Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2010-02-01
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 208
Dzień dobry serdeczne! Dziś przyszła pora napisać kilka słów o trzecim i ostatnim tomie najsłynniejszego polskiego melodramatu. Przyznać muszę, że byłam porządnie zaskoczona faktem, że taka kontynuacja w ogóle istnieje. Myślałam, że śmierć jednego z bohaterów "Trędowatej" kończy całą historię, jednak okazuje się, że istnieje jeszcze ciąg dalszy i to właśnie tu znajdziemy wyjaśnienie kilku wątków, które zostały otwarte w "Trędowatej".
Akcja "Ordynata Michorowskiego" toczy się kilka lat później. Ordynat Michorowski pogrążony od lat w żałobie podupada na zdrowiu i zostaje wysłany za granicę w celu podreperowania zdrowia. Tam spotyka swojego kuzyna, zubożałego i uzależnionego od hazardu młodego mężczyznę, którego ordynat, widząc w nim siebie samego sprzed lat, postanawia wziąć pod swoje skrzydła i pomóc mu się odbić od dna... Panowie wracają do kraju gdzie Bohdan poznaje Lucię Elzonowską i zakochuje się w dziewczynie, jednak ta, od kilku lat żywi głębokie uczucia do Waldemara- niestety bez wzajemności. Do rywalizacji o rękę dziewczyny staje kolejny mężczyzna. Co zrobi ordynat? Czy Lucia pogodzi się z odrzuceniem przez Waldemara? Czy zapragnie zemsty i wyjdzie za kogoś innego? Kogo wybierze? Czy Bohdan stanie na nogi i zacznie pomnażać rodzinny majątek?
Tego już Wam nie zdradzę, ale gwarantuję, że odpowiedzi na te pytania znajdziecie w niniejszej historii.
Przyznać muszę, że choć historia jest urocza, opowieść o miłości Stefanii i Waldemara mogłaby się śmiało skończyć na tomie drugim "Trędowatej", ta mogłaby być zupełnie oddzielną historią, tym bardziej że Waldemar w tej historii jest gdzieś z tyłu, snuje się za plecami innych i naprawdę nie jest on tu tak naprawdę główną postacią. To Bohdan gra tak naprawdę główne skrzypce w tej historii, to głównie jego i jego przemianę obserwujemy przez cały czas. Oczywiście nie brakuje tu pozostałych bohaterów, których już zdążyliśmy poznać wcześniej, ale to już jednak nie to samo.
Czegoś mi brakowało w tej historii, przeczytałam, bo przeczytałam, ale już bez tak wielkich emocji, jakie mi towarzyszyły przy "Trędowatej". Wtedy towarzyszył mi zupełnie inny nastrój niż teraz.
Akcja dzieje się dość szybko, Autorka konkretnie wskazuje, z jakimi problemami walczyli ludzie na przełomie wieków, i pokazuje, jak surowe konsekwencje były wyciągane wobec osób, które sprzeciwiały się zmianom, które nadchodziły wielkimi krokami.
Zdecydowanie mniej tu barwnych opisów, mniej romantyczności i rodzących się dopiero uczuć, absolutnie brakuje mi melancholii i refleksji, która towarzyszyła mi poprzednio, choć książkę czyta się naprawdę dobrze, nie mogłam wykrzesać w sobie takich emocji, jakie towarzyszyły mi gdy czytałam poprzednie tomy. Myślę, że moim błędem było sięgnięcie po "Ordynata..." zaraz po skończeniu "Trędowatej".
"Trędowata" to historia, która nie traci na wartości i uniwersalności na przestrzeni lat i sądzę, że jej wartość nigdy nie przeminie, o niniejszej kontynuacji mam jednak odmienne zdanie. Nie jest to raczej opowieść, która zapadła mi w pamięć na zawsze, choć nie mówię, że nie cieszę się, że ja poznałam.
Czy polecam?
Myślę, że tak, choć jest to historia z tych, o której trzeba wyrobić sobie zdanie samemu. W "Trędowatej" jestem zakochana, w "Ordynacie Michorowskim" już nie koniecznie, choć nie mówię, że nie warto poznać tej historii.
Ordynat Michorowski to kontynuacja cyklu powieści o Stefanii Rudeckiej, tytułowej trędowatej. Trzecia część, i w moim odczuciu najsłabsza, taka napisana trochę na siłę, aby po śmierci Stefanii zaspokoić naszą ciekawość, jak radził sobie ordynat Michorowski.
