Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2012-04-26
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 404
Bagienne rozważania nad złem
Franny Billingsley na początku pracowała w jednej z księgarni w Chicago. Obecnie jest pełno etatową pisarką, która ma na swoim koncie już parę nagród. Zakochana w mroku to trzecia z kolei powieści w całym dorobku autorki.
Briony, za sprawą swojej nieżyjącej już macochy, uwierzyła, że jest wiedźmą i wszystkie nieszczęścia, które spotkały członków jej rodziny zostały wywołane właśnie przez nią. Dziewczyna tak mocno w to uwierzyła, że cały czas karze się za swoje domniemane postępki. Wszystko jednak się zmienia, gdy w jej rodzinnym domu pojawia się Eldric. Chłopak bardzo szybko staje się najlepszym przyjacielem Briony. Jednak na drodze do szczęścia ciągle stoi jej tajemnica, której dziewczyna boi się komukolwiek powierzyć. Gdyby tego było mało, to na dokładkę jeden z Prastarych domaga się, aby Briony powstrzymała osuszanie bagien. Jeżeli tego nie zrobi, wiele ludzi, a w tym i siostra bliźniaczka naszej wiedźmy, straci życie z powodu bagiennego kaszlu zesłanego przez Bagnoluda. Co wyniknie z tego galimatiasu?
Po przeczytaniu opisu książki umieszczonego na tylnej okładce, była zafascynowana historią zamkniętą na kartach Zakochanej w mroku. Wprost nie mogłam się doczekać, kiedy będę miała okazję dostać ją w swoje ręce i zasiąść do jej czytania. Po prostu bardzo wysoko ustawiłam poprzeczkę dla tej powieści. Czy udało jej się ją przeskoczyć albo, chociaż lekko klepnąć? Zaraz się dowiecie.
Zacznę może od tego, że bardzo ciężko jest określić czas i epokę, w jakiej rozgrywa się cała akcja książki. Niby jest w niej sporo nowoczesnych wynalazków, ludzie inaczej podchodzą do edukacji dziewcząt, a mimo wszystko sztywno trzymają się ram w sprawie doboru stroju lub wieżą w stare zabobony. Jednak właśnie te stare i przesądne wierzenia w różne mary i duchy są największym atutem całej tej powieści. Szkoda tylko, że ich potencjał nie został wykorzystany nawet w połowie.
Fabuła powieści wydaje się być zupełnie niedopracowana, pomiędzy niektórymi sytuacjami w ogóle nie ma spójności, ani czynnika przyczynowo skutkowego. Z tego powodu bardzo często miałam wrażenie, że kolejne wydarzenie wynikło po prostu z powietrza. Jak dla mnie jest to pójście po ścieżce najmniejszego oporu, to samo tyczy się niektórych rozwiązań danych sytuacji. Można to odebrać tak jakby autorce całkowicie zabrakło koncepcji, co z tym zrobić dalej. Najlepiej to widać na ogólnym zarysie całej sytuacji życiowej, w jakiej poznajemy Briony. Wszystkie aluzje i zakamuflowane wiadomości pozwalające ją całkowicie wyjaśnić, są tak naprawdę na widoku i każdy od razu może zrozumieć, o co chodzi. Wszyscy oprócz głównej bohaterki. Z tego powodu jej postać wydaje się raczej pusta i naiwna, a czytelnik jeszcze nie raz w trakcie czytania załamie ręce nad jej głupotą i krótkowzrocznością. Niestety tego typu przypadku już niestety posiadają czynnik przyczynowo – skutkowy, ponieważ czytelnik jest nimi całkowicie wybijany z rytmu czytania, a jeżeli chce zrozumieć, o co w danym fragmencie tak naprawdę chodzi to po kilka razy musi się cofać w tekście.
O akcji ciężko jest cokolwiek powiedzieć, ponieważ nie ma jej praktycznie wcale. Jej tempo jest raczej spokojne i miarowe. Wydaje mi się, że spowodowane jest to typem narracji, jaki zastosowała tutaj autorka, a mianowicie jej forma pierwszoosobowa prowadzona przez Briony. Zazwyczaj, gdy zaczyna się dziać coś interesującego, główna bohaterka przerywa to swoimi samobiczowaniami słownymi, w których cały czas powtarza, jaka to ona zła i nikczemna. Z początku może to i nie przeszkadza, ale im dalej w las tym gorzej.
Podsumowując. Po Zakochanej w mroku naprawdę wiele sobie obiecywałam, a tak naprawdę książka nie przebyła nawet połowy drogi do poprzeczki, jaką przed nią wzniosłam. Dla mnie osobiście czytanie tej powieści było istną drogą przez mękę.