Uśmiechnął się. Boże, tak cudownie wyglądał z tymuśmiechem na ustach. Jego twarz się rozjaśniła, oczyrozpogodziły. Wyglądał imponująco.
Nie bądź słabeuszem jak twój beznadziejny ojciec, który był zbytsłaby, zbyt miękki, aby poradzić sobie ze zwykłym życiem.
To sen... Boże, to sen... - szepnęła. Opadła ciężko napoduszki. Prawie chciało się jej płakać. Z jednej strony, że tensen tak szybko się skończył, a z drugiej, że w ogóle go śniła.
Ty niszcz życie,a nie życie ciebie!
Każde zdanie zamiast kropki miało mocny zamach i świst metalowej linki,która wbijała mi się w plecy.
Sama nie wiedziała, czy to usłyszała, czy też może to byłoprzywidzenie. Ale nie. Naprawdę to powiedział. Podeszłabliżej.
W niszczeniu życia naprawdę byłem pierdolonymgeniuszem!
Czasami może warto z kimś porozmawiać.
Nie chciałam być wścibska, ale lubiłam obserwować życie innych.
Od tamtej nocy, kiedy zobaczyła go wrozsypce, miała wrażenie, że jej unika. I miała także wrażenie,że ją okłamał. Oczywiście, nie miał żadnego obowiązku, abysię jej zwierzać, w końcu nic ich nie łączyło. Nawet przyjaźń.Ale i tak było jej przykro. Chciała go lepiej poznać, zrozumieć,chciała po prostu... z nim porozmawiać. Tak normalnie.Szczerze. A on. Uciekał. Ciągle.
- Kurczę, skąd się biorą tacy faceci? Wyglądający jak miliondolców, wykształceni i jeszcze utalentowani? I dlaczego niema ich tu, gdzieś w sąsiedztwie?