Wydarzenia mają miejsce kilka lat po śmierci trędowatej. Ordynat nadal koi swój ból i nie może się pogodzić z odejściem ukochanej. Usunął się w cień i stroni od wszelkich spotkań i imprez. Całkowicie poświęcił się pracy. Pilnuje interesów i zmaga się z niepokornością pracowników. Po bardzo ciężkiej chorobie zostaje – dzięki uporowi Luci Elzonowskiej zostaje wysłany za granicę, aby podreperować swój stan zdrowia. Tam poznaje dalekiego kuzyna, Bohdana Michorowskiego, który jest uzależniony od hazardu, i który skutecznie roztrwonił swój majątek. Waldemar postanowił pomóc młodemu i zabrał młodego do siebie, do Głębowicz. Tam dostaje zajęcie i pod bokiem ordynata mężnieje i uczy się odpowiedzialności. Waldemar pokłada w nim wielkie nadzieje, i trochę widzi siebie samego w młodości. Po kilkuletnich podróżach z zagranicy powróciła Lucia Elzonowska, która żywi do Waldemara głębokie uczucia. Ale czy z wzajemnością? Nic na to nie wskazuje. Zawiedziona dziewczyna przyjmuje oświadczyny Jerzego Brochwicza. Czy wyjdzie za niego za mąż czy jednak się opamięta? Przecież nie kocha Jerzego, tylko rządzi nią chęć zemsty. Kto stanie się tym szczęśliwym, który będzie miał u boku Lucię?
W tej kontynuacji zabrakło mi świeżej i nieskazitelnej miłości, porywu serca i namiętności. Owszem, autorka nadal bardzo subtelnie i delikatnie przedstawia uczucia, zauroczenie czy pragnienie kochania. Ale trudno o większe emocje, ogromne przeżycia czy wypieki na twarzy. Nie porwała mnie ta lektura, nie zabrała do krainy marzeń i wzruszeń. Nie powiem, byłam ciekawa, jak się potoczą losy bohaterów, jednak miałam inne przewidywania. Ale cóż, życie często pisze nieoczekiwane scenariusze. Nie zawsze po naszej myśli. Ciekawość sprawiła, że pochłonęłam tę historię za jednym głębszym oddechem.
Helena Mniszkówna posługuje się plastycznym i pełnym wyrażeń właściwych dla okresu, w którym się dzieje opowiadana historia, językiem. Mnóstwo opisów natury, otoczenia, stanu ducha, pragnień i oczekiwań bohaterów. Dzisiaj trudno już o takie wrażenia estetyczne, mamy szczęście, że możemy sięgać po wznowienia powieści, które królowały wiele lat temu.
Zachęcam, godna spędzenia jednego majowego wieczoru w jej towarzystwie, mając w bliskości wspaniałych mężczyzn, którzy jak kochają, to już na całe życie.
Powieść jest kontynuacją „Trędowatej” a wydarzenia dzieją się kilka lat później. Bohaterami głównymi tym razem są Waldemar, Lucia i Bohdan oraz inny starający się o rękę Lucii kandydat. A uczucia wyglądają następująco: Lucia skrycie kocha się w Waldemarze, ten nie może zapomnieć o Stefci, również hrabia Brochwicz stara się o względy Luci Elzonowskiej. Protagonizm Waldemara wygląda jednak zgoła inaczej, niż to miało miejsce w „Trędowatej” Tutaj to posunięty ciut w latach wuj, który staje się oparciem dla młodego birbanta robiącego wszystko, aby stracić majątek. Również postać Luci jest odmienna -wydoroślała i zakochała się bez pamięci w swym wuju.
Polska i Europa znajduje się w okresie niepokojów rewolucyjnych. Wspomnienia o utraconej miłości nie dają o sobie zapomnieć i nie przynoszą upragnionej ulgi, której tak pragnie po śmierci narzeczonej.
Polska arystokracja straciła jakby status, szacunek i nie jest już tą sferą, która w pierwszej części powieści była na szczycie hierarchicznym i cieszyła się większym uznaniem ludzi z niższych warstw społecznych. Tutaj ci drudzy manifestują wrecz swoje żądania, a bunt jest tego rezultatem. Interwencja ordynata w sprawie rebelii chłopów kończy się dla niego marnie i podupada na zdrowiu, w związku z czym później w ramach odreagowania i przyjścia do lepszego zdrowia wyjeżdża z kraju. W Szwajcarii napotyka swego kuzyna. Człowiek ten prowadzi hulaszczy tryb życia, a wyprowadzenie go z niego staje się celem ordynata. Wkrótce niepohamowany w swym popędliwych działaniach młody utracjusz przechodzi pod czujną pieczą Waldemara niezwykła metamorfozę i w rezultacie staje się porządnym człowiekiem i pracownikiem.
Ta część przygód Waldemara, między innymi, to opowieść z akcją na pełnych obrotach. Trędowata była bardziej melancholijna (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), powolna, dokładna, bardziej liryczna. Ordynat z kolei to „krótka piłka” - szybka akcja, konkretnie naszkicowane problemy, surowe konsekwencje nieodpowiednich poczynań, mniej poetyczności, malowniczych opisów, mniej romantyczności. Może to i dobrze, bo pierwsza miała tych zabiegów aż nadto-nie żeby mi to nie odpowiadało, przeciwnie, tym się zachwyciłam, ale tutaj mamy bardziej wyważoną emocjonalnie sytuację, gdzie jednak nadal miłosnych perypetii nie zabraknie.
