Porywająca, świetnie napisana powieść, w której XXI-wieczną Polską nadal rządzą Piastowie, a wiara i obrzędy przodków są cały czas żywe. A wszystko przez to, że Mieszko I zdecydował się nie przyjąć chrztu...
Gosława Brzózka, zwana Gosią, po ukończeniu medyny wybiera się do świętokrzyskiej wsi Bieliny na obowiązkową praktykę u szeptuchy, wiejskiej znachorki. Problem polega na tym, że Gosia - kobieta nowoczesna, przyzwyczajona do życia w wielkim mieście - nie cierpi wsi, przyrody i panicznie boi się kleszczy. W dodatku nie wierzy w te wszystkie słowiańskie zabobony. Bogowie nie istnieją, koniec, kropka!
Pobyt w Bielinach wywróci jednak do góry nogami jej dotychczasowe życie. Na Gosię czeka bowiem miłość. Czy jednak Mieszko, najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego do tej pory widziała, naprawdę jest tym, za kogo go uważa? I co się stanie, gdy słowiańscy bogowie postanowią sprawić, by w nich uwierzyła? Słowiańskie bóstwa, pradawne obrzędy, romans, a przede wszystkim - solidna dawka humoru!
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2016-02-03
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 352
Język oryginału: polski
Każdy ma w sobie pierwiastek zła. Ludzie bez skazy nie istnieją.
Czasami te książki, po których nie spodziewamy się za wiele, potrafią najbardziej zaskoczyć. Książki, które czytamy tylko by przekonać się, czy są aż tak złe jak sława niesie i by pośmiać się z niedorzeczności w nich zawartych. Gdy taka książka zaskoczy nas pozytywnie, możemy albo spąsowieć ze wstydu - albo pogratulować sobie, że jednak nie dajemy sobie w kaszę dmuchać i wierzymy tylko i wyłącznie sobie.
Oczywiście, nie jest aż tak idealnie, jakby się mogło po tych słowach wydawać. Jest parę rzeczy, które uwierały mnie niemiłosiernie. Jednak "Szeptucha" to urocza powieść, pełna takiego kocykowego ciepła i słodkich nonsensów, na które radośnie przymknęłam oko.
W książce, która oddycha słowiańskimi wierzeniami (które mają się całkiem dobrze w naszych czasach, ponieważ Polska Miszczuk nie przyjęła chrztu w 966 roku), poznajemy Gosię Brzózkę, zwaną też przez niektórych wybrańcem. Parę słowiańskich bogów chce ją wykorzystać do własnych celów, szeptucha chce ją nauczyć jak ważyć ziółka a pewien tajemniczy młody uczeń żercy okazuje się być kimś zupełnie innym (i o wiele starszym). A we wszystko wmieszane są rusałki, wodniki, wąpierze i oczywiście płanetniki. W tym oto magicznym tyglu waży się Gosia, czekając na dzień, w którym jako wybrana musi także wybrać stronę. Noc Kupały już blisko, a wraz z nią nadchodzi mityczny kwiat paproci, przeznaczenie młodej uczennicy szeptuchy.
Gosia wydaje się być najsłabszym ogniwem powieści. Narzeka, gdera, nic jej nie pasuje, wszystkiego się boi. A zwłaszcza kleszczy! Naprawdę, sporo było o nich w książce. Uważam jednak, że nie jest tak okropna, jak można by spodziewać się po dwudziestoczterolatce, która zachowuje się jak dzieciak i wzdycha do nagich torsów niczym gimnazjalistka. Gosia jest tak obezwładniająco wnerwiająca, że po jakimś czasie staje sie to urocze. Niewinna dziewoja na drodze bogów, z bielizną z motywem Hello Kitty i hipochondrią do potęgi niemierzalnej.
Sama warstwa słowiańska w większości jest oddana jak trzeba i kusi i mami i opatula wiedźmy takie jak ja chmurą swojskości. Być może jestem nieobiektywna, ale dla mnie zręcznie poprowadzony wątek słowiański to ważny element każdej książki, w której się przewija. Mogę wybaczyć kleszcze i maślane oczy, jeśli bogowie, stwory i wierzenia dopisują. Miszczuk ma lekki styl, dowcipny (humor - mimo, że nie spodziewałam sie tego - bardzo mi odpowiadał), trochę tajemniczy i na pewno przemówi do młodzieży bardziej niż do osób starszych i bardziej oczytanych.
"Szeptucha" jest niezobowiązującą, przyjemną lekturą, przy której można odetchnąć i sie odprężyć, zanurzyć w magii i uszczknąć odrobinę zaczarowanego kwiatu paproci także dla siebie. Kwiat paproci zapewnia wieczne życie - i wieczną młodość - przy lekturze poczułam sama, jak ubywa mi lat. Książka tchnie młodością, lekką bryzą znad potoku oraz niesie ze sobą woń sosnowych szyszek.
Ta książka to czysta rozrywka. To także nie lekcja historii czy mitologii. Jeśli zasiądziecie do niej z wymaganiami literatury wyższej, rzeczywiście możecie sie zawieść. To ładnie namalowana, prosta wizja Polski jako potężnego Królestwa Polskiego, w którym wiara naszych przodków wciąż żyje, a bogowie chodzą po ziemi, mieszając się w życie swoich wyznawców. I myślę, że jeśli tak do niej podejdziecie, możecie odebrać "Szeptuchę" tak jak ja - a ja... chcę więcej.
„Szeptuchę” autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk przeczytałam jakieś 7 miesięcy temu. Wspominam o tym, bo pierwszy raz piszę opinię o książce po tak długim czasie. Do tego jeszcze, sprzątając na czytniku usunęłam wszystkie cytaty i notatki. Rozum podpowiada mi, że powinnam sobie odpuścić, ale serducho każe mi mimo wszystko napisać coś o tej powieści. Dlaczego? Czytając ja bawiłam się przednio i byłoby mi źle z myślą, że nie dołożyłam swojej cegiełki w promowaniu jej. Fakt, iż jest dość znana i nie wiem, czy jeszcze potrzebuje reklamy, ale uważam, że jak coś jest fajne to trzeba o tym mówić.
Przejdźmy do meritum. O czym jest ta powieść? Katarzyna Berenika Miszczuk założyła sobie, że Mieszko I nie przyjął chrztu i historia Polski potoczyła się inaczej. Kraj jest monarchią, a ludzie wierzą w starych bogów i dalej kultywują słowińskie tradycje. Głowna bohaterka ma na imię Gosława (zdrobniale Gosia). Ukończyła właśnie studia medyczne i czekają ją praktyki m.in. u szeptuchy. Gosia z dystansem podchodzi do ziołolecznictwa i wszelkich magicznych praktyk, ale skoro trzeba to trzeba. Trafia do wsi Bieliny, gdzie będzie musiała zmierzyć się ze swoją niewiarą, błotem i kleszczami, słowiańskimi bóstwami, przystojnym, tajemniczym Mieszkiem oraz ze swoją mocą i przeznaczeniem.
Przyjrzyjmy się bliżej Gosławie. Niech nie zmyli was, że studiuje medycynę i to poważna kujonka. Kojarzycie program „Damy i wieśniaczki”? Paniusie z miasta jadą na wieś przewalać gnój, a wiejskie gospodynie zamieniają „gumaki” na szpilki i jadą balować do „stolycy”. W „Szeptusze” mamy coś w tym stylu, ale bez zamianki. Katarzyna Berenika Miszczuk po prostu wysyła mieszczucha na wioskę. W nowym otoczeniu okazuje się, że Gosia to istna – wybaczcie określenie – kretynka, panikara, hipochondryczka. Szczególnie tę ostatnia cechę pisarka „rozbuchała” do wielkości niebezpiecznie napompowanego balona. Gosia ciągle coś dezynfekuje, ubiera się w dziwne ciuchy ochronne bo kleszcze i bakterie (chociaż jest scena, gdzie napiła się z otwartej, porzuconej po imprezie butelki wina i tu pisarka nie była konsekwentna). Generalnie dostajemy szału, irytujemy się patrząc co ona odwala. Poznając szczegóły fabuły mamy wrażenie, że nieadekwatnie wręcz infantylnie reaguje na sytuację w jakiej się znalazła, że kompletnie nie widzi tego co jej zagraża. Wiem, że to wszystko co napisałam o Gosi brzmi źle, ale ma ona w sobie coś przyciągającego. Obserwujemy jej poczynania ze złośliwym zainteresowaniem, z myślą: „Co ta idiotka zaraz odwali?”. No i trzeba przyznać, że jest to postać nadająca powieści humorystyczny charakter, a także, że zapada czytelnikowi w pamięć.
