Papieżu Klemensie!... Rycerzu Wilhelmie!... Królu Filipie!... Przeklinam was! Przeklinam was! Niech wasze rody będą przeklęte aż do trzynastego pokolenia!...
18 marca 1314 roku Jakub de Molay, wielki mistrz templariuszy, konając na stosie, rzucił klątwę na swoich prześladowców.
Czy ziści się jego złowieszcza przepowiednia? Czy przekleństwo uderzy w niezłomnego Filipa Pięknego, zwanego królem z żelaza? Jaką cenę zapłaci Francja za zburzenie potęgi Zakonu Rycerzy Świątyni?
Maurice Druon na podstawie suchych wzmianek kronikarzy odmalował niezwykle barwny i dramatyczny obraz czternastowiecznej Francji. Dworskie intrygi, burzliwe namiętności, ludzkie dramaty są tłem dla ponadczasowej opowieści o władzy, żądzy i zemście.
Maurice Druon (1918–2009) – francuski pisarz i polityk. Laureat Nagrody Goncourtów za powieść Les grandes familles. Jego najsłynniejszym dziełem jest siedmiotomowy cykl Królowie przeklęci , którego akcja rozpoczyna się kilkanaście lat przed wybuchem wojny stuletniej. Powieści z tej serii zostały przetłumaczone na kilkanaście języków, były wielokrotnie wznawiane, a także dwukrotnie sfilmowane.
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2010-09-22
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: Le Roi de fer
Język oryginału: Francuski
Tłumaczenie: Adriana Celińska
Mam słabość do historii. Lubię zagłębiać się w lektury traktujące o przeszłych wydarzeniach, mniej lub bardziej odległych, ponieważ dzięki nim, choć zabrzmi to banalnie, przenoszę się w czasie, poznaję inny świat, inne zwyczaje, a do tego poszerzam swoją wiedzę. A jeśli, jak to ma miejsce u Maurice`a Druona, autor czytanej przeze mnie książki okaże się być obdarzony gawędziarskim talentem, lekcje historii upływają przyjemnie i... często zbyt szybko.
Chciałabym zaznaczyć że mimo iż coś tam wiem o historii Francji, o dynastii Merowingów, Karolingów, Kapetyngów, czy Walezjuszów, to jednak zawsze bliżej było mi w moich sympatiach i lekturach do monarchii rosyjskiej, angielskiej, czy szwedzkiej, nie wspominając już o polskiej. Ot, specjalistką francuszczyzny nie jestem. Zapewne między innymi przez nieznajomość tematu moja lektura "Króla z żelaza" odbyła się w tempie ekspresowym i z wypiekami na twarzy. Maurice Druon utwierdził mnie w przekonaniu, że powinnam nadrobić zaległości. Dwór francuski, podobnie, jak inne dwory królewskie, czy cesarskie, minionej Europy, pełen był intryg, zdrad, namiętności, zbrodni i ścierających się ambicji. Nawet, gdy krajem władał silny król, wciąż toczyły się walki o władzę, bo jak mawia powiedzenie "łaska pańska na pstrym koniu jeździ". A gdy jeszcze ów król nie miał równego sobie następcy...
Filip IV, znany także jako Filip Piękny, wstąpił na tron francuski mając lat siedemnaście i rządził Francją przez długich lat dwadzieścia dziewięć. Uznawany był na człowieka niedostępnego i beznamiętnego, jego zimne błękitne oczy, wpatrujące się uważnie w rozmówcę nigdy nie zdradzały myśli, jakie zaprzątały umysł władcy i wzbudzały obawy u jego rozmówców. Bernard Saisset tak określił Filipa: "To nie jest ani człowiek, ani zwierze. To posąg." Ów "posąg" nie został doceniony przez sobie współczesnych, a dziś uważany jest za jednego z najznamienitszych władców francuskich. (Oczywiście nie wszyscy współcześni historycy zgadzają się z tą opinią.) Filip IV powołał do istnienia Stany Generalne, zgromadzenie przedstawicieli duchowieństwa, rycerstwa i mieszczaństwa, które zwoływał w celu przedyskutowania z nimi najważniejszych kwestii państwowych (nie oznaczało to, że Filip poddawał się zdaniu Stanów Generalnych, czy że były one w stanie zmienić podjętą już przez monarchę decyzję.) Filip IV słynął z bezlitosnej polityki oraz z mecenatu artystycznego, władzę królewską dzierżył silną ręką.
