W życiu warto pomagać, nawet jeśli za tą pomoc nic nie dostajemy w zamian. Takiego podejścia do życia uczy Doktor Dolitte i jego zwierzęta. Poznajemy naprawdę miłego i uprzejmego człowieka, który z początku pomagał ludziom, jednak poprzez brak pacjentów musiał zacząć leczyć zwierzęta.
Doktor jest osobą biedną, która nikomu nie potrafi odmówić pomocy. Robi to co kocha i to daje mu radość i szczęście. Tak bardzo kocha zwierzęta, że potrafi okrutnie patrzeć na ich krzywdę. Ma przyjaciół, którzy są zwierzętami, jego dom aż się od nich roi. Pewnego dnia otrzymał nizwykłą zapłatę za swoje nastawienie. Jego papuga Polinezja nauczyła go „mowy zwierząt”. Dzięki temu mógł rozmawiać ze zwierzętami, a to rozsławiło jego imię pośród zwierząt na całym świecie. Jak się później okazuje cała ta dobroć do niego wróciła i nie był już biednym człowiekiem.
Lofting Hugh w swojej twórczości pokazuje, że nie pieniądze nie są najważniejsze. Przekazuje nam, co tak naprawdę ma szczególną wartość.
„Pieniądze – mówił – to straszliwy ciężar, ale przyjemnie jest, jeśli człowiek nie musi się o nie troszczyć”.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2016-11-07
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 176
Cudowny powrót do dzieciństwa. Przeczytana w 2 godziny, niejednokrotnie pojawiał mi się uśmiech na twarzy
Doktor Dolittle pilnie potrzebuje pieniędzy, dlatego postanowił zatrudnić się w cyrku i pokazywać niezwykłego dwugłowca. Zanim jednak do tego doszło,...
Doktor marzy o tym, aby napisać książkę poświęconą językom zwierząt. Problemem okazuje się jednak brak czasu, gdyż do Doktora wciąż przychodzą potrzebujące...
Przeczytane:2024-02-22, Ocena: 5, Przeczytałam,
Chyba nie minę się z prawdą jeżeli napiszę, że dr John Dolittle to jeden z najbardziej znanych weterynarzy w dziejach. Hugh Lofting wykreował postać doktora o wielkim sercu, który tak kocha zwierzęta, że nauczył się ich mowy. Dzięki temu jest w stanie stawiać doskonałe diagnozy i pomagać swoim pacjentom. Sława tak wybitnej persony poniosła się daleko. O pomoc do doktora zwracają się małpy z dalekiej Afryki. John Dolittle nie zastawiania się czy, a jak się tam dostać i ulżyć chorym zwierzętom.
Cudownie było wrócić do tej książki. Kiedy ją otworzyłam i spojrzałam na imiona zwierząt od razu sobie przypomniałam wszystkich bohaterów powieści. Papuga Polinezja, pies Dżip, małpka Czi-Czi, kaczka Dab-Dab, prosiaczek Gub-Gub – oni wszyscy siedzieli przez wiele lat w moim serduchu. No i oczywiście sam doktor Dolittle, który posiadł niezwykłą umiejętność rozumienia mowy zwierząt.
Czytając „Doktora Dolittle i jego zwierzęta” jako dziecko, moją głowę zajęły głównie przygody, jakie przeżywali bohaterowie książki. Ucieczka z afrykańskiego więzienia, starcie z piratami, negocjacje z groźnymi zwierzętami i inne perypetie. Z perspektywy dorosłego widzę opowieść z rodzaju „karma wraca”. John Dolittle jest wyjątkowo bezinteresownym człowiekiem. Pomaga z dobrego serca. Nie oczekuje zapłaty. Czasami sprawia wrażenie zbyt beztroskiego, np. gdy nie myśli o nieuchronnych długach czy nadchodzącej zimie. Jednak bohater książki ma zwierzęta, a każde z nich pomaga, jak potrafi. Służą one radą, pomysłowością i swoimi umiejętnościami, np. pies ma dobry węch, a ptaki to świetni nawigatorzy. Ich pomoc oraz splot wydarzeń sprawia, że los uśmiecha się do niezwykłego lekarza.
Są ponadczasowe powieści i do nich zalicza się „Doktor Dolittle i jego zwierzęta”. Oryginalny główny bohater, szereg przygód, gadające zwierzaki komentujące ludzkie zachowania i szczypta szaleństwa. Historia lekko fantastyczna, odrobinę zwariowana, bo kto gada ze zwierzętami. Ale chyba trochę zazdrościmy doktorowi jego umiejętności lingwistycznych. Nie jedna osoba chętnie porozmawiałaby ze swoim pupilem.