A inni bohaterowie? Mieszko to taki rycerz na biały koniu. Trochę posągowy, ale chyba taki miał być. Za to szeptucha, u której praktykuje Gosia to prawdziwa „cholera”. Zna zasady marketingu i nie waha się pogrywać z klientami. Udaje starszą i bardziej zniedołężniałą niż jest, ale kiedy podkasała spódnicę i zaczęła gonić po lesie demona to jakby szaleństwo ją opętało. Jest to chyba moja ulubiona postać z tej książki. Taka stara, mądra cwaniara.
A jak prezentuje się fabuła? Katarzyna Berenika Miszczuk prowadzi ją wzorowo. Mamy tajemnicę, a nawet kilka tajemnic i autorka co rusz coś nam zdradza, ale pamięta, żeby „powiesić kolejną marchewkę” jako wabik. Dlatego czytelnik cieszy się, że nie jest wodzony za nos, ale nie odkłada książki, bo ciągle jest coś do odkrycia np. dowiadujemy się, kim jest Gosia, jakie jest jej dziedzictwo, ale nie wiemy czego będą chcieli od niej bogowie. W tym tomie (bo otwiera on cykl „Kwiat paproci”) to chyba właśnie tożsamość poszczególnych postaci jest najciekawszą kwestią i ona gwarantuje zwroty akcji i te wszystkie „bajerki”, dzięki którym czytamy z wypiekami na twarzy.
Musimy jeszcze szybko rzucić okiem na świat wykreowany przez Katarzynę Berenikę Miszczuk. Uważam, że w przypadku tej książki nie trzeba oceniać, czy pisarka dokładnie zaprezentowała słowiańską mitologię. Pisząc taką powieść dopuszczalne jest, że wybrała co i ile chciała i mogła sobie to dopasować do fabuły. Przecież teoretycznie przez setki lat religia mogła ewoluować. Dlatego odpuszczam sobie weryfikację tej kwestii, natomiast napiszę o tym co rzuciło mi się w oczy. Świat wykreowany w „Szeptusze” nie zrobił na mnie wielkiego wrażenie. Ciężko nazwać ją nawet „historią alternatywną”. Mam wrażenie, że autorka pozbierała pewne elementy, żeby pasowały do jej koncepcji połączenia tradycji z nowoczesnością. Czasami wychodzi fajnie, a czasami jakbyśmy zwiedzali skansen. Jest ciekawie, ale nienaturalnie. Jakby dawne czasy na siłę wciskały się do współczesnego świata. Trochę słomy, sznurka i kleju i jakoś ta makieta się trzyma. Nawet da się na niej rozgrywać „spektakl”, ale spektakularny efekt to to nie jest.
„Szeptucha” to nie jest wielka literatura, co nie znaczy, że nie jest godna uwagi. Jest to lekkie, zabawne fantasy. Tak, bardzo infantylne, ale słodkie w tej „głupotce”. O ile słowo „infantylny” ma w języku polskim negatywny wydźwięk to w przypadku „Szeptuchy” to największa zaleta. Pewnie autorki książki to nie ucieszy, ale kiedy skończyłam czytać tę powieść pomyślałam sobie, że jest „tak głupia, że aż świetna”. Właśnie dlatego bawi, a czytanie jej to wielka radocha.
Dzisiaj opowiem Wam o pierwszej części serii "Kwiat Paproci" Katarzyny Bereniki Miszczuk, którą już od jakiegoś czasu miałam wielką ochotę poznać. "Szeptucha", bo taki tytuł nosi ta część, jest bardzo tajemniczą powieścią fantastyczną, nawiązującą do staropolskich wierzeń i tradycji. Jeśli tak jak mnie ciekawią Was takie słowiańskie klimaty, to zapraszam na recenzję!
Pomimo współczesnych czasów, Polska jest królestwem, w którym rządzą Piastowie i wierzy się w wielu bogów. To wszystko dlatego, że Mieszko I nie przyjął chrztu. W tej innej rzeczywistości Gosława, zwana Gosią, po skończeniu studiów medycznych jedzie na roczną praktykę do wsi położonej w pobliżu Kielc. Dziewczyna przyzwyczajona jest do nowoczesnego życia w mieście i nie wierzy w wielką moc bogów. Swoją praktykę odbywa u wiejskiej znachorki zwaną szeptuchą. Już w pierwszych dniach poznaje Mieszka, czyli najprzystojniejszego mężczyznę, jakiego do tej pory widziała, który również odbywa tam praktykę, tylko, że u lokalnego wróża. Jak pobyt na wsi, zmieni życie Gosławy? Co ją połączy z Mieszkiem (i wcale nie będzie to tylko romans)?
W książce występuje narracja pierwszoosobowa. Narratorem jest Gosława, czyli główna bohaterka powieści, którą bardzo polubiłam. W ciekawy, a czasami nawet też w zabawny sposób, opowiada ona swoją historię. Mimo śmiesznych momentów i tekstów, czasami w książce tej panował mroczny klimat. To dlatego, że pojawiały się takie postacie jak upiory, demony, rusałki, a nawet ubożęta, które chyba przeraziły mnie najbardziej. W książce istnieje inna rzeczywistość, tak jak wspomniałam wcześniej, nasz kraj jest królestwem, w którym panuje wielobóstwo. Bardzo dokładnie zostało opisane życie, jakie mogłoby się toczyć, gdyby historia Polski potoczyła się zupełnie inaczej. Opisanych zostało wiele słowiańskich legend i bogów z nimi związanych. Bohaterowie książki mają słowiańskie imiona, takie jak: Gosława, Mieszko, Sława, Tamira, Żywia lub Borka. W książce tej wiele możemy się dowiedzieć o zawodzie szeptuchy, czyli uzdrowicielki ludowej, która leczy ludzi, wierzących w jej moc uzdrawiania. Zostały opisane różne święta ludowe. Jednym z nich jest Jare Święto, które symbolizuje odejście zimy i początek wiosny, jego elementami jest między innymi topienie Marzanny oraz malowanie pisanek, które przetrwały aż do teraz. Opisano też takie święto jak Stado, które jest związane z kultem płodności, a kolejnym świętem, które przetrwało do dziś, są Zielone Świątki, których chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Nie zabrakło również wątku miłosnego. Żeby nie było tak łatwo, miłość ta była zakazana. Mimo bardzo ciekawej fabuły, która opisuje inną rzeczywistość oraz przybliża słowiańskie tradycje i wierzenia, nie wiem, czy sięgnę po kolejne tomy... Nie dlatego że książka ta mnie nie zainteresowała, ale pełno w niej fantastyki, nadprzyrodzonych mocy i nierealnych postaci, czasami czułam się tak, jakbym czytała bajkę. Niestety nie są to moje klimaty, bo zdecydowanie bardziej wolę realne historie, co nie oznacza, że żałuję tego, że przeczytałam tę książkę.
"Szeptucha" jest bardzo ciekawą powieścią fantastyczną, która opisuje inną rzeczywistość. Podczas czytania można zrelaksować się i ogólnie bardzo miło spędzić czas. Myślę, że książka ta przypadnie do gustu każdemu, kto lubi czytać o postaciach z nadprzyrodzoną mocą i kto nie boi się mrocznych klimatów, którym towarzyszą słowiańskie wierzenia. Myślę też, że wielbiciele wątków miłosnych również nie będą zawiedzeni tą książką....
