Nie ma żywych legend, Nancy. Są tylko martwe
Moje ciało wykonuje po kolei wszystkie czynności, ale mnienie ma w środku
Złote promienie sącząsię przez cienkie czerwone zasłony i ogrzewają moje nagie ciałoleżące w kałuży światła.
Na szczęście w końcu trafiłyśmy na przytulną włoską restaurację, w której można było zapłacić kartą. Zamówiłam pizzę z parmezanem i rukolą, Monika wzięła pizzę i sałatkę. Do picia miała wodę i wino. Ja zdecydowałam się na Apfleschorle (sok jabłkowy z gazowaną wodą mineralną). Najadłam się. Zamówiłyśmy jeszcze karafkę wina i siedziałyśmy prawie do północy, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Było miło. Trochę się uspokoiłam. Gdy biegałam po mieszkaniu podopiecznej, targały mną różne dziwne myśli. Na szczęście miałyśmy to już za sobą. Monika również w końcu się rozluźniła. Była bardzo przyjemną i otwartą osobą.
Pisał, że nigdy dotąd tak się nie czuł, żenie może się doczekać, że już niedługo będą razem.
Nie ma żywych legend, Nancy. Są tylko martwe
Książka: To, co ukryte