo i sama ksiązka ma 213 stron,ale miałam uczucie, że mogła ta opowieść płynąć dalej. Jest ona idealnie wyważona,że nie potrzeba nic więcej.
Bohaterem jest chłopak Yunjae, który od urodzenia cierpi na aleksytymię, która powoduje, że nie odczuwa on żadnych emocji. Złość, strach, smutek, radość, współczucie, miłość. Yunjae nie wie co oznaczają te uczucia.Przez swą chorobę Yunjae od małego jest skazany na samotność i niezrozumienie ze strony innych ludzi. Nie ma przyjaciół a rówieśnicy często naśmiewają się z niego.Jedynymi osobami akceptującymi jego odmienność są jego mama i babcia.Niestety ,w dniu jego szesnastych urodzin, pewien desperat zabija jego babcię i bardzo ciężko rani jego mamę. Od tej pory Yunjae musi sam sobie radzić w życiu i próbować zrozumieć wszechobecne emocje.
Pomimo ciężkiego tematu jakiego podjęła sie autorka ,w książce tych emocji jest bardzo dużo.Początek nie bardzo mi się podobał, jednak z czasem, historia głównego bohatera bardzo mnie wciągnęła, a końcówkę czytałam już z zapartym tchem. Z samego zakończenia jestem bardzo zadowolona, chociaż nie przepadam za otwartymi zakończeniami, tutaj takie pasowało idealnie
Bohater opowieści, Yunjae, cierpi na alkesytymię, przez którą nie potrafi odczuwać ani rozpoznawać emocji. W dniu swoich urodzin jest świadkiem ataku, którego ofiarami zostają jego mama oraz babcia. Teraz chłopak zostaje niemal całkiem sam. Przyjmuje to wszystko jednak z całkowitym spokojem - inaczej nie potrafi. Niedługo później los styka go z agresywnym Gonem. Już niedługo okaże się, że Gon w przeciwieństwie do Yunjae czuje. Czuje dużo i intensywnie. I jest gotowy podzielić się z nim swoimi emocjami. Czy tych dwoje może odnaleźć wspólny język?
Niezwykle emocjonująca opowieść, zwłaszcza że jest prowadzona przez bohatera, który ma problem z emocjami. To wciągająca opowieść, która mimo tragicznych zdarzeń niesie w sobie nadzieję.
Świetna książka. Prosta i szybka w czytaniu, przy tym wciąż poruszająca ważne tematy. Jest trochę przesłodzona, ale jednocześnie takie książki też raz na jakiś czas warto przeczytać. Dla mnie była to książka na jedno posiedzenie i nie czułam chęci jej odkładania.
Druga powieść autorki Almonda, książki przetłumaczonej na dwadzieścia języków, która w samej Korei Południowej sprzedała się w nakładzie ponad dwóch milionów...