"Szeptucha" Katarzyny Bereniki Miszczuk jest świetnie napisaną książką, której po prostu nie można nie pokochać.
Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Powieść jest pełna mitologii słowiańskiej, humoru, medycyny, akcji.
Jak zwykle autorka zachwyca nie banalną fabułą i cudowną opowieścią. Zakochałam się w tej serii od pierwszych stron. W akcję powieści został wpleciony również wątek romantyczny.
Gosława Brzózka po ukończeniu medycyny wybiera się do Bielin na obowiązkową praktykę u szeptuchy. Problem polega na tym, że Gosia jest kobietą nowoczesną, przyzwyczajoną do życia w wielkim mieście - nie cierpi wsi, przyrody i panicznie boi się kleszczy. Pobyt w Bielinach wywróci jednak do góry nogami jej dotychczasowe życie.
Jest to opowieść o miłości, mitologii, szukaniu swojego miejsca itd.
Jeżeli miałabym jednym słowem napisać czy jestem zadowolona, że sięgnęłam po tę książkę to zdecydowanie byłoby to tak z wykrzyknikiem.
Książka należy oczywiście do mojego ulubionego gatunku, czyli fantastyki. Zdecydowanie polecam.
Są takie książki, do których wracam lub mam w planach wrócić. Należą do nich seria Kwiat Paproci autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk. Na końcu maja wychodzi zakończenie serii, czyli Przesilenie, więc to dobry moment by przypomnieć sobie perypetie Gosi.
Gosława Brzózka, znana jako Gosia jest świeżo upieczoną lekarką, niestety dla siebie musi odbyć roczny staż u szeptuchy na wsi. Tak - u szeptuchy! A dlaczego? Ponieważ Królestwo Polskie jest państwem pogańskim rządzonym przez króla. Brzmi jak żart, ale to prawda. Nasz pierwszy władca Mieszko I nie przyjął chrztu, tym samym ludzie wierzą w bogów, upiry i różne zabobony. Nasza bohaterka jest twardą realistką i nie dopuszcza do siebie myśli, że istnieją różne fantastyczne stwory, a praktykę u szeptuchy Jarogniewy, znanej jako Baba Jaga traktuje jak karę. Dziewczyna szybko będzie musiała zweryfikować swoją wiarę i przekonania, gdyż zostanie wplątana w sam środek walki trzech bogów o mityczny kwiat paproci. Mściwi i chciwi bogowie nie cofną się przed niczym by go zdobyć. A zerwać go może tylko Gosia. Oj będzie się działo, oj będzie. Poznamy takie istoty jak wąpierze, rusałki, utopce czy ubożęta.
Jak w obcym sobie świecie odnajdzie się Gosia? Jej myśli zaprzątać będzie także przystojny Mieszko (zbieżność imion nie przypadkowa), który pragnie kwiatu dla siebie. Gosia zacznie grać w trudną grę z bogami. Czy jej decyzje będą słuszne? Komu odda kwiat? Czy przełamie paniczny lęk przed kleszczami? A może w jej życiu pojawi się długo wyczekiwana miłość?
Gosława jest taką bohaterką, którą nie sposób nie lubić. Chociaż jest strasznie naiwna i niezdarna to uwielbiam jej przemyślenia i humor. O tak, dialogi w tej książce są mega zabawne. Nie sposób nie wspomnieć o Babie Jadze. Kocham tę kobietę. Naprawdę. Mieszka trudno rozgryźć, co dodaje nieco tajemniczości lekturze.
Styl autorki jest lekki i wciągający. Szeptuchy nie sposób odłożyć na dłużej. Świat wykreowany przez panią Miszczuk zachwycił mnie detalami i opisami tradycyjnych słowiańskich świąt oraz upirów. Tak właśnie wyobrażam sobie współczesną Polskę pod panowaniem króla.
Podsumowując: jedna z najlepszych polskich serii fantastycznych znakomitej polskiej autorki. Polecam
Czerwona wstążeczka, by uniknąć uroku. Splunięcie przez lewe ramie, by przegonić pecha. Ale to nic, w porównaniu ze świętami. Topienie marzanny, skoki przez ognisko. Jeśli nie wierzysz w zabobony, mam dla ciebie wiadomość, bogowie istnieją i bardzo niepodobna im się twoja postawa.
Czasami jedna decyzja zmienia losy całego kraju. Cofnijmy się na chwilę w przeszłość. Co by było, gdyby Mieszko nie przyjął chrztu? Teraz wróćmy do współczesności. Jak wiele się zmieniło? Naprawdę sporo. Gosława chce być lekarką. Jest racjonalna, stawia na naukę i logiczne wyjaśnienia. Nie wierzy w czary i zabobony, nawet jeśli robi to większość społeczeństwa. Dlatego zupełnie nie podobają się jej obowiązkowe praktyki u szeptuchy. Od tej pory zamiast recept, będzie polecać zioła, nalewki i... zakopywanie magicznych kamieni. A do dopiero początek wrażeń, które czekają Gosławę. Szybko okazuje się, że te zabobony nie są wcale tak pozbawione sensu, jak myślała. Pikanterii wszystkiemu dodaje przystojny Mieszko. Jednak czy dziewczyna może mu wierzyć? Czy może wierzyć... komukolwiek?
Przede wszystkim, świetny pomysł na fabułę! Zaryzykuję, że przeciętny „zjadacz” książek lepiej zna mitologię grecką, niż wierzenia słowiańskie. Owszem, za sprawą kilku dzieł to i owo mogło się obić o uszy, ale mało pozycji porusza ten temat w szerszym zakresie. A tu taka niespodzianka! „Szeptucha” rzuca nas w samo centrum słowiańskich wierzeń, czyniąc z nich nie tylko ciekawą scenografię, ale też ważny element historii. I nie posługuje się tylko najpopularniejszymi motywami, sięga głębie i zaznajamia czytelnika z naprawdę sporą porcją... własnych korzeni. Tak, wszystko to, w powieści znajdziecie źródło i wyjaśnienie dla wielu przesądów obecnych po dziś dzień.
"...demony i boginki nie powstają ze szczęśliwych ludzi, którzy umierają w naturalny sposób. Bogowie przygarniają do siebie dusze topielców, samobójców, wisielców, poronców, kobiet zmarłych w połogu czy tuż przed ślubem. Mówiąc krótko: wszystkich, którzy umarli gwałtowną śmiercią".
Wszystko to sprawa, że powieść ma naprawdę fajną atmosferę. Kiedy już przyzwyczaimy się do pewnych odmienności i szczegółów znacznie różniących się od naszej rzeczywistości, zaczynamy w pełni bawić się słowiańskimi „dodatkami”.
Ciąg dalszy na:
Książka wciąga od pierwszych stron. Dobry pomysł, lekko napisana, fabuła nieco inna, niż wszystkie. Dobry pomysł nawiązania do polskich wierzeń, zabobonów, dawnych praktyk ulokowanych w bardziej współczesnych czasach. Do tego fantazja autorki na temat tego, co by było gdyby... obraz tego, jak mogłoby wyglądać nasze życie, gdyby nie przyjęcie chrztu przez Mieszka I.
[RECENZJA] Cykl „Kwiat paproci” Katarzyna Berenika Miszczuk
„To nie bajka, tylko legenda. – Jarogniewa uniosła do góry palec wskazujący. – A w legendach zawsze tkwi ziarno prawdy”. – Noc Kupały
Mój maraton z cyklem Kwiat paproci dobiegł końca. Powiem Wam, że otrzymując propozycję zrecenzowania tych książek, nie od razu się zgodziłam. Minęło trochę czasu i dopiero odpisałam na wiadomość. Nie byłam bowiem do końca pewna, czy ta seria przypadnie mi do gustu. Jednak mając gdzieś na uwadze to, że pierwsze spotkanie z twórczością autorki („Obsesja”) zapamiętałam bardzo pozytywnie – choć to był zupełnie inny gatunek literacki – to pomyślałam, że dlaczego nie spróbować? Pomyślałam, że być może autorce pisanie fantastyki wychodzi równie dobrze, jak pisanie kryminałów… i ostatecznie mogę napisać, że tak było.
