Przerażająco prorocza powieść o przyszłości w świecie postliterackim…
Guy Montag jest strażakiem. Jego praca polega na niszczeniu najbardziej zakazanego ze wszystkich dóbr, źródła wszelkich niesnasek i nieszczęść: książek.
Nie przychodzi mu do głowy, że mógłby kwestionować swoje nijakie życie – dopóki nie zostanie mu objawiona przeszłość, w której ludzie nie żyli w strachu, i teraźniejszość, w której można postrzegać świat przez pryzmat idei.
Zaczyna ukrywać w domu książki, które wkrótce zagrożą jego życiu.
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2018-04-18
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 176
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Książka rewelacyjna. Prosta prawda podana na przysłowiowym talerzy w sposób wręcz skondensowany, a jednak w pewien sposób poetycki. Książka, o której napisano już wiele mądrych rzeczy i to wszystko prawda. Książka która, patrząc na datę tylko pierwszego polskiego wydania, liczy sobie ponad 60 lat (1960) i co ?
Czy kogoś teraz obudzi? Sprawi, by ktoś przejrzał na oczy? Nie sądzę, bo ci, którzy mieli się obudzić, już to zrobili i do metra zabierają korki do uszu. A ci, którzy wciąż "śpią", jutro, może pojutrze pobiegną do sklepu po jeszcze większą plazmę na ścianę... albo może ją im przywiozą kurierem. Tyle w tym temacie mam do powiedzenia.
To jest przerażająca wizja przyszłości, w której miłośnicy książek nie mogą spać spokojnie... Książki są zakazane... W tym świecie domy są ognioodporne, więc profesja strażaków zmieniła się, ich praca to wynajdywanie miejsc, w których ukryte są książki i ich palenie...
Guy jest strażakiem i pewnego dnia spotyka tajemniczą dziewczynę, która skłania go do myślenia... Zaczyna zastanawiać się nad istniejącymi nikłymi relacjami międzyludzkimi... Ludzie nie rozmawiają ze sobą tylko z ekranem... Zauważa, że życie bezsensownie przecieka przez palce... Widzi rzeczy, których przedtem nie widział, bo żył bezmyślnie gdyż takie było wychowanie od małego... Zaczyna drążyć co takiego jest w książkach, że je zakazano?...
Ta książka jest niesamowita! Nie mogłam się od niej oderwać a ta wizja przyszłości wydała mi się być niestety realistyczna...
W latach pięćdziesiątych Mars pozostawał w zasięgu ręki. Młoda fantastyka, pełna optymizmu, kreśliła wizje podboju Wszechświata. A Mars miał się stać pierwszym...
Zbór powieści i opowiadań, których akcja rozgrywa się w miasteczku Green Town. Niezwykłe historie o krainie dzieciństwa, widzianej z wielką...
Przeczytane:2018-05-23, Ocena: 4, Przeczytałem,
KSIĄŻKA W OBRONIE KSIĄŻEK
Ray Bradbury to zdecydowanie jedno z największych i najbardziej rozpoznawalnych nazwisk autorów fantastyki. Choć tworzył w okresie, kiedy literatura tego typu przeżywała swój rozkwit, a rynek zalewały najróżniejsze dzieła mistrzów gatunku, zdołał wybić się i zostać zapamiętanym. Stworzył wiele pamiętnych dzieł, a do najlepszych z nich zdecydowanie należy „451 stopni Fahrenheita” – antyutopijna przypowieść stająca w obronie samych książek.
Fabuła całości jest w zasadzie prosta. Ameryka przyszłości to miejsce pozornie przyjazne dla swoich obywateli, bo zapewniające im bezpieczeństwo. W rzeczywistości jednak to mocarstwo, które toczy bezsensowne wojny, a swoich obywateli ogłupia za pomocą telewizji. Nic więc dziwnego, że w takim społeczeństwie książki są zagrożeniem, którym zajmują się „strażacy”, paląc je. Jednym z nich jest Guy Montag, który, jak na swój zawód przystało, daleki jest od bycia miłośnikiem literatury. Kiedy jednak poznają ją, nastoletnią Klarysę McClellan, zbierającą książki buntowniczkę, w jego umysł wsączają się wątpliwości. To ona zadaje mu pytanie, które staje się iskrą zapalną i zaczyna zmieniać „strażaka”. Tylko co z takiej zmiany może wyniknąć?
Całość recenzji na moim blogu: http://ksiazkarniablog.blogspot.com/2018/05/451-stopni-fahrenheita-ray-bradbury.html