Za jego panowania doszło do przeniesienia Stolicy Apostolskiej z Rzymu do Awinionu, co dobitnie świadczyło o uzależnieniu Kościoła od francuskiego władcy i aspiracjach Filipa Pięknego. Panowanie Filipa rozpoczęło się wojną z Anglikami o Gujennę, co doprowadziło po wielu perturbacjach do podpisania pokoju w 1299 r. - król Edward I odzyskał Gujennę i złożył hołd lenny królowi Francji. Prowadzone walki, a także długi odziedziczone po przodkach, doprowadziły do mocnego uszczuplenia, a wręcz opustoszenia, skarbu państwa. Na te niedostatki nie pomogły nakładane co trochę nowe podatki ani wygnanie i zmuszenie do ponownego wykupienia "pozwolenia na pobyt i handel" kupców lombardzkich oraz Żydów francuskich i najprawdopodobniej z tej przyczyny Filip Piękny zwrócił swoją uwagę na potężny Zakon Templariuszy, słynący z bajecznych bogactw. Monarcha dopiął swego, doprowadził do likwidacji Ubogich Rycerzy Chrystusa i zagarnął ich bogactwa, które jak się okazało, wcale nie były tak wspaniałe. Poza tym spora część dóbr templariuszy została przekazana przez papieża zakonowi joannitów.
W książce "Król z żelaza" Druona poznajemy Filipa Pięknego właśnie w tych dniach, gdy po siedmiu latach więzienia i tortur, na stosie dokonał żywota wielki mistrz templariuszy, Jakub de Molay, który konając miał rzec: "Papieżu Klemensie!... Rycerzu Wilhelmie!... Królu Filipie!... Powołuję was przed Sąd Boży, przed którym zjawicie się w ciągu roku, aby otrzymać słuszną karę! Przeklinam was! Przeklinam was! Niech niech wasze rody będą przeklęte aż do trzynastego pokolenia!" Któż by się jednak przejął bełkotaniem heretyka i zdrajcy.
Lecz oto w niewiele tygodni po śmierci templariusza synowe króla Filipa Pięknego zostają oskarżone o cudzołóstwo. Blanka Burgundzka, żona najmłodszego syna Filipa, Karola oraz Małgorzata Burgundzka, żona najstarszego syna monarchy, Ludwika zostają uwięzione w Château-Gaillard i pozbawione wszelkich wygód. Król wykazał się dobrym sercem i kobiety nie zostały skazane na śmierć. Joanna Burgundzka, małżonka Filipa, środkowego syna Filipa IV, jako, że pomagała siostrze i kuzynce w niecnym procederze, lecz sama dochowała wierności mężowi, została uwięziona w łagodniejszych warunkach w zamku Dourdan. Prawie w tym samym czasie, umiera papież Klemens V, ten, który za namową króla Francji na soborze w Vienne rozwiązał Zakon Rycerzy Świątyni i oskarżył jego członków o różnorakie herezje. Wilhelm de Nogaret, minister ds. bezpieczeństwa króla Francji, rzec można, szef królewskiej policji politycznej, pożegnał się ze światem doczesnym wkrótce po papieżu. Niedługo po nim, pod koniec roku, umiera "król z żelaza"... Czyżby klątwa rzucona pośród płomieni, zaczęła się wypełniać?
Opowieść o ostatnich latach życia króla Filipa IV Druon wzbogacił o historie poboczne, które stanowią idealne tło, na którym wybija się postać "króla z żelaza". Monarcha okazuje się być nie tylko twardym monarchą, lecz także człowiekiem wyobcowanym i niezrozumianym przez swoje otoczenia. Wątki poboczne dodają również powieści francuskiego pisarza soczystości, głębi, która pozwala czytelnikowi wczuć się w realia XIV-wiecznej Francji. Autor szczegółowo objaśnia zawiłości dynastyczne, powody walk między feudałami, przyczyny animozji i sympatii na dworze królewskim. Jednymi z ważniejszych, wysuwających się na pierwszy plan tematami są historia kupców lombardzkich, przede wszystkim Spinello Tolomei i jego bratanka, Guccio Baglioni, uwikłanego w wielką politykę możnych panów oraz dzieje sporu pomiędzy Robertem III d'Artois, a Mahaut d'Artois, o tytuł hrabiego Artois. Czytelnikowi w pierwszym tomie cyklu Królowie przeklęci zostaje również przybliżona postać Izabeli, córki króla Filipa IV. Kobieta została wydana za mąż za króla Anglii Edwarda II, z którym nie jest szczęśliwa ze względu na jego zamiłowanie do mężczyzn.
Każda postać, choćby najpośledniejsza, wykreowana przez Maurice`a Druona jest prawdziwa, dopracowana w najmniejszych szczegółach, każda jest jedyna w swoim rodzaju. Pisarz odmalowuje ówczesne miasta, wsie, pałace i kantory kupieckie z taką skrupulatnością i realizmem, że niejednokrotnie podczas lektury "Króla z żelaza" miałam wrażenie, że słyszę gwar panujący na ulicach Paryża, szelest materii, z których uszyto ubiory, stukot butów na korytarzach etc. Każde słowo w powieści wydaje się być przemyślane, umieszczone w idealnym miejscu i doskonale oddające zamysł autora. Język książki dopasowany jest do epoki, w której toczy się akcja "Króla z żelaza", jak i do bohaterów dzieła. Bywa nieco archaiczny, wypełniony słowami rzadko spotykanymi, może trochę zapomnianymi we współczesnym świecie. Ja odniosłam wrażenie, że dzięki takiemu zabiegowi język ów nabiera szlachetności i wykwintności. A to z kolei prowadzi do mocniejszego osadzenia fabuły w realiach chylącej się ku upadkowi dynastii Kapetyngów. (Nie wiem na ile jest to zasługa tłumaczki, a na ile pióra samego Druona.) Niewątpliwie Druon ma talent gawędziarski! Snuje swoją opowieść lekko, jakby niechcący. Przykuwa uwagę czytelnika od pierwszych stron swojej powieści i podtrzymuje to zainteresowanie do ostatnich stron. Co ciekawe pisarz czyni to mimo braku w "Królu z żelaza" pełnych rozmachu opisów bitew, czy choćby potyczek, są one ledwo wzmiankowane. Nigdy nie odczułam, że jest mi ich brak. Druon skupia się na emocjach swoich bohaterów, ożywia i uczłowiecza postaci historyczne. Wysnuwa z suchych przekazów kronikarskich fascynującą opowieść.
Mnogość postaci zapełniających karty "Króla z żelaza", a w szczególności ich imiona, początkowo wywołują ból głowy i sprawiają, że czytelnik może być zagubiony. Na szczęście z czasem coraz łatwiej odnaleźć się w plątaninie imion i ich koneksji, czemu bardzo pomaga zamieszczony na końcu książki indeks nazwisk pojawiających się w powieści osób wraz z objaśnieniami. Książkę czyta się bardzo dobrze, jest jak wyśmienita uczta, łechcąca podniebienie wyszukanymi potrawami. Druon sprawia, że po zamknięciu "Króla z żelaza" czytelnik odczuwa ogromną potrzebę sięgnięcia natychmiast po kolejną część cyklu. Czego nie omieszkałam się uczynić.
Filip Walezjusz miał syna, którego zaraza – niestety! – oszczędziła. Francja jeszcze nie sięgnęła dna nędzy i rozpaczy, lecz ściągną...
Klątwa templariuszy zbiera krwawe żniwo. Ludwik Kłótliwy umiera otruty. Po raz pierwszy od trzystu lat władca z rodu Kapetyngów odchodzi...