Zaczynając przygodę z cyklem Kwiat paproci, miałam duże oczekiwania. Wszystko przez te pozytywne opinie, które atakowały mnie zewsząd. Po pierwszych kilkudziesięciu stronach Szeptuchy, nadal się zastanawiałam nad fenomenem tej książki, bo jakby nie było… nudziłam się, a wszystkie opisy zwyczajnie mnie przytłaczały. Jednak brnęłam dalej, bo nie należę do osób, które tak łatwo się poddają. Dlatego wciąż szukałam, zadając sobie pytanie, co takiego wzbudziło zachwyty wśród czytelników i czy również trafię do grona fanów Cyklu Kwiat paproci?
„Nie można żyć, żałując cały czas czegoś, co się stało bądź nie stało. Trzeba się cieszyć tym życiem, które się ma”. – Żerca
Dlatego nie spodziewajcie się słów, że zatopiłam się w tej lekturze od pierwszych stron, bo tak nie było. Potrzebowałam czasu, aby się polubić z tą historią i jej bohaterami. Powiem wam, że łatwo nie było, ale się udało! I w ostatecznym rozrachunku mogę napisać, że autorka stworzyła fenomenalny cykl, o niesztampowej fabule, w której ukazuje: zabobony, legendy, słowiańskie bóstwa, demony, nadprzyrodzone istoty, czary, wizje, nieśmiertelność, pradawne obrzędy i tradycje, czyli to wszystko, co można śmiało nazwać surrealizmem. I gdzieś pomiędzy znajdującym się trzeźwym spojrzeniem na rzeczywistość, ogromną ilością humoru i wciągającą akcją.
„(…) los lubi być złośliwy”. – Noc Kupały
Autorka skonstruowała nietuzinkowych i zapadających w pamięci bohaterów z krwi i kości, a na przestrzeni czterech tomów, tak bardzo się z nimi zżyłam, że zwyczajnie będę za nimi tęsknić. Uwielbiam Gosię, która, jako wykształcona lekarka ma obsesję na punkcie ochrony przed wszelkimi chorobami i najgorszymi dla niej… kleszczami. Jak również za jej dziecinną naiwność, sceptycyzm i poczucie humoru. Babcię Jagę za umiejętność prowadzenia biznesu Szeptuchy, bo piarowiec z niej bezkonkurencyjny. Jej postać również wywołuje uśmiech na twarzy. No i oczywiście tajemniczy Mieszko Pierwszy, uwielbiany chyba przez wszystkie czytelniczki i prawdą jest, że z męskich bohaterów nikt inny mu nie dorównał. Jest jeszcze wiele barwnych postaci, ale nie będę tutaj każdej z osobna opisywać. Krótko mówiąc są bohaterowie dobrzy i źli. Ci, którzy wnoszą uśmiech i, ci, którzy wywołują łzy. Jednak wszyscy dostarczają do książek, jakiś niezbędny element, bez którego ta seria nie byłaby tak atrakcyjna, bo każdy jest indywidualną jednostką, z osobistą historią oraz o różnych charakterach i sposobie myślenia.
„Każdy ma w sobie pierwiastek zła. Ludzie bez skazy nie istnieją”. – Szeptucha
W książkach pojawia się też wątek romantyczny, czyli miłość i łączące się z nią zazdrość i zdrada. Jednak nie wychodzą one na pierwszy plan, i nie tworzą historii iście romantycznej w różowych odcieniach i zbytnio przesłodzonej. Dostrzegalna jest też wiedza autorki z zakresu słowiańskich obrzędów czy ziołolecznictwa, widać, jak wiele musiała przeczytać książek o podobnej tematyce, aby oddać w ręce czytelników tak bardzo dopracowaną merytorycznie serię.
"Najstraszniejszy koszmar zmienił się nieoczekiwanie w potyczkę słowną. Potyczek słownych się nie boję. Mam doświadczenie. Przecież ja prawie przez cały czas gadam do siebie". – Przesilenie
Z jednej strony cieszę się, że miałam możliwość przeczytania wszystkich tomów Kwiatu paproci od razu, bez zbędnego czekania kilku miesięcy, aż ukaże się kolejny – z drugiej natomiast nieco żałuję, że dopiero teraz sięgnęłam po te książki. Taką przygodę i emocje z nią związane, które podarowała mi autorka, są ciężkie do opisania, ponieważ żadne słowa nie oddadzą tego wszystkiego, co czuję po skończeniu Kwiatu paproci. Bo pomimo dość opornego, jak dla mnie początku, dalsze losy bohaterów czytałam z wypiekami na twarzy do samego końca.
Reasumując, cykl Kwiat paproci spełnił moje wszystkie potrzeby literackie i jestem pewna, że historia przedstawiona zostanie ze mną na długo. A kiedyś jeszcze sobie ją odświeżę. Z całego serca polecam wszystkim, którzy chcą, choć na chwilę oderwać się od szarej rzeczywistości i wkroczyć w świat starych wierzeń, bóstw i rytuałów. Polecam.
Zastanawialiście się co byłoby, gdyby Mieszko I nie przyjął chrztu? Jak by wyglądało nasze życie, gdybyśmy dalej wierzyli w rusałki, utopce i inne słowiańskie stworzenia? Jeśli jesteście tego ciekawi zapraszam na recenzje pierwszego tomu Kwiatu paproci.
“- Nazywam się Gosława Brzózka przyjechałam do pani na roczne praktyki.” (*¹)
Gosława Gosia Brzózka po odebraniu dyplomu musi odbyć roczne praktyki u szeptuchy. Bohaterka niechętnie wyjeżdża z nowoczesnej Warszawy, by rozpocząć naukę u „Baby Jagi", która trudni się zawodem szeptuchy w podkieleckiej wsi Bieliny. Tam poznaje Mieszka, który uczy się na żecrę u miejscowego wróża Mszczuja. Między młodzieńcem, a młodziutką Gosią zaczyna pojawiać się uczucie. Jednak nie tylko chłopak jest zainteresowany dziewczyna, ponieważ inwestują się nią bogowie.
AKCJA I FABUŁA
O akcji i fabule można powiedzieć, że w tej części dopiero się zaczynają rozwijać. Stworzona fabuła przez Miszczuk jest majstersztykiem w tej książce, rozwija się ciekawie i dotrzymuje kroku akcji. Po wątkach, jakie są w książce widać, że dopiero późniejszych częściach będą miały swoje rozwinięcie.
STYL I JĘZYK
Tu autorce należą się wielkie brawa oraz podziw, bo od czasu do czasu bohaterowie książki posługują się językiem Słowian. Całość napisana jest lekkim, wciągającym językiem, nie brakuje też w treści humoru i ciekawych opisów. Opisy w książce są bardzo żywe, tworzą bardzo realistyczne obrazy opisywanych zwyczajów, bogów, boginek i demonów.
POSTACIE
GOSIA
W tej części w głównej bohaterce przechodzi zmiana duchowa. Przyjeżdżając do Bielin z przymrużeniem oka podchodzi, do tematu istnienia bogów i innych stworzeń nieumarłych. Z czasem, gdy doświadcza ich obecności, zaczyna poważniej podchodzić do tego tematu. To samo się dzieje z jej podejściem do zawodu szeptuchy, im bardziej poznaje tajniki tego "zawodu", tym bardziej waha się, czy aby na pewno chce wrócić do Warszawy i być zwykłym lekarzem.
Pozostałe postacie.
Przy tworzeniu postaci Miszczuk wykazała się niezwykłą precyzją. Postacie bogów, boginek w książce są stworzone bardzo, ale to bardzo autentycznie. Bohaterowie wyróżniają się wśród siebie, jakimiś cechami charakteru, a przede wszystkim są przesympatyczne.
