Wie pan, na początku lat dziewięćdziesiątych był taki jeden minister z takiej jednej partii, która lubiła się nazywać prawicową i całą swoją tożsamość budowała na walce z postkomuną. A walczyła z nią tak zapamiętale, że otoczyła się wianuszkiem byłych już funkcjonariuszy MSW, aby dowiedzieć się, na kogo przy Rakowieckiej są kwity. Przy czym partia ta najbardziej chciała, aby były na Wałęsę. Oj, jak bardzo chciała! Była gotowa za to dobrze zapłacić, oczywiście państwowymi pieniędzmi, bo wtedy jeszcze swoich nie mieli...- Teraz już mają, ale zwyczaj płacenia państwowymi im pozostał.
Chyba fakt, że nie możemy ufać własnej krajowej policji, jakoś nas wprawił w wewnętrzne osłupienie. To znaczy, jasne, często słyszy się o jakiejś tam bliżej niesprecyzowanej korupcji, machlojkach finansowych, przekupstwach, ale jednak nikt się nie spodziewa, że takie działania dosięgną go bezpośrednio. A tu takie coś.
Wszyscy wiedzieli, że korupcja jest zła, niemoralna i zakazana prawem, więc nikt nie był na tyle głupi, żeby za posadę prezesa dużej spółki odwdzięczać się ministrowi albo posłowi prymitywna kopertą. Odwdzięczać należy się zawsze dobrym i regularnie opłacanym kontraktem na usługi doradcze dla firmy prowadzonej przez krewnego lub dobrego znajomego ministra albo posła.
Wie pan, na początku lat dziewięćdziesiątych był taki jeden minister z takiej jednej partii, która lubiła się nazywać prawicową i całą swoją tożsamość budowała na walce z postkomuną. A walczyła z nią tak zapamiętale, że otoczyła się wianuszkiem byłych już funkcjonariuszy MSW, aby dowiedzieć się, na kogo przy Rakowieckiej są kwity. Przy czym partia ta najbardziej chciała, aby były na Wałęsę. Oj, jak bardzo chciała! Była gotowa za to dobrze zapłacić, oczywiście państwowymi pieniędzmi, bo wtedy jeszcze swoich nie mieli...- Teraz już mają, ale zwyczaj płacenia państwowymi im pozostał.
Książka: Sierociniec janczarów
Tagi: polityka, prawica, lewica, korupcja, pieniądze