Wydawnictwo: Aetos
Data wydania: 2012-09-19
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 288
Poruszająca publikacja. Momentami ciężko ukryć wzruszenie.Autor daje nam tyle radości, nadziei oraz motywacji , że zaczynamy autentycznie wierzyć w to, że możemy osiągnąć to ,co chcemy. Książka pokazuje że zawsze warto mieć nadzieję i walczyć o swoje marzenia. W trudnych chwilach warto sobie przypomnieć historie Nicka Vujicica- człowieka który dokonał niemożliwego. Niepełnosprawny który cieszy się życiem i robi więcej niż nie jeden z nas. Najlepsza motywacyjna książka na świecie.
Rodząc się bez kończyn w przyszłości możesz mieć 2 opcje:
- biadolenie i użalanie się nad sobą
lub
- żyć pełnią życia.
Nie wiem i nie chcę wiedzieć, którą opcję bym wybrała ja. Wiem natomiast co wybrał autor książki. Najpierw troche poużalał się nad sobą, pobuntował. Ciężko przecież jest żyć bez kończyn. Nie zabrakło też wyrzutów do Boga i nadziei na uzdrowienie przez Niego. Ale w końcu odkrył w sobie to, że jego choroba może być błogosławieństwem dla innych! Bo w końcu ją zaakceptował i zaczął cieszyć się tym co ma, dziękować Bogu za to co otrzymał, albo raczej za to czego nie otrzymał.
Od lat Nick inspiruje ludzi i daje im nadzieję!
W jaki sposób stał się błogosławieństwem?
Z niepełnosprawnym dzieckiem trzeba nauczyć się żyć. A to wymaga wiele wysiłku ze strony rodziców, którzy także wiele z nim przeszli. Kiedy jego mama przez przypadek spotkała rodzinę, którą dotknęła ta sama przypadłość co ich syna to po prostu byli w stanie im pomóc! Gdyby nie mieli tego doświadczenie nie udzielali by im cennych rad jak funkcjonować z tą chorobą.
Dlatego też uważam, że Nick mimo swojego niskiego wzrostu jest wielkim człowiekiem pod względem duchowym i moralnym. To wzór dla tych, którzy nie potrafią zaakceptować swoich lub czyjejś ułomności i cieszyć się życiem na 100%.
Nick złamał wszystkie schematy osoby niepełnosprawnej. Ma piękną rodzinę, dzieci... i oprócz tego ma też wiele do powiedzenia innym, co czyni nie tylko przez swoje konferencje i spotkania z ludźmi ale też przez tę książkę.
Jest mi bardzo trudno czytać o losach ludzi pokrzywdzonych przez los, życie, drugiego człowieka. Jeszcze się trudniej mnie czyta, jeśli książka jest napisana przez sama "ofiarę" niesprawiedliwości świata.
Czasami się przełamuje i sięgam , po lekturę , która mnie zaciekawi, dostarczy emocji , a niejednokrotnie wstrząśnie.
Już kiedyś wspominałam, że mam przyjaciółkę, która czasami podpycha mi pod nos lektury, które niekoniecznie były w czołowej kolejne na mojej liście "teraz ". Tym razem podarowała mnie biografię/pamiętnik trzydziestoletniego Serba , a obecnie mieszkającego w USA Nicka Vujicica.
Nick urodził się z nietypowym schorzeniem - fokomelią. Jest to straszna choroba, oznacza brak kończyn. I nie myślę, o rękach czy nogach, ale o braku dolnych i górnych kończyn ciała.
Nick jest synem wykwalifikowanej położnej, dla której pogodzenie się z chorobą syna była bolesnym doświadczeniem. Jak wytłumaczyć , że kobieta, która dbała o siebie w ciąży, nie piła, nie paliła, zdrowo się odżywiała i wie, o ciąży wszystko mogło coś takiego przytrafić? Rodzice Nicka są bardzo bogobojnymi ludźmi, więc szukali jakiegoś sensu we wierze. Jaki Bóg miał zamysł, że Nick musi się borykać z takim brzemieniem?
I rzeczywiście, w dzieciństwie i latach szkolnych chłopakowi było bardzo trudno. Często zasypiał z nadzieją, że rano będzie w pełni sprawny. Cud się nie zdarzył. Rówieśnicy często także dostarczali mu zgryzot. Naśmiewano się z jego kalectwa , lekceważyło oraz poniżali. Nie było łatwo. Lecz pewnego dnia Nick odnalazł w sobie siłę i tą wiarą teraz napędza innych do działania.
Wiara w Boga dała mu napęd do działania. Nie poddał się. Teraz jeździ po całym świecie i przeprowadza liczne rozmowy motywacyjne. Próbuje krzepić inne strapione dusze, dać im poczucie, że choroba, kalectwo i problemy to nie koniec świata. On sam swoją postawa udowadnia , że wszystkie ograniczenia siedzą w głowie. Sam już pływał na desce surfingowej, nurkował na rafie koralowej, grał na perkusji, wystąpił w filmie ze scenami kaskaderskimi i dyrygował orkiestr , a nawet jeździł na deskorolce. Wiem, dla mnie to też niesamowite.
Książka daje bardzo dużo emocji. Moje przemyślenia kłębią się w głowie. Podziwiam Nicka, bo ja w obliczu takiej tragedii nie umiałabym znaleźć jakiegoś pozytywnego zamysły Boga. Być może jestem człowiekiem nikłej wiary. I zapewne tak jest. A może osobie pełnosprawnej jest się trudniej pogodzić ze stratą czegoś, co się miała od zawsze?
Chłopaka należy podziwiać. Osoby, które mają ręce, a nie mają nóg i odwrotnie mają więcej możliwości niż Nick. A on poradził sobie i jeszcze motywuje innych . Szacunek.
Nie oceniam tej książki, bo bym musiała ocenić Nicka. Mogę jedno powiedzieć, że jedyne , co mnie drażniło, to styl i częste powtarzanie tych samych cech i odniesień. Ale mnie jest łatwo mówić- osobie, która często nie docenia tego co ma.
Do tej książki w tym roku wróciłam. Kilka lat wcześniej słuchałam jej w formie audiobooka. Zainteresowała mnie. Pamiętam, że z uwagą słuchałam książka. A że była napisana w formie pierwszoosobowej, miałam wrażenie, jakby lektor opowiadał swoją historię, jakbym słuchała Nicka tylko po polsku.
W tym roku koleżanka pożyczyła mi papierową wersję tej książki. Z chęcią wzięłam ją i zaczęłam czytać. Dużo zapomniałam, ale podczas czytania, dużo rzeczy mi się przypomniało.
Historia Nicka to historia, którą (według mnie) każdy powinien poznać. Jest niesamowita. I taka budująca, podnosząca człowieka na duchu. W książce bardziej zwróciłam uwagę na religijność Nicka. Rozumiem, dlaczego tak zawierzył Bogu. Rozumiem to i szanuję. Choć równocześnie wydaje mi się, że przez religijne wstawki niektórzy mogą odebrać tą lekture negatywnie.
Jako biografie wystawiłbym tej książce 6. Ale ma też wstawki couchingowe (w końcu Nick jest couchem) i one według mnie obniżają wartość tej pozycji. 4 wydaje mi się odpowiednią oceną. Bo pod względem historii, jest to historia, która może czegoś czytelnika nauczyć. Ale te mentorskie gadki... gdyby to wszystko było takie proste jak twierdzą couche, nie borykałabym się z depresją.
I ja szanuje Nicka. Wydaje się cudownym człowiekiem, silnym mentalnie, który ze swojej niepełnosprawności uczynił atut. Nieco mu nawet zazdroszczę, że potrafi tak pozytywne patrzeć w przyszłość po tym co przeszedł. Rodziny też zresztą mu zazdroszczę. Bo rodzice, rodzeństwo, kuzynostwo - oni wszyscy sprawili, iż Nick stał się świetną osobą, od której można się wiele nauczyć.
Bez rąk, bez nóg, bez możliwości obrony – jako nastolatek Nick Vujicic był często na celowniku szkolnych dręczycieli. Dlatego doskonale rozumie...
Potęga wiary w działaniu! Miliony ludzi na całym świecie rozpoznają uśmiechniętą twarz Nicka Vujicica. Nick urodził się bez rąk i nóg, jednak przezwyciężył...