„Otworzyłam oczy i od razu tego pożałowałam”(*²)
Do lektury, a raczej całej serii Kwiatu paproci podchodzę z wielką ciekawością. Można powiedzieć, że pierwsza część –„Szeptucha“ wciągnęła mnie już od pierwszych stron w świat stworzony przez Miszczuk. Czytając, sama czułam się jak główna bohaterka i wszystko przeżywałam podobnie jak ona. Pomysł, jaki zaprezentowała autorka, wykazuje duży potencjał na resztę części, a jednocześnie zachwyca już w pierwszej. Widać też, że autorka dysponuje sporą wiedzą na temat dawnych wierzeń, obrządków i w ciekawy sposób potrafi to przedstawić.
"Kto wie, może tak naprawdę nie jest zboczeńcem, tylko miłością mojego życia? Na wszelki wypadek lepiej go do siebie nie zrażać."
Gosia uparcie chce zostać lekarzem. Jednak by zdać studia musi na rok udać się na praktyki. Mama załatwia jej jednak je nie w szpitalu, tylko u szeptuchy. Dziewczyna nie jest tym zachwycona, ponieważ nie wierzy w bogów i magiczne ziółka wytwarzane przez Baba Jagę. Jednak jak mus to mus. Jak się okazuje, te praktyki nie będą takie, jak się Gosi z początku wydawało...
Uwielbiam pióro tej autorki, dlatego do książki podeszłam bardzo optymistycznie. Początek nie powiem, był dla mnie dość ciężki, ponieważ mitologia słowiańska nie jest moją mocną stroną i niestety miałam problem z odnalezieniem się w sytuacji. Jednak z każdym kolejnym rozdziałem już było coraz lepiej!
Bardzo cieszę się, że w końcu miałam okazję trochę przybliżyć sobie nasze rodzime wierzenia. Słyszałam, że są one dość drastyczne, ale nie spodziewałam się aż takiego okrucieństwa. Mimo wszystko, poznawałam to z wielką fascynacją. Wszystkie obrzędy, wierzenia, bogowie, szeptuchy, żercy to jest niesamowite! Bardzo wciągnęłam się w ten świat i zdecydowanie chce więcej! Dzięki autorce z pewnością będę chciała sobie przybliżyć nasze mity i bogów.
"Każdy ma w sobie pierwiastek zła. Ludzie bez skazy nie istnieją."
Bohaterowie również są świetnie wykreowani. Gosia, która chce być uparcie lekarzem, która patrzy na wszystko krzywym spojrzeniem, która boi się iść do lasu bez swojego specjalnego stroju przeciwkleszczowemu. Była po prostu świetna. Z każdym rozdziałem jak dowiadywała się więcej i jak zaczęła rozumieć co się wokół niej dzieje... Naprawdę ją polubiłam! Mieszko również bardzo przypadł mi do gustu. Może denerwowało mnie czasami jego zachowanie, to jednak jakoś zaskarbił sobie moją sympatię. No i kochana Baba Jaga, która była przegenialna! Uwielbiam ją i liczę na to, że będzie jej jeszcze więcej w kolejnych tomach!
Książkę mogę Wam z czystym sercem polecić. Styl autorki jest świetny, lekki i wciągający. Jak już zacznie się czytać, to ciężko się później oderwać. Pani Miszczuk czaruje słowem! Już wcześniej byłam zauroczona stylem pisania, a teraz go normalnie kocham! Do tego jeszcze mitologia słowiańska i alternatywne potoczenie się historii, to coś co ostatnio bardzo mnie interesuję! (ostatnio musiałam się uczyć na konkurs historyczny i takie rozkminy, że gdyby nie zrobili tego, to może wszystko potoczyłoby się inaczej, ciągle siedzą mi w głowie).
Podsumowując Szeptucha to niesamowicie dobra i klimatyczna powieść. Żałuję, że dopiero teraz się z nią zapoznaję, ale lepiej późno niż wcale! Zabawna, wciągająca i magiczna powieść, o której szybko nie zapomnicie! Strach przed naszą mitologią przysporzy kilka nieprzespanych nocy, a kąpiele w wannie, już nigdy nie będą takie same! Jak najbardziej polecam!
Nie przepadam za gatunkiem fantasy oraz science fiction. Z reguły był to gatunek, który omijałam szerokim łukiem i najzwyczajniej po niego w ogóle nie sięgałam. Do przeczytania „Szeptuchy” przekonało mnie jedynie to, że akcja książki dzieje się w Świętokrzyskim i Kielcach, które odwiedzam bez mała każdego dnia. Ponieważ lubię czytać książki, których akcja dzieje się w miejscach, które znam, stwierdził a co mi tam! Przeczytam, może nie będzie taka zła. Szczerze muszę przyznać, że nie żałuję czasu poświęconego na jej czytanie, a co więcej z pewnością skuszę na kolejne części, a nawet może na inne pozycje z tego gatunku! To zdecydowanie był dobry wybór, aby przeczytać tą książkę.
Historia młodej Gosławy, która spełnia marzenia o byciu lekarzem i której życie wywraca się do góry nogami. Powoli zaczyna odkrywać tajemnice skrywane przed nią przez świat. Odkrywa również swoją wyjątkowość, a na drodze swego życia spotyka wielu ludzi. Jedni są jej przyjaźni, inni jedynie przyjaciół udają. Gosława jest bardzo sympatyczną i pozytywną bohaterką, której nie dało się nie obdarzyć sympatią. Ponadto moją sympatię podczas czytania skradła większość bohaterów. Zarówno przystojny i czarujący Mieszko, jak również tajemnicza Baba Jaga. Zwyczajne codzienne życie studentki medycyny, która zostaje siłą wysłana na praktyki u Szeptuchy zmienia się radykalnie. Mimo, iż praktyki zamierza odbyć jedynie z obowiązku dowiaduję się o sobie i swoim życiu rzeczy, których wolałaby nie wiedzieć. Wywracają one jej świat do góry nogami, zupełnie zmieniają priorytety i zmuszają do robienia rzeczy, o których kiedyś nie przyszło jej w ogóle do głowy, że mogłaby je zrobić! W książce znalazło się miejsce na imprezowe życie nastolatków, naukę, a także miłosne rozterki bohaterów. Elementem, który bardzo przypadł mi do gustu było łączenie nowoczesności z dawnymi czasami, który w literaturze spotkałam po raz pierwszy.
Pierwszoosobowa narracja książki pomogła wczuć się w historię głównej bohaterki i pozwoliła mi przenieść się do jej świata. Podczas czytania książki zastanawiałam się, co ja bym zrobiła, gdyby to mnie spotkała taka historia. Utożsamiałam się z bohaterką, co jeszcze bardziej zaowocowało moją sympatią do książki. Jest idealna niezależnie od wieku czytelnia i jego preferencji literackich.
Zdecydowanie jest to książka, którą polecam każdemu. Zarówno fanom fantasy, jak również tym którzy za tym gatunkiem nie przepadają, bo jak się okazuję „Szeptucha” jest idealną pozycją do zmiany nastawienia do literackiego gatunku fantasy. Zdecydowanie zachęcam do lektury książki !
Ostatnio książka ta atakuje na instagramie! Wszyscy ją czytają, wszyscy się zachwycają dlatego i ja musiałam się przekonać czy naprawdę to taka dobra książka, mimo że nie dotarłam do ani jednej złej opinii o tej serii.
"Szeptucha" to pierwsza część losów młodej dziewczyny Gosi, która kończy studia medyczne, ale niestety jest zmuszona odbyć roczne praktyki u starej i doświadczonej szeptuchy na wsi. Dziewczyna z niezadowoleniem tam jedzie, a jednak już pierwszego dnia trafia na przystojnego mężczyznę.
Jak potoczą się dalsze losy Gosi?
Czy spodoba się jej na wsi?
Aby się dowiedzieć koniecznie musicie przeczytać tą książkę!
Niestety muszę stwierdzić, że na początku po przeczytaniu opisu trochę się bałam, że nie spodoba mi się ta książka. A tutaj takie zaskoczenie.
Historia Gosi i Mieszka naprawdę bardzo mnie zaciekawiła od pierwszych stron. Od książki nie szło się oderwać, autorka każdy rozdział kończy tak, że od razu trzeba czytać kolejny. Język i styl autorki bardzo mi przypasował. Głównych bohaterów Gosie, Babę Jagę i Mieszka polubiłam od pierwszych stron.
Zakończenie pierwszego tomu bardzo mnie zaskoczyło i jak najszybciej muszę sięgnąć po kolejną część, bo
jestem bardzo ciekawa kolejnego tomu.
Jak sami widzicie ta książka nie ma żadnych minusów, dlatego nie zastanawiajcie się! Bierzcie i czytajcie jak najszybciej.
Moja ocena to 10/10.
Przez takie dobre książki coraz bardziej lubię twórczość polskich autorów.
Polecam!!!
Ja za swój egzemplarz dziękuję bardzo wydawnictwu WAB.
Miałam ją kupić już jakiś czas temu, wtedy jednak z tego zrezygnowałam, ponieważ stwierdziłam, że nie jest to pozycja dla mnie. Jestem raczej miłośniczką thrillerów oraz obyczajówek i elementy fantasty nie zawsze mi odpowiadają. Było jednak tak dużo pozytywnych opinii na temat całej serii Szeptuchy, że zaryzykowałam! Do tego lato i słońce zdecydowanie sprzyja czytaniu tak lekkich i miłych książek. Bardzo obawiałam się połączenia obecnej polski z polską Piastów, ale zdecydowanie jestem w niej zakochana! Książkę czyta się bardzo lekko i przyjemnie. Napisana jest łatwym językiem i ma sporo całkiem zabawnych momentów. Do tego podoba mi się w niej zastosowanie i pokazanie tego na co służą różne zioła i mikstury! Uwielbiam naturalne produkty, a z tej książki możemy sporo się dowiedzieć. Widziałam, że sporo osob narzeka na zachowanie i lekkomyślność Gosi. Były chwile, gdy i mnie główna bohaterka lekko irytowała, ale podeszłam do tej pozycji bardzo lekko. Był to taki przecinek po ciężkich i mocnych thrillerach. ☺️ Kolejna część już zamówiona! Słyszałam, że jest jeszcze lepsza od tej, więc już nie mogę się dozekać aż po nią sięgnę. Nigdy nie spodziewałam się, że ta książka tak bardzo mi się spodoba!
Bardzo klimatyczna, chociaż zestawienie współczesnej Warszawy ze starodawnymi wierzeniami i gusłami trochę razi. Na szczęście większość akcji dzieje się na wsi, gdzie bardziej pasują takie klimaty. Główna bohaterka też pozostawia trochę do życzenia (straszna z niej paranoiczka). Poza tym czyta się przyjemnie. Polecam, trochę miłośnikom starosłowiańskich klimatów, a trochę całej reszcie, która chciałaby pomarzyć co by było gdyby...
Mitologia Słowiańska zawsze kojarzyła mi się z czymś niezwykle tajemniczym i nieprzystępnym. Bardzo prawdopodobne, że jest to wynikiem dużego dystansu, z jakim podchodzimy do naszych pierwotnych wyznań. W końcu Polska przyjęła chrześcijaństwo, a my słowianie porzuciliśmy nasze wierzenia, w ten sposób wypierając się większości legend i przesądów. Dawne zwyczaje nie pozwalają jednak całkiem o sobie zapomnieć, w końcu wiele naszych świąt chcąc nie chcąc właśnie w nich znajduje swoje korzenie. Szeptucha idealnie nawiązuje do pozostałości legend, oprawiając je w ramy nowoczesności i sprawiając przy tym, że niejednokrotnie myślałam, jak chętnie znalazłabym się w tej alternatywnej rzeczywistości.
Wyobraźcie sobie, że Mieszko I nie przyjął chrztu, a nasz kraj w dalszym ciągu kultywuje pogańskie wierzenia. Dodajmy do tego trochę magii, mitycznych stworzeń rodem z nocnych opowieści naszych babć i jak najbardziej rzeczywiste bóstwa. Tym właśnie jest dzieło Katarzyny Bereniki Miszczuk - niezawodną, wybuchową wręcz mieszanką, która nie ma możliwości się nie sprawdzić. Gosława Brzózka jest świeżo upieczoną absolwentką studiów medycznych, by jednak móc zacząć swą pracę jako pełnoprawny lekarz musi odbyć roczne praktyki u szeptuchy - wioskowej zielarki, będącej poniekąd pomocą pierwszego kontaktu. Nie wierząca w zabobony Gosia nie podchodzi do swoich nowych obowiązków z optymizmem, a świat, który stara się jej ukazać Jaga zdecydowanie nie wpasowuje się w światopogląd dziewczyny. Do tego wszystkiego na swej drodze napotyka tajemniczego Mieszka, ucznia miejscowego Żercy, na widok którego serce zamiera w piersi. Czy nowe obowiązki i kwitnące uczucie przysłonią jednak nadchodzące nieubłaganie przeznaczenie? Wychodzi na to, że bogowie mają wobec młodej adeptki swoje własne, niecne plany i nic, zupełnie nic nie pójdzie po jej myśli.
Książek Katarzyny Bereniki Miszczuk nie da się nie kochać. Utonęłam przy diablicy, utonęłam i tutaj. Jestem oczarowana łatwością, z jaką przychodzi autorce lawirowanie między doczesnością a dawnymi konwenansami. Szeptuchę czytałam z zapartym tchem. Nie była co prawda książką lekką w odbiorze, bo czułam lekki opór pióra, jednak przyjemnie poprowadzona fabuła wynagrodziła mi zgrzyt w wartkości czytanej historii. Znów pokuszono się o postać nietuzinkową, z dużą dozą humoru i niebanalnym charakterem. Sposób, w jaki Gosia została wykreowana sprawia, że stała się postacią nieszablonową i zdecydowanie taką, z którą każdy chciałby się przyjaźnić. Dodatkowo sama tematyka, w jakiej jest umiejscowiona książka jest miodem na moje serce. Kocham mity słowiańskie i cieszy mnie niezmiernie fakt, że po Wiedźminie ktoś w końcu postarał się przetrzeć na nowo szlaki wyznaczone przez Andrzeja Sapkowskiego, usuwając ten niezdrowy monopol na inspirowanie się naszymi dawnymi bajaniami, który powstał od czasów popularności białego wilka.
Nie samą główną postacią człowiek jednak żyje, więc źle byłoby nie wspomnieć jeszcze o reszcie przedstawionego świata. Bogowie ukazani zostali dokładnie tak, jak trzeba. Nie ma w końcu w naszej dawnej kulturze mowy o tym, by kiedykolwiek interesowali ich ludzie. Także i tutaj nie uświadczymy z ich strony specjalnych względów. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie że bóstwa i ludzie ze sobą zwyczajnie koegzystują i tak naprawdę żadne z nich, nie ma ochoty wchodzić w drogę drugiej stronie. Mityczne krainy są bowiem niebezpieczne i nie ma w nich miejsca dla śmiertelników, a jeżeli jakimś cudem ktoś do nich dotrze, z pewnością dosięgnie go sroga kara.
Szeptucha okazała się być strzałem w dziesiątkę. Pomysł na połączenie dwóch tak bardzo trudnych do wyobrażenia sobie światów wyszedł wyśmienicie. Ta ryzykowna koncepcja zdecydowanie się sprzedała, bo od perypetii Gosi aż ciężko się oderwać. Jeżeli szukacie więc czegoś dobrego na ciepłe, letnie wieczory, to ta słowiańska opowieść będzie rozwiązaniem idealnym.
Widząca rodzi się dokładnie na dwadzieścia cztery lata przed pojawieniem się kwiatu, by mogła odnaleźć go wtedy, gdy sama będzie w kwiecie wieku. Tak mówi legenda. (s. 193)
Jak się dorwałam, to przepadłam! Nie mogłam się oderwać od „Szeptuchy” Katarzyny Bereniki Miszczuk. Co takiego jest w tej książce? Odpowiem Wam jednym słowem – magia!
Na wewnętrznych okładkach mało czytelnym pismem zostały zamieszczone dwa przepisy szeptuchy – na bolaki i na parchy oraz krosty wszelkie. Składniki i przepis wydają się prawdziwe i człek jest gotów je przygotować, na szczęście nieco ironiczny komentarz powstrzymuje go przed tym. Jeszcze na początku autorka zwraca się do czytelnika z pytaniem, czy zastanawiał się, co by było, gdyby Mieszko nie przyjął chrztu.
W co ja się wplątałam? Przecież to niemożliwe! Bogowie, demony, czary, wizje. Co to ma być?! Przecież ja nawet nie wierzę w te ziołowe specyfiki od szeptuchy, którymi z upodobaniem naciera się moja mama. A co dopiero mówić o bogach! (s. 183)
Wiara w słowiańskich bogów i obrzędy są wciąż żywe, bowiem Mieszko I nie przyjął chrztu. Polską w XXI wieku rządzą Piastowie, na tronie zasiada Mieszko XII. Jedną z jego poddanych jest Gosława Brzóska, która właśnie skończyła medycynę. Teraz musi jechać do wsi Bieliny w Góry Świętokrzyskie, aby odbyć obowiązkowe roczne praktyki u… szeptuchy, wiejskiej znachorki. Problem polega na tym, że Gosia to nowoczesna, młoda kobieta, singielka, typowy mieszczuch. Wprawdzie ma budzik z głosem piejącego koguta, ale to nie znaczy, że kocha wieś i przyrodę. W dodatku panicznie boi się wszelkich zarazków i kleszczy. Bogowie dla niej nie istnieją. W życiu kieruje się wiedzą i zdrowym rozsądkiem, nie wierzy w zabobony, mikstury szeptuchy i różne takie.
Tutaj ludzie wierzą w takie rzeczy. Rozumiem, że w dużym, nowoczesnym mieście folklor i przesądy zanikają. Jednak tutaj są wciąż żywe. (s. 48)
Gosia dociera do Kielc, a następnego dnia do Bielan. Oj, ciekawa to była wyprawa, a wręcz przeprawa. Ale za to jakiego mężczyznę spotkała po drodze! A i jakie głupoty mu gadała! Niezły ubaw miał Mieszko, praktykant u miejscowego żercy (kapłan, wróż). W ogóle Gosia to sceptyczna realistka, pragmatyczna hipochondryczka, trochę niefrasobliwa wpada w sidła przygody. Przyrody też. Jest inwigilowana przez sługi bogów, bowiem dostała bonus od losu, ale o nim dowie się później.
Nie wystarczy być dobrą szeptuchą. W tych stronach trzeba jeszcze odpowiednio wyglądać. (s. 46)
I mówić! Szeptucha Jarogniewa zwana Babą lub Babą Jagą to bardzo poważana szeptucha, jedna z najlepszych i dlatego do niej przybywa Gosia. Sceptycyzm praktykantki i niewiara biją po oczach, więc Baba jej tłumaczy, że w tych czasach już nie zarzyna się kur i nie grzebie w ich wnętrznościach, tylko używa się rozbryzgów farby do czytania w przyszłości. W dodatku Jarogniewa to niezła aktorka i mało kto o tym wie. Aktorstwa musi się też nauczyć Gosia i wielu innych rzeczy, aby zaliczyć roczne praktyki. Wszystkie umiejętności ma wypisane w książeczce praktyk, m.in. tamowania krwotoków, umiejętność przetrwania w lesie, rozpoznawanie gatunków węży oraz śladów ich ukąszeń. Wszystko dlatego, ponieważ szeptuchy w królestwie Polskim były bardzo ważnym elementem medycyny. To one…
odpowiadały za podstawową diagnostykę i szybkie udzielenie pomocy. To one decydowały, czy chory powinien jechać do przychodni lub szpitala. Stanowiły pierwszą linię obrony polskiej medycyny – sito, które odsiewa naprawdę chorych od pozorantów i hipochondryków. (s. 17)
Ciekawy pomysł, który mógłby być dobrym rozwiązaniem w naszych czasach. Lecz oprócz szeptuch i żerców ważniejsi są bogowie słowiańscy. Głównym bogiem był Świętowit o czterech twarzach. Dwaj inni ważni to Swarożyc bóg ognia i słońca oraz Weles bóg zmarłych.
Dobrze znałam słowiańskich bogów z mitów i podań. Nie byli tacy jak bogowie innych narodów. Oni zupełnie nie przejmowali się nami, swoimi wyznawcami. […] Znani byli raczej ze swej bezwzględności niż łaski. (s. 195)
Bogowie mieli swoje sługi. Weles ma swoje demony – utopce, wąpierze, strzygi, latawce, czyli wszelkiego typu upiry. Z kolei Świętowit – rusałki, syreny, wiły, południce. Ot, przekrój rodzimej demonologii w pełnej krasie! I opisie, bowiem autorka w różne zdarzenia wplata postacie z wierzeń słowiańskich. Są płanetnicy, porońce, ubożęta, jest i leszy. Autorka przedstawia bogów słowiańskich w złym świetle. To źli i mściwi bogowie, mordercy i kłamcy, zazdrośnicy, którzy nie są miłosierni i nie chcą rozmawiać. Nie wolno im ufać. Gotowi są zdradzić, byle ratować własną skórę, a przed nimi nie da się ukryć…
Jedno można śmiało powiedzieć o Słowianach – umiemy się dobrze bawić. Nieważne, czy to święto wiosny, czy zmarłych, obowiązkowe tańce przy ognisku muszą być. (s. 84)
Oj tak! Bo Słowianie to przede wszystkim ludzie. Na wsiach wierzący, a w miastach nie, tam nawet folklor i wierzenia zniknęły lub zmieniły się. Za to na wsiach hucznie i przez wiele dni obchodzone. Szeptuchy i wróże mają obowiązek uczestniczyć we wszystkich uroczystościach. Jare święto – pierwszy dzień wiosny oraz Stado – Zielone Świątki to ważne święta. Zwyczaje i obrzędy z nimi związane zostały barwnie opisane, z przytupem, śmiechem i procentami. A Łysica odgrywa ważną rolę w obchodzeniu świąt, bo jest miejscem pielgrzymek wiernych z całej Polski. Tu wiara jest bardzo ważna, zaś bogowie są żywsi niż gdzie indziej. To tu zjadą na obchody Nocy Kupały… ale o tym w drugim tomie.
– Bogowie są niebezpieczni. Mogą cię skrzywdzić – warknął [Mieszko].
– Z kleszczami nie wygrają – mruknęłam. (s. 192)
Humoru w tej powieści nie brak! Momentami miałam niezły ubaw, szczególnie z Gosi i jej perypetii. Pewnej nocy zaparkowała auto na poboczu drogi, gdzie pobocza… nie było! Zdolna! Jej fobia przed zarazkami i małymi lokatorami – kleszczami ujawniała się w niespodziewanych momentach. Jej kleszczoodporny kombinezon to stylizacja roku, a nawet dziesięciolecia! Trudno nie parsknąć śmiechem na widok Gosi udającej się do lasu czy udzielającej swej pierwszej porady w roli szeptuchy. Lecz i grozy nie brakuje. Także gorących scen między piękną Gosią a przystojnym i potężnym Mieszkiem. Ciągnie ich do siebie, a jednocześnie wiedzą, że nie mogą ze sobą być. Wszystko przez bonus od losu dla Gosi.
[Obraz] Mówi, że niebawem coś się wydarzy. Będą ze sobą walczyć potężne siły, ale tylko jedna wygra. (s. 94)
Dzieje się w tej powieści dużo. Wszystko jest spójnie połączone i barwnie opisane. Akcja toczy się płynnie i zabiera ze sobą czytelnika w niezwykły świat – ni to X wiek, ni XXI. Chciałabym więcej porad szeptuchy i jej nauk związanych z ziołami. O przepisach na kremy czy nalewki nie wspomnę, aczkolwiek już bez komentarzy. ;)
„Szeptucha” Katarzyny Bereniki Miszczuk to pierwszy tom serii „Kwiat paproci”. Autorka w umiejętny sposób połączyła współczesny świat z wiejską obyczajowością, legendami, dawnymi wierzeniami słowiańskimi i obrzędami. W tym wszystkim umieściła szeptuchę i pragmatyczną absolwentkę medycyny, a do towarzystwa zaprosiła praktykanta Mieszka oraz bogów słowiańskich ze sługami. Wszystko przyprawiła sceptycyzmem i fantastyką, okrasiła humorem i grozą oraz rodzącą się namiętnością między młodymi, bo taka miłość zdarza się raz na tysiąc lat.
Na pewno nie raz zastanawialiście się "Co by było gdyby...". Autorka również myślała nad tym pytaniem. Co by było, gdyby Mieszko nie przyjął chrztu. Jak wyglądałaby Polska w dzisiejszych czasach nadal będąc państwem pogańskim? I odpowiedziała na to pytanie pisząc "Szeptuchę".
XXI wiek. W Polsce nadal trwa monarchia piastowska, jest to kraj liczący się na arenie światowej. Gosia, a właściwie Gosława, wychowana w Warszawie, zupełnie nie wierzy w bogów i inne nadprzyrodzone zjawiska. Miasto jest bardzo nowoczesne, więc i wszystkie obchody są tu raczej tradycją niż prawdziwą wiarą. Dziewczyna po studiach medycznych, żeby zostać lekarzem, musi przejść roczną praktykę u szeptuchy. Wyjeżdża do małej wioski w okolicach Łysej Góry, żeby przemęczyć się i wrócić do upragnionego zawodu. Ten rok zmieni jednak wiele jej poglądów i nauczy wierzyć w siły nadprzyrodzone.
Gosia jest bardzo irytującą postacią - na początku. To dziewczyna, która zupełnie nie wierzy w sferę duchową, boi się przyrody, co widać jej ciągłą paranoją dotyczącą kleszczy, jest hipochondryczką, a wszystkie wydarzenia próbuje wyjaśnić naukowo. Początkowo. Po przybyciu do Bielin Gosia poznaje ucznia wróża, który robi na niej niesamowite wrażenie. Okazuje się również, że dziewczyna jest wybrana. Tylko ona może wypełnić pewien cel, którego wynik jest ważny zarówno dla bogów jak i ludzi. Od tej chwili dziewczyna powoli zaczyna się zmieniać, niektóre paranoje jej przechodzą, staje się sympatyczną młodą dziewczyną.
Styl autorki ma w sobie to "coś", co pozwala mi go odróżnić. Czytając "Szeptuchę" odnajdywałam w niej echo trylogii o Wiktorii Biankowskiej. Może to kwestia języka, może jakieś elementy wspólne bohaterek, coś z pewnością łączy te cykle.
"Szeptucha" pisana jest w pierwszej osobie, to Gosia jest tu główną postacią, to razem z nią przeżywamy przygody, poznajemy historię, odkrywamy wierzenia, które do tej pory znała jedynie z lekcji historii. Bohaterka jest bardzo nieufna w stosunku do szeptuchy, która każe nazywać się Babą Jagą. Jej dziwne zabiegi traktuje jak gusła i nie może zrozumieć, jak ludzie mogą się na nie nabrać. Jest jednak obowiązkowa, więc zaciskając zęby wypełnia polecenia, które dostaje od swojej mentorki. Parokrotnie w swoich wyprawach natrafia na Mieszka, tajemniczego ucznia wróża, który nie pozwala o sobie zapomnieć. Zresztą mężczyzna chowa tajemnicę, która skołuje Gosie i każe jeszcze raz przemyśleć swoje podejście do życia.
Książka to prawdziwy leksykon stworzeń. Pojawiają się rusałki, utopce, upiry, leszy, płanetnicy i cała masa innych istnień, które znamy z pogańskich wierzeń. Będą i bogowie: Świętowit i Wieles, pan życia i śmierci, światła i ciemności. Od wieków rywalizujący i niezwykle niebezpieczni, bo nigdy nie myślą o ludziach, którzy są dla nich jedynie nic nieznaczącym pyłem.
Zderzenie współczesnego świata z dawnymi wierzeniami, a więc i obchodami świąt, jest bardzo ciekawym zabiegiem. Z jednej strony miasta, które niewiele różnią się od tych dobrze nam znanych, a z drugiej małe miasteczka i wsie, gdzie obchodzi się święta na przesilenia, Dziady i wiele podobnych.
Jeśli lubicie tego typu książki, to "Szeptucha" z pewnością spełni Wasze wymagania. To świetna lektura, która wciąga i nie pozwala się oderwać do ostatniej strony. Poznajcie Polskę za panowania dynastii Piastów, współcześnie.
To był bardzo miły powrót do przeszłości - zazwyczaj nie czytam kolejny raz tych samych książek, ale po przeczytaniu serii dla dzieci nabrałam ochoty, by powrócić do 'korzeni'.
Charakterna Baba Jaga, przewrażliwiona Gosia i Mieszko... tak, ten Mieszko. Powrót do Bielin był przyjemnym oderwaniem od codzienności i już z niecierpliwością zabieram się za kolejny tom :)
Gosława Brzózka właśnie skończyła studia medyczne i musi odbyć roczny staż u szeptuchy.
Ale dlaczego? Ponieważ w uniwersum Kwiatu Paproci, Mieszko I nie przyjął chrztu i współczesna Polska wygląda całkiem inaczej. Wierzenia w słowiańskich bogów są nadal żywe. A demony mieszkają wśród nas i mogą na przykład przyjść naprawić twoja pralkę ???
Gosława jednak jest zagorzałą ateistką i ten roczny staż traktuje jako zło konieczne. Jednak podczas pobytu w Bielinach jej życie zmieni się o 180 stopni. Jeżeli jeszcze nie czytaliście serii Kwiat Paproci a jesteście ciekawi, to teraz jest najlepsza okazja.
Specyficzny klimat, tematyka wierzeń słowiańskich - czyta się dość dobrze, jednak nie do końca mój klimat
Nie miałam wcześniej styczności z autorką, więc stwierdziłam: "A co, spróbuję". No i spróbowałam, lektura jednak spłynęła po mnie jak woda po gęsi - "Szeptucha" to typowy średniak, niewymagające wysiłku szarych komórek, przewidywalne czytadło dla młodych kobiet. Nie mówię, że to źle, tylko... przeciętnie. Nie ratuje tego bynajmniej pseudosłowiański szafaż (nawiasem mówiąc świat przedstawiony tutaj właściwie nie istnieje - wszystko mogłoby się równie dobrze dziać w "realnym", współczesnym świecie, cała ściema z tym, że Polska nadal jest monarchią nie ma znaczenia, a bohaterka mogłaby przyjechać do wsi pod Kielcami i wejść w kontakty z miejscową szeptuchą z piętnastu innych powodów, niemających nic wspólnego z praktyką lekarską), na dodatek główna bohaterka, Gosia, jest niezbyt sympatyczna. Mieszko jest właściwie nijaki, a obsesja bohaterki na jego punkcie niezbyt przekonuje. Szkoda, że samej tytułowej szeptuchy, Baby Jagi, jest tak mało, wydawała się najciekawszą postacią.
Podsumowując - nie polecam i prawdopodobnie nigdy więcej nie wezmę do ręki żadnej z powieści tej autorki.
Prequel bestsellerowej serii Kwiat paproci Katarzyny Bereniki Miszczuk. To powieść dla wszystkich tych, którzy swoje serca zostawili w Bielinach - podobnie...
Gdy bóg podziemi porzuci swój tron, z głębi puszczy wyjdą potwory Magiczny czas zimowego przesilenia oraz kłótnia z nagle negującym magię kapłanem sprawiają...
O, cholera jasna! Poczułam, że robi mi się gorąco.
Jakiż on jest przystojny! To powinno być zabronione. Tacy mogą być tylko aktorzy i piosenkarze, których nie da się dotknąć.
Bo ja miałam wielką ochotę go dotknąć.
Więcej