Polecam przeczytać, bo choć fabuła tak stricte ściśle z wydarzeniami części poprzedniej powiązana nie jest, to jest ten jeden wątek łączący te dwa tytuły -śmierć Stefani. Dzięki tej lekturze utwierdzimy się w przekonaniu (choć mało prawdopodobne, że ktoś nie został utwierdzony), że Rudecka była największą, jedyną miłością mężczyzny. Kilka nostalgicznym wątków da temu wyraz.
Dzień dobry serdeczne! Dziś przyszła pora napisać kilka słów o trzecim i ostatnim tomie najsłynniejszego polskiego melodramatu. Przyznać muszę, że byłam porządnie zaskoczona faktem, że taka kontynuacja w ogóle istnieje. Myślałam, że śmierć jednego z bohaterów "Trędowatej" kończy całą historię, jednak okazuje się, że istnieje jeszcze ciąg dalszy i to właśnie tu znajdziemy wyjaśnienie kilku wątków, które zostały otwarte w "Trędowatej".
Akcja "Ordynata Michorowskiego" toczy się kilka lat później. Ordynat Michorowski pogrążony od lat w żałobie podupada na zdrowiu i zostaje wysłany za granicę w celu podreperowania zdrowia. Tam spotyka swojego kuzyna, zubożałego i uzależnionego od hazardu młodego mężczyznę, którego ordynat, widząc w nim siebie samego sprzed lat, postanawia wziąć pod swoje skrzydła i pomóc mu się odbić od dna... Panowie wracają do kraju gdzie Bohdan poznaje Lucię Elzonowską i zakochuje się w dziewczynie, jednak ta, od kilku lat żywi głębokie uczucia do Waldemara- niestety bez wzajemności. Do rywalizacji o rękę dziewczyny staje kolejny mężczyzna. Co zrobi ordynat? Czy Lucia pogodzi się z odrzuceniem przez Waldemara? Czy zapragnie zemsty i wyjdzie za kogoś innego? Kogo wybierze? Czy Bohdan stanie na nogi i zacznie pomnażać rodzinny majątek?
Tego już Wam nie zdradzę, ale gwarantuję, że odpowiedzi na te pytania znajdziecie w niniejszej historii.
Przyznać muszę, że choć historia jest urocza, opowieść o miłości Stefanii i Waldemara mogłaby się śmiało skończyć na tomie drugim "Trędowatej", ta mogłaby być zupełnie oddzielną historią, tym bardziej że Waldemar w tej historii jest gdzieś z tyłu, snuje się za plecami innych i naprawdę nie jest on tu tak naprawdę główną postacią. To Bohdan gra tak naprawdę główne skrzypce w tej historii, to głównie jego i jego przemianę obserwujemy przez cały czas. Oczywiście nie brakuje tu pozostałych bohaterów, których już zdążyliśmy poznać wcześniej, ale to już jednak nie to samo.
Czegoś mi brakowało w tej historii, przeczytałam, bo przeczytałam, ale już bez tak wielkich emocji, jakie mi towarzyszyły przy "Trędowatej". Wtedy towarzyszył mi zupełnie inny nastrój niż teraz.
Akcja dzieje się dość szybko, Autorka konkretnie wskazuje, z jakimi problemami walczyli ludzie na przełomie wieków, i pokazuje, jak surowe konsekwencje były wyciągane wobec osób, które sprzeciwiały się zmianom, które nadchodziły wielkimi krokami.
Zdecydowanie mniej tu barwnych opisów, mniej romantyczności i rodzących się dopiero uczuć, absolutnie brakuje mi melancholii i refleksji, która towarzyszyła mi poprzednio, choć książkę czyta się naprawdę dobrze, nie mogłam wykrzesać w sobie takich emocji, jakie towarzyszyły mi gdy czytałam poprzednie tomy. Myślę, że moim błędem było sięgnięcie po "Ordynata..." zaraz po skończeniu "Trędowatej".
"Trędowata" to historia, która nie traci na wartości i uniwersalności na przestrzeni lat i sądzę, że jej wartość nigdy nie przeminie, o niniejszej kontynuacji mam jednak odmienne zdanie. Nie jest to raczej opowieść, która zapadła mi w pamięć na zawsze, choć nie mówię, że nie cieszę się, że ja poznałam.
Czy polecam?
Myślę, że tak, choć jest to historia z tych, o której trzeba wyrobić sobie zdanie samemu. W "Trędowatej" jestem zakochana, w "Ordynacie Michorowskim" już nie koniecznie, choć nie mówię, że nie warto poznać tej historii.
Poruszająca powieść jednej z najbardziej poczytnych polskich pisarek Młodziutka Andzia Tarłówna jest uroczą panienką, pełną dobroci i ufności. Jej...
Najsłynniejszy polski melodramat. Przedwojenny bestseller, którym do dzisiaj zachwycają się rzesze czytelników. Historia nieszczęśliwej miłości ubogiej...