Ta część mnie, która lubiła chodzić do zoo i kocha zwierzęta, pomyślała: „Och, wilki! Jakie śliczne!”. Z kolei ta, która nie chciała zostać pożarta, stwierdziła tylko: „O kurwa! Wiej!”.
Idealne zakończenie nigdy nie jest takie, jak się wydaje.
Nie pamiętam, jak wpadłam rowerem na samochód i połamałam boczne lusterko auta, tylko słowa taty, który zapewniał, że skoro nic mi się nie stało, reszta nie ma znaczenia – bo rzeczy materialne da się naprawić.
Wirus był wszędzie, nie dało się przed nim umknąć. Przez pół godziny nieprzytomnie wędrowałam ulicami, zdumiona tym, że Londyn zmienił się w wymarłe miasto.
Oczywiście nie mogę wykluczyć, że jestem wybrykiem natury - jedyną osobą na świecie odporną na 6DM. Może nawet jestem lekarstwem.
Ja przez trzy dni leżałam w łóżku, a on tymczasem wielokrotnie wychodził z mieszkania chroniony jedynie materiałem maseczki. Zadbał o mnie i jak zawsze postarał się, by mi było lżej.
To nie tak, że wydawało się iż połowa Londynu wyszła pić, bzykać i ćpać. Połowa Londynu naprawdę wyszła pić, bzykać i ćpać.
Sześć dni maksimum. Tyle najwyżej przeżywały osoby, u których pojawiły się pierwsze symptomy, i stąd właśnie wzięła się nieoficjalna nazwa: 6DM.
Śmierć z powodu 6DM nie była ani łagodna, ani szlachetna - niosła niewyobrażalny ból i cierpienie. Większość ludzi umierała w męczarniach, błagając, by skrócono ich agonię.
W niczym nie przypominało to kontrolowanej reakcji, z jaką władze miały do czynienia podczas pandemii Covid-19. Tym razem królowały chaos i szaleństwo.
– Pieprz się! – To ostatnie słowa, jakie wypowiedziałam do innego żywego człowieka. Gdybym wiedziała, że będą ostatnie, rozważniej bym je wybrała. Popisałabym się erudycją i poczuciem humoru.
Chłopak rozrósł się i tkwił tutaj niemal bezustannie, niby jakieś nieruchome, sardonicznie uśmiechnięte oko, obserwujące przemijanie ludzi i rzeczy.
– Co rozumiesz pod słowem „Bóg”? – zapytał.
– Są dwa sprzeczne pojęcia Boga. Jest Niepoznawalny Pierwiastek Twórczy - ludzie w to wierzą. I jest suma altruizmu w człowieku - w to każe nam wierzyć natura.
Jak stary człowiek może żyć inaczej niż marząc o dobrze przeżytej przeszłości? Marzeniom tym brak ożywczego ciepła, oświetla je tylko blade słońce zimowe. Powłoka ciała wytrzymuje delikatne pulsowanie pamięci. Człowiek stary teraźniejszości winien nie dowierzać, lękać się przyszłości. Z głębokiego cienia niech patrzy, jak słońce dopełza mu do stóp. Jeśli to słońce dni letnich, niechże go unika i nie myli z słońcem babiego lata, z słońcem jesieni. Tak szczędząc siły będzie zmierzał ku końcowi łagodnie, z wolna, niepostrzeżenie, aż któregoś dnia o świcie, nim zerwie się wiatr ranny, zniecierpliwiona Natura chwyci go za gardło i wydusi zeń ostatnie tchnienie, a na kamieniu grobowym mu wykują: „Zmarły w sile wieku!”
Cóż to jest, co każe nam kochać i co każe nam umierać?
Ta część mnie, która lubiła chodzić do zoo i kocha zwierzęta, pomyślała: „Och, wilki! Jakie śliczne!”. Z kolei ta, która nie chciała zostać pożarta, stwierdziła tylko: „O kurwa! Wiej!”.
Książka: Ostatnia na imprezie
Tagi: zoo